Test Mercedes Benz klasy C 220 BlueTEC 170 KM

Mercedes to hiszpańskie imię żeńskie oznaczające „łaskę”. Ale samochody spod znaku gwiazdy tej łaski nigdy nie robiły - woziły swoich właścicieli w oparach luksusu i najwyższej jakości. Dziś to marka najstarsza i najbardziej rozpoznawana zarazem. Czy nadal jednak tak prestiżowa, jak w dniu wejścia na rynek?

Cel był jeden: luksus w nadmiarze. Dlatego też każdy egzemplarz znajdujący się w ofercie miał być jak najczystszy brylant ręcznie szlifowany. Upór i konsekwencja szybko się opłaciły – magia trójramiennej gwiazdy rozlała się obficie. Mercedesy pokochali możni tego świata: koronowane głowy, bogacze, aktorzy.

W 1993 roku kolejna odsłona rozbłysła na „niebie”. C-klasa również była limuzyną, tylko nieco mniejszą. Nie zrezygnowano z jakości wykonania – było solidnie, na bogato, po prostu perfekcyjnie. 20 lat minęło jak jeden dzień, a rynek gości dopiero czwartą generację tego modelu. Czy jest równie dopieszczona, co jej poprzedniczki?

Nadwozie zostało poddane radykalnej operacji plastycznej – „pupa” została skrócona, zaś „twarz” w postaci maski, na odwrót – wydłużona. Abstrahując jednak od wszelkich detali, najbardziej cieszy fakt, że to już nie jest elegancka dama lecz rasowa tancerka erotyczna. Niezależnie od płci, wieku oraz szeroko pojętego gustu, ten samochód po prostu każdy chce mieć. Testowany egzemplarz został dodatkowo wzbogacony o pakiet AMG – wabik na oczy wszystkich dookoła. Wyjazd tym samochodem na ulice miasta to decyzja wyłącznie na własne ryzyko.

Wnętrze – nic nie może przecież wiecznie trwać…
Uchylam drzwi (są zaskakująco lekkie) i daję się wciągnąć w ponętny mrok. Kabina pasażerska została utrzymana w stylu AMG, czyli w bezkresnej, eleganckiej czerni. Połysku dodają przyciski oraz wstawki wykonane z prawdziwego, zimnego jak lód aluminium. Wodząc wzrokiem po wnętrzu, słowa „materiały najwyższej jakości” wręcz cisną się na usta. I tylko w jednym miejscu przejść przez gardło jednak nie mogą. Środkowy panel został wykonany ze słabego tworzywa, które zajmuje tu zdecydowanie za dużo miejsca. Plastik trzeszczy niemiłosiernie pod najmniejszym naciskiem. Jest również mało odporny na wszelkie zarysowania. W samochodzie za ponad 200 tysięcy taka decyzja to prawdziwa zbrodnia. Za to fotele będące szczytem komfortu szczerze zasługują na samochodowego Oscara. I niezrozumiałym jest tylko jedno: ich manualne odsuwanie do przodu i do tyłu, podczas gdy regulacja wysokości siedziska oraz kąta nachylenia oparć odbywa się w pełni elektrycznie. Tym, czym jednak najbardziej C-klasa chwyta za serce, jest flakon perfum ukrytych w schowku naprzeciwko pasażera. Zmysłowe, wręcz odurzające, są zasysane do układu nawiewu dzięki czemu możemy dozować ich uwalnianą ilość. Takie rozwiązanie powinno być obecne w każdym samochodzie. Drodzy konkurenci, patrzeć i się uczyć.

Obsługa komputera to moment, w którym Mercedes bezlitośnie rzuca nam kłody pod nogi. Zawiłość  wszelkich zawartych w nim funkcji to idealny temat na niejedną olimpiadę. Każda próba poruszenia się po jego menu to prawdziwy labirynt, z którego wyjście znaleźć jest naprawdę ciężko. Nawet wierny użytkownik marki z dwunastoletnim stażem za kierownicą różnych modeli miał nie lada problem z jego sprawną obsługą. Wydawałby się, że siadając za kierownicą uśmiech nie zejdzie nam z twarzy, a ten samochód zrobi wszystko, aby tak się stało. Tymczasem przy bliższym poznaniu okazuje się skryty, oziębły i trudno dostępny. A szkoda.

Jazda – w życiu trzeba twardym być
Wprawdzie jego wygląd zewnętrzny jest dość wyzywający, ale pod maską nie drzemią żadne demony. Zamiast nich, producent wykorzystał wysokoprężny silnik PureTEC o pojemności 2143 cm3 generujący moc 170 KM. Mało? Niekoniecznie. Mimo, że samochód do najlżejszych nie należy (masa 1590 kg), jednostka napędowa ma spory moment obrotowy (400 Nm) dostępny już od 1400 do 2800 obr/min. To za jego zasługą silnik wpędza tę przepiękną bryłę w ruch praktycznie wówczas, jak tylko muśniemy stopą pedał gazu. Dzięki temu ruszanie spod świateł nie przypomina jazdy na osiołku, ale styl prowadzenia, jaki może dostarczyć naprawdę sporo przyjemności. Aby radości stało się zadość Mercedes podarował kierowcy pięć trybów jazdy: Eco, Comfort, Sport, Sport + oraz Individual. Pierwszy z nich to ten, który poczyni dla nas największe oszczędności w zużyciu paliwa, ale jednocześnie poskąpi przyjemności z prowadzenia. Silnik robi się wręcz leniwy i dość nieśpiesznie wkręca się w obroty. Jakiekolwiek.  Po wyborze trybu Comfort samochód nabiera nieco więcej werwy, co w codziennym użytkowaniu zupełnie wystarczy, bo w trybie Sport auto robi się nieco nerwowe i wręcz prowokuje do zbyt szybkiej jazdy (mimo że 7-biegowa, automatyczna przekładnia nie jest równie błyskawiczna, co dwusprzęgłowa DSG pochodząca z grupy Volkswagena). Na szczególną uwagę zasługuje ostatni tryb – Individual, który pozwala wcielić się nam w rolę komputera. Dzięki temu możemy zestawić dowolnie wybrany tryb układu kierowniczego z równie dowolnie wybranym trybem pracy silnika (w jednym z trzech wymienionych powyżej). Jednak niezależnie od wyboru, jakiego dokonamy, zużycie paliwa w cyklu miejskim nie przekroczy 10 l./100 km.

Pakiet AMG swoją obecność zaznaczył również w pracy zawieszenia. Spodziewałam się, że będzie miękko zestrojone niczym pierzyna, a w rzeczywistości okazało się twarde jak orzech. Przejechanie nawet przez najmniejszą studzienkę przypominało wjechanie do rowu. Jednym słowem twardo i bez kompromisów. Ale jest też druga strona tego medalu; samochód wręcz wybitnie zachowuje się na zakrętach. Mimo napędu na tylną oś auto wręcz wgryza się w asfalt, a bardzo sztywne zawieszenie nie dopuszcza nawet do symbolicznych przechyłów nadwozia. Do tego układ kierowniczy okazuje się idealnie oddawać co się dzieje na styku opona-asfalt. To za jego sprawą C-klasa jedzie dokładnie tam, gdzie wskaże jej kierowca; bez jego woli nic a nic się nie wydarzy. Nie bez znaczenia jest obecność całkiem sporych felg ze stopów lekkich, sygnowanych logo AMG. Szeroka i niskoprofilowa opona gwarantuje doskonałą przyczepność. Na szczęście producent brał pod uwagę, że podczas jazdy endorfiny mogą niebezpiecznie przejąć kontrolę nad zdrowym rozsądkiem dlatego wyposażył C-klasę w piekielnie skuteczne hamulce. Jedno naciśnięcie pedału i samochód zastyga w bezruchu niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.   

Werdykt – kochać mimo wszystko
Oddech silnej konkurencji na plecach skutecznie wymusił na producencie radykalną zmianę designu. To dzięki temu najnowszy Mercedes klasy C już nie jest jedynie luksusowym samochodem, a prawdziwym i bardzo skutecznym afrodyzjakiem. Decydując się na pakiet AMG (elementy wewnętrzne 7854 złotych, elementy zewnętrzne 5498 złotych) zyskujemy motoryzacyjny szmaragd. Mimo stopnia technicznego zaawansowania wysokoprężny silnik pracuje zbyt głośno, ale spory moment obrotowy jest nam to w stanie skutecznie wynagrodzić. Poza tym C-klasa naprawdę świetnie się prowadzi, a czyż nie to jest właśnie w samochodach najważniejsze? Do wyboru mamy aż pięć wariantów jednostek wysokoprężnych , sześć  jednostek benzynowych oraz jedną hybrydę zatem jest w czym wybierać. Ceny nowej klasy C zaczynają się od 129 890 złotych (benzynowe C180). Ceny z najsłabszym dieslem zaczynają się od 143 tysięcy złotych. Naprawdę warto, bo to nadal solidny i godny zaufania Mercedes.

Na TAK:
– bardzo ładny wygląd
– doskonały silnik
– bardzo twarde zawieszenie, które świetnie sprawdza się na zakrętach

Na NIE:
– trzeszczący plastik na konsoli środkowej
– manualna regulacja fotela mimo wysokiej opcji wyposażenia

Mercedes Benz klasy C 220 BlueTEC 170 KM – dane techniczne:
Silnik – wysokoprężny BlueTEC, turbodoładowany, 4 cylindry
Pojemność – 2143 cm3
Moc – 170 KM przy 3000 obr/min
Moment obrotowy – 400 Nm przy 1400 – 2800 obr/min
Skrzynia biegów – 7-biegowa, automatyczna, 7-G TRONIC PLUS
Napęd – na tylną oś
Prędkość maksymalna – 234 km/h
Pojemność bagażnika – 480 litrów
Długość/szerokość/wysokość –  4686/1810/1442 mm

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze