Edyta Klim

Zawodniczki wspominają Rajd Nadwiślański

W dniach 18-20 września rozegrał się Rajd Nadwiślański, szósta runda krajowego championatu. Metę osiągnęły cztery zawodniczki, piąta niestety miała nieprzyjemną przygodę.

Rajd Nadwiślański był bardzo trudny, szczególnie ze względu na warunki pogodowe podczas drugiego etapu, ale za całokształt zebrał bardzo pozytywne oceny od zawodników. W klasyfikacji generalnej rajdu Grzegorz Grzyb przerwał pasmo zwycięstw Bryana Bouffiera, który wygrał poprzednie 3 rajdy zaliczane do mistrzostw Polski.

Najwyżej sklasyfikowaną zawodniczką rajdu jest Aleksandra Krawczyk, która pilotowała swojego męża Andrzeja w Renault Clio Sport. Załoga osiągnęła metę na 21. miejscu w klasyfikacji generalnej i 2 w klasie:

–  Rajd Nadwiślański jest jedną z moich, najbardziej ulubionych rund ze względu na charakterystykę odcinków specjalnych. Trasy rajdu położone są na płaskim terenie, który obfituje w bardzo dużą ilość szybkich prostych oraz zakrętów pod kątem 90 stopni (i na szczęście nie ma wielu szczytów). To wszystko w scenerii pięknych sadów jabłkowych i chmielu. Oesy w większości asfaltowe, ale o bardzo zróżnicowanej  przyczepności, czego mieliśmy okazję doświadczyć, szczególnie podczas drugiego dnia. Pierwszy dzień w słońcu przejechaliśmy szybko i płynnie. Odcinek Wilków bardzo mi się spodobał. Po drugiej pętli zastanawialiśmy się, jaki był powód tego, że uciekał nam tył samochodu i doszliśmy do wniosku, że niestety podjęliśmy niewłaściwą decyzję odnośnie doboru opon. I to był właściwie jedyny problem, nie wiedzieliśmy jeszcze, co szykuje nam drugi etap… – wspomina Ola.

– Rajd Nadwiślański w teorii jest rajdem łatwym (ze względu na swoją specyfikę), ale przejeżdżany w warunkach pogodowych, jakie miały miejsce podczas drugiego etapu – okazał się niezwykle wymagający! Pogoda zmieniła się diametralnie i działo się! Utrzymanie samochodu na trasie odcinków w wielu miejscach było nie lada wyzwaniem. Przy okazji deszczu i naniesionego błota, trasy asfaltowe o zmiennej przyczepności okazały się tak trudne do przejechania w przyzwoitym tempie, że często groziło nam wypadnięcie z trasy i niejednokrotnie znajdowaliśmy się poza drogą! Pierwszą pętlę tego dnia przejechaliśmy dość chaotycznie z przygodami i wyniki nie były zbyt zadowalające. Żeby dojechać do mety, co było priorytetem, musieliśmy nabrać pokory i drugą pętlę przejechać bardziej zachowawczo. W rezultacie udało nam się stawić na mecie na drugim miejscu w klasie, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni i szczęśliwi . Dziękujemy serwisowi Ingram garaż za sprawną współpracę i dobrą atmosferę na serwisie – podsumowuje zawodniczka.

Sukcesem zakończył się ten rajd dla załogi w pełni żeńskiej – Małgorzaty Kosińskiej i Marty Momot w Fordzie Fiesta R2. Zawodniczki zajęły trzecie miejsce w klasie 4F (25. w generalce), a ekipa Lenovo-Power8 wywalczyła 3 miejsce w klasyfikacji zespołów sponsorskich:

– Najważniejsze, że jesteśmy na mecie, a do tego mamy trzecie miejsce w klasie! To był zdecydowanie najtrudniejszy rajd ze wszystkich dotychczasowych. Tak naprawdę, to podczas drugiego etapu była walka z samochodem i szukanie przyczepności. Praktycznie każdy zakręt był tak brudny, że trudno było obrać prawidłową linię jazdy. Można powiedzieć, że dla nas to była swego rodzaju bitwa, a my walczyłyśmy dzielnie. W tak ciężkich warunkach było sporo przygód. Najbardziej spektakularna – to krótka wizyta poza drogą zakończona na… jabłonce. Spadło kilka jabłek, a my z pomocą dzielnego fotografa wróciłyśmy na trasę. Właściciela sadu serdecznie przepraszamy, zachęcając gorąco przy okazji do jedzenia jabłek. Są naprawdę zdrowe i pożywne – wspomina z uśmiechem Małgosia.

Na 2. miejscu w klasie (27 w generalce) rajd ukończyła Klaudia Temple za kierownicą Hondy Civic:

– Rajd Nadwiślański o dziwo, okazał się w tym roku trudniejszy, niż się wszystkim wydawało… Padający drugiego dnia deszcz i śliski asfalt nie ułatwił nam ścigania się. Trudne warunki pogodowe nie pozwoliły nam unikać błędów, a one wykluczyły nas z walki. Na pierwszą, niedzielną pętle założyliśmy opony typu slick, co mocno utrudniło utrzymanie się na drodze. Mimo tych wszystkich problemów jestem szczęśliwa, że udało się nam zameldować na mecie rajdu oraz zebrać sporo doświadczenia na mokrej nawierzchni. Dziękuję za współpracę Łukaszowi Jastrzębskiemu który tym razem zasiadał na prawym fotelu mojej rajdówki – mówi zawodniczka.

Najmniej szczęścia podczas tego rajdu miała Balbina Gryczyńska:

– Niestety, stało się… Doprowadziłam do mojego pierwszego, poważnego dzwona. Nie zapowiadał tego niedzielny poranek, kiedy to mimo nieciekawej, deszczowej pogody współpraca w rajdówce układała nam się bardzo dobrze. Zanotowaliśmy niezły rezultat na trzecim oesie i muszę przyznać, że czerpałam sporą przyjemność z jazdy. Chyba zbyt dużą i to mnie zgubiło. Zamiast wzmożyć czujność – na chwilę ją straciłam i po błędnym odczytaniu wskazówek Tadka (mojego pilota), na piątym oesie, przy prędkości ponad 100 km/h nie zdołałam skręcić w czwórkowy zakręt i wypadliśmy z drogi prosto w zagajnik! Na szczęście zamortyzował nas mały murek i delikatnie obrócił pręt z powalonego płotu, dzięki czemu w drzewo uderzyliśmy bokiem. Nieciekawe uczucie… Pokora do tego sportu wróciła mi w jednej chwili! Mam nadzieję, że ta sytuacja sporo mnie nauczy. Dziękuję wszystkim, którzy pomagali wciągnąć naszą obitą Fiestę na lawetę. Gratuluje również dziewczynom ukończenia tego trudnego rajdu – mówi Balbina, która stara się właśnie przywrócić sprawność rajdówki przed kolejnym rajdem. Trzymamy kciuki, żeby się udało!

Na kolejne, rajdowe emocje poczekamy jedynie trzy tygodnie, bo już w dniach 16-18 października rozegra się 49. Rajd Dolnośląski z bazą w Polanicy Zdroju.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze