Test Ford Mondeo Kombi 1.5 EcoBoost Titanium – kto późno przychodzi…

Dalsza część tego ludowego przysłowia brzmi oczywiście „... ten sam sobie szkodzi”. Jest jednak na świecie miejsce, skąd przybycie spóźnionym nie jest uważane jako nietakt, nawet jeśli sięga kilku lat! To miejsce, gdzie przysłowia traktuje się jak zabobony, a zbicie lustra nie przynosi pecha.

Tym miejscem jest Dearborn – miasto znajdujące się w stanie Michigan/USA. Tam na One American Road, swoją siedzibę ma Ford Motor Company – motoryzacyjny gigant, założony 16 czerwca 1903 roku przez Henry’ego Forda. W Dearborn oraz Kolonii w Niemczech, gdzie w fabryce Ford Werke AG powstaje większość aut z błękitnym owalem w logo sprzedawanych w Europie, pełna wersja tytułowego porzekadła brzmi:

„Kto późno przychodzi, ten innym zaszkodzi”
Wielu dziennikarzy w publikacjach dotyczących nowego Mondeo, wytyka Fordowi dwa lata, które minęły od premiery rynkowej bliźniaczego modelu Fusion za Oceanem. Osobiście uważam, że to trochę tak, jakby mieć pretensję do wymarzonego faceta, że za wolno rozpina stanik. Wiadomo przecież, że oczekiwanie może być równie ekscytujące jak sama konsumpcja, a w Biblii nie ma ani słowa o tym, że jabłko, które Ewa zerwała i wręczyła Adamowi było uprzednio umyte, sparzone i obrane ze skórki.

Z drugiej strony przyznam, że gdyby Ford miał w Niemczech, czy w Anglii restaurację słynącą w całej Ameryce z pysznego jabłecznika, a chcąc go skosztować miałabym od momentu złożenia zamówienia do czasu pojawienia się przy stole kelnera z ciastem, czekać ponad 50 lat, umarłabym z głodu! A mniej więcej tyle czasu czekaliśmy w Europie na Forda Mustanga… (ale o nim napiszę w kolejnym materiale). Nieporównywalnie krócej trwałoby kupienie sadzonek jabłoni, zakopanie ich w ziemi, odczekanie aż wyrosną z nich drzewa, na ich gałęziach pojawią się pierwsze listki, potem kwiaty, a w końcu jabłka! Tymczasem opóźnionego o 50 lat Mustanga przywitaliśmy na Starym Kontynencie hucznymi brawami, podobnie zresztą jak Mondeo, które do Europy wjechało z dwuletnim, acz efektownym poślizgiem – mimo, że w przeciwieństwie do Mustanga, Mondeo nie jest, jak wiecie, autem z tylnym napędem.

Jest niemal pewne, że to samo stanie się z Focusem RS, którego specyfikacja, wygląd, parametry, a nawet cena jest od dawna znana, a według Forda RS „już jest”, choć na razie jeździł nim wyłącznie Ken Block. Robił to jednak na tyle długo, że Ford postanowił zrobić z tego telenowelę i co ciekawe, regularnie emitował jej kolejne odcinki, mające w zamyśle podgrzać atmosferę. W rzeczywistości jedynie zagrzały krew w żyłach wszystkim, którzy zamówili i zadatkowali nowego Focusa RS, a teraz obgryzają paznokcie swoim psom, bo swoje, żon, dzieci oraz najbliższej rodziny dawno już zjedli.

To jednak nie ma większego znaczenia, ponieważ zaraz po odebraniu kluczyków od nowego auta, właściciele Forda Mustanga, Focusa RS, a także nowego Mondeo, są najprawdopodobniej najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.

Dlaczego? Ponieważ z powyższego wynika pewna konkluzja, którą Ford wielokrotnie już udowodnił. O ile z całą pewnością o niektórych modelach Forda można powiedzieć, że przybywają spóźnione, o tyle nie można im zarzucić, że są opóźnione w rozwoju w stosunku do konkurencji, co udowodniło nam testowane Mondeo Kombi.

Post Factum
Nowe Mondeo, podobnie jak pierwowzór z 1993 roku i kolejne generacje tego modelu, jest dedykowany rodzinom oraz kierowcom, którzy widzą różnice między „jeżdżeniem”, a „prowadzeniem” auta. Zatem bez względu na rodzaj nadwozia jakie wybierzecie, Mondeo mieć będzie wszystko wystarczająco duże na zewnątrz i przestronne w środku, funkcjonalne, praktyczne, wygodne, komfortowe, oczywiście bagażnik będzie pojemny bla,bla,bla…

Przede wszystkim jednak najnowsze wcielenie Forda Mondeo jest fenomenalnie wyglądającym i prezentującym się sedanem, liftbackiem, lub jak w przypadku testowanego egzemplarza, kombi klasy średniej. A co za tym idzie również dokładnym przeciwieństwem Forda Mondeo pierwszej generacji, które nie grzeszyło urodą, a mówiąc precyzyjniej było wręcz szpetne. Pewnie znajdą się tacy,  którzy twierdzą, że skoro nieudany eksperyment sprzed  lat polegający na przebraniu Mondeo w ciuchy Jaguara nie wypalił, Ford postanowił sięgnąć po „metkę” z wyższej półki i nowe Mondeo przebrać za Aston Martina. Nawet jeśli to prawda, czy to grzech?

Oczywiście, dla pełnego efektu „WOW!” musicie sięgnąć głębiej do kieszeni i zapomnieć o bazowej wersji wyposażeniowej, po czym dokupić mnóstwo mniej lub bardziej przydatnych gadżetów i pakietów z listy wyposażenia dodatkowego. Co nie zmienia faktu, że nawet słona kwota na jaką wyceniono prezentowany samochód, będzie ułamkiem tej, którą należy wydać na „rodzinny” Aston Martin Rapide. Auto, w którym na dodatek jadąc z więcej niż jednym pasażerem wygląda się idiotycznie.

Naturalnie nowe Mondeo ma do zaoferowania znacznie więcej niż miłą dla oka aparycję. Liczba centymetrów pomiędzy osiami kół jest na tyle duża, by zapewnić miejsce w czołówce segmentu pod względem przestronności kabiny. Mówiąc prościej, z zewnątrz Mondeo jest duże, a w środku jest po prostu wielkie. W przypadku samochodu mającego spełniać tyle funkcji naraz, równie ważne jak kierowca i jego odczucia zza kierownicy powinny być doznania pasażerów. Co z tego, że samochód trzyma się drogi jak przyklejony i uwielbia w szybkim tempie połykać kolejne zakręty, skoro płynący z tego fun udziela się wyłącznie prowadzącemu, natomiast siedzący z tyłu marzą jedynie o tym, by droga stała się prosta, pojawił się na niej korek albo wielki konar drzewa, po to by w końcu móc się zatrzymać i zwymiotować „ze szczęścia”.  Wiele aut uchodzących za rodzinne, których prowadzenie sprawia tyle frajdy, co jazda nowym Fordem Mondeo, nie jest w stanie odpowiednio odizolować lub umiejętnie przefiltrować niepożądanych bodźców i sprawić by podróżowanie dla wszystkich jadących była równie miła, jak dla kierowcy.

Daję słowo honoru, że Mondeo to potrafi i robi to cholernie dobrze! Ostatnim samochodem zbliżonym rodzajem nadwozia i rozmiarami, w którym tylna kanapa była tak wygodna jak w nowym Mondeo, było Volvo XC70. Dodam jeszcze, że miało to miejsce dobrych kilka lat temu i nawet Volvo nie miało wówczas tak fantastycznie wyciszonej kabiny pasażerskiej, jak testowany przez nas Ford.

Wydawać by się mogło, że czterocylindrowy, doładowany turbosprężarką silnik o niewielkiej – jak na te gabaryty – pojemności i mocy maksymalnej, pracujący pod obciążeniem na wysokich obrotach i prędkościach autostradowych, będzie bardziej słyszalny. Tymczasem ten pracujący pod maską Mondeo nie tylko taki nie jest, ale zarówno z punktu widzenia kierowcy, jak i pasażerów subiektywnie wydaje się wręcz mocniejszy, niż wskazują na to dane techniczne.

Rzecz jasna duża w tym zaleta opływowego nadwozia Mondeo stawiającego powietrzu minimalne opory, ale nie da się ukryć, że jednostki Forda typu EcoBoost nie bez przyczyny rokrocznie znajdują się w gronie finalistów w dziennikarskim plebiscycie na najlepszy silnik roku. Nie bez znaczenia jest również umiarkowany apetyt na paliwo, który średnio podczas testu oscylował wokół 9-10 litrów jakie ubywało z baku, po przejechaniu każdych stu kilometrów.

Powierzchnia siedzisk i oparć wszystkich foteli, kąt nachylenia oparcia tylnej kanapy w drugim rzędzie, ilość miejsca przed pasażerami i wokół kierowcy, widoczność dookoła, intuicyjne rozmieszczenie schowków i poczucie przestrzeni jaką oferuje Mondeo jest szczerze pisząc bezkonkurencyjna!

To jeden z tych samochodów, w którym jest tak cicho, że po włączeniu kierunkowskazu czujesz się trochę jak kiedyś, gdy będąc dzieckiem i zasypiając w domu swojej babci towarzyszyło Ci miarowe tykanie wielkiego nakręconego zegara stojącego w pokoju obok.

Post Scriptum
Oczywiście Mondeo ma również wady. O ile obsługa dźwigni kierunkowskazów nie nastręcza problemów, o tyle rozbudowany system infotainment niestety tak. Po pierwsze jego obsługa jest dość zawiła, a przejście przez kolejne menu i podmenu wymaga sporo czasu i przyzwyczajenia. Po drugie, co z tego, że ogromny ekran umieszczony na szczycie deski rozdzielczej jest dotykowy, skoro znajduje się on za daleko od kierowcy, a w przypadku osób drobnej postury jego obsługa wymaga  każdorazowo podniesienia pleców z oparcia i dodatkowo rozprasza uwagę.

Również jakość niektórych plastików użytych do wykończenia kokpitu mogłaby być lepsza. W tej dziedzinie odwieczny rywal Mondeo, czyli Volkswagen Passat (nasz test tutaj) sprawia znacznie lepsze wrażenie.

Niezmiennie za to w kwestii frajdy z jazdy ani Passat, ani żadne inne auto za podobne pieniądze, nie będzie tak dobre jak Mondeo. Kto wie, może kiedyś często powtarzane określenie „jeździ jak Mondeo” zostanie przysłowiem, które pokochają w Michigan?

Na TAK
Sylwetka nadwozia – z klasą, perfekcyjne wyciszenie, komfort, ponadprzeciętna ładowność, charakterystyka pracy silnika EcoBoost, własności jezdne, kompletne wyposażenie w dziedzinie bezpieczeństwa (innowacyjne airbagi w pasach bezpieczeństwa)

Na NIE
Bardzo wysokie ceny niektórych dodatków, zawiła obsługa systemu infotainment ze zbyt daleko umieszczonym od kierowcy ekranem dotykowym.

Konkurenci: VW Passat, Mazda 6, Skoda Superb, Volvo V60

Ceny:
Ford Mondeo Kombi 1.5 EcoBoost 160 KM Titanium – od 107 000 złotych
Testowany – 158 330 złotych

Dane techniczne Ford Mondeo Kombi 1.5 EcoBoost Titanium

Silnik:

benzynowy, R4, Turbo

Pojemność skokowa:

1499 cm3

Moc:

160 KM przy 5700 obr./min

Maksymalny moment obrotowy:

240 Nm przy 1600-4000 obr./min.

Skrzynia biegów:

Manualna, 6 biegów

Prędkość maksymalna:

217 km/h

Przyspieszenie 0-100 km/h

9,3 s

Długość/szerokość/wysokość:

4867 x 1852 x 1482 mm

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Mam ten samochod od 4 miesięcy i ten silnik 1.5 całkowicie nie pasuje do tego samochody po przez spalanie.W mieście samochód pali 11-12 L

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Bardzo ładny kolor;)

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

lepszy chyba Diesel Biturbo

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze