Edyta Klim

Purple Panda – czyli co z Mazdy MX5 może zrobić Dominika

Motoryzacja nakręca Dominikę. Zainspirowana, potrafi godzinami przesiadywać w garażu, żeby wyjechać z niego czymś wyjątkowym i do tego driftem!

 

Opowiedz nam o genezie Twojej strony i kanału „Purple Panda”. Czyżby Twoim pierwszym samochodem był fioletowy Fiat Panda?

Dominika: Nie, nigdy nie posiadałam Fiata Pandy, ani żadnego innego Fiata (śmiech). Moim pierwszym autem, a raczej pojazdem przypominającym samochód (miał 4 koła i kierownicę), był żółty Seat Ibiza z ‘98 roku 1,4 – który miał jakieś 80 koni mechanicznych, z czego 40 to chyba były kuce (śmiech). Nic nie działało w tym aucie, kosztowało 700  zł, a sprzedałam je po dwóch miesiącach za 1500 zł. W dodatku koledzy mi go obkleili, jak poszłam na zakupy (śmiech).

Kocham japońskie auta i motoryzację, stąd geneza nazwy. Mazda – czyli mój driftcar i oczko w głowie to japońskie auto i chciałam, żeby logo, które będzie ze mną kojarzone – również było japońskie. Zaczęłam więc szukać ciekawego, japońskiego zwierzaka i stanęło na pandzie (tak, pandy są w Japonii!). Dlaczego panda jest purple? Bo sama panda od początku mi nie pasowała. Długo się zastanawiałam, co do niej dodać i stwierdziłam, że purple to rzadko teraz spotykany kolor na autach oraz jeden z niewielu kolorów, który w każdym odcieniu mi po prostu pasuje. Moje logo pandy w pióropuszu projektowałam sama. Pióropusz kojarzy mi się z ptakami, a ptaki z lataniem, a latanie z wolnością! I właśnie taką wolność daje mi możliwość driftowania moją Mazdą! 

To logo ma dla mnie znaczenie i nic, co zawiera, nie jest przypadkowe. Natomiast teraz używam raczej samego określenia „Panda” – ludzie mnie tak kojarzą, gdy jeżdżę na eventy i w internecie.

Rozwijasz także kanał YouTube – jak się czujesz w roli przed kamerą?

Na kanał YouTube namówili mnie znajomi i to zupełnie nie był mój pomysł. Teraz uważam, że wychodzi to nieźle, powoli i do przodu… Rozwijam się i mam wielkie wsparcie od swojego narzeczonego. Zwątpiłam w pewnym momencie w nagrywanie filmów i miałam 10 miesięcy przerwy, jednak gdy poznałam Przemka i pokazałam mu, co robiłam – on stwierdził stanowczo, że powinnam do tego wrócić! Wróciłam więc i staram się już regularnie wrzucać filmy.  

Jakimi samochodami jazda Cię kręci?

Kocham motoryzację w każdym jej calu i gdy wsiadam do drogiego auta, cieszę się jak małe dziecko, że mam taką możliwość. Wszystkie auta podobają mi się tak samo, choć dają zupełnie inne doznania z jazdy. Mam całą listę aut, jakie bym chciała posiadać w swoim wielkim, podziemnym garażu. Moim marzeniem jest przejażdżka Ferrari F40 i wieloma innymi modelami. Choć dla mnie wypasione auto, to raczej takie z poj**anym silnikiem pod maską i niespotykanymi modyfikacjami. Dwudziestoletnie auto z V8 pod maska w full opcji – daje niesamowitą ekscytację, a auta z 2018 roku mają często to samo wyposażenie, co bogate wersje z lat 90-tych.

Jednak praca nad swoim samochodem w garażu, a potem jazda nim – to już inny wymiar przyjemności z jazdy?

Jasne, że auta, przy których pracuje się samemu, dają super frajdę i satysfakcję! To dużo włożonej pracy, czasu i wyrzeczeń, ale efekt końcowy i świadomość, że masz jedyny egzemplarz, niepowtarzalny na świecie – daje niesamowitego kopa do życia! Budowałam Mazdę prawie 2 lata, wiele razy chciałam ją wywieźć na złom, gdy wątpiłam w nią i w siebie… Jednak to, co z tej pracy powstało – wprawia mnie codziennie w dumę! Poznałam wiele osób podczas jej budowy, tak samo, jak i wielu znajomych straciłam. Zamiast imprezować, siedziałam w garażu po kilka godzin dziennie. Praca, garaż, sen, praca, garaż, sen i tak w kółko. Wiele osób tego nie rozumiało i zamiast mnie wspierać w tej zajawce, woleli się odciąć.

Pracujesz teraz nad Mazdą MX-5 – co w niej zmieniasz, a ile zostawisz z oryginału? 

Mazdę już zbudowałam, choć ona ciągle ewoluuje i już tylko z wyglądu przypomina MX5. Jedyne co zostało jej z serii to: przednie światła, cześć wnętrza oraz resztki karoserii, która jest praktycznie cała wycięta! Teraz ma silnik – 3,5 V6  C35 z Hondy Legend, a napęd z BMW E46 2,8L. Wiedziałam, że chce mieć więcej mocy, a turbo odpadło od razu, bo co druga Mazda ma kit turbo. Myślałam o kompresorze, ale jeździłam Mazdą z kompresorem i nie przekonało mnie to rozwiązanie, więc został tylko swap! Szukałam długo odpowiedniego silnika, bo na wymarzony LS1 z Corvetty 5,7 nie pozwalał mi budżet. Ale trafiła się rozbita tyłem Honda Legend ze zdrowym silnikiem, której cena była niższa, niż zakup samego silnika. Długo się nie zastanawiałam! Bałam się tylko, że będzie to za ciężki silnik, ale po całym swap’ie wyważenie wyszło super – nadal prowadzi się jak mały gokart (śmiech).

Wnętrze, nad którym pracuję będzie totalnie custom’owe – wszytko robię sama: boczki, deskę, zegary, podświetlenie. Bodykit też zrobiłam sama, ulepiłam nadkola z gliny (tak jak to auto powstawało w fabryce), następnie nałożyłam szpachlę natryskową, a na to włókno szklane. Tak powstały 4 nadkola w moim aucie w 4 miesiące. Zrobiłam również custom’ową maskę z laminatu – musiałam ją zmienić, ponieważ przepustnica oraz korek chłodnicy się nie mieściły. 

Mazda jest obniżona i ma powiększony skręt, a żeby wszytko dobrze pasowało musiałam wyciąć około 8 cm karoserii z nadkoli. Posiada też orurowania – rollbar za siedzeniami oraz bash bary pod zderzakami (przód i tył). Jestem w trakcie modyfikowania tylnych świateł, które będą świeciły w kształcie gwiazdek lub trójkątów z mojego logo – jeszcze się zastanawiam (śmiech). A silnik V8 z Corvetty też jeszcze kiedyś będzie!

Czy takim, zbudowanym praktycznie od nowa samochodem, możesz nadal poruszać się po drogach?

Niestety nie. Początkowo były założenia na „daily drift car” – czyli auto na co dzień i do driftu, ale w tym setupie nie da się już tak jeździć. Auto ma za nisko podzespoły i trze wszystkim pod spodem na najmniejszych nierównościach, nie zaparkuję na krawężniku. Po za tym nic w nim nie jest legalnie – dopuszczone do ruchu.

Od początku masz plan na dane auto, czy też przeskakujesz między pomysłami w trakcie pracy nad nim?

Wiesz, ja zawsze chciałam mieć oryginalne, wyróżniające się auta, inne niż wszystkie. Plan wizualny zmienia mi się bardzo często, mniej więcej 20 razy dziennie (śmiech). Jednak przychodzi moment, gdy wiem, że zostaje przy pewnej wizji i już kupuję elementy pasujące pod dany schemat kolorów. Postawiłam sobie też za cel – co roku inny pakiet wizualny i na razie mam jeszcze na to siłę. Chciałabym mieć też inne auta w garażu, jednak uda mi się budować kilku aut w roku. 

Masz tak czasem, że opowiadasz komuś o tym, co robisz w garażu i czujesz się, jakbyś była z kosmosu? Że ludzie, którzy w tym nie siedzą – niewiele są w stanie zrozumieć?

Wiesz, zawsze myślałam , że jestem na końcu tego łańcucha. Gdy wchodziłam w świat motoryzacji – nie wiedziałam nic! Znajomi mówili do siebie jakimiś skrótami, liczbami, zupełnie czarna magia. Byłam zielona. Jednak z czasem, gdy w tym siedzisz, to po prostu się uczysz, bo Cię to interesuje. Bardzo długo byłam przekonana, że skoro ja już coś wiem, to wie to każdy, ale tak nie jest! Aktualnie to inne osoby pytają mnie o rady dotyczące aut, jazdy, doboru części itp.. Pomagam, jak mogę, ale wiem, że są ludzie, którzy wiedzą więcej i są bardziej doświadczeni. Jednak na końcu łańcucha już nie jestem i to mnie motywuje do działania. Od nieznanej nikomu dziewczyny, stoję teraz w parku maszyn obok moich idoli i doszłam do tego sama. Jestem z siebie dumna. I im dłużej w tym siedzę, tym częściej spotykam się z tym, że ludzie patrzą na mnie tak, jakbym mówiła do nich po łacinie (śmiech).

Co Cię inspiruje, skąd czerpiesz wiedzę i wzorce?

Inspirują mnie ludzie. Szukam dużo w internecie, najczęściej jest to jednak Instagram. Wiedzę czerpię, teraz juz z doświadczenia,  a wcześniej od znajomych i z internetu. Najlepiej jednak pytać, pytać i jeszcze raz pytać doświadczonych ludzi! A jeśli chodzi o wzorce, to aktualnie nie mam nikogo, kogo chciałabym naśladować. Staram się podglądać innych, wyciągać z tego, co najlepsze dla mnie i tworzyć własne rzeczy.

Skąd Ci się to wzięło, ta motoryzacyjna pasja i dlaczego tak wciągnęła?

Od dziecka lubiłam samochody. Do dzisiaj mama wspomina sytuację, gdy się popłakałam, jak dostałam lalkę w prezencie, a nie samochodzik. A ta lalka była marzeniem każdej dziewczynki i mama wiele poświęciła, żeby mi ją wtedy kupić. Gdy w szkole pytali mnie, kim chcę zostać – to ja już wiedziałam, że będę kierowcą rajdowym!  Co prawda nim nie zostałam, ale pojęcie driftu nie było mi jeszcze wtedy znane (śmiech). Od dziecka też jeździłam na motocyklu, mój dziadek miał ich sporo i na początku tylko się do nich przymierzałam i jeździłam „na niby” z zamkniętymi oczami. A gdy już dosięgałam do hamulca nożnego i dźwigni biegów – zaczęłam się uczyć jeździć na motocyklu, tak na serio. Były to Jawy, WSK-i, Romety i wszelkiego rodzaju jednoślady, jakie stały w garażu.

Przyrodni brat mojego taty był domorosłym mechanikiem – uczył się z książek oraz metodą prób i błędów. Lubiłam siedzieć z Tomkiem w garażu i podawać mu klucze, a gdy dostałam swój pierwszy skuter, chińskiej marki Baotian, to od razu zaczęłam szukać sposobów na jego modyfikacje. Wyczytałam w internecie, że mogę dodać mu mocy, dodając komputerek i zdejmując blokadę ograniczenia prędkości. Oczywiście, jako kilkunastoletnia dziewczynka, nie zarabiałam pieniędzy i musiałam do sponsorowania tych pomysłów usilnie namawiać rodziców. Zaczęłam przerabiać również mechaniczne elementy skutera, ale ten model nie dawał mi pola do popisu. Jednak i tak byłam dumna, że mam najszybszy skuter, gdy jechałam do babci na weekend.

Nie mogłam doczekać się jazdy samochodem i długo prosiłam Tomka, żeby mnie tego nauczył. A po tych lekcjach, gdy już nadszedł upragniony moment – zdałam egzamin za pierwszym razem i byłam z siebie bardzo dumna! Jazda samochodem daje mi niesamowitą frajdę. Sama nie wiem, kiedy zaczęła się cała reszta, bo nigdy w domu nie mieliśmy sportowego auta, ani nikt mi znany nie zajmował się tuningiem. A ja uwielbiam siedzieć w garażu, wymyślić coś i sama modyfikować.

Kiedy zajęłaś się właśnie tym?

Nie zawsze było mnie stać na modyfikacje i długo jeździłam seryjnymi autami. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy kupiłam drugie auto – Audi A3. Później była Mazda, Honda Legend (dawca silnika), BMW E36 2.0, Toyota Camry 3.0 V6 , Lexus Is 200, a aktualnie jeżdżę BMW E39 M5. 

Wciągnęła Cię też „jazda bokiem”?

W momencie, kiedy na zawodach zobaczyłam drift pierwszy raz, nie myślałam, że kiedykolwiek chociaż zbliżę się do czegoś takiego… Mając 19 lat, siedziałam ze znajomymi na trybunach i oglądałam jak wryta, co ci ludzie robią z autami! Hałas, show, dym i zapach palonej gumy! Myślałam, że to kompletnie dla mnie nieosiągalne, aż do momentu, gdy z głośników usłyszałam, że zaraz wystąpi zawodnik…. bez rąk! Na tor wyjechał Bartek Ostałowski, zrobił kilka kółek pokazowych, wysiadł z auta, żeby przywitać się z publicznością i faktycznie zobaczyłam, że on nie ma rąk. To jedno wyjście ze znajomymi i widok Bartka – zmieniło moje życie! Dotarło do mnie, że jeżeli on mógł się tego nauczyć i to nie mając rąk, to ja też mogę. Od tamtego dnia wszytko w swoim życiu zaczęłam robić tak, żebym w przyszłości mogła jeździć jak Ci, których tego dnia oglądałam. 

I jak Ci idzie realizacja tego planu?

Minęły 3 lata zanim kupiłam swój pierwszy driftcar i nie znałam nikogo, kto mógłby mi wtedy pomóc. Ale wszystko przyszło z czasem. Na Mazdę trafiłam przypadkiem i był to najlepszy przypadek w moim życiu! Teraz wszytko dostosowuję pod nią i cieszę się tym, że powoli spełniam swoje marzenia! 

Profil FB Purple Panda: https://www.facebook.com/purplePANDAa

 

Zobacz także: 

MotoFretka jedzie przez życie bokiem do przodu

Karolina Pilarczyk rozpoczęła sezon driftingowy

Polish Drift Girls

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze