Tucker – konstruktor marzeń. Film

„The car of tomorrow today" („Auto przyszłości dzisiaj") - tak brzmiały slogany reklamowe samochodu, którego spotkał jeden z najbardziej tragicznych końców w historii amerykańskiej motoryzacji. W rzeczy samej - Tucker Torpedo mocno wyprzedził epokę. I na tym właśnie polegał jego problem...

 

Był sobie kiedyś marzyciel. Człowiek z pięknymi ideami, który bardzo chciał stworzyć najlepszy, najszybszy i najbardziej komfortowy samochód na świecie. Nazywał się John Preston Tucker…

Był 19 czerwca 1947 roku. Po wielu zmaganiach z inwestorami, 44-letniemu Amerykaninowi udało się zrealizować to, o czym myślał nieustannie przez całe swoje dotychczasowe życie – wtedy to właśnie odbyła się prezentacja jego prototypowego samochodu – modelu 48 (na auto mówiono też Torpedo, jednak nie była to najszczęśliwsza nazwa dla pojazdu debiutującego w okresie zimnej wojny). Na prezentację przyjechało mnóstwo ludzi z całego kraju. Tuż przed samym wjazdem auta na scenę zaczęły pojawiać się problemy z przegrzewaniem się silnika (Preston przedłużał swoją przedmowę do coraz bardziej zaniepokojonych widzów, podczas gdy za kurtyną konstruktorzy w pocie czoła naprawiali awarię), a na koniec okazało się, że w prototypie zapomniano o wstecznym biegu, ostatecznie auto spotkało się jednak z ogromnym aplauzem, w efekcie czego Tucker przyjął zamówienia na 300 tys. egzemplarzy modelu. Po kłopotliwej ale udanej premierze Preston otrzymał do dyspozycji od rządu USA ogromną fabrykę, by móc w niej rozpocząć produkcję na ogromną skalę. Wydawało by się, że już nic nie może Tuckerowi przeszkodzić w jego planach.

 

Tymczasem zło czaiło się tuż za jego plecami. W otoczeniu konstruktora pojawiło się nagle sporo nieżyczliwych mu osób. Choć nikt nigdy nie wskazał winnego palcem, do dziś uważa się, że trzy ogromne wówczas koncerny, tzw. Big Three (General Motors, Ford i Chrysler), czując potężne zagrożenie ze strony Tuckera, postanowiło sprytnie się go pozbyć. W mgnieniu oka Preston został więc jakimś cudem oskarżony o defraudację pieniędzy, których rzekomo nie przeznaczył na budowę samochodów. W efekcie tego rząd zabrał mu fabrykę, w której zdążyło powstać zaledwie kilkadziesiąt aut. Później, w zaciszach garażu zaangażowani w projekt pracownicy firmy Tucker złożyli ręcznie jeszcze kilka samochodów. Ostatecznie wraz z prototypem powstało 51 sztuk, z czego do roku 1997 przetrwało tylko 46. Oczywiście, większość z tych aut ozdabia muzea na całym świecie, część z nich należy jednak do prywatnych osób, zazwyczaj bogatych kolekcjonerów (ponad miesiąc temu na aukcji Barrett Jackson, Tucker Torpedo numer 1043 sprzedany został za blisko… 3 miliony dolarów). Choć sporo tych samochodów znajduje się w swym rodzimym kraju, znaleźli się też i tacy szaleńcy, którzy postanowili wywieźć auta na inne kontynenty. Przy ogromnej dawce szczęścia Tuckera Torpedo można więc spotkać również w Brazylii, Japonii, Wielkiej Brytanii, a nawet Australii.

 

Na czym polegała wyjątkowość Tuckera 48? Cóż, nie bez powodu mówiło się, że samochód wyprzedził epokę. Auto – oprócz charakterystycznych trzech reflektorów (ten środkowy miał możliwość poruszania się na boki, dzięki czemu doświetlał zakręty niczym halogeny we współczesnych autach), hamulców bębnowych czy hartowanej przedniej szyby – miało niezależne zawieszenie czterech kół i chłodzony powietrzem ogromny, 6-cylindrowy silnik o pojemności 9,6 litra, który umieszczono z tyłu na tyle nisko, by pasażerowie mogli podróżować w ciszy i komforcie. Z racji tego, że jednostka napędowa szybko się przegrzewała, niezwłocznie zastąpiono ją motorem chłodzonym cieczą o mniejszej pojemności. Za dopłatą samochód można było wyposażyć w pasy bezpieczeństwa i, co ciekawe, ogrzewanie tylnej szyby.

 

Przemyślany, opływowy kształty nadwozia zaowocował świetnym współczynnikiem Cx równym 0,30, czyli tyle co w przypadku niejednego współczesnego samochodu. Osiągi, jak na tamte czasy, również były zdumiewające – Torpedo potrafił rozpędzić się do 193 km/h, a pierwsza setka (albo raczej sześćdziesiątka na milowym liczniku) pojawiała się po upływie 10 sekund. Prawdziwa Torpeda! Co ciekawe, ku radości wszelkich skner, pojazd był również całkiem ekonomiczny (według niektórych źródeł samochód spalał zaledwie 11 litrów na 100 kilometrów). Moc silnika wynosiła 166 KM i przekazywana była na tylne koła za pomocą 4-stopniowej, manualnej przekładni albo 3-biegowego automatu Tuckermatic, któremu do ideału jednak sporo jeszcze brakowało. Preston niestety, nie zdążył już wnieść poprawek. W kilka lat po zwinięciu swojego samochodowego biznesu i wyprzedaniu wszystkich egzemplarzy aut, amerykański geniusz motoryzacji, który nie miał nawet dyplomu, zmarł na raka płuc. Jak by na to nie spojrzeć, mimo stosunkowo niedługiego życia, udało mu się spełnić swoje największe marzenie. Oprócz Torpedo, Preston Tucker „na swoim koncie” ma również takie konstrukcje jak wojskowy pojazd Tucker Tiger oraz samolot myśliwski Tucker XP-57.

 

Źródła:

www.tucker-tribune.blogspot.com

www.tuckerclub.org

www.bloghemmings.com

www.kustomrama.com

www.en.wikipedia.org

 

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze