Zużyte baterie wcale nie muszą być szkodliwe dla środowiska? Ciekawe wnioski z dyskusyjnego raportu

Przeciwnicy elektrycznej motoryzacji chętnie wskazują, że choć same elektryki nie zatruwają środowiska w miejscu swojej eksploatacji, to wcale nie są tak przyjazne dla naszej planety, jak się wydaje. Nowy raport rzuca ciekawe światło na ten problem, ale czy jego autorzy nie przeoczyli aby pewnych kwestii?

Mówienie o samochodach elektrycznych jako „zeroemisyjnych” jest mitem, często powielanym nie tylko przez laików i propagatorów takiego rodzaju transportu. Jak wynika z kalkulatora przygotowanego przez organizację Transport & Environment (Transport i Środowisko), wiele zależy od miejsca produkcji baterii oraz od tego, gdzie auto jest eksploatowane. Ale nawet w najgorszym scenariuszu (takim jak użytkowanie auta w Polsce) elektryk spowoduje wyemitowanie o 22 proc. mniej CO2 do atmosfery, niż pojazd spalinowy. Raport ten niestety nie mówił całej prawdy, a sami jego twórcy przyznali, że nie uwzględnili (bardzo istotnej przecież) kwestii utylizacji baterii (nasz artykuł na temat tego raportu pod poniższym linkiem).

Elektryki są bardziej czyste od aut spalinowych? Ujawniamy prawdę

Teraz wspomniana organizacja wraca z kolejnym opracowaniem, które porusza właśnie kwestię dalszych losów zużytej baterii. Przedstawiają oni ciekawe wyliczenia (choć ponownie wysnuwają dyskusyjne wnioski, ale o tym za chwilę), dotyczące recyklingu. Wynika z nich, że zaledwie 30 kg materiałów z przeciętnej baterii (a baterie w większych autach ważą nawet grubo ponad pół tony), to odpady po recyklingu. Cała reszta jest możliwa do odzyskania i wykorzystania w wytwarzaniu nowych akumulatorów.

Ile kosztuje ładowanie auta elektrycznego w domu? Dzięki nowemu kalkulatorowi poznasz… część prawdy

Prowadzi to do bardzo optymistycznych wniosków, ponieważ po pierwsze oznacza to, że zużyte baterie nie muszą zanieczyszczać środowiska, a po drugie będzie można stopniowo zmniejszać zapotrzebowanie na pierwiastki wykorzystywane do produkcji ogniw. Według obliczeń Transport & Environment w 2030 roku 5 proc. litu, 17 proc. kobaltu oraz 4 proc. niklu w nowych bateriach produkowanych w Europie, może pochodzić z recyklingu. W 2035 roku liczby te wzrosną do 22 proc. litu i niklu oraz aż 65 proc. kobaltu. To także nie pozostanie bez wpływu na środowisko, może pozytywnie odbić się na cenach elektryków oraz rozwiązać problemy z niedoborami tych pierwiastków, które zaczęły się pojawiać, szczególnie w dwóch ostatnich latach (fabryki musiały wstrzymywać produkcje, przez co klienci znacznie dłużej czekali na niektóre modele).

Mit elekromobilności w Polsce, czyli kto tak naprawdę kupuje auta elektryczne

Aby jeszcze bardziej uzmysłowić przeciętnemu kierowcy, jak niewielki „ślad” pozostanie po baterii auta elektrycznego, autorzy raportu porównali to do ilości paliwa, jakie w tym samym czasie spaliłoby auto spalinowe. Mowa o 17 tys. litrów, które, gdyby umieścić w ustawionych na sobie baryłkach, miałyby 90 m wysokości. Tymczasem odpady pozostałe z baterii mieszczą się w sześcianie o boku 25 cm. Robi wrażenie?

Niestety ponownie musimy wytknąć kilka podstawowych błędów, jakie popełniło Transport & Environment. Po pierwsze to porównanie z ilością spalonego paliwa. Czy elektryki w czasie jazdy zużywają baterię? Czy może prąd, który trzeba w jakiś sposób wytworzyć? Poza tym po baterii pozostają odpady, a po paliwie nie zostaje nic. Zostają zanieczyszczenia – odpowiecie, ale czy po tworzeniu prądu w polskiej elektrowni węglowej nie powstają? W raporcie mamy porównane ze sobą dwie nieporównywalne rzeczy.

„Kupiłam 600-konnego supersuva. Okazało się, że w ten sposób stałam się miłośniczką ekologii!”

Drugi błąd raportu jest taki, że zakłada korzystanie przez najbliższe lata z ciągle tej samej technologii. Tymczasem od dawna wiadomo, że obecna technologia baterii litowo-jonowych, choć stale rozwijana, jest zbyt niedoskonała, aby auta elektryczne mogły całkowicie zastąpić spalinowe. Już w zeszłym roku Toyota miała pokazać jeżdżące prototypy samochodów z bateriami wykorzystującymi elektrolit stały. Według ostatnich informacji zobaczymy je w tym roku, a na drogach mają pojawić się w 2025 roku. Baterie takie nie wykorzystują litu, tylko stałe polimery oraz tlenki, siarczany i fosforany. Dzięki nim auta mają się ładować w 15 minut i rozwiązane mają być też pozostałe wady aut elektrycznych. Technologia ta może więc szybko wyprzeć obecnie stosowaną. Tymczasem Transport & Environment zakłada, że 10 lat po ich rynkowej premierze, dalej będziemy korzystać z akumulatorów litowo-jonowych i stale będziemy rozwijać ich recykling!

Naukowcy w wielu krajach pracują zresztą nad różnymi nowymi rozwiązaniami. Od lat mówi się o bateriach magnezowo-jonowych, a w zeszłym roku pisaliśmy o ogniwach sodowo-jonowych. Co prawda nie mają lepszych parametrów od obecnych litowo-jonowych, ale są wielokrotnie tańsze i nie wykorzystują litu ani kobaltu.

Ładowanie samochodu elektrycznego w 15 minut? Już w 2025 roku!

Tak jak napisaliśmy na początku, wnioski z raportu Transport & Environment płyną ciekawe, ponieważ pokazują, że tu i teraz możliwy jest niemal całkowity recykling baterii. To dobra wiadomość dla producentów, kierowców i środowiska. Niestety to kolejny raport tej organizacji, który zrobiony jest w pewnym oderwaniu od rzeczywistości, czy może raczej w zbytnim zakorzenieniu w tym, co jest tu i teraz. Bez uwzględnienia, że obecna technologia jest niewystarczająca w dłuższej perspektywie, a istnieją już o wiele doskonalsze od niej alternatywy, które mogą pojawić się na rynku już za kilka lat. Kompletnie pozbawiając sensu wyliczenia i szacunki autorów raportu.

PS. Na końcu owego długiego raportu (liczy 75 stron) organizacja wzywa kraje UE do zakończenia „zależności od paliw kopalnych”. Do jak najszybszego zaprzestania dofinansowywania tych paliw, zakończenia wydobycia ich na swoich terenach, zakazaniu importu z „niebezpiecznych źródeł” oraz zastosowania łańcucha dostaw „opartego na silnych środowiskowych i społecznych kryteriach”. Pragniemy tylko przypomnieć, że podczas tegorocznego ataku zimy, Szwecja musiała kupować prąd z innych krajów w tym z Polski, ponieważ odnawialne źródła energii zawiodły. Tam ogólnie mają problem, ponieważ modernizacja sieci elektrycznej nie nadąża za rosnącą liczbą elektryków. Z kolei atak zimy w Teksasie doprowadził do takiego skoku cen prądu, że za jedno ładowanie Tesli Model S trzeba tam było zapłacić 900 dolarów (niemal 3400 zł!).

150 tys. zł za naprawę małej dziury w podwoziu auta! Wszystko dlatego, że to elektryk

To tylko ostatnie przykłady, pokazujące, że „uniezależnienie się” od paliw kopalnych, oznaczające stuprocentowe uzależnienie się od elektryczności, może mieć tragiczne wręcz skutki. Nie ma wątpliwości, że konieczne jest dążenie do korzystania wyłącznie z czystej energii, ale jeśli nagle zrezygnujemy z paliw kopalnych, jednocześnie wygaszając elektrownie atomowe, to czekają nas naprawdę poważne kłopoty. Autorzy opisywanego raportu intencje mają może i słuszne, ale czasami potrafią sprawiać wrażenie oderwanych od rzeczywistości aktywistów. Czy się to komuś podoba czy nie, bezpieczeństwo energetyczne Unii Europejskiej musi stać na pierwszym miejscu.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze