Bezmyślna policjantka tak mierzyła prędkość, że prawie doprowadziła do tragedii

Wydawałoby się, że policja ma procedury dotyczące pomiarów prędkości oraz zatrzymywania pojazdów do kontroli, dzięki którym nie ma ryzyka, że funkcjonariusz stworzy na drodze zagrożenie. Co więc zawiodło - procedury czy wyobraźnia?

Kierowca auta z kamerą jechał drogą krajową numer 16. Dwa oddzielone od siebie pasy w każdą stronę oraz szerokie pobocze, sprawiają, że ten fragment do złudzenia przypomina drogę ekspresową. Po chwili zjechał na lewy pas i wraz z białą Kią zaczął wyprzedzać tira.

Próba wymuszenia mandatu, czy niekompetencja policjantki?

Nagle kierujący koreańskim autem gwałtownie hamował, a autor nagrania cudem uniknął zderzenia. Co było powodem nagłej reakcji kierowcy Kii? Na lewym poboczu zatrzymał się radiowóz, a stojąca obok niego policjantka mierzyła prędkość i chyba kazała zatrzymać się kierującemu białym autem (mógł też się wystraszyć kontroli).

Policja zasadziła się na łamiących zakaz kierowców. Tyle tylko, że zakazu nie było

Policjant chcąc wykonać pomiar prawidłowo, musi stanąć w miarę możliwości na wprost pojazdu, którego prędkość chce zmierzyć. Na drodze dwupasmowej najszybsi jadą zazwyczaj lewym pasem, więc w takim ustawieniu się policjantki jest logika. Nie pomyślała chyba tylko o tym, na jakiej drodze się znajduje. Dopuszczalny limit wynosi tu 100 km/h, więc kierowca „wart” zatrzymania będzie jechał przynajmniej 120-130 km/h. Pewnie zdarzyłby się niejeden jadący znacznie szybciej, bo droga i warunki do tego zachęcały. Samochód przy prędkości 130 km/h przejeżdża 36 m co sekundę. Droga hamowania z tej prędkości, uwzględniająca czas reakcji kierowcy to około 130 m, a zalecana odległość, z jakiej powinno się dokonywać pomiaru to 300 m. Ogólnie rzecz biorąc, policjantka miała jakieś 4 sekundy na to, żeby rozpocząć pomiar, sprawdzić wynik i wydać polecenie zatrzymania. Może właśnie dlatego policjanci z zasady „suszą” w terenie zabudowanym, a po drogach pozamiejskich jeżdżą nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorami.

Spokojnie oraz bez nerwów zaparkował i uciekł policji. Znowu kompromitacja?

Autor nagrania poinformował, że zamierza złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, jakim było narażenie na utratę zdrowia i życia jego oraz innych uczestników ruchu, przez ostródzką policję. Odnotujmy jednak, że było tak groźnie między innymi dlatego, że autor bardzo spóźnił się z reakcją. Miał w pierwszej chwili pomyśleć, że kierowca Kii gwałtownie hamuje, bo zorientował się, że w tym miejscu powinien zjechać z drugi. Może i tak było, ale w takich sytuacjach kierowcy zwalniają i skręcają. Hamowanie awaryjne (o czym świadczą pulsujące światła) i jazda na wprost, jednoznacznie oznaczają zagrożenie na drodze, więc interpretacja autora nagrania była całkowicie błędna.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze