Świat z bliska – na motocyklu w Wietnamie

Marta i Łukasz w swojej podróży dookoła świata odwiedzili Wietnam - opowiadają nam, jakie najdziwniejsze widoki napotkali.

Nowy Opel Mokka bez kamuflażu jest zwinny i energetyczny. Zobaczcie zdjęcia!
Marta Cwalina-Śliwińska i Łukasz Śliwiński w życiu i w podróżach przede wszystkim nie chcą żałować, że czegoś nie spróbowali. Dlatego ciągle szukają okazji do poznania i przeżycia czegoś nowego. Ich największa jak dotąd przygoda to 11-miesięczna podróż dookoła świata zorganizowana na własną rękę, którą opisują na blogu  www.swiatzbliska.pl. Poprzednio opowiadali nam o podróży motocyklami przez Nową Zelandię. Tym razem zgodzili się opowiedzieć o swojej wizycie w Wietnamie, gdzie również przemieszczali się na dwóch kółkach.

                                                                                                                                                                                                                                   

 

W Waszej wyprawie dookoła świata kilka razy przesiedliście się na jednoślady – między innymi w Wietnamie. Skąd decyzja o zwiedzaniu tego kraju właśnie na dwóch kółkach?

Musimy szczerze przyznać, że przed przyjazdem do Wietnamu w ogóle nie planowaliśmy zwiedzania tego kraju na motocyklach. Wydawało nam się, że nasze niewielkie jeszcze umiejętności (świeżo zdane prawo jazdy kategorii A i pierwsze kilometry przejechane po Nowej Zelandii) nie pozwolą nam na poruszanie się po tamtejszych drogach na dwóch kółkach. Jednak zaraz po przyjeździe do Sajgonu nadarzyła się okazja „nie do przepuszczenia” – dostaliśmy propozycję żeby zwiedzić Deltę Mekongu. Jak się okazało, najlepszym sposobem na tanie zwiedzanie bez zorganizowanej wycieczki było pojechanie tam właśnie na motocyklach. Zapachniało przygodą więc długo się nie zastanawialiśmy i ruszyliśmy w drogę.

Jaguar I-Pace doczekał się liftingu. Elektryczny napęd pozostał bez zmian

W jaki sposób weszliście w posiadanie motocykli w Wietnamie? Wypożyczyliście je? Kupiliście używane?

W Wietnamie motocykle czy skutery wypożycza się tak jak u nas rowery. Jest to zdecydowanie najbardziej popularny środek transportu więc pojazdy te są dostępne dosłownie wszędzie. O prawo jazdy nikt nie pyta. Czasem tylko (naprawdę nie jest to wymagane zawsze) trzeba pokazać, że ogarnia się jazdę na dwóch kółkach kręcąc kilka ósemek na placu przed wypożyczalnią. Jeśli potrafisz przyspieszyć, zahamować i skręcać, a do tego nie przewracasz maszyny przy tych manewrach, jest twoja! W naszym przypadku motocykl na wyprawę w Deltę Mekongu wypożyczył miejscowy chłopak poznany w ramach couchsurfingu, więc właściciel nas nawet nie widział (a tym bardziej naszych praw jazdy).

Jaguar I-Pace doczekał się liftingu. Elektryczny napęd pozostał bez zmian

Czy mieliście jakieś problemy z bezpieczeństwem? Nie było problemu z wypożyczeniem kasków czy stanem technicznym pojazdów?

Stan techniczny motocykla powinien być wystarczająco dobry, żeby można było na nim przejechać z punktu A do punktu B. Jeśli maszyna spełnia te wymogi to znaczy, że jest w stanie technicznym akceptowanym przez większość Wietnamczyków. Tak przynajmniej wygląda to z boku, bo o oficjalnych wymogach odpowiednich ministerstw oczywiście nie mamy pojęcia. Jednak widać gołym okiem, że wiele maszyn przemykających po drogach Wietnamu nie spełnia nawet minimalnych wymogów bezpieczeństwa. Często brakuje im lusterek, świateł mijania, stopu czy migaczy, a opony miewają tak łyse, że aż strach. Zdarza się też, że nie działa nawet prędkościomierz (tak było w naszym przypadku). Na szczęście zdecydowana większość kierowców jeździ w kaskach, więc chociaż w ten sposób się chronią. Natomiast jest jeden element wyposażenia, bez którego nikt nie odważy się włączyć do ruchu drogowego – a jest nim klakson! O tym dlaczego odpowiadamy w następnym pytaniu.

Jakie było Wasze pierwsze wrażenie w ruchu ulicznym w Azji?

Nasze pierwsze spotkanie z ruchem ulicznym w Wietnamie miało miejsce w Ho Chi Minh i musimy przyznać, że nie mogliśmy uwierzyć w to co zobaczyliśmy. Po pierwsze okazało się, że nadrzędną, zawsze obowiązującą i jedyną zasadą, którą w Wietnamie znają i przestrzegają wszyscy jest „Większy ma pierwszeństwo!” Każdy (zarówno miejscowy jak i turysta), który chce przejechać ten kraj bez uszczerbku na zdrowiu musi się do niej stosować absolutnie zawsze i wszędzie – również jako pieszy. Może to brzmieć niewiarygodnie, ale od tej zasady nie ma odstępstw absolutnie nigdy. Dla przykładu: ciężarówka jadąca pod prąd na rondzie ma pierwszeństwo, autobus przecinający sześć pasów ruchu by zawrócić na moście ma pierwszeństwo, bus wjeżdżający na wąską dróżkę uczęszczaną w 99% przez jednoślady ma pierwszeństwo, nie mówiąc o motocyklach jeżdżących po chodnikach czy traktorach wjeżdżających na skrzyżowanie na czerwonym świetle.

Jaguar I-Pace doczekał się liftingu. Elektryczny napęd pozostał bez zmian

Jak można się domyśleć niełatwo jest przyzwyczaić się do tego, że wszyscy tak otwarcie i nagminnie łamią wszelkie reguły obowiązujące na drodze. Obserwując sposób poruszania się pojazdów z boku można wręcz powiedzieć, że zasad generalnie nie ma, a ruch uliczny jest absolutnie nieprzewidywalny. Ponad to wszystko warto dodać, że mało kto w Wietnamie jeździ swoim pasem ruchu, a skutery i motocykle jeżdżą chmarą poruszając się trochę tak jak ławica ryb omijająca przeszkody, które nagle pojawią się na drodze.

Dlatego w takim totalnym chaosie nie można obejść się bez klaksonu, którego użycie jest zgoła inne niż u nas. W Wietnamie nikt bowiem nie trąbi na „barana” czy „babę za kierownicą”, za to nieustannie daje innym znać, że jedzie. Bardzo pomocne w tej drogowej orkiestrze jest to, że dźwięk klaksonu jest przeważnie dopasowany do gabarytów pojazdu tak jak szczekanie do wielkości psa. Rowerek będzie nieustannie ostrzegał pozostałych niezbyt głośną piszczałką, żeby nikt go nie przejechał, za to jak ciężarówka ryknie raz klaksonem głośnym jak trąba, wszyscy szybciutko się usuną. Patrząc z boku wydaje się, że ta kakofonia dźwięków jest nie do ogarnięcia, ale będąc uczestnikiem tego szalonego ruchu drogowego człowiek szybko się uczy. Trąbienie naprawdę pomaga! 

Jaguar I-Pace doczekał się liftingu. Elektryczny napęd pozostał bez zmian

Czy udało Wam się przyzwyczaić do tamtejszego stylu jazdy?

Chyba trzeba się w Wietnamie urodzić i wychować, żeby się do tamtego stylu jazdy naprawdę przyzwyczaić. My ogarnęliśmy ruch drogowy na tyle, by móc przechodzić przez ulicę nie będąc potrąconym przez nadjeżdżające pojazdy (co jest nie lada sztuką i testem odwagi), oraz przejechać te kilkaset kilometrów na motocyklach bez wypadku czy stłuczki, co z perspektywy czasu uważamy za nasze największe osiągnięcie w kategorii „ekstremalnych przygód” w tej rocznej podróży dookoła świata.

Jakie najbardziej niewiarygodne zachowania kierowców widzieliście?

O tym można by napisać książkę! Oprócz wspomnianej już jazdy pod prąd na rondzie, zawracania na moście pomiędzy pędzącymi pojazdami, czy innych „odstępstw” od oficjalnych zasad ruchu prawostronnego, niesamowite jest to co Wietnamczycy są w stanie przewieźć na jednym małym motorku czy skuterze. My zaobserwowaliśmy następujące bagaże: dwupłatowe drzwi, stół, wielki materac wciśnięty między kierowcę i pasażera wystający po metr na wszystkie strony, wieniec pogrzebowy, karnisz, telewizor kineskopowy, kolumnę (!), kilka szyb okiennych rozmiaru balkonowego, cztery 20 kilogramowe worki ryżu, zwierzęta takie jak psy, świnie czy kozy, dziecko w wysokim wiklinowym foteliku i oczywiście tylu ludzi ilu się zmieści (najwięcej naliczyliśmy 5 osób na jednym małym jednośladzie). To są naprawdę tylko wybrane przykłady.

Kolejnym zaskoczeniem jest to, że w Wietnamie na dwóch kółkach jeździ się niezależnie od pogody. Słońce i bezchmurne niebo czy monsunowa ulewa, przez którą widoczność ogranicza się do kilkunastu metrów, są równie dobrymi warunkami pogodowymi na jazdę. W tym drugim przypadku zakłada się płaszczyk przeciwdeszczowy (czyli wielką plastikową folię z otworami na ręce i głowę) i jedzie się dalej.

Podróży na motocyklu w ulewnym deszczu doświadczyliśmy na własnej skórze (i to bardzo dosłownie) właśnie podczas wyprawy do Delty Mekongu, kiedy to w którymś momencie nagle po prostu lunęło jak z cebra. Najpierw schowaliśmy się pod drzewem, ale po 15 minutach byliśmy i tak cali przemoczeni więc nasz nowo poznany kolega z couchsurfingu zasugerował, żebyśmy jechali dalej bo mamy przed sobą jeszcze długą drogę. Więc ruszyliśmy. Łukasz prowadził w kasku bez szybki (tylko takie były w wypożyczalni), a Marta siedziała z tyłu obejmując go w pasie z całych sił. Po pół godzinie nieprzerwanego rzęsistego deszczu na jezdni utworzyła się rzeka z wodą sięgającą do połowy kół. W tej sytuacji nie zawsze wiedzieliśmy czy woda, która nas oblewa to deszcz, czy rozbryzgi wydobywające się spod kół przejeżdżających pojazdów. Jedyny moment, kiedy nie mieliśmy wątpliwości co nas oblało był, gdy z rykiem głośnego klaksonu minęła nas rozpędzona ciężarówka. Wtedy bowiem przykryła nas metrowej wysokości brudna fala ciepłej wody rozgrzanej od gorącego asfaltu. Na szczęście ta podróż skończyła się tylko na przemoczonych ubraniach i plecakach, ale bez żadnych poważniejszych szkód.

Trzecim zaskoczeniem było to, że w Wietnamie wszyscy parkują swoje motocykle w domu. Wjeżdżają po schodkach i parkują w salonie – tak po prostu. Co więcej często można zobaczyć jednoślady zaparkowane na noc w hotelowych holach. Robi się tak, by uchronić się od kradzieży.

Które rejony Wietnamu zwiedziliście w ten sposób? Jakie najciekawsze miejsca tam zobaczyliście?

Na motocyklach zwiedzaliśmy Deltę Mekongu i małą miejscowość na północy Wietnamu o nazwie Sapa. Oba miejsca są naprawdę przepiękne i rewelacyjne do zwiedzania właśnie w ten sposób. Choć warunki do jazdy w obu przypadkach są bardo różne. Sapa to wioska w pięknych, górzystych okolicach gdzie droga często wije się pod górę by po chwili stromo opadać w dół. Co ciekawe miejscowi korzystają wówczas z możliwości zaoszczędzenia na paliwie i jadą w dół na zgaszonym silniku. W Sapie urzekły nas szczególnie tarasy ryżowe, które położone są wzdłuż dróg więc gdzie nie pojedziesz, tam piękne widoki masz gwarantowane. Delta Mekongu to inny świat. Jest płasko ale ruch dużo większy. No i czasem trzeba skorzystać z promu żeby dostać się na drugą stronę jednej z wielu odnóg tej wielkiej rzeki.

Jeździliście sami, czy towarzyszył Wam jakiś lokalny przewodnik?

Do Delty Mekongu pojechaliśmy z chłopakiem, którego poznaliśmy w ramach couchsurfingu oraz z kilkoma innymi turystami z Europy i Azji. Była nas więc całkiem wesoła gromadka. A po Sapie jeździliśmy już sami, bo nabraliśmy na tyle odwagi po pierwszej wyprawie, że zdecydowaliśmy się pojeździć na własną rękę.

Czy jednoślady ułatwiły Wam dotarcie do miejsc, gdzie nie udało by się dojechać w inny sposób?

Podróż innymi środkami transportu z pewnością też byłaby możliwa zarówno do Sapy jak i Delty Mekongu, ale wyprawa motocyklami była zdecydowanie ciekawsza.

Czy macie jakieś porady dla osób, które chciałyby podróżować motocyklem po krajach azjatyckich?

Hmm… Trudno nam dawać rady kiedy sami nie mamy doświadczenia w dalekich podróżach motocyklem po Azji, bo przejechaliśmy tylko kilkaset kilometrów po Wietnamie. Ale ponieważ w Azji generalnie wszystko jest możliwe to i przejechanie jej na motocyklach jest do zrobienia. Na pewno trzeba mieć ze sobą płaszcz przeciwdeszczowy, który zakryje wszystko co powinno być suche, bo w Azji bardzo często pada deszcz.

Czy kobieta podróżująca na motocyklu wywołuje tam zdziwienie? Z jakimi reakcjami lokalnej ludności się spotykaliście?

W Wietnamie chyba mało kogo dziwi kto, jak, i z jakim bagażem jeździ na motocyklu więc kobieta na dwóch kółkach nie będzie zwracała szczególnej uwagi. Natomiast biali turyści jadący w „ławicy” skuterkowo-motocyklowej powodują, że część osób na ten widok po prostu się uśmiecha.

Czy gdybyście mieli podejmować tę decyzje ponownie – nadal zdecydowalibyście się na zwiedzanie Wietnamu na dwóch kółkach?

Całego Wietnamu raczej nie odważylibyśmy się zwiedzać na motocyklach z racji tego, że nasze doświadczenie jazdy na dwóch kółkach jest jeszcze niewielkie. Ale jeśli kiedyś jeszcze tam pojedziemy to na pewno znajdziemy takie miejsce, gdzie w miarę bezpiecznie i bez stresu będzie można pozwiedzać ten kraj właśnie w taki sposób.

Dziękujemy za rozmowę.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze