Jaka prędkość jest bezpieczna na autostradzie? Według Ministerstwa Sprawiedliwości granica to 280 km/h!

Popadanie w skrajności nie jest w polskich realiach niczym nowym, zwłaszcza kiedy mowa o pomysłach rządzących. Według prasowych doniesień przesadnie restrykcyjne propozycje Ministerstwa Infrastruktury, zostały skontrowane przez przesadzone w drugą stronę pomysły Ministerstwa Sprawiedliwości.

Spór odnosi się do od dawna zapowiadanej nowelizacji ustawy Prawo o ruchu drogowym, zgodnie z którą kierowcy traciliby na 3 miesiące prawo jazdy za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h, niezależnie czy do wykroczenia doszłoby w terenie zabudowanym czy poza nim Planowano zmienić też prawo dotyczące pieszych, którzy wbrew pierwotnym założeniom nie mieliby pierwszeństwa przed przejściem, ale w momencie wchodzenia na nie. Nowe przepisy miały planowo wejść w życie 1 lipca, ale (z powodów które nie zostały sprecyzowane) tak się nie stało.

Nie będzie pierwszeństwa dla pieszych? Rząd wycofuje się z kontrowersyjnych przepisów

Trochę światła na sprawę rzuciła niedawno „Rzeczpospolita”, której dziennikarze dotarli do korespondencji między Ministerstwem Infrastruktury, a Ministerstwem Sprawiedliwości. Okazuje się, że to drugie aktywnie włączyło się w proces legislacyjny i ma poważne zastrzeżenia do przepisów, które miał być wprowadzone.

Z poważną krytyką spotkał się przede wszystkim pomysł zabierania kierowcom prawa jazdy na 3 miesiące, za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h na każdej drodze. W liście z Ministerstwa Sprawiedliwości skierowanym do sekretarza stanu w Ministerstwie Infrastruktury pojawiły się między innymi takie słowa:

Rozwiązanie takie wskazuje bowiem na dość dużą dysproporcję pomiędzy przekroczeniem prędkości na obszarze zabudowanym oraz poza tym obszarem, w korelacji do prędkości dopuszczalnej. W obszarze zabudowanym, gdzie przekroczenie prędkości pociąga za sobą dużo większe niebezpieczeństwo, do zatrzymania prawa jazdy na podstawie art. 135 ust. 1 pkt 1a lit a Prawa o ruchu drogowym dojdzie w sytuacji przekroczenia dwukrotności prędkości dopuszczalnej, a zatem 100 km/h, tj. o ponad 100%. Natomiast przekroczenie o więcej niż 50 km/h dopuszczalnej prędkości na autostradzie czy dwujezdniowej drodze ekspresowej stanowi odpowiednio przekroczenie o niespełna 36% i niespełna 42% (…). Należałoby zniwelować wykazaną już dysproporcję pomiędzy przekroczeniem, a prędkością dopuszczalną tak, aby objąć nią tylko te najbardziej drastyczne przekroczenia i przyjąć je w każdym przypadku ponad dwukrotnego przekroczenia prędkości dopuszczalnej.

W pełni zgadzamy się z opinią, że zatrzymywanie prawa jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h na autostradzie to kuriozum. W mieście ma to swoje uzasadnienie, nie tylko dlatego, że wtedy jedziemy dwukrotnie szybciej, niż jest to dozwolone. W terenie zabudowanym potencjalne zagrożenia spotykamy na każdym kroku. Co chwilę mijamy przejścia dla pieszych oraz wyjazdy z dróg podporządkowany. W każdej chwili na drodze może pojawić się zagrożenie, a my musimy być na nie gotowi i jechać z prędkością, która pozwoli nam szybko zatrzymać pojazd. Rozpędzanie się w takich warunkach do ponad 100 km/h to stwarzanie bardzo poważnego zagrożenia i nic dziwnego, że grożą za nie tak poważne sankcje.

To już oficjalne – prawo jazdy będzie można zostawić w domu. Od kiedy?

Zupełnie inna sytuacja ma miejsce na drogach szybkiego ruchu. W pełni bezkolizyjny ruch niemal całkowicie eliminuje ryzyko wystąpienia niespodziewanej sytuacji, która może doprowadzić do kolizji. Nic dziwnego, że Niemcy konsekwentnie trwają przy braku ograniczeń prędkości na wybranych odcinkach autostrad. Wydaje się, że niewyznaczanie kierowcom żadnych granic to przepis na serię tragedii, ale jak wszyscy dobrze wiemy, nic takiego nie ma w Niemczech miejsca, a brak ograniczeń prędkości nie ogranicza bezpieczeństwa.

Dlatego cieszy nas, że ktoś w Ministerstwie Sprawiedliwości dostrzegł dysproporcję między przekroczeniem prędkości o 50 km/h w terenie zabudowanym oraz poza nim. Niestety zamiast tego zaproponowano… mało realne rozwiązanie. Odbierania prawa jazdy na 3 miesiące za ponad dwukrotne przekroczenie prędkości na drodze ekspresowej, oznaczałoby, że koś musiałby jechać na niej ponad 240 km/h. W przypadku autostrady, jak łatwo policzyć, byłoby to ponad 280 km/h. Pomijając to ile na polskich drogach jest pojazdów, które potrafią rozwinąć taką prędkość, mamy pytanie – w jaki sposób odbywałoby się rejestrowanie takiego wykroczenia?

Jak dochodzi do potrąceń na przejściach dla pieszych? Idealna sytuacja poglądowa

Na autostradzie na piratów drogowych czyhają jedynie radiowozy z wideorejestratorami, ale nawet te najszybsze mają ograniczniki prędkości ustawione na 250 km/h. Ich ściągnięcie nic by nie dało, ponieważ takie BMW 330i mające 252 KM wiele szybciej nie pojedzie. Policjanta z „suszarką” nie postawimy przy autostradzie, ponieważ stwarzałby zagrożenie. Odcinkowy pomiar prędkości? Jak szybko musiałby ktoś jechać, żeby na odcinku kilku kilometrów uzyskać średnią prędkość powyżej 280 kmh? Pozostaje jedynie zakup odpowiednich fotoradarów – są takie, które robią zdjęcia pojazdom jadącym nawet 300 km/h.

Innymi słowy, Ministerstwo Sprawiedliwości proponuje przepis, który byłby martwy. Powiedzmy, że zatrzymywanie prawa jazdy za przekroczenie 180 km/h na zwykłej drodze krajowej jeszcze się broni. Pojazdów mogących jechać 200 km/h nie brakuje, a nieoznakowane radiowozy bez dużego problemu mogą je dogonić. Pytanie tylko co z drogami szybkiego ruchu. Przypomnijmy także, że za przekroczenie prędkości o ponad 50 km/h taryfikator przewiduje 500 zł mandatu oraz, co ważniejsze, 10 punktów karnych. Dwa takie wyczyny i kierujący jest o krok od całkowitej utraty uprawnień. Trudno to nazwać pobłażliwym traktowaniem piratów drogowych. Nie mówimy, że zabieranie im dodatkowo prawa jazdy za rażące przekroczenie prędkości, jest niepotrzebną sankcją. Ale przenoszenie 1:1 przepisów z terenu zabudowanego na drogi szybkiego ruchu razi dysproporcją. Z kolei ustalenie górnej granicy na poziomie 280 km/h samo w sobie wygląda kuriozalnie i będzie niemożliwe do egzekwowania.

Policja chwali się kuriozalną akcją, udającą walkę o bezpieczeństwo pieszych

Ministerstwo Sprawiedliwości ma także uwagi do zapisów dotyczących pieszych. Przypomnijmy, że pierwotnie planowano wprowadzenie ich pierwszeństwa jeszcze przed wejściem na przejście, a ostatecznie wejść w życie miał zapis, że pieszy nabywałby pierwszeństwo nie tylko będąc na pasach, ale także wchodząc na nie. Nadal miałby obowiązek wcześniej upewnić się, że wszyscy kierujący pojazdami umożliwiają mu przejście. Ministerstwo Sprawiedliwości zaproponowało dodanie zapisu, mówiącego, że:

Pieszy ma obowiązek upewnić się, że może bezpiecznie wejść na przejście dla pieszych, a w szczególności, że kierujący pojazdem zbliżającym się do tego przejścia ustąpił mu pierwszeństwa zatrzymując pojazd.

Nie jest to więc nic nowego i powtórzenie już obowiązujących przepisów. Obecnie przecież pieszy nie może wtargnąć na przejście, tylko musi czekać aż pojazdy przejadą lub kierujący zatrzymają się, umożliwić mu przejście. Zaproponowano jednak jeszcze jeden, bardzo potrzebny zapis:

Zabrania się korzystania z telefonu lub innego urządzenia elektronicznego podczas wchodzenia na jezdnię lub torowisko albo przechodzenia przez jezdnię lub torowisko, w tym również na przejściu dla pieszych – w sposób, który prowadzi do ograniczenia możliwości obserwacji sytuacji na jezdni lub torowisku lub przejściu dla pieszych.

To istotna nowość, którą zdecydowanie powinno się wprowadzić. Piesi nie mogą bezmyślnie wchodzić na przejścia, zapatrzeni w telefon. W ich dobrze pojętym interesie jest dbanie o własne bezpieczeństwo, ale nie wszyscy piesi to rozumieją.

Zobaczcie, jak jednym uprzejmym gestem, doprowadzić do groźnej sytuacji na drodze

Ogólnie cieszymy się, że w tworzenie nowelizacji Kodeksu drogowego włączyło się Ministerstwo Sprawiedliwości. Nie dlatego, że wszystkie jego propozycje są świetne i warte wprowadzenia, ale dlatego, że rozpoczęło to dialog między resortami, co może doprowadzić do wypracowania zmian korzystnych dla wszystkich uczestników ruchu. Gdybyśmy mogli coś doradzić, to bardzo chcielibyśmy zobaczyć szeroko zakrojoną i trwającą jak najdłużej kampanię społeczną, skierowaną do wszystkich – pieszych, rowerzystów i kierowców. Przypominającą im o ich obowiązkach i uczącą prawidłowej interpretacji sytuacji na drodze. Taką, żeby piesi zrozumieli, że kierowcy muszą ich zobaczyć, jeśli mają ustąpić im pierwszeństwa, a także że samochód nie zatrzymuje się w miejscu. Taką, żeby kierowcy zrozumieli, że w rejonie przejść dla pieszych powinni zdjąć nogę z gazu, a jeśli widzą auto zatrzymujące się przed pasami, to natychmiast sami powinni zacząć hamować. Chcielibyśmy także ogólnokrajowego audytu infrastruktury drogowej, który prowadziłby do modernizacji i przebudowy miejsc niebezpiecznych. Pamiętajmy, że piesi to nie bezmyślni samobójcy, a kierowcy to nie żądni krwi szaleńcy. To po prostu ludzie, którzy czasem popełniają błędy. Tak zwana władza powinna więc zadbać o edukację uczulającą na te błędy, a także o rozwiązania, które utrudnią popełnianie tych błędów.

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Jeden z nielicznych rzetelnych i obiektywnych artykułów jakie ostatnimi laty czytałem. Nic dodać nić ująć ktoś kto go pisał musi mieć duża wyobraźnie i sam dużo widzi na naszych drogach.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

dla miszczów kierownicy żadna prędkość nie jest bezpieczna

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Wprowadzenie utraty prawa jazdy po przekroczeniu dopuszczalnej prędkości o 50 km/h poza terenem zabudowanym to konieczność. Dzicz w puszkach jeżdżąca po naszych drogach powinna być karana jak najsurowiej. W Rzeszy czy Francji takie kary ( za mniejsze przekroczenia) nie są niczym nowym.

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze