Magda Wilk

DS 3 Racing vs. DS 1955 – czarny charakter czy „glam look”?

Silnik 1.6, z którego wyciśnięto 202 konie mechaniczne kontra 1.2 i jedyne 110 koni mechanicznych? Czy można porównać te dwa auta? Najmocniejszą odmianę z najsłabszą? Oto tekst o tym, jak jedna literka mniej w nazwie robi horrendalną różnicę.

Pierwszy z naszych testowych aut, w wersji Racing, jest ewidentnie agresywny – zarówno w wyglądzie, jak i w jeździe. To prawdziwa gratka dla fanów rajdów i sportowego sposobu prowadzenia samochodu. DS3 Racing powstał po to, żeby uczczcić pasma zwycięstw Citroena w rajdowych samochodowych mistrzostwach świata (WRC). Przypomina o tym m.in. napis zarówno na desce rozdzielczej jak i na dachu. Jednak o drapieżności DS3ki w tej rasowej odmianie świadczą nie tylko wszechobecne napisy Racing na dywanikach, fotelach czy też literka R przy znaczku DS na tylnej klapie. To również karbonowe elementy, począwszy od sportowej kierownicy pokrytej skórą perforowaną z elementami stylistycznymi „Carbon”, po fragment deski rozdzielczej, progi, nadkola – i nie jest to zwykłe oklejenie. Co najważniejsze, wszystko podkreślają złote wstawki, nie pozwalające zapomnieć o rajdowych sukcesach francuskiej marki: na 140 startów od 2001 roku, aż 80 zwycięstw! Dlatego w DS3 Racing znalazły się złote felgi (18-calowe!), złoty dach, złota deska rozdzielcza, złoty grill na przednim zderzaku i złote lusterka. Blink blink – musi się świecić! A całość podana w czarnym macie (i to również nie jest oklejenie!) – w końcu to czarny charakter, bo jak inaczej można nazwać ponad 202 konie mechaniczne pod tak „malutką” maską.

Przeczytaj nasze inne testy marki Citroen:
Test Citroen DS3 1.6 THP – powrót do przeszłości
Test Citroen C1 (pierwsza jazda) – puszka radości
Test Citroen C4 Picasso – ile z Picassa jest w Picasso?
Test Citroen C4 Cactus – pierwsza jazda
Test Citroen DS5 1.6 THP 200 KM – czy jestem legendą?
Test Citroen DS3 Sportchick 1.6 THP – szkatułka mocy
Salon marki DS – nowe miejsce kulturalnej na mapie Warszawy

Ale czy wszystkim musi się to podobać?
Przecież nie każdy lubi otaczać się włóknem węglowym, nie każdy musi kochać rajdy i nawet interesując się motoryzacją – nie musi czuć ducha sportowej rywalizacji. Dla takich klientów przygotowano coś bardziej wysublimowanego, delikatnego, bardziej glamour. Wersja limitowana „1955” z okazji 60-lecia powstania kultowego Citroena DS, która także cieszy oczy. Podobnie jak w modelu Racing, w aucie pojawiły się specjalne dywaniki z napisem „DS 1955”, zagłówki na fotelach z logo, jak i emblemat na tylnej klapie i pod lusterkami. Ale „glam look” to przede wszystkim dwukolorowe nadwozie: czarny dach i bardzo wysmakowany niebieski kolor. Środek może jest nieco zbyt ponury, ale ciemna błyszcząca deska rozdzielcza dodaje uroku. W końcu nie ma to być młodzieżowy, krzykliwy design, ale podkreślenie „wieku” marki. W obu autach na konsoli środkowej zainstalowano 7-calowy ekran multimediów. Różnica polega jednak na tym, że w odmianie 1.2 jest dotykowy, co zaowocowało zmniejszeniem liczby przycisków. Z kolei Racing widoczny na zdjęciach jeszcze ma starą wersję multimediów.

Oba DS-y wyposażono też w kamerę cofania oraz przednie światła, łączące biksenony z diodami LED. Wrażenie robi sposób pracy kierunkowskazów, które rozświetlają się od środka na zewnątrz. Gdy zamykasz auta z kolei uroczo „mrugają”. Również z tyłu DS „bawi się” LED-ami z efektem 3D i dodatkowym znaczkiem DS. Fajne!

A co poza „lookiem”?
Gdzie ten czarny charakter? I w czym przejawia się dostojność edycji limitowanej „1955”? Nie wszystko złoto, co się świeci, ale w przypadku DS3 R – chyba tak. Panowie z Citroen Racing stworzyli naprawdę diabelskiego hot hatch’a. W końcu wydobyć 202 konie mechaniczne z jednostki 1,6 turbo to nie lada gratka. Setkę osiągamy w 6,5 sekundy, co naprawdę wbija w fotel. Do tego dodając gazu czuć, jak w zakresie 3,5-6 tysięcy obrotów, auto dynamicznie przyspiesza. Już przy ostrym ruszaniu spod świateł dostaje się niezły zastrzyk energii. Ale ściganie się od świateł do świateł to nie moja bajka, bo prawie każdy tak potrafi. Dlatego postanowiłam zabrać czarną bestię na tor Automobilklubu Polski, na trasę słynnego odcinka Bemowo Rajdu Barbórka i sprawdzić, czy faktycznie te 202 „konie” dają się okiełznać nie tylko na prostej.

Hajda na… tor!
Odpowiedź brzmi: tak. Ale nie jest to takie do końca proste, bo – jak każdy czarny charakter – także DS3 Racing ma swoje „nastroje”. Przede wszystkim jest dość narowisty, co szczególnie czuć przy maksymalnym dodaniu gazu i szybkiej zmianie biegów. Wtedy trzeba naprawdę mocno trzymać kierownicę. Do tego nieco nerwowo zachowuje się na drodze, szczególnie tej z dziurami, gdzie potrafi przeskoczyć z jednej linii toru na drugą. Zawieszenie, oczywiście sportowe, momentami nie do końca radzi sobie z tak dużą mocą. Wydaje się, że jest to spowodowane nie dość dobrym rozkładem masy auta, przez co również przy większych prędkościach, przy wchodzeniu w zakręt zdarza się, że „wypluwa” przód. 6-biegowa skrzynia ręczna jest precyzyjna, ale przy zmianie biegów wymaga przyłożenia dość sporej siły fizycznej. Za to układ kierowniczy spisuje się bardzo dobrze.

Na pewno ogromne wrażenie zrobi działanie układu hamulcowego. Duże czerwone zaciski Brembo widoczne zza złotych obręczy… „robią robotę”! Nawet lekkie dotknięcie środkowego pedału sprawia, że DS jak wryty staje w miejscu. Na szczęście przy tych wszystkich ekscesach w środku spokojnie trzyma nas a’la kubełkowy fotel, w którym nie będziemy raczej „fruwać na boki”. Ważne, że zabawa jest niesamowita! Zastrzyk adrenaliny ogromny i jeszcze do tego ten dźwięk z wydechu… Byle tylko mieć możliwość poszaleć sobie gdzieś, w dogodnych warunkach, bo jak wiadomo ulice do tego nie służą.

Dostojenie? Tylko 60-tką!
W DS „1955” kierowcy ani na dużych prędkościach, ani wariactwie za kółkiem raczej zależeć nie będzie. Fakt, że ciężko porównać najmocniejszą wersję z najsłabszą. Dlatego po odebraniu DS3 z silnikiem 1.2 THP nie wybrałam się nim na Bemowo, tylko po prostu do miasta na kawę. W takich okolicznościach te 110 koni mechanicznych spokojnie daje radę. Wbić w fotel nie wbija, jednak dynamiczne ruszanie, wyprzedzanie czy też przyspieszanie jest jak najbardziej możliwe. To trzycylindrowe 1.2 jest naprawdę wystarczająco żwawe. Zresztą na tyle, że wprowadziło mnie w lekką frustrację – sama jestem właścicielem jednego z pierwszych DS-ów i moje 1.6 bez turbiny, ale mocniejsze o 10 koni mechanicznych… strasznie się męczy. I niestety zaczęłam męczyć się i ja. Po prostu czuć ten postęp technologii.

Wracając do wersji „1955” – tu mamy zamontowaną 5-przełożeniową, manualną skrzynię biegów i całkiem niezłe hamulce. Tutaj te aspekty nie muszą być aż tak rozbudowane jak w Racingu, bo ich po prostu nie potrzebujemy. Stawiamy bardziej na wygląd, komfort. W końcu to edycja limitowana, z okazji 60-lecia słynnego modelu DS, czyli na połączenie designu z technologią. Zresztą oba DS-y wpisują się w tę filozofię. Na miasto są idealne, na trasę już mniej komfortowe, ale to po prostu niewielkie, trzydrzwiowe hatchbacki, które mają służyć do pokonywania krótszych dystansów i sprawdzać się w mieście.

A jak już jesteśmy przy dystansach, to na pewno interesuje nas spalanie. Nie trzeba być omnibusem, żeby stwierdzić, że 1.2 charakteryzuje się zdecydowanie mniejszym zużyciem paliwa (niewiele ponad 7 litrów po mieście), szczególnie, że w wersji Racing ciężko powstrzymać się przed prostowaniem prawej stopy. Z pewnością jednak oba samochody przykuwają oko choćby przyciemnianymi tylnymi szybami, dwukolorowymi nadwoziami, czy też złotymi elementami. No jak można tych maleństw nie polubić?

O werdykt trudno…
My kobiety potrzebujące większej dawki adrenaliny „za kółkiem”, szukające mocnych wrażeń z jazdy, chcące mieć jak najwięcej zwycięstw na koncie (byle nie przejawiających się w punktach karnych), na pewno wybierzemy czarnego „wariata”. Zresztą również niejednego mężczyznę jazda nim bardzo ucieszy. Aczkolwiek nie za szybko, ponieważ na przedstawioną wersję musimy trochę poczekać, bo nie jest w standardowej sprzedaży.

Z kobietom delikatnym, lubiącym szyk i elegancję, poleciłabym idealnie pasującą do trendy szpilek odmianę limitowaną DS „1955”. Oczywiście mężczyźni o mniej sportowych zapędach, a lubiących ciekawe auta, również odnajdą się w tym designie.

Tak czy inaczej, oba auta ewidentnie wzbudzają emocje – są bardzo konkretne. Jeśli więc szukacie czegoś niebanalnego, oryginalnego, to na pewno takie dwa modele są rzadkością. No chyba, że potrzebujecie tylko środka transportu z punktu A do B, ale wtedy na pewno nie pójdziecie po niego do salonu DS.

Dane techniczne

DS3 Racing

 

DS3 „1955”

 

silnik – pojemność

1598 cm3

1199 cm3

moc

202 KM

110 KM

felgi

18-calowe

17-calowe

skrzynia

6-biegowa

5-biegowa

Zużycie paliwa w cyklu mieszanym

od 6,5 l/100 km

od 4,7 l/100 km

cena

128 400 złotych

86 900 złotych

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze