Załamanie rynku samochodów w Polsce

Epidemia koronawirusa wywołała na tyle poważne spadki sprzedaży, że już teraz mówi się o tym, że bieżący rok będzie znacząco gorszy od poprzedniego. A przecież kryzys dopiero przed nami!

Rok 2020 bez wątpienia zapisze się w historii europejskiej motoryzacji jako jeden z najgorszych w ogóle. Od 1 stycznia weszły nowe przepisy dotyczące emisji spalin, zgodnie z którymi producent samochodu, którego emisja CO2 przekracza 95 g/km, musi zapłacić 95 euro za każdy gram ponad limit od każdego sprzedanego egzemplarza. Spowodowało to spore zamieszanie na rynku; wielu producentów zaczęło wprowadzać technologię mikrohybrydową do swoich modeli i zmieniać ofertę silnikową. Takie metody przełozyły się oczywiście na ceny samochodów, które musiały dodatkowo wzrosnąć, aby zrekompensować firmom kary za emisję CO2, – w limitach nie mieszczą się nawet hybrydy Toyoty. Wszystko to odbiło się negatywnie na sprzedaży samochodów od początku roku.

Przeczytaj także: Przygnębiająca sytuacja dilerów w Polsce. Wielu z nich nie przetrwa epidemii?

Prawdziwym ciosem była jednak epidemia koronawirusa. Ograniczenia wprowadzone z uwagi na nią oraz niepewna sytuacja na rynku pracy, skłaniają raczej do oszczędzania, niż ponoszenia dużych wydatków. Większość nowych aut w Polsce kupowanych jest przez firmy, z których wiele przeżywa teraz trudny okres lub wręcz zmaga się z widmem bankructwa. Dlatego sporo z nich odkłada decyzje o wymianie floty, przedłużając umowy leasingowe. Niewykluczone też, że część w ogóle wycofa się z zawartych umów.

Już teraz Instytut Badania Rynku Motoryzacyjnego Samar prognozuje, że sprzedaż samochodów osobowych w Polsce wyniesie na koniec roku około 420 tys. aut, co będzie oznaczało spadek o 24,4 proc. w porównaniu do 2019 roku. W przypadku lekkich samochodów dostawczych (do 3,5 t) spadek ma wynieść 21 proc. (55 tys. sztuk).

Przeczytaj także: Przez koronawirusa pracę w Polsce może stracić nawet 1,3 mln osób! Także w motoryzacji

W kwietniu zarejestrowano w Polsce 17 865 samochodów osobowych oraz lekkich dostawczych, co oznacza spadek o 65,83 proc. w stosunku do analogicznego okresu w roku ubiegłym oraz o 47,43 proc. porównując do marca 2020.

Zaskakująco dobrze mają się za to samochody elektryczne oraz hybrydy plug-in. Jak podają wspólnie PSPA oraz PZPM od początku roku do końca kwietnia przybyło ich na naszych drogach 2136 sztuk (żadna z tych organizacji nie wyjaśnia, dlaczego podają łączną sprzedaż samochodów z dwoma zupełnie różnymi rodzajami napędu). Oznacza to wzrost o 45 proc., w porównaniu do analogicznego okresu z zeszłego roku. Co prawda sprzedaż elektryków w kwietniu spadła o połowę, w stosunku do marca, to nadal jest to lepszy wynik, niż w kwietniu 2019 roku.

Liderem polskiego rynku była w kwietniu Toyota, której udało się sprzedać 2346 samochodów. Na drugim miejscu uplasowała się Skoda z wynikiem 1939 aut, a na trzecim Volkswagen, który zamknął sprzedaż na poziomie 1120 sztuk. Kolejni producenci to Kia (990 szt.), BMW (971 szt.), Dacia (892 szt.), Mercedes (781 szt.), Opel (676 szt.), Volvo (674 szt.) oraz Renault (628 szt.).

Najchętniej wybieranym nowym samochodem w kwietniu była w naszym kraju Corolla z wynikiem 787 sprzedanych egzemplarzy. To wyraźna przewaga nad drugą Octavią z wynikiem 596 oraz Fabią, której sprzedano 490 sztuk. Kolejne miejsca zajęły Duster (446 szt.), RAV4 (439 szt.), Yaris (363 szt.), C-HR (299 szt.), XC60 (291 szt.), Golf (258 szt.) oraz Superb (256 szt.).

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze