Test Hyundai i30 Coupe GDI Premium – lepsze jutro

Przemiana samochodów marki Hyundai w świecie motoryzacji może być porównywalna z lotem na księżyc w dziejach ludzkości. Nikt nawet nie śmiał sobie tego wyobrazić. Ale to się stało, i są na to dowody. Jednym z nich jest istna kapsuła do podróży w czasoprzestrzeni - model oznaczony jako i30. Prosimy zapiąć pasy i pożegnać się z rodziną. Zapraszamy na lot w samochodowy kosmos.

Jeszcze do niedawna zakup samochodu rodem z Korei był największym kredytem zaufania, jakiego mógł udzielić człowiek. W nieładnym opakowaniu otrzymywaliśmy wielką niewiadomą, o której w piosence „Wszystko się może zdarzyć” śpiewała rodzima wokalistka Anita Lipnica. Samochody marki Hyundai, bo o nich właśnie mowa, nie posiadały ani włoskiego uroku, ani niemieckiego wykonania, o japońskiej niezawodności nie wspominając. Aż tu nagle ktoś pocałował ropuchę i u progu Europy stanął rosły książę.

Nie bez znaczenia był z pewnością fakt, że pierwsza generacja tytułowego i30 została zaprojektowana przez europejskie centrum Hyundai w Niemczech. W 2007 roku światu ukazał się nadal koreański produkt ale w elegancko skrojonym garniturze. Samochód bardzo się spodobał tym samym zyskując całe rzesze chętnych. A marka, czujna i obserwująca, postanowiła nie zasypywać gruszek w popiele. Tym sposobem cztery lata później na scenę wkroczył model i30 drugiej generacji.

Wodzę wzrokiem po ładnym, dwudrzwiowym  nadwoziu, nie mogąc się nadziwić, że to nadal Hyundai.  Delektuję się tą chwilą kiedy nie wiedzieć czemu i30 pryska mi po oczach gazem łzawiącym. Chociaż nie, łzy same ściekają po policzkach na widok tandetnych, chromowanych wstawek na całkiem ładnych, aluminiowych felgach. Dlaczego ktoś to zrobił? Nie wiem, i wiedzieć nie chcę. Czym prędzej uciekam do wnętrza samochodu.

Wnętrze – siedmiomilowe buty
Zamykam ciężkie i niemałe drzwi a wnętrze wypełnia się dźwiękiem dzwoneczków. Powitalna melodia nie wpisuje się w żaden z moich ulubionych kanonów muzycznych. Niemniej jednak jako element zaskoczenia jest bardzo skuteczna.

Kabina pasażerska to bezwstydny popis ze strony producenta. Zmiany są tak spore, i co ważne, tak udane, że tu po prostu aż chce się przebywać. Materiały, jakich użyto, są naprawdę dobrej jakości a rozmieszczenie wszystkich funkcji – słuszne i logiczne. W podświetleniu zegarów i wszystkich, obecnych tu przycisków producent zdecydował się na kolor niebieski co w połączeniu z czernią materiałów tworzy naprawdę ładny efekt. Mocny kontrast stanowią fotele i kanapa – te, dla odmiany zostały utrzymane w jasno brązowym kolorze. Dosyć solidnie przytrzymuję ludzkie ciało na ostrych zakrętach ale mogłoby być o wiele lepiej, zwłaszcza że ten samochód zakręty wręcz uwielbia. Zajęcie miejsca na tylnej kanapie wcale nie przypomina jogi dla wybitnych. Przednie fotele odsuwają się na tyle mocno, że bez problemu zabierzemy ze sobą dodatkowych pasażerów. Ja, mimo to, na nikogo nie czekam. Uruchamiam silnik i ruszam przed siebie.

Jazda – po czynach go poznacie
Mimo, że zima jest w doskonałej formie a silnik mocno wychłodzony, tuż po uruchomieniu do wnętrza samochodu dociera jedynie subtelny szum. Można powiedzieć, że benzynowa, wolnossąca jednostka, w jaką został „uzbrojony” testowany egzemplarz nie przemawia a jedynie szepcze nam do ucha. Tuż obok ładnego wyglądu to kolejna, bardzo miła niespodzianka. Niemniejszą jest brak obecności turbosprężarki, tak bardzo dziś popularnej w dobie downsizing-u czyli wyciskaniu przez producentów większej mocy z silników o mniejszej pojemności. W tym przypadku z pojemności 1.6 otrzymujemy 135 KM czyli najmocniejszą jednostkę w ofercie. Czy jest on dla konstruktorów powodem do dumy? Na świecie nie ma ideałów, i ta jednostka napędowa również nim nie jest. Z jednej strony bardzo cicha, z drugiej mało ekonomiczna a to, w dzisiejszych czasach, dość często stanowi jedno z głównych kryteriów zakupu samochodu. W cyklu miejskim nie udało się zejść poniżej 8 litrów ale po części ze względu na niskie temperatury, podczas których apetyt wszystkich samochodów nieco wzrasta. Czarnego PR-u dokłada automatyczna, 6-biegowa przekładnia, która jest po prostu wolna i leniwa. O ile podczas spokojnej jazdy po mieście stanowi spore udogodnienie, o tyle przy próbie gwałtownego ruszania oraz przyspieszania ten mechanizm po prostu wpada w panikę. Silnik wbiega na wysokie obroty a skrzynia niestety za nim nie nadąża. W efekcie silnik ryczy, pragnienie na benzynę wzrasta a radości z jazdy jedynie ubywa. Dodatkowo maksymalna moc została ukryta pomiędzy dość wysokimi obrotami (6400 obr/min) dlatego aby do nich dosięgnąć, musimy przełączyć się na ręczny tryb wyboru biegów. Zdecydowanie warto rozważyć zakup manualnej skrzyni, poczynając tym samym sporą oszczędność (4 tysięcy złotych).

Mocną stronę tego samochodu zdecydowanie stanowi zawieszenie. Jego szeroki wachlarz zalet najbardziej można odczuć na wszelkiego rodzaju pętlach i zakrętach. Samochód prowadzi się naprawdę dobrze a nadwozie nie wychyla się praktycznie wcale. Do tego bardzo cicho i dyskretnie radzi sobie na wszelkich nierównościach a tych, podczas codziennego przemieszczania się po mieście, będziemy mieli pod dostatkiem. Do pełni komfortu otrzymujemy 3 tryby pracy układu kierowniczego: Comfort, Normal oraz Sport. Każdy z nich to wyczuwalna zmiana oporu kierownicy przy czym najwygodniejszym zdaje się być ten pierwszy – Comfort. Nie pracuje ze zbyt przesadzoną lekkością  ale zdecydowanie umila jazdę w mieście. Do tego bardzo cichy silnik, automatyczna skrzynia biegów, i można toczyć się po ulicach miasta od rana do wieczora.

Jaki zatem jest nowy Hyundai i30?
Wyładniał, jest lepiej wykonany i naprawdę dobrze się prowadzi. A to wystarczy aby stawać do konkursu o serca konsumentów z europejską konkurencją. Niestety automatyczna skrzynia biegów nie jest powodem do zadowolenia  – jest dosyć powolna i mało precyzyjna a do tego podnosi zużycie paliwa. Warto dokładnie przemyśleć jej obecność zwłaszcza że jest to kosztowny dodatek. Ceny nowego i30 Coupe zaczynają się od 51 300 (w najniżej opcji wyposażenia Base z silnikiem 1.4 MPI 100 KM). Decydując się na zakup z najmocniejszym, testowanym benzynowym silnikiem, trzeba się przygotować na koszt od 62 300 zł (w opcji wyposażenia Classic, drugiej w kolejności). Nie jest to zatem najtańszy na rynku samochód kompaktowy. Czy  jednak najlepszy? Zadecydujcie sami.

Na TAK:
– ładny wygląd nadwozia
– dobrze wykończona kabina pasażerska
– cichy silnik
– dobre zawieszenie

Na NIE:
– zbyt wolna automatyczna skrzynia biegów
– zbyt wysokie zużycie paliwa

Hyundai i30 Coupe GDI Premium dane techniczne:
Silnik – wolnossący, benzynowy, R4, 16 zaworów
Typ wtrysku paliwa – bezpośredni
Objętość – 1591 cm3
Moc maksymalna – 135 KM przy 6400 obr/min
Moment obrotowy – 164 Nm przy 4850 obr/min
Prędkość maksymalna – 190 km/h
Skrzynia biegów – 6 biegowa, automatyczna
Zawieszenie przednie – kolumny McPhersona
Zawieszenie tylne – wielowahaczowe
Masa – 1286 kg
Pojemność bagażnika – 378 litrów
Pojemność zbiornika paliwa – 53 l
Długość/szerokość/wysokość – 4300/1780/1470 mm

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze