Pomysł rządu na ratowanie gospodarki – zwiększyć podatki kierowcom

Na szczęście nie chodzi o Polskę, tylko o Niemcy. Projekt powinien, przynajmniej w opinii niektórych środowisk, zostać uznany za mało sprawiedliwy. Media podawały tę wiadomość w pozytywnym kontekście. Czy słusznie?

Mogliście gdzieś już słyszeć o tym projekcie (a właściwie już przyjętym rozwiązaniu), ponieważ jest on częścią planu ratowania niemieckiej gospodarki. Przeznaczono na niego w sumie 130 mld euro i można w nim znaleźć kilka naprawdę dobrych pomysłów. Przykładowo na pół roku zostanie obniżony podatek VAT z 19 na 16 procent (u nas kiedyś wynosił „tylko” 22 procent).

Przeczytaj także: Już niedługo zobaczymy polski samochód elektryczny?

Niemiecki rząd nie zapomniał także o branży motoryzacyjnej, która stanowi ważną część tamtejszej gospodarki. Ale nie jest to chyba dokładnie taka pomoc, na jaką liczyli producenci. W ramach pobudzenia rynku nowych samochodów, rząd dopłaci nawet 9 tys. euro do zakupu elektrycznego auta, kosztującego nie więcej, niż 40 tys. euro (do droższych będą to tylko 3 tys. euro). Przypomnijmy, że rok temu elektryki stanowiły 1,8 proc. sprzedanych samochodów w Niemczech. Takie dopłaty to świetna zachęta do zwiększenia ich udziału w rynku, ale czy promowanie produktu, który stanowi margines rynku, ma szanse ten rynek uzdrowić? Zachowamy w tej kwestii sceptycyzm.

Przeczytaj także: Elektryki są bardziej czyste od aut spalinowych? Ujawniamy prawdę

Przyjęty projekt zakłada również przedłużenie zwolnienia aut elektrycznych z podatku drogowego do 2030 roku. Kolejna dobra decyzja wspierająca popularyzację niskoemisyjnego transportu. Ale wydawało nam się, że cały czas była mowa o ratowaniu gospodarki i pobudzaniu popytu. Częścią tej strategii jest także obowiązkowa ładowarka do elektryków na każdej stacji, o czym pisaliśmy niedawno.

Przeczytaj także: Rewolucja na niemieckich stacjach – każda będzie musiała mieć nowy „dystrybutor”

W publikacjach, jakie się pojawiły na ten temat, można się było dowiedzieć o jeszcze jednej zachęcie do zakupu aut elektrycznych. Chodzi o wyraźne podwyższenie podatku drogowego dla aut spalinowych! Media zwykle określały to jako „zachętę”, czyli coś jednoznacznie pozytywnego. „Zachęta” dotyczyć będzie wszystkich samochodów, których emisja CO2 przekracza 95 g/km. Nie podano o ile zwiększy się „zachęta”, ale dotknie ona wszystkie modele, które nie mają napędu hybrydowego typu plug-in. Hybrydowa Toyota Corolla hatchback emituje (zależnie od wyposażenia) od 97 do 116 g CO2/km, więc nawet decydując się na tę wychwalaną, niskoemisyjną technologię, narazimy się na „zachętę”. W przypadku nowego Golfa z 3-cylindrowym silnikiem 1.0 TSI (110 KM) emisja CO2 wynosi 121 g. Według obecnych stawek, co roku właściciel musi płacić państwu 72 euro „zachęty” za jazdę takim autem. Znacznie mniej emituje wersja 2.0 TDI 115 KM (107 g), ale ponieważ to diesel, „zachęta” wynosi już 214 euro rocznie. Ciekawe, ile to będzie po zmianach.

Przeczytaj także: Drogi opustoszały, a w polskich miastach nadal jest smog! Czyżby aktywiści nie mieli racji?

Podsumowując, Niemcy w ramach ratowania gospodarki, będą zachęcać do zakupu samochodów, które sprzedają się w śladowych liczbach i zniechęcać do aut, które wybiera 98,2 procent kierowców. Też macie wrażenie, że nie chodzi tu o rozruszanie rynku nowych pojazdów, tylko o promowanie elektryków? Nie mamy nic przeciwko premiowaniu zakupu auta elektrycznego, ale zniechęcanie do jazdy samochodowymi spalinowymi (wszak podatek płaci się co roku od każdego pojazdu!) i nazywanie tego pakietem pomocowym dla gospodarki, to chyba lekka przesada i nadużycie.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze