Hulajnogista został potrącony na przejściu. Tylko z czyjej winy?

Brak przepisów dotyczących elektrycznych hulajnóg sprawia często niemałe problemy przy próbie ustalenia, kto jest sprawcą potrącenia lub kolizji. A nawet gdyby takie przepisy obowiązywały, opisywana sytuacja wcale nie byłaby łatwa w rozstrzygnięciu.

Można powiedzieć, że użytkownicy elektrycznych hulajnóg poruszają się w legislacyjnej próżni. Chociaż ten środek transportu zdobył niemałą popularność w ostatnich latach, z prawnego punktu widzenia nie istnieje. Logika nakazywałaby traktować go na równi z rowerem, ale ponieważ elektryczna hulajnoga nie wpisuje się w definicję roweru, często uważa się jej użytkownika za pieszego.

Dziecko na hulajnodze prawie wjechało pod samochód

Skoro już wiemy, że nic nie wiemy, przejdźmy do samego zdarzenia. Na przejściu dla pieszych, połączonym z przejazdem rowerowym, doszło do potrącenia hulajnogisty przez samochód. Sprawa wydaje się „czysta”, ponieważ potrącony mężczyzna jechał na granicy przejścia i przejazdu – czy uznamy go za rowerzystę, czy za pieszego, był w prawie. Znajdował się już na pasach, więc miał pierwszeństwo.

Zwróćmy jednak uwagę jak to pierwszeństwo nabył, a szerzej także na zachowanie widocznych na filmie rowerzystów. Rowerzysta, podobnie jak pieszy, ma pierwszeństwo dopiero znajdując się na przejeździe. Tak samo jak pieszy powinien zatrzymać się i upewnić czy nie zbliża się żaden pojazd, albo czy kierujący rezygnują ze swojego pierwszeństwa na jego rzecz. Tymczasem rowerzyści beztrosko przejeżdżają przed maskami samochodów, nawet nie zwalniając. Samochody bynajmniej nie zatrzymały się w celu przepuszczenia ich, ale dlatego, że chwilowo blokowały je pojazdy przed nimi. Rowerzyści bez zastanowienia wjechali na przejazd zmuszając Suzuki i Volkswagena do ponownego zatrzymania się (to się chyba nazywa „wymuszenie pierwszeństwa”).

Dostawca jedzenia pędził na elektrycznej hulajnodze 90 km/h. Zamówienie na czas za cenę własnego życia?

W tym czasie z prawej strony nadjechał hulajnogista i rowerzysta. Nie mieli pierwszeństwa, ale przecież widzą stojące samochody. Co prawda pojazdy znajdowały się już na pasach i zaczynały ruszać, ale kto by się tym przejmował! Trzeba się było spieszyć, zanim okazja przejazdu bez zatrzymania się umknie im sprzed nosa! Hulajnogista i rowerzysta wjechali rozpędzeni na przejście/przejazd, zza pleców dwóch kierowców, prosto przed ich maski. Bardziej niebezpiecznie się nie dało. Kierujący Volkswagenem miał szanse zareagować w porę, ale ten w Suzuki, który już zaczynał się rozpędzać i któremu pole widzenia ograniczał SUV na pasie obok, nie miał takiej szansy.

To jak teraz oceniacie całe zajście? Kto zawinił i doprowadził do kolizji?

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

nie to nie jest motorower

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Większość kierowców to egoistyczni kretyni próbujący mierzyć się swoim blaszanym pudłem z ciałem człowieka.
Jest cokolwiek na przejściu to się zatrzymaj, wytęż uwag
ę, a nie zasłaniaj się idiotyzmami z kodeksów.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Przepisów nie brakuje.

Jedyne na co można narzekać to, że przepisy są zbyt restrykcyjne.

Z prawnego punktu widzenia ten pojazd to jest motorower, wymaga prawa jazdy, rejestracji, ubezpieczenia OC a jeździć można tylko w kasku.
Nie wolno nim jeździć po drodze dla rowerów, po chodniku, ani przejeżdżać po przejściu wzdłuż.

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze