Zawodniczki podsumowują Rajd Dolnośląski

Zakończony Rajd Dolnośląski okazał się bezlitosny dla startujących zawodników. Sielankowa pogoda wyłączała czujność, a śliskie fragmenty eliminowały kolejne załogi. Na mecie pojawiło się 50% stawki, a w tym 6 z 8 startujących kobiet.

W ostatniej rundzie mistrzostw Polski wystąpiły dwie kobiety w roli pilota. Magda Misiarz wraz z Piotrem Staszczykiem w Oplu Astra ukończyli rywalizację na 7 miejscu w klasie HR i 33 w klasyfikacji generalnej.

Małgosia Malicka – Adamiec
fot. archiwum zawodniczki

A na 38 miejscu i 6 w klasie znalazła się Małgosia Malicka-Adamiec u boku Grzegorza Sikorskiego w Fordzie Fiesta. Przygód na trasie nie zabrakło:

– Rajd Dolnośląski był bardzo trudny, odcinki były bardzo wymagające i techniczne a jednocześnie szybkie. Ale zapoznanie przebiegło dobrze i byliśmy bardzo pozytywnie nastawieni! Warunki trudne, bo mimo ciepłej i słonecznej pogody, miejscami było mokro z dużą ilością liści – po prostu ślisko. Skutkiem tego był brak przyczepności, czego doświadczyliśmy na drugim oesie w piątek, znajdując się około 8 minut poza drogą. Szczęśliwie udało nam się wrócić – za co dziękuję kibicom, którzy za wszelką cenę nam pomogli, brodząc po kolana w błocie! Drugi etap nie był dla nas łaskawy i awaria półosi, tuż po starcie na pierwszym odcinku, wyeliminowała nas dalszej jazdy. Dziękuję wszystkim przychylnym nam osobą i ekipie K technology za serwis – mówi Małgosia.

BMW E30, a na prawym fotelu Jagna Stankiewicz.
fot. Jola Żuk

W Rajdowym Pucharze Polski startowały 4 kobiety w roli pilota, jednakże tylko dwie z nich osiągnęły metę. Pierwsza z nich to Jagna Stankiewicz, która swój powrót na prawy fotel może uznać za bardzo udany, bo razem z Pawłem Roszkiem ukończyła rajd na 3-cim miejscu w klasie i 13 w klasyfikacji generalnej:

– Lubię takie rajdowe weekendy, kiedy wszystko od początku do końca składa się w jedną, spójną całość. Rajd był świetny, pogoda cudowna, warunki bardzo trudne, zmienna przyczepność, zmienne tempo Os-ów, jednym słowem wyzwanie! Wszystko się zgrało, Paweł jechał bardzo dobrze, szybko, odważnie i mądrze, „Buniak” nie miał humorów i był w dobrej formie, opis prawie idealny. I co ważne – było jechane w 100% na opis: maxy maksem, uwagi z uwagą, hamowania profi. Nie lubię slicków i nie lubię asfaltów, przez pierwsze 5 km myślałam nieustannie, że się spóźniam albo, że Paweł mnie nie słucha! Ale jakoś w końcu do mnie dotarło, że to po prostu następuje łamanie praw fizyki (śmiech). Wielki szacun dla talentu i opanowania kierowcy. Nie było błędów, samochód cały, opony i klocki zużyte do dna, adrenalina przetrawiona, wynik więcej niż satysfakcjonujący, uśmiech spełnienia na twarzach załogi. Czyli plan zrealizowany!

Dzięki Paweł za fajny weekend i dzięki reszcie za wsparcie, i zainteresowanie takimi rajdowymi żuczkami jak my (śmiech). Specjalne podziękowania należą się od nas mojej ukochanej ciotce Klaudii, która nas ugościła u siebie w Polanicy, nakarmiła i otoczyła pełną rajdową opieką. Dziękujemy! – podsumowuje Jagna.

Ola Krawczyk pilotowała męża.
fot. archiwum zawodniczki

Druga na mecie była Ola Krawczyk u boku męża Ryszarda w Renault Clio. Załoga zameldowała się na mecie jako 24-ta, a w klasie zajęła 6 miejsce:

– Do ostatniej chwili mój wyjazd na Rajd Dolnośląski stał pod wielkim znakiem zapytania. Na szczęście, ostatecznie mogłam wziąć udział w tych sympatycznych rozgrywkach. Bardzo lubię trasy Rajdu Dolnośląskiego, dlatego cieszę się, że i tym razem w sprzyjającej pogodzie mogliśmy podróżować trasami Ziemi Kłodzkiej rywalizując z zawodnikami wysokiej klasy. Pierwszą pętlę przejechaliśmy spokojnie i raczej zachowawczo. Natomiast na pierwszym odcinku drugiej pętli Andrzej pokazał, co potrafi – znacznie poprawiając czas tego odcinka z pierwszej pętli. Nie obyło się, niestety, bez przygód. Dobra passa i szybka jazda utrzymywały się jeszcze do połowy piątego odcinka specjalnego, gdzie „złapaliśmy kapcia”. Zmiana koła kosztowała nas tak dużo, że na ostatnim odcinku pozwoliliśmy sobie na jazdę bez presji czasowej, stawiając na jeszcze lepszą zabawę. Wiedzieliśmy już wtedy, że nie jesteśmy w stanie nadrobić straconego czasu. Cieszę się, że dojechaliśmy do mety pomimo tego, że nie udało nam się osiągnąć zadowalającego wyniku. Dziękuję Andrzejowi za „metę” i udany weekend oraz zespołowi Ingram Garaż za wspaniałą opiekę serwisową mówi Ola.

Justyna Kurowska
fot. Stefan Wyszyński

Pozostałe dwie pilotki skapitulowały na drugim odcinku specjalnym w tym samym miejscu! Justyna Kurowska na dolnośląskie trasy wyruszyła z nowym kierowcą:

– Rok temu, podobnie jak w poprzednich latach, Rajd Dolnośląski oglądałam z zewnątrz, kibicując zawodnikom. W tym roku dostałam zaproszenie na „prawy”, które przyjęłam w zasadzie w ostatniej chwili. Przyjaciel serwisujący m.in. naszą załogę MiCar Rally Team (która nie miała możliwości startu w 22. Rajdzie Dolnośląskim), zadzwonił do mnie 2 tygodnie przed Rajdem z pytaniem czy mogłabym wesprzeć Tomka Zborowskiego w Fiacie Seicento. Zgodziłam się i już 18 października pojawiłam się na Odbiorze Administracyjnym.
Po piątkowym zapoznaniu z trasą wiedzieliśmy, że OS-y będą wymagać od nas skupienia i rezerwy. Oboje z Tomkiem już po pierwszych kilometrach zapoznania świetnie się dogrywaliśmy. W sobotę rano pojawiliśmy się w Parku Serwisowym, żeby o 9.45 wyruszyć na pierwszy OS – Kolonia Gaj. Odliczam i starujemy. Po nocy i porannej mgle drogi były jeszcze trochę mokre, co wymuszało, aby odstawić wyobraźnię na bok i jechać z założoną rezerwą. Na mecie OS-u okazało się, że mamy drugi czas w klasie, budując ponad 20 sekundową przewagę nad kolejną załogą. Świetny wynik i auto sprawowało się doskonale –wspomina Justyna.

– Na starcie do OS 2 – Dębowina, sędzia poinformował nas, że na ok. 14 kilometrze stoi na poboczu auto. Zaznaczyłam w notatkach i wystartowaliśmy do krętej, pierwszej partii przez las. Świetne tempo i jazda. Minęliśmy 10 kilometr – dyktowałam: „uwaga mega mega syf niesie, hamowanie do lewy 2 z drogi, nie ciąć rów”, powtórzyłam. Jadąca za nami załoga dogoniła nas. Tomek hamował do lewego, poszliśmy na blokach, a auto nie skręcało! Wpadliśmy prosto do rowu, przytulając się moją stroną do drzewa. Lewy tył był zawieszony w powietrzu, a auto przodem w rowie – nie było mowy o jego wyciągnięciu i dalszej jeździe. Wyszliśmy z auta, witając się z załogą nr 114, która także w tym miejscu ukończyła rajd oraz z kibicami. Na szczęście nikomu nic się nie stało, najbardziej ucierpiał samochód. Przed druga pętlą usunęliśmy naszą rajdówkę z OS-u i odstawiliśmy prosto do warsztatu. Jak się ostatecznie okazało z naszej klasy, nikt w ogóle nie znalazł się na mecie!
Dla mnie to i tak jeden z najpiękniejszych rajdów w całym cyklu RPP. Domowy, piękne okolice, wspaniali kibice… Mam nadzieje, że za rok znowu uda mi się wystartować – przejeżdżając wszystkie jego kilometry. Dziękuję Tomkowi za zaufanie i zaproszenie na prawy fotel, za (mimo wszystko) fantastyczną zabawę i atmosferę, bo to połowa sukcesu! Dziękuję naszemu serwisowi za kawał dobrej roboty! Dziękuję kibicom, znajomym, MiCar, mojemu Automobilklubowi za obecność i wsparcie! – podsumowuje zawodniczka.

Alinka Waleczek
fot. Jola Żuk

A pilotką tej pechowej załogi 114 była Alinka Waleczek:

– Szansa do startu w Rajdzie Dolnośląskim, pojawiła się kilka dni przed zakończeniem terminu zgłoszeń, ale bardzo się cieszyłam z okazji powrotu na trasy w Kotlinie Kłodzkiej. Wszystko to dzięki Adamowi Kamińskiemu, który zaproponował mi miejsce na prawym fotelu w swojej Hondzie Civic Type-R. Zapoznanie przebiegło bez zakłóceń, szybko zapomnieliśmy, że to nasz pierwszy wspólny start – współpraca układała się dobrze. Nie mogliśmy się doczekać pierwszego odcinka. Trasy Rajdu Dolnośląskiego zrobiły na nas duże wrażenie, były trudne, bo jednocześnie bardzo szybkie oraz techniczne. Wszyscy spodziewali się w weekend opadów deszczu, ale przez cały rajd panowała słoneczna pogoda. W dobrych nastrojach wyruszyliśmy do pierwszego odcinka. Adam to bardzo szybki kierowca i bardzo dobrze nam się jechało – wspomina zawodniczka.

– Niestety nie długo mieliśmy szansę nacieszyć się jazdą. Już na pierwszej próbie zalegało dużo syfu, który był bardzo zdradliwy. Wyrzuciło nas na jednym z zakrętów OS-u 2 i nie było już możliwości uratowania się przed wypadnięciem z drogi. Szczęśliwie ominęliśmy drzewo i skończyło się na strachu. Dzięki pomocy kibiców udało się wrócić na trasę i dojechaliśmy do mety, ale uszkodzenia chłodnicy były tak duże, że nie było mowy o dalszej jeździe. Gdyby jeszcze tego było mało – to, gdy dojeżdżaliśmy do mety, otworzyła się uszkodzona maska i rozbiła nam szybę! Musieliśmy się wycofać i rajd dla nas się zakończył…
Nadzieje i oczekiwania były spore, więc tym trudniej pogodzić się z takim przebiegiem rajdu, ale najważniejsze, że nikomu nic się nie stało. Dziękuje Adamowi, całemu zespołowi, mechanikom i sponsorom, że mogliśmy wystartować, a przede wszystkim dziękuję wiernym kibicom za wsparcie. Specjalne podziękowania dla Grzesia Putanowicza. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja do kontynuowania pracy w tym gronie – podsumowuje Alinka.

A na końcu stawki, bez pomiaru czasu jechały jeszcze dwie kobiety w różowo-białej Hondzie CRX z Kitty Rally Temu. Kasia Pasierbska – kierowca i Paulina Przydryga – pilotka o swoich pierwszych doświadczeniach na rajdowych oesach opowiedziały Motocainie w obszernym wywiadzie – czytaj tutaj.

Na zawodników Rajdowego Pucharu Polski czeka jeszcze jedna, rozstrzygająca runda – Rajd Cieszyńskiej Barbórki w dniach 18-20 listopada.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze