Edyta Klim

„Szmaragdowa Cisza”, czyli Pati, jej motocykl i urbex

Motocykle zmieniły życie Pati stopniowo, ale nieodwracalnie. Zaczęło się od szukania pomysłu na siebie, a skończyło na miłości do Martina i motocykli oraz eksplorowaniu opuszczonych, fascynujących miejsc.

Dlaczego cisza jest szmaragdowa? Skąd pomysł na taki profil?

Nie ma żadnej tajemniczej historii, to po prostu od koloru oczu, które są zielone – ot, cała tajemnica szmaragdowej (wcześniej nazwa była inna). Skąd pomysł na taki profil? Trafiłam na zakręt w swoim życiu, który doprowadził mnie do stanu, w którym zaczęłam unikać ludzi, zamknęłam się w swoim świecie i nie za bardzo wiedziałam, co mam z tym zrobić. Szukałam pomysłu i czasu dla siebie. W takich chwilach pakowałam książkę, kubek z kawą, wsiadałam w samochód i jechałam przed siebie, szukając miejsca, gdzie przyroda otoczy mnie swoim pięknem i uspokoi myśli. Na jednej z takich wypraw postanowiłam założyć konto na Instagramie i patrząc na to, co wydarzyło się później – to była dobra decyzja. Mój profil nie był wtedy ukierunkowany na coś konkretnego, bardziej służył mi do obserwacji, jak inni realizują swoje pasje. Chyba szukałam pomysłu na siebie, co w konsekwencji doprowadziło mnie finalnie do grupy osób kochających motocykle.  


Zapragnęłaś dołączyć do tej grupy? Wzięłaś się za to od razu czy trwało to dłużej?

Podobało mi się to, co widziałam na zdjęciach i coraz więcej myślałam o motocyklowej pasji. I tak doprowadziło mnie to do pewnego konta… jedno polubienie, jedno serduszko, zostawione przeze mnie pod zdjęciem – zmieniło moje życie! Tylko ja jeszcze wtedy nie miałam o tym pojęcia (śmiech). To był motocyklista i jego Suzuki GSXR. Zaczęło się wzajemne lajkowanie zdjęć, obserwowanie swoich kont, komentarze, a po jakimś czasie były już prywatne wiadomości. Finał tej historii jest taki, że ten motocyklista mieszka teraz ze mną, zostawił  swój świat i teraz razem tworzymy własny. Na motocyklu pokonał 1180 km, jadąc do mnie z Niemiec, gdzie mieszkał ponad 30 lat. 

Tak się zaczęła nasza wspólna przygoda, nasze motocyklowe wyprawy i moja wielka miłość do motocykli. Korzystaliśmy z każdej wolnej chwili, nasze wyprawy często były bez celu – po prostu chcieliśmy polatać. Bo jak się kocha motocykle, to cel podroży wcale nie musi istnieć. To takie szaleństwo, które ładuje nasze baterie pozytywną energią, więc nie ma to większego znaczenia, gdzie jedziemy, liczy się ta chwila!  

Teraz łączysz motocykle z urbexem, od początku tak było? Co Cię kręci z tych pasjach?

Pewnego dnia, korzystając z pięknej pogody, wybraliśmy się w trasę i całkiem przypadkiem trafiliśmy na opuszczony pałac. Z czystej ciekawości się zatrzymaliśmy i to właśnie miejsce, ten obiekt, zmienił nasze wyjazdy motocyklowe, które stały się wyprawami do przeszłości. Byliśmy pod wrażeniem tego pałacu – praktycznie ruina, bez opieki, samotny i zapomniany. To był nasz pierwszy urbex, czego nawet nie byłam świadoma, bo nie wiedziałam nawet, co to jest. Zachwycona zaglądałam w każdy zakamarek, nie mogłam się nacieszyć tym pięknym miejscem, co spowodowało, że po powrocie do domu, natychmiast zaczęłam szukać w internecie informacji na temat tego obiektu . Przy okazji dowiedziałam się, co to jest urbex, na czym polega i jakie są jego zasady. A dokładniej to Urban Exploration, tak będzie trochę bardziej profesjonalnie. Uzupełniając swoją wiedzę i będąc już świadomą tego wszystkiego, zaczęłam szukać głębiej. Okazało się, że takich obiektów i ludzi zajmujących się tym jest sporo. „Rewelacja!” – pomyślałam, już czułam podniecenie i chęć zwiedzania, nie mogłam przestać myśleć o tym wszystkim. To właśnie był początek naszych urbexowych wypraw i od tamtej chwili, to był też mój pomysł na profil. Od tego czasu te dwie  pasje się połączyły.

Kolejne sezony były pewnie bogate w możliwość odkrywania ciekawych miejsc?

Sezon 2019 był moim pierwszym sezonem motocyklowym, jeździłam jako „plecaczek”, na Suzuki GSXR 600r. Zrobiliśmy wtedy 28 tys. km i zwiedziliśmy 47 obiektów. W kolejnym sezonie sprzedaliśmy 600-tke, kupiliśmy Suzuki GSXR 1000 i jak do tej pory, to był nasz najbardziej intensywny sezon. Czułam zmęczenie, ale takie bardzo pozytywne – przejechaliśmy 32 tys. km, zwiedzając 190 obiektów. Jest co wspominać!

Ubiegły sezon, oprócz tego, że był bogaty w wyprawy – był też niesamowity, pod względem ilości poznanych osób. Na Instagramie nawiązały się ciekawe znajomości, jednak to nie to samo, co poznać kogoś osobiście, wspólnie napić się kawy, porozmawiać, eksplorować opuszczone miejsca, czy polatać w większej grupie na motocyklach. Kiedy mamy na sobie kombinezony, to czujemy się zupełnie inaczej – wygłupy to już u nas norma (śmiech). Uwielbiam to, kocham takie chwile i takich ludzi (jak to mój przyjaciel mówi: „pozytywnie pierdolniętych”). I tak, z tych wirtualnych znajomości powstała przyjaźń w realu, która już wytyczyła kierunki na kolejny sezon i nawet duża odległość nas dzieląca, nie jest żadnym problemem.

Jeździcie nadal na jednym motocyklu, czy chcesz w tej pasji motocyklowej mieć więcej wrażeń?

Sezon 2022 będzie moim pierwszym, już na własnym motocyklu, bo pod koniec ubiegłego sezonu kupiłam Benelli BN125. Wkrótce się okaże, jakie wrażenie zrobi na mnie ten motocykl. Wcześniej miałam Hondę CBR 125, na której stawiałam swoje pierwsze, motocyklowe kroki. Wspominam ten motocykl z dużym sentymentem i radością, choć nie był ze mną długo. Znajomi śmiali się, że to taki rower – fakt potężna maszyna to nie jest, ale ja też nie jestem wielkich rozmiarów, więc się uzupełnialiśmy.

Skąd czerpiesz inspiracje na motocyklowe wyprawy?

Inspiracje na wyprawy tak naprawdę są wszędzie, jeśli wiesz, czego szukasz. Wszystkie odwiedzone miejsca, jak i te zaznaczone na mapie do zobaczenia (a mam tyle, że chyba braknie mi czasu) – wyszukałam w 99% sama, poświęcając na to sporo czasu i wysiłku. Ten 1% obiektów mam z polecenia od zaprzyjaźnionych eksploratorów, z którymi się wymieniamy miejscami. Tak naprawdę pierwszą inspiracją był wspomniany pałac, a od tamtego momentu ciągle szukam nowych punktów. Każde odwiedzone miejsce powoduje natchnienie i zapał do odwiedzania kolejnych. 

Co warto wiedzieć o Urban Exploration i jakich zasad się trzymać?

Urban Exploration to eksplorowanie opuszczonych, zapomnianych, zrujnowanych, czasami niedostępnych czy ukrytych obiektów, które stworzył  człowiek. Celem urbexu  jest fotografowanie, filmowanie lub po prostu „zdobywanie obiektu” – jak kto lubi. Należy jednak pamiętać o  podstawowej zasadzie urbexu: „Zabierz tylko zdjęcia, zostaw tylko ślady stóp”. To bardzo ważne dla nas. Oprócz tego, nie podaję lokalizacji odwiedzanych przez nas miejsc, żeby mieć poczucie, że w ten sposób chociaż trochę uchronię je przed wandalizmem. Poza tym umiejętność szukania obiektów powinna być umiejętnością osoby, chcącej w ten świat wejść. Ja mam takie poczucie spełnienia, kiedy od początku do końca zrobiłam wszystko sama.

Ale w sumie, to nigdy nie wiesz, co tam zastaniesz na miejscu?

Urbex wcale nie jest taki łatwy, jak niektórym się wydaje… Wchodząc na taki obiekt musisz się liczyć z ryzykiem i robisz to na własną odpowiedzialność. Eksplorowane obiekty są w różnym stanie technicznym. Sam budynek to nie jedyne zagrożenie, trzeba pamiętać, że w opuszczonych miejscach bardzo często przebywają bezdomni, którzy nie zawsze są sympatyczni. Możemy również spotkać grupki imprezujących osób, a nawet natknąć się na psy – dlatego ja osobiście trzymam się mojej zasady: „Nigdy w pojedynkę”. Uważam to za  kiepski pomysł, a już zwłaszcza dla kogoś, kto dopiero zaczyna przygodę z urbexem (choć znam osoby, które mają tyle odwagi i mam dla nich wielki szacunek). Trzeba również pamiętać, że przydadzą się nam umiejętności fizyczne, np. do wspinania się, bo nie każdy obiekt jest ogólnodostępny. Kolejną bardzo ważną rzeczą jest sprzęt – latarka to absolutna konieczność, reszta jest uzależniona od indywidualnych upodobań: kamerki, aparaty, czy sprzęt do wychwytywania zjawisk paranormalnych, kto co lubi.

Jest to przygoda, ale też ryzyko konsekwencji prawnych? Takie działania są/mogą być na granicy prawa lub je łamać?

Ryzyko jest zawsze, tu nigdy nie ma czysto pozytywnych odczuć, a niepokój towarzyszy nam bardzo często. W przypadku urbexu na terenie Polski, osoby eksplorujące mogą zostać oskarżone o naruszenie miru domowego, zgodnie z art.193 Kodeksu Karnego (Dz.U.2018.0.1600 t.j. – Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r.) – czyli  osoba, która wdarła się na teren prywatny, może w konsekwencji zostać obciążona grzywną, karą ograniczenia wolności lub nawet karą pozbawienia wolności na rok. Dlatego decydując się na „zwiedzanie”, warto się upewnić, czy dany obiekt jest ogrodzony, oznakowany zakazami wstępu lub pilnowany. Tylko w takim przypadku można mówić o niepopełnieniu przestępstwa.

Jakie macie plany na kolejny sezon?

Nie udało się zrealizować wszystkich planów ubiegłego sezonu (czasami praca i cele, związane z działalnością, są ważniejsze i przyjemności muszą poczekać), ale nie szkodzi… przez to bardziej skupiam się na tym, żeby wykorzystać każdą chwilę jak najlepiej. Kolejny sezon będzie z pewnością wielką przygodą, pod wieloma względami. Nowe motocykle, spotkania z przyjaciółmi, poznawanie kolejnych osób i dużo zwiedzania. Nie mogę się doczekać tych wszystkich przygód!

W poprzednim sezonie wpadłam też na pomysł napisania książki – coś na kształt pamiętnika, połączonego z dużą ilością zdjęć. Opisałabym każdą naszą podróż, każde odwiedzone miejsce i jego historię (jak uda się ją odkryć), moje spostrzeżenia… Od samego początku naszych wypraw prowadzę dziennik, w którym zapisuję: dzień, miejsce i kto z nami jechał, dzięki temu mogę łatwo wrócić do danego dnia i odtworzyć wszystko. Bardzo bym chciała pod koniec tego roku wydać taką książkę do druku, a w sumie to będą już 4 (licząc nadchodzący sezon), bo każdy sezon to jeden album. Czeka mnie jeszcze sporo pracy, na pewno chcę skończyć w tym roku opisywanie pierwszego sezonu, a później, w miarę możliwości, kolejnych. Gdy się tak stanie, napiszę o tym z pewnością na moim profilu.

Mam wrażenie, że razem z motocyklami wjechała w Twoje życie jakaś pozytywna moc?

O tak! Wjechała i to na pełnych obrotach! Ma na imię Martin. A dzięki motocyklom robię to, co robię, spełniam marzenia i sięgam po więcej. Te maszyny dają poczucie nieskończonej siły i chęci do sięgania po więcej. Kiedyś usłyszałam od przyjaciela: „ Chyba śnieg musi spaść, żebyś Ty nie chciała jeździć” – no cóż… to jest właśnie ta moc, chcesz więcej i więcej, nigdy nie masz dość! 

Facebook: https://www.facebook.com/profile.php?id=100010885545545

Instagram: https://www.instagram.com/szmaragdowa_cisza/

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze