Wielka Brytania wypowiada wojnę autom spalinowym. Zakaz rejestracji już w 2030 roku!

Mowa oczywiście o zakazie rejestracji nowych samochodów z silnikiem spalinowym. Czy za 9 lat technologia będzie na tyle rozwinięta, a ceny na tyle niskie, żeby Brytyjczycy mogli i chcieli przesiąść się na auta elektryczne? Ich rząd najwyraźniej już to wie.

Niedawno pisaliśmy o manipulacjach podczas podawania statystyk dotyczących sprzedaży aut, które mają na celu stworzyć wrażenie, jakoby zelektryfikowana motoryzacja tu i teraz podbijała rynek. Wspominaliśmy też, że niektóre kraje zamierzają zmuszać swoich obywateli do rezygnacji ze spalinowej motoryzacji, a jednym z nich jest Wielka Brytania.

„Kupiłam 600-konnego supersuva. Okazało się, że w ten sposób stałam się miłośniczką ekologii!”

Wyspiarze już w 2017 roku zapowiadali, że nie zamierzają czekać na naturalny rozwój technologii, działanie rynku i wzrost świadomości konsumentów. Odgórnie określą odpowiedni moment przejścia na elektryczną motoryzację. Stwierdzenie, że to jakiś rząd może wyznaczyć taki termin (i nie będzie to oderwane od rzeczywistości) jest dość śmiałe, ale data 2040 roku wydawała się bezpieczna. Przed elektrykami nadal daleka droga i nadal nie jest pewne czy to prąd stanie się paliwem przyszłości (choć duża część świata zachowuje się jakby było to już dawno przesądzone), ale 20 lat to na tyle długi okres, że wiele się może w jego trakcie zmienić i wyjaśnić.

Elektryki są bardziej czyste od aut spalinowych? Ujawniamy prawdę

Niestety dla Brytyjczyków, ich rząd zmienił zdanie i uznał, że nie ma co tyle czekać. Zmienił więc datę pożegnania z klasyczną motoryzacją na rok 2035. To już odważniejszy ruch, ale może wynika z tego, że elektromobilność w ostatnich latach mocno się zmieniła, a termin nadal jest w miarę odległy. Niestety on także przestał być nieaktualny. Brytyjski rząd ogłosił właśnie, że zakaz rejestracji nowych spalinowych samochodów wejdzie w życie od 2030 roku. Na chwilową osłodę pozostaną jedynie hybrydy (ciekawe czy także „miękkie”), które będzie można rejestrować do 2035 roku.

Pozostało więc 9 lat, a to już naprawdę mało czasu. Oczywiście rozwój pojazdów elektrycznych w ostatnich latach wyraźnie przyspieszył i wszystko wskazuje na to, że nadal będzie przyspieszał. Samochody takie mają już akceptowalne zasięgi, mogą się ładować całkiem szybko, a ich ceny stopniowo spadają, pomimo oferowania coraz większych baterii i coraz mocniejszych silników. Rosnące zainteresowanie kierowców widoczne jest zresztą w statystykach – we wrześniu 2020 roku wzrost sprzedaży elektryków w Wielkiej Brytanii w wyniósł 165 proc., porównując do września z zeszłego roku. Sporo, ale oznacza to jedynie, że ich udział w rynku wyniósł 6,7 proc. Czy za 9 lat będzie to 90 proc.?

Dilerzy samochodów będą masowo bankrutować? Ogromny problem wywołało prawodawstwo unijne

Szczerze w to wątpimy. Coraz więcej osób interesuje się autami z napędem elektrycznym, ale ich liczba wydaje się ograniczona. Nie każdy na przykład ma gdzie ładować taki pojazd, a według statystyk obecnie w 70-80 proc. przypadków ich właściciele ładują je z własnego gniazdka. Większość osób nie ma jednak takiej możliwości – zostają im ładowarki publiczne. Z nimi problem jest taki, że trzeba do takiej ładowarki dojechać, musi być ona sprawna i wolna. Spędzić musimy przy niej około 40 minut i zapłacić jak za tankowanie paliwożernego auta spalinowego (era darmowych ładowarek już mija, a szczególnie nie ma co liczyć na szybkie darmowe ładowarki). Nie każdemu to odpowiada, nie każdy ma na to czas.

Trzeba wziąć też pod uwagę osoby, które zawodowo pokonują długie dystanse. Dla nich konieczność planowania trasy według rozmieszczenia ładowarek i planowanie postojów co 200-300 km jest nieakceptowalne. A co ze służbami? Jakiś czas temu pisaliśmy o tym, że brytyjska policja wydała 1,5 mln funtów na elektryczne radiowozy, które okazały się bezużyteczne w codziennej służbie. Tamtejszy rząd jest pewien, że za 9 lat sytuacja będzie diametralnie inna? Alternatywą pozostaną auta z ogniwami paliwowymi zasilanymi wodorem, ale to nadal bardzo droga technologia, a pracują nad nią tylko Toyota i Hyundai.

Policja wydała 7,45 mln zł na elektryczne radiowozy, które są bezużyteczne!

Włodarze na wyspach zdają sobie sprawę, że muszą jakoś wspomóc rozwój elektromobilności i zapowiedzieli na przykład przeznaczenie 1,3 mld mln funtów na rozwijanie sieci stacji ładowania. Ale czy ktoś to przeliczył? Czy przeliczył, czy to wystarczy i czy pod ładowarkami nie będą ustawiały się komitety kolejkowe? Czy jeśli ładowarek będzie dostatecznie dużo, czy istniejąca sieć oraz elektrownie wytrzymają tak duży pobór mocy?

Wreszcie czy ktoś zastanowił się nad skutkami ekonomicznymi i społecznymi? Czy brytyjski rząd jest pewien, że za 9 lat obywatele masowo rzucą się na elektryki? Czy może duża część z nich uzna, że to nie dla nich (z uwagi na zasięg, wygodę, koszty zakupu lub inne czynniki), co spowoduje zapaść rynku aut nowych, upadek salonów samochodowych i utratę miejsc pracy? Czy nie spowoduje to, że Brytyjczycy, zamiast wymieniać swoje auta na coraz nowocześniejsze i bardziej bezpieczne, pozostaną przy starzejącej się flocie samochodów używanych? Rząd zapowiedział przeznaczenie 500 mln funtów na dopłaty do zakupu elektryków, ale trudno powiedzieć na jaką kwotę dofinansowania będzie mógł liczyć przeciętny kierowca, a tym bardziej czy końcowa cena elektryka będzie dla niego akceptowalna.

Drogi opustoszały, a w polskich miastach nadal jest smog! Czyżby aktywiści nie mieli racji?

Postępu podobno nie da się zatrzymać i bardzo dobrze, ponieważ inaczej stalibyśmy w miejscu. Musi on jednak postępować w sposób naturalny. Niestety nie słyszała o tym Unia Europejska, która narzuca coraz bardziej nierealne normy emisji spalin oraz kraje pokroju Wielkiej Brytanii, które co prawda nie wiedzą jaka jest przyszłość motoryzacji (bo nikt tego nie wie na sto procent), ale prawnie narzucą jej wizję. Może doprowadzi to do kryzysu w branży, może do problemów w energetyce, a kierowcy będą jeździć coraz starszymi samochodami – po 2030 roku przesiądą się na nowe hybrydy, a od 2035 będą jeździć nimi jak najdłużej. To nie ma znaczenia. Ważne, żeby ograniczyć trucie środowiska przez samochody. Przypomnijmy tylko, że według Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami w Polsce za emisję pyłów PM10 transport odpowiada w 10 procentach. Za rakotwórczy benzo(a)piren w 1 procencie. Przypomnijmy też, że w tym zawiera się nie tylko to, co wylatuje z rur wydechowych, ale także unos wtórny, czyli pyły wzbijane przez przejeżdżające pojazdy. Również te „bezemisyjne”.

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Doceniam nie oceniam akceptuję.

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze