Karolina Chojnacka

E-Prix Walencji: kuriozalne sytuacje zniechęcają do elektryków

Formuła E ma promować elektromobilność. Tymczasem kuriozalne sytuacje takie, jak z E-Prix Walencji, czyli brak energii oraz dyskwalifikacje związane z przekroczeniem alokacji energii, zniechęcają kibiców do oglądania wyścigów i wystawiają elektrykom nie najlepszą opinię.

Sporty motorowe to poligon doświadczalny motoryzacji. Przyszłość motoryzacji jest elektryczna. Formuła E zapewniając ekscytujące widowisko może zachęcić niezdecydowanych do zgłębienia wiedzy na temat elektromobilności.

Może, ale nie musi. Może też całkowicie zniechęcić kibiców do wyścigów i elektryków. Takie głosy pojawiły się po sobotnim wyścigu, który odbył się w Walencji. Niejasne dla wielu laików przepisy sprawiły, że wiele osób stwierdziło, że już nigdy w życiu nie zamierza oglądać wyścigów elektryków.

Do tej pory wyścigi elektrycznych bolidów organizowane były na torach ulicznych, w normalnej sieci ulic wygrodzonych na czas wyścigu. E-Prix w Walencji po raz pierwszy rozegrano na prawdziwym torze.

Wyścig sam w sobie był bardzo ekscytujący. Na mokrym, przesychającym w trakcie rywalizacji torze sporo się działo, było wiele manewrów wyprzedzania, część kierowców zakończyła ściganie na poboczu, samochód bezpieczeństwa kilkakrotnie przewodził stawce elektrycznych bolidów.

Przeczytaj też: E-Prix Rzymu: chaotyczne piękno motorsportu

W samej końcówce wyścigu doszło do bardzo kuriozalnej sytuacji. Kiedy rywalizacja została wznowiona na dwa okrążenia przed końcem, bardzo dużo kierowców, w tym lider Antonio Felix da Costa, miała na tyle zredukowaną energię, że nie mogła dojechać do mety przy jej aktualnym poziomie. Jedynie zwodnicy Mercedesa, Nyck de Vries i Stoffel Vandoorne, oraz Nico Müller z Dragon / Penske Autosport byli w stanie bezproblemowo dojechać do mety w czołowej trójce.

Ostatecznie, ze względu na brak energii oraz dyskwalifikacje związane z przekroczeniem alokacji energii, w E-Prix Walencji sklasyfikowanych zostało zaledwie dziewięciu z 24 kierowców. Tylko sześciu z nich nie musiało podejmować gwałtownych prób oszczędzania energii.

Jak do tego doszło? I czy można było temu zapobiec?

Zgodnie z przepisami, kierowcy nie mogą zużyć w wyścigu więcej niż 52 kWh energii. Jeśli ktoś zużyje tej energii więcej, to grozi mu dyskwalifikacja. Ponadto, zgodnie z regulaminem, limit energii jest dodatkowo ograniczany podczas interwencji samochodu bezpieczeństwa. Ponieważ wtedy samochody jadą wolniej i zużywają mniej energii, przepisy stanowią, że każda minuta obecności samochodu bezpieczeństwa na torze, owocuje odjęciem 1 kWh energii. W Walencji samochód bezpieczeństwa wyjeżdżał pięciokrotnie. Po czterech wyjazdach limit energii ograniczono o 14 kWh. Po piątym, zgodnie z przepisami odjęto jeszcze 5 kWh. Zamiast na 52 kWh energii, kierowcy musieli krążyć przez 45 minut na 33 kWh. 

Dyrektor FIA Formuły E, Frederic Bertrand, stwierdził, że to ważna lekcja na przyszłość dla tych, którzy nie potrafili zarządzać energią w odpowiedni sposób:

Zarządzanie energią jest kluczową częścią Formuły E i widzimy, że jest to trudne, ale wykonalne. Niektórzy osiągnęli to bardzo dobrze, inni mniej. To niewątpliwie lekcja na przyszłość. Będziemy konsekwentnie radzić sobie z tymi wyzwaniami przez resztę roku.

Włodarze Formuły E uznali również, że do kuriozalnej sytuacji by nie doszło, gdyby Antonio Felix da Costa zwolnił i jechał za samochodem bezpieczeństwa w taki sposób, że reszta stawki nie musiałaby pokonywać kolejnego, dodatkowego okrążenia, ze względu na to, że upłynął czas rywalizacji (wyścigi Formuły E trwają 45 minut + okrążenie).

Wywołany do tablicy Da Costa, zdecydowania nie zgadza się z takim stwierdzeniem:

Przepraszam, ale nie mogę zaakceptować. Jeśli pojechałabym jeszcze wolniej za samochodem bezpieczeństwa, to ile ekip zaprotestowałoby na końcu?

Poza tym, jeśli jechałbym jeszcze wolniej, redukcja energii byłaby jeszcze większa. Dziś tylko FIA mogła uratować nas wszystkich przed tym.

Zgodnie z przepisami, dyrektor wyścigu ma możliwość nie zdecydować się na redukowanie energii podczas obecności samochodu bezpieczeństwa na torze. Może też zredukować ją w mniejszym stopniu. Gdyby podjęto taką decyzję, nie doszłoby do kuriozalnej sytuacji, którą oglądał cały świat. 

Przeczytaj też: Elektryczne Mini będzie przewodzić stawce wyścigowych bolidów!

W całej tej sytuacji można znaleźć jeden pozytyw. Stoffel Vandoorne wywalczył w sobotę pole position, jednak numery opon w bolidzie Belga nie zgadzały się z deklaracją w paszporcie technicznym i kierowca Mercedesa został zdyskwalifikowany. Startując z samego końca stawki Vandoorne ukończył wyścig na podium. Lekcja na przyszłość? Nigdy nie przestawaj wierzyć w siebie i nigdy się nie poddawaj!

A Formuła E na przyszłość niech lepiej popracuje nad przepisami… bo taką farsą, jakiej byliśmy świadkami, nikogo do elektromobilności nie zachęci. 

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze