Kamila Nawotnik

Test Hyundai i10 1.2 MPI MT – dużo możliwości w małym samochodzie

Kiedyś niejaka Maja latała z Guciem po kwiatkach i co chwilę przeżywała ciekawe przygody. Teraz ta pszczółka przeniosła się na ulice, a jej zwinność i ciekawa sylwetka odsuwają nudę na boczny tor. Czy trzecia generacja Hyundaia i10 sprawia, że posiadanie auta segmentu A może być powodem do dumy? Sprawdzamy to w naszym teście.

Aerodynamiczna sylwetka samochodu, choć nie tak ostra jak na szkicach koncepcyjnych, wygląda bardzo dobrze. Auto rozrysowane jest na planie trapezu, zwężając się subtelnie ku górze. Nadwozie jest niższe i szersze o 20 mm, a w połączeniu ze sporymi jak na ten segment 16-calowymi felgami samochód prezentuje się dynamicznie i zwinnie. Mocno zaakcentowane wloty powietrza po bokach oraz szeroka atrapa chłodnicy z wbudowanymi reflektorami LED do jazdy dziennej, oddzielonymi od lamp głównych sprawiają, że można się uśmiechnąć. Dzięki takim zabiegom oraz detalom ze wzorem plastrów miodu samochód kojarzy się z pszczółką – taką małą i słodką. Ale to nie wszystko.

I10 pod względem miejsca w kabinie potrafi zaskoczyć. Trzecia generacja w porównaniu do poprzednika nie zmieniła rozstawu osi, choć miejsca wygospodarowano trochę więcej. Z przodu nic nas nie krępuje, zaskakująco sporo jest także miejsca nad głową, ale największym zaskoczeniem jest tylny rząd. Nie tylko zmieścicie się na tylnej kanapie, ale wręcz uznacie, że nic nie przygniata wam kolan, kręgosłup nie wykrzywia się w precla i w zasadzie to da się nawet w tych warunkach całkiem miło podróżować. Oczywiście nie za daleko, ale kilkanaście kilometrów wytrzymacie przez problemu.

Małe-duże auto

I kiedy już przyzwyczaicie się do przestrzeni oferowanej we wnętrzu, może nawet stwierdzicie, że niektóre auta segmentu B mogłyby się pod tym względem równać z Hyundaiem, na ziemię ostro sprowadzi was bagażnik. Po pierwsze, pomimo starań nie odkryłam żadnej możliwości podpięcia półki nad bagażnikiem do klapy, więc trzeba ją za każdym razem podnosić ręką lub całkowicie zdemontować, bo potrafi być mocno upierdliwa przy wyjmowaniu bagaży. Po drugie, pojemność bagażnika wynosi tu 252 litry, co w praktyce pozwoliło mi zmieścić dwie wspomniane siatki zakupów, zgrzewkę wody i sześciopak piwa (zakładam, że typowy wielkomiejski młody dorosły może mieć mniej więcej takie potrzeby). Jakoś jeszcze na samą górę upchnęłam małą torebkę. Mam spore wątpliwości, czy zmieściłby się tam transporter dla kota albo duża walizka, chociażby z tego względu, że bagażnik jest dość krótki. Jeśli potrzeba więcej przestrzeni, a zabieracie jeszcze maksymalnie jedną osobę, to możecie wykorzystać dzieloną kanapę.

W środku jest bardzo przyjemnie, stylistykę kabiny można zaliczyć do nowoczesnych. Ma ona kilka fajnych akcentów jak na przykład ciekawe przetłoczenia na desce rozdzielczej na wysokości pasażera, ponownie nawiązujące do plastra miodu. Całkiem wygodne fotele wykończone są ładną tapicerką (a ten należący do kierowcy został wyposażony z podłokietnik) i choć widać wszędzie typowy dla Hyundaia plastik, to jest on na tyle dobrze uformowany, że trudno się tutaj przyczepić. Zegary są czytelne, a wzór szachownicy w tle może kojarzyć się z tym z nowej Corsy. Pomiędzy analogowymi licznikami umieszczono 3,5-calowy ekran TFT, zawierający najważniejsze informacje jak zasięg, temperatura na zewnątrz czy spalanie.

Apetyt godny wyższego poziomu

A skoro już o tym mówimy! Testowane auto napędza silnik 1.2 MPI o mocy 84 KM dostępnej przy 6000 obr./min. Moment obrotowy wynosi 118 Nm przy 4200 obr./min. Do setki pojazd rozpędza się w 12,6 sekundy (w automacie aż o 3 sekundy wolniej!), a maksymalnie pojedzie 171 km/h, choć trudno nazwać to przyjemnością ze względu na podatność na wiatr, rosnącą proporcjonalnie do prędkości. Nie porywa? I10 z 5-biegową skrzynią manualną potrafi być całkiem niezłym miejskim pomykaczem. Lawirowanie w korkach nie będzie dla niego wyzwaniem, podobnie jak szukanie miejsca do zaparkowania. Jako przedstawiciel wymierającego segmentu A, zmieści się w ciaśniejszych zaułkach, a w dodatku, dzięki małemu promieniowi skrętu (równo 5 metrów) jest też zwrotny i zwinny. Auto prowadzi się dość przyjemnie, ale rzeczywiście problemem może być zużycie paliwa. Wbrew powszechnej modzie, pracują tu cztery cylindry. To już niemalże old school, który jednak sprawia, że i10 w mieście zużywa średnio nawet 6,7 l benzyny na 100 km. W bardzo sprzyjających warunkach istnieje szansa na zejście poniżej 5 l/100 km, jednak krążąc po metropoliach lepiej nie przywiązywać się zbytnio do tej myśli. Na autostrady z kolei lepiej wyjeżdżać w stanie wyższej konieczności, bo tam wyjdą na wierzch wszelkie braki w dynamice oraz hałas przedostający się do kabiny.

Hyundai, jak sam się chwali, nadrabia multimediami. W testowanej, najwyższej wersji wyposażenia Premium na szczycie konsoli centralnej widnieje 8-calowy czytelny ekran dotykowy, który obsługuje łączność za pomocą Bluetooth, Apple CarPlay i Android Auto. To coś, czego zabrakło w Toyocie Aygo – tam ekran jest mniejszy o cal. „Premium” oznacza także m.in. podgrzewane fotele przedniego rzędu oraz kierownicę, elektryczne tylne szyby, bezkluczykowy dostęp do samochodu, funkcję start/stop, automatyczną klimatyzację i czujniki parkowania. Jazdę wspomaga natomiast dostępny już standardowo asystent świateł drogowych (światła do jazdy dziennej i pozycyjne w technologii LED zarezerwowano dla wersji Premium), trochę nadgorliwy system utrzymywania pasa ruchu oraz asystent zapobiegania kolizjom czołowym. Fajną i zaskakująco pomocną funkcją na co dzień jest też system informowania o oddaleniu się pojazdu przed nami. Dzięki niemu, jeśli np. stojąc w korkach na chwilę odwrócicie wzrok, krótkie piknięcie da wam znać, że można już ruszyć.

Ile to kosztuje?

Cena poprzednika rozpoczynała się od 38 tys. zł. Trzecią odsłonę i10 można kupić już za 40 100 zł. Wtedy otrzymacie trzycylindrową, litrową jednostkę 64 KM ze skrzynią manualną w standardowym wyposażeniu Access z homologacją na czterech pasażerów. Za piątego pasażera trzeba dopłacić 1200 zł. Silnik 1.2 MPI dostępny jest od drugiego poziomu wyposażenia za minimum 49 900 zł lub 53 900 zł w automacie. Testowana topowa odmiana ze skrzynią manualną kosztuje 61 300 zł, a z przekładnią automatyczną 65 300 zł.

TO NAM SIĘ PODOBA:

  • Ciekawy design
  • Ładnie wykończone wnętrze
  • Zaskakująco duża przestrzeń w kabinie
  • Zwrotność i prowadzenie

TO NAM SIĘ NIE PODOBA:

  • Spalanie
  • Mało praktyczny bagażnik
  • Wysoka cena topowej wersji

Dane techniczne Hyundai i10 1.2 MPI MT:

Silnik Wolnossący R4
Pojemność skokowa 1197 cm3
Moc 84 KM przy 6000 obr./min
Maksymalny moment obrotowy 118 Nm przy 4200 obr./min
Skrzynia biegów Manualna, 5-biegowa
Prędkość maksymalna 171 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h 12,6 s
Długość/szerokość/wysokość 3670/1680/1480 mm

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze