Właściciel Volkswagena ID.3 nie zostawia na nim suchej nitki! Tyle tylko, że nie wie o czym mówi?

Do pewnej redakcji (nie naszej) wpłynął niedawno list od czytelnika, który od pewnego czasu jest właścicielem Volkswagena ID.3 i jego zdaniem to samochód całkowicie niedopracowany, a niemiecki producent wypuścił na rynek wysoce niedokończony produkt. Natomiast redakcja, będąca adresatem listu, zamiast odnieść się do zarzutów, ubolewa jedynie, że nie udało jej się zmienić świata. Ale zacznijmy od początku.

Ową redakcją jest redakcja serwisu elektrowoz.pl, do której napisał mocno niezadowolony właściciel Volkswagena ID.3. Opinia takiej osoby rzeczywiście może być warta uwagi, bo, jak sam podkreśla: „jest ogromna różnica między posiadaczem a kimś, kto przejechał się tym samochodem i radośnie wyraża swoją opinię”. Całkowicie się z tym zgadzamy. Chociaż testując nowe samochody dziennikarze starają się zwykle robić to jak najrzetelniej, standardowe testy są relatywnie krótkie. Doświadczona osoba jest w stanie ocenić auto po kilku dniach użytkowania, ale spojrzenie doświadczonego testera może się różnić od opinii przeciętnego kierowcy, który żyje z takim autem na co dzień, od kilku miesięcy.

„Dlaczego to auto nie jest zabawne?”

Z tym większym zaciekawieniem zaczęliśmy czytać tekst o dość intrygującym tytule „Chciałem kupić Porsche Taycan, ale potraktowali mnie jak kmiotka. Kupiłem VW ID.3. Jest słabo”. O wątku Taycana wspomnimy na końcu, bo nie on tu jest istotny, więc przejdźmy od razu do zalet, jakie właściciel elektrycznego Volkswagena dostrzega w swoim aucie:

Samochód jeździ, nie wymaga tankowania (tylko ładowania, ma czworo drzwi bocznych, dużo miejsca dla pasażerów w drugim rzędzie. Patrząc na jakość plastików, siedzeń itp. można powiedzieć, że to taki prosty Volkswagen, Skoda, Kia czy Hyundai w cenie 60-80 tys. złotych. Nie jest to liga premium. To wszystko z zalet.

Zaczynamy z grubej rury. Auto jeździ i ma drzwi, ale poza tym zalet brak. Trochę to naciągane, ale zobaczmy co będzie dalej. Rozbawiło nas za to stwierdzenie, że ID.3 „to nie liga premium”. Oczywiście że nie i nikt nigdy nie mówił, że będzie. Co to za argument?

Niestety podobnych uwag jest więcej. Dowiadujemy się, że: „w samochodzie nie ma nic z ciekawostek elektronicznych” Odważne stwierdzenie w kontekście samochodu, który całą obsługę opiera na sterowaniu dotykowym oraz asystencie głosowym, a komunikuje się z kierowcą między innymi za pomocą animowanej listwy świetlnej (pomijamy już wyświetlacz head-up z rozszerzoną rzeczywistością, ponieważ ta opcja nie jest jeszcze dostępna). Co gorsza w ID.3 nie ma też „nic zabawnego jak w Tesli”. Ktoś rozumie ten argument? W modelach amerykańskiej marki są różne smaczki, jak możliwość włączenia wirtualnego kominka na ekranie, albo słynna bożonarodzeniowa aktualizacja, która sprawiła, że auto grało świąteczną muzykę, mrugało światłami i machało drzwiami. Fakt że na coś podobnego nie zdecydował się Volkswagen (ani żaden inny producent) trudno uznać za wadę. Poza tym ID.3 zna żart – jeden i to straszny suchar, ale zna. Niestety kolejną jego wadą jest to, że „nie ma w nim nic przełomowego jak ekomateriały w BMW i3”. W ID.3 znajdziemy materiały częściowo wykorzystujące butelki PET, a nie znajdziemy za to materiałów pochodzenia zwierzęcego. Może to obecnie nie przełom, ale ponownie zapytamy – co to za argument? Auto jest złe, ponieważ nie ma w nim niczego, co zachwyciło właściciela i czego jeszcze nie widział? To może trzeba było kupić inny samochód, skoro ten nie podoba się autorowi listu?

Kupił wadliwego Mercedesa za milion złotych, importer nie widzi problemu

Dalej jest jeszcze lepiej. Otóż użytkownik ID.3 jest zawiedziony, ponieważ zamiast deklarowanych przez producenta 420 km, auto pokazuje zasięg najwyżej 368 km. Z tym nie dyskutujemy i wierzymy, że tak rzeczywiście jest. To wynik tego, że zasięg aut elektrycznych jest bardzo uzależniony od wielu czynników – nie tylko stylu jazdy, ale nawet temperatury zewnętrznej, obecnie zimowej. Plus deklarowany zasięg to wartość osiągnięta w warunkach laboratoryjnych, niemal niemożliwych do odtworzenia na drodze. Ale o tym niezadowolony właściciel ID.3 przecież wie, ponieważ od kilku lat jest posiadaczem BMW i3. Czyżby ten model osiągał deklarowane przez producenta zasięgi (jako jedyne auto na rynku)? Czy może ktoś tu szuka kolejnego pretekstu, żeby się do czegoś przyczepić?

Instrukcja obsługi w ID.3 – gdzie jest?

Idźmy dalej. Kolejną wadą ID.3 (i teraz uważajcie) jest to, że „samochód sam zwalnia i przyspiesza po zarejestrowaniu nowego znaku drogowego”. To jest wada! Predykcyjny tempomat, który sam reguluje prędkość zależnie od ograniczenia to wada! Funkcja, którą zresztą można wyłączyć, jeśli komuś przeszkadza przepisowa jazda. Wadą jest także asystent pasa ruchu, który upomina kierowcę, aby jechał środkiem pasa. 

(Nie)szczęśliwy właściciel ID.3 narzeka też na obsługę głosową, która nie zawsze dobrze rozumie nasze polecenia. To akurat prawda – system nie jest idealny, ale to drugi (po stosowanym przez Mercedesa) najlepszy asystent na rynku, więc chyba nie jest źle. Czytelnik narzeka też, że po wypowiedzeniu komendy „cześć ID”, trzeba czekać kilka sekund, żeby system się odezwał. Nie trzeba. System aktywuje się natychmiast, a odzywa się jeśli użytkownik o tym nie wie i nie wydaje od razu polecenia. Do innych wad ID.3 należą klawiatura ekranowa z zamienionymi miejscami literami Z oraz Y (jak na maszynach do pisania) oraz stacje radiowe o różnej głośności.

Poszukując argumentów

Czy w całym tym długim liście jest jakiś merytoryczny argument, coś, co można uznać za prawdziwą wadę ID.3? Rzeczywistym niedopatrzeniem jest to, że po wybraniu opcji nawigowania do pobliskiej ładowarki, okazuje się, że auto żadnej nie zna. Poprawa tego to pewnie kwestia czasu, ale wygląda to nieprofesjonalnie. Czytelnik informuje też, że jeśli użyje przycisku włączającego lampkę w kabinie, to na ekranie pojawia się błąd poduszki powietrznej. W to akurat wierzymy, ponieważ doszły nas słuchy o podobnych problemach oprogramowania w ID.3.

Wsparcie klienta poziom Tesla: dostał odszkodowanie, ale nie może nigdy kupić Tesli

Swój list właściciel elektrycznego Volkswagena kończy tak:

W tym miejscu powinienem napisać, że „samochód fajny, ale wymaga kilku poprawek oprogramowania” albo „nie polecam, bo za drogi i ma mnóstwo wad”. A ja… nie wiem, co powiedzieć. Jestem zdumiony, że po tylu miesiącach opóźnienia te auta wydawane są klientom. To nie jest nawet wersja beta.

Co możemy na to odpowiedzieć? List ten to głównie kręcenie nosem, że ID.3 jest inny niż jego właścicielowi by się marzyło (np. żeby był „premium” oraz „zabawny”) oraz problemy wynikające z nieznajomości obsługi auta. To nie są wady samochodu, ani niedopatrzenia producenta. ID.3 nie jest oczywiście autem zupełnie bezproblemowym i do pewnych rzeczy można się przyczepić (np. obsługa wszystkich funkcji przy pomocy centralnego ekranu, albo duża ilość twardych materiałów w kabinie), jak również trudno zaprzeczać, że pierwsze egzemplarze modelu potrzebują aktualizacji, która rozwiąże pojawiające się czasem błędy.

Dlaczego w ogóle o tym piszemy?

Niestety trudno w opisanym liście znaleźć jakieś konkretne argumenty. Może odnieść wrażenie, że właściciel ID.3 zwyczajnie kupił auto, które mu się nie podoba, a teraz załamuje ręce nad tym jak Volkswagen mógł wprowadzić na rynek auto inne, niż jemu się wymarzyło. Jak widać, posiadanie samochodu może i pozwala na bardziej wszechstronne sprawdzenie go w codziennym użytkowaniu, ale nie zrobi to z laika eksperta, odróżniającego obiektywne wady od własnego widzimisię. Nie musi nawet sprawić, że ów laki dobrze pozna obsługę swojego samochodu.

Szkoda że redakcja „elektrowozu” nie uznała za stosowne wyjaśnić swojemu czytelnikowi, że „zabawność” nie jest kryterium, według którego ocenia się samochody, a część opisywanych wad wynika z tego, że nie zajrzał do instrukcji. Z pewnością byłoby to dla niego pomocne i poprawiło jego wrażenia z użytkowania ID.3. Zamiast tego opublikowano narzekanie, nie odnosząc się w ogóle do merytoryki, powielając tym samym i przekazując dalej mylne spojrzenie swojego czytelnika. Od siebie dodali jedynie ubolewanie, że zawiedli „w walce o każdego kierowcę” i nie dotarli do każdego z nich z przekazem, że „katalogowe zasięgi WLTP są niemal nierealne do osiągnięcia”. Rzeczywiście to jedyny problem tej sytuacji – że wieloletni posiadacz elektryka nie zna różnicy między deklarowanym, a realnym zasięgiem elektryków i winę za to ponosi redakcja „elektrowozu”. Z pewnością.

Bonus: „Na złość Porsche nie kupię sobie Porsche”

Na koniec wyjaśnijmy jeszcze o co chodzi z Taycanem. Autor listu pierwotnie chciał kupić Porsche, ale za pierwszym razem, gdy udał się do salonu, przez 10 minut nikt się nim nie zainteresował. To go zraziło na dwa miesiące. Po tym czasie wrócił do salonu, a sprzedawca podobno na wstępie potraktował go z góry, pytając czy wie, ile kosztuje Taycan. Więc autor obraził się na Porsche jako na markę i nie chce ich elektryka „nawet za darmo”, jak sam mówi. Na złość niesympatycznemu handlowcowi jeździ Volkswagenem zamiast Porsche. Gratulujemy.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze