Karolina Chojnacka

E-Prix Rzymu: chaotyczne piękno motorsportu

Rzymski weekend Formuły E ukazał piękno i nieprzewidywalność motorsportu. Będąc na szczycie, możesz w każdej spaść na koniec stawki, by po chwili znów wrócić w pełni chwały. Debiutant wcale nie jest gorszy od starego wyjadacza, a katastrofalne w skutkach błędy mogą przytrafić się każdemu. Ach, co to były za emocje!

Wyścigi Formuły E to zapewniające mnóstwo emocji nieprzewidywalne widowiska. Absolutny chaos. Nie inaczej było w Rzymie, gdzie w weekend odbyły się dwa E-Prix.

Na potrzeby wyścigów Formuły E w Rzymie, tor został gruntownie przeprojektowany. Nadal przebiegał on przez środek dzielnicy Targów Światowych (Esposizione Universale di Roma, w skrócie EUR) i wzdłuż centrum kongresowego „La Nuvola”, nowe ustawienie zawierały jednak trzy dodatkowe szybkie zakręty, odcinek trudny technicznie i zmiany wysokości znane już z poprzedniej wersji. Nowa trasa miała długość 3 km 385 m, zamiast poprzednich 2 km 860 m.

O tym jak nieprzewidywalny, okrutny i piękny potrafi być motorsport najlepiej przekonał się w ten weekend Stoffel Vandoorne. Zawodnik ekipy Mercedes-EQ Formula E Team wywalczył pole position do sobotniego wyścigu. Na siódmym okrążeniu startujący z drugiego pola André Lotterer, próbował odebrać Vandoorne’owi prowadzenie i doszło do kolizji, w wyniku której lider wyścigu spadł aż na 13 miejsce! Belg się nie poddał, zaczął odrabiać straty, ale podczas 20 okrążenia, gdy mijał wolniejszego kierowcę jego elektryczny bolid został podbity na studzience, postawiony bokiem i uderzony przez kolegę z zespołu. To był koniec wyścigu dla belgijskiego zawodnika Mercedesa. Fatalny dzień, gdy z samego szczytu spadasz na sam dół.

Do niedzielnego wyścigu Stoffel Vandoorne zakwalifikował się jako czwarty. Pierwszy rząd wywalczyli tegoroczni debiutanci; w swoim czwartym starcie Nick Cassidy sięgnął po pole position, a drugie miejsce zajął Norman Nato, debiutujący w barwach zespołu Venturi, na którego czele stoi Susie Wolff. Po błędach kierowców przed sobą oraz świetnej jeździe na ósmy okrążeniu Vandoorne wysunął się na prowadzenie, którego nie oddał już do końca wyścigu:

Odkupienie. Wczoraj był dla nas bardzo emocjonujący dzień. Wiedziałem, że w [sobotnim] wyścigu mam dobre tempo, aby jechać i wygrać. Byliśmy szybcy, kiedy to miało znaczenie. Samochód w sobotę był bardzo uszkodzony, a mechanicy mieli trudną listę zadań, aby wszystko przygotować na niedzielny wyścig, ale samochód znów był doskonały.

I takie właśnie historie kibice chcą jak najczęściej oglądać!

E-Prix Rzymu: chaotyczne piękno motorsportu

Niedzielny wyścig, nie odbył się bez dramatów innych kierowców. Kolizje i bolidy zaprzyjaźniające się bliżej z barierkami wąskich torów ulicznych to już „klasyka” i codzienność Formuły E, którą kibice znają także z innych serii wyścigowych.  Ale Formuła E nie jest zwykłą serią wyścigową, jest ELEKTRYCZNĄ serią wyścigową, promuje elektromobilność i zarządzenie energią ma tu niezwykle istotne znaczenie.

Norman Nato, któremu po początkowych problemach ostatecznie udało się przekroczyć linię mety na trzecim miejscu, w końcówce wyścigu jechał na bardzo małej ilości dostępnej energii, co było przedmiotem badania sędziów. Ostatecznie debiutant został wykluczony za przekroczenie alokacji energii, a najniższy stopnień podium wskoczył reprezentant Porsche, Pascal Wehrlein. 

Z kolei zwycięzca sobotniego wyścigu Jean-Éric Vergne w niedzielę był na torze całkowicie niewidoczny. Do II E-Prix zakwalifikował się dopiero na 22 miejscu (mimo że dzień wcześniej wykręcił czwarty czas), a linię mety minął jako 11.

I choć wiele osób nie docenia Formuły E i elektrycznych, brzmiących jak zabawki bolidów, to seria ta idealnie oddaje piękno motorsportu. Nigdy nie wiesz czego się spodziewać, niczego nie można być pewnym. Taką rywalizację ogląda się z wypiekami na twarzy! Oby więcej takich wyścigowych weekendów!

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze