Wodór wcale nie jest ekologicznym paliwem? Pojawia się coraz więcej wątpliwości

Wykorzystywanie wodoru do zasilania pojazdów (i nie tylko) od dawna uważane jest za ciekawą alternatywę dla samochodów bateryjnych. Niestety dla zwolenników rewolucji wodorowej, coraz częściej pojawiają się wątpliwości co do tego na ile jest ona ekologiczna.

W teorii samochody wodorowe to idealne rozwiązanie. Zamiast benzyny lub oleju napędowego, wlewamy do baku wodór – cała operacja trwa kilka minut i już możemy jechać dalej. Nie trzeba wydawać miliardów na sieć ładowarek, a kierowcy nie muszą tracić godziny lub dłużej (zależnie od szybkości danej ładowarki i możliwości ich samochodu), na doładowanie się do pełna. Zakładając, że dana ładowarka nie będzie zajęta lub zepsuta.

Elektryki są bardziej czyste od aut spalinowych? Ujawniamy prawdę

Od początku było jednak wiadomo, że wodór nie jest rozwiązaniem bez wad. Sporym problemem jest przechowywanie i transport wodoru oraz cena ogniw paliwowych. Nie bez powodu też nowa Toyota Mirai bazuje na płycie Lexusa LS, czyli flagowej limuzyny marki. Konieczność zmieszczenia gdzieś wielkich zbiorników, w którym wodór przetrzymywany jest pod ciśnieniem 700 barów, właściwie wyklucza ideę wodorowego auta miejskiego. Pozostają jednak duże limuzyny i SUV-y, których właściciele robią bardzo duże przebiegi oraz oczywiście transport, w którym zasilanie bateryjne, przynajmniej w obecnej formie, zupełnie się nie sprawdza. Potencjalnie ciekawa jest też, nienowa wszakże idea, silnika spalinowego zasilanego wodorem. Oznacza ona jeszcze mniejsze odejście od obecnego modelu transportu, przy zachowaniu zeroemisyjności.

Nie tylko elektryki! Polska chce też rozwijać transport oparty na wodorze

Tylko czy na pewno? Auta elektryczne są na tyle zeroemisyjne, na ile zeroemisyjne jest źródło prądu w ich bateriach. Podobnie jest z wodorem, a obecnie w większości jest on uzyskiwany z gazu ziemnego, w procesie wykorzystującym dużo energii. Energii elektrycznej, którą tez przecież trzeba wcześniej jakoś wytworzyć. Uzyskiwaniu wodoru towarzyszy także spora emisja dwutlenku węgla.

Fit for 55 – czy projekt KE to koniec spalinowej motoryzacji? A może czeka nas drożyzna i pogorszenie jakości życia?

Według ostatnich badań przeprowadzonych przez uniwersytety Stanforda oraz Cornella, których wyniki opublikowano w czasopiśmie Energy Science & Engineering, sytuacja jest jeszcze gorsza, niż się wydawało. Wspomniana wcześniej metoda pozyskania wodoru, wymaga wydobywania gazu ziemnego, którego 3,5 proc. ulatnia się do atmosfery już tylko w czasie tego procesu. Powoduje to o wiele większą emisję metanu, niż pierwotnie zakładano. Ponadto redukowanie emisji CO2 podczas pozyskiwania wodoru, poprzez wyłapywanie tego gazu, także jest energochłonne, co także powoduje pośrednią emisję. Ogólnie badacze ustalili, że wykorzystywanie wodoru jako paliwa w przemyśle, zamiast gazu ziemnego, powoduje zwiększenie emisji dwutlenku węgla o 20 procent!

Toyotę Mirai można już zamawiać w Polsce! Tanio nie jest

Dodajmy jeszcze, że wodór o którym mówimy, to tak zwany błękitny. W Chinach na przykład wytwarza się „szary”, czyli w procesie który także wykorzystuje paliwa kopalne, ale nie podejmuje się prób ograniczania emisji podczas pozyskiwania wodoru. Nadzieję daje naturalnie wodór „zielony”, czyli pozyskiwany poprzez elektrolizę wody i w sposób nieszkodliwy dla środowiska. Wymaga on jednak bardzo dużych ilości energii, która także może być „zielona”, ale dlaczego nie wykorzystać bezpośrednio w przemyśle czy jako „paliwo” dla pojazdów? Nie zawsze jest to jednak możliwe i wodoru nie należy jeszcze przekreślać, ale wspomniane badania pokazują, że wiele pracy czeka jeszcze naukowców, zanim pojawią się prawdziwie ekologiczne źródła energii.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze