Szwajcarzy będą jeździć na prąd?

Nasza szwajcarska korespondentka przybliża nam tendencje rozwojowe, zalety i wady samochodów elektrycznych, nad którymi obecnie pracuje się nad Jeziorem Genewskim. Czy mają rację bytu nawet na tamtejszym, bogatym rynku?

Auto, które „tankujemy” podłączając go do gniazdka z prądem jest dla nas jeszcze nieco dziwne… Na zdjęciu elektryczny Smart.
fot. Frendl

W Szwajcarii coraz więcej i częściej mówi się o ekologicznych samochodach. Do niedawna były to samochody tankowane na biologiczny olej, np. rzepakowy, bądź olej „po przetworzeniu”, czyli taki, który był wykorzystany np. w kuchniach restauracyjnych do smażenia. Olej ten poddawano oczyszczaniu, po czym używano go jako opał do napędzania samochodów, czy barek transportowych na jeziorze Genewskim zwanym też jeziorem Leman. Technika jednak, oraz coraz większe naciski kładzione na środowisko naturalne, wymagają ciągłych postępów, również w tej dziedzinie.

Jednym z najnowszych pomysłów szwajcarskiego inżyniera jest samochód napędzany wyłącznie dzięki promieniom słonecznym oraz sile wiatru. jakiś czas temu powstał prototyp takiego samochodu, który obecnie jest w fazie testów. Na razie pojazd nie ma nazwy. Jeśli jednak pomysł się sprawdzi, w ciągu kilku najbliższych lat może nastąpić całkowita rewolucja w świecie samochodów. Choć oczywiście od momentu pierwszych testów, do chwili komercjalizacji i wprowadzenia aut na rynek upłynie na pewno co najmniej kilkadziesiąt lat.

Pierwsza jazda samochodem w 100% zasilanym prądem tutaj.
W Mini E zamist wlewu również występuje specjalne gniazdko.
fot. Frendl

Wróćmy jednak do chwili obecnej. Aktualnie totalną rewolucją są samochody „na baterie”, czyli samochody elektryczne. Nie ma sie jednak co łudzić. Samochody te nie zastąpią tych, które znamy obecnie – samochodów zasilanych pochodnymi ropy naftowej, czy gazem – jak za sprawą magicznej różdżki. I na pewno nie stanie sie to szybko. Najbardziej optymistyczne przewidywania zakładają, że między latami 2020 a 2030 samochody elektryczne bedą stanowić 15% światowego rynku samochodowego. Cóż, lepsze to, niż nic, jednak zastanowić się należy dlaczego dopiero wtedy i dlaczego „tylko” te 15%.

Otóż w początkowym okresie koszt baterii samochodowej jest spory, dlatego produkcja tego typu baterii będzie niska. Wyobraźmy sobie producenta, który musi zainwestować 400 milionów dolarów w otwarcie fabryki baterii samochodowych. Oczekuje on, że w ciągu trzech lat zamortyzuje swoje koszty. Oznacza to że połowa ceny baterii nie zależy od kosztów produktów, z których została wykonana, lecz są to koszty amortyzacyjne. Im wyższa produkcja, tym koszty amortyzacyjne niższe – bo rozkładają się na większą ilość produktu finalnego, a co za tym idzie, jego cena jest niższa. Logiczne.

Pod maską, zamiast silnika spalinowego zastajemy baterię.
fot. Frendl

Innym powodem, który tłumaczy dlaczego samochody elektryczne nie zastąpią od razu samochodów benzynowych, jest kwestia zasięgu baterii. Pomimo wszelkich wysiłków najróżniejszych inżynierów i specjalistów obecny średni zasięg na baterii elektrycznej to około 250 kilometrów (np. Roadster Tesla). Tak więc wyprawa Kraków – Warszawa, nie mówiąc już o Szwajcaria- Polska, z jedną baterią okazuje się po prostu niemożliwa. No i kolejna kwestia – brak infrasturuktury, czyli miejsc gdzie będzie można szybko naładować baterię (w tej chwili trwa to średnio ok. 4 godzin), lub wymienić na całkowicie naładowaną. 

Nasuwa się więc pytanie, dla kogo będą przeznaczone samochody elektryczne? Cóż, początkowo będzie to samochód do typowego użytku w mieście. Mogą to być samochody firmowe, floty jeżdzące na krtókich dysnansach, czy po prostu samochody na dojazdu do i z pracy. Olbrzymim atutem takich samochodów będzie drastyczne zmniejszenie emisji CO2 w obszarze miejskim – emisja dwutlenku wynosi 0. Być może z tego tytułu użytkownicy doczekają się również np. preferencji ubezpieczeniowych, czy specjalnych odpisów od podatku przy zakupie tego typu samochodu.

Takich napisów z tyłu auta długo możemy nie widzieć na polskich drogach.
fot. Frendl

Jakieś wady? To co dla jednych będzie zaletą, dla innych będzie wadą – będą to samochody wyjątkowo ciche. Zaleta – wiadomo, żyjemy w czasach kiedy „brakuje” nam ciszy, zwłaszcza w wielkich miastach. Wada – wyobraźmy sobie nieostrożnych przechodniów, zaskoczonych przez nasz „cichy” samochód…

Jednak póki co, kwestia wyboru marki samochodu, czy preferencji finansowych związanych z zakupem samochodu w pełni ekologicznego, raczej większości z nas jeszcze długo dotyczyć nie będzie.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze