Pieszy na czerwonym pakuje się przed samochody. Przecież nikt go nie zabije, prawda?

Bezmyślność? Nieznajomość przepisów? Pogarda dla przepisów? Może zwykła niefrasobliwość i mentalność zawierająca się w słynnym „oj tam, oj tam”, okraszonym „przecież nic by się nie stało”. Który wariant według was pasuje do tego pieszego?

Samochód ciężarowy z kamerą zatrzymał się przed czerwonym światłem, na pasie do skrętu w lewo i jazdy na wprost. Tymczasem na dwóch pozostałych pasach do skrętu w prawo, nadal świeciło się zielone. Stojący przed przejściem mężczyzna zatrzymanie się ciężarówki, potraktował chyba jako zaproszenie na pasy.

Kobieta weszła prosto pod nadjeżdżające auto. „Może się uda”

Wszedł więc na przejście, ale miał chociaż tyle rozsądku, że sprawdzał czy coś nie jedzie. Koniec końców przeszedł bezpiecznie na drugą stronę. Czyli nic się nie stało, więc o co tyle krzyku?

Piesza weszła wprost pod auto, policja nie widzi jej winy

Ano o to, że teraz mu się udało. Innym razem może mu się nie udać. Może źle ocenić odległość i prędkość zbliżającego się pojazdu, którego kierowca nie zdąży zareagować na pieszego nagle wychodzącego mu na czerwonym świetle zza ciężarówki. I dojdzie do potrącenia. Pieszy może zostanie ranny, może zostanie kaleką, a może umrze. Na własne życzenie. Natomiast kierowca prawdopodobnie zostanie skazany prawomocnym wyrokiem jako sprawca tego zdarzenia. Skąd taka pewność? Przypomnijmy raz jeszcze przypadek pijanego pieszego, który wbiegł na czerwonym świetle pod samochód. Wyłącznym winnym sąd uznał kierowcę, który na dodatek miał nagranie z własnego samochodu na dowód, że nie miał szans zareagować.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze