Na ślepo i na czerwonym wjechał pod inne auto. A co zrobił autor nagrania?

Mówi się czasami, że ktoś jedzie, jakby miał klapki na oczach - widzi tylko to, co ma przed sobą i zupełnie ignoruje resztę otoczenia. Dokładnie tak zachował się sprawca tej kolizji, ale chyba także… jej ofiara.

Sytuacja bardzo prosta i oczywista – samochód z kamerą jechał z niedużą prędkością i wjechał na skrzyżowanie mając zielone światło. W tym samym czasie z prawej strony nadjechała Toyota, której kierowca też się poruszał jakby miał zielone. Kolizja była raczej niegroźna, ale w obu autach odpaliły poduszki powietrzne.

Przejechał na czerwonym, nie żyje pasażerka

Wina jest oczywista, ale kierujący Toyotą podobno upierał się, że to jemu należą się przeprosiny i nie chciał nawet zobaczyć nagrania z kamery. Chyba rzeczywiście wierzył, że nie zrobił nic złego – na ułamek sekundy przed zderzeniem widać go trochę na nagraniu – patrzy wprost przed siebie, nawet nie zauważył, auta, które właśnie w niego uderza. Zupełnie jakby uważał, że jest sam na drodze.

Auto zatrzymało się na czerwonym. Ciężarówka nie

Wśród komentarzy pod filmem znaleźć można takie, które opieszałość i nieobserwowanie drogi zarzucają… poszkodowanemu! Ich autorzy zwracają uwagę, że sposób jazdy Toyoty wskazywał, że jej kierowca nie zamierza się zatrzymać. Tymczasem kierujący samochodem z kamerą reaguje niecałą sekundę przed zderzeniem, kiedy drugie auto ma tuż przed maską. Widząc pojazd, który już kilka metrów wcześniej minął sygnalizator świetlny i nie wygląda jakby zamierzał skręcić warunkowo na zielonej strzałce w prawo, nie zwolnił, nie zaczął trąbić, nawet nie zdjął nogi z gazu. Nie zmienia to winy kierowcy Toyoty, ale komentujący zwracają uwagę, że kolizji można było uniknąć, albo przynajmniej złagodzić jej skutki.

A jaka jest wasza ocena tej sytuacji?

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze