Edyta Klim

Szkolenia motocyklowe dla kobiet – czy jest sens?

Szkolenia motocyklowe tylko dla kobiet są coraz bardziej popularne. Wzięłam udział w szkoleniu z Motocykl Action Team i postaram się odpowiedzieć na pytanie – na czym polega wyjątkowość tego sposobu nauki.

 

Szkolenie dla kobiet Motocykl Action Team odbyło się w sobotę 27 lipca w ośrodku doskonalenia techniki jazdy Tor Modlin. Razem z koleżankami już w piątek wyjechałyśmy z Wrocławia, ponieważ szkolenie startowało o 8.30 rano. Pogoda dopisała, bo wprawdzie było ciepło, ale większość czasu słońce kryło się za chmurami.

Zastanawiałam się w sumie, czy to szkolenie jest dla mnie? Jechałam na poziom 1, a jestem w trakcie swojego, dziewiątego sezonu motocyklowego, a każdy po min. 10.000 km. Stwierdziłam jednak, że trochę ćwiczeń mi się przyda, jakiekolwiek by one nie były, bo jakoś w tym sezonie po krętych drogach jeździłam bardzo mało.

Szkolenie rozpoczęło się teorią przedstawianą przez instruktora Adama. Jej zakres był faktycznie podstawowy, choć niektóre rzeczy fajnie było sobie odświeżyć, a i parę ciekawostek poznać. Do ćwiczeń przystąpiłyśmy w dwóch grupach, moja składała się z 7 motocyklistek i instruktora Piotrka. Pierwszy blok ćwiczeń obejmował jazdy z prędkościami poniżej progu równowagi. I powiem Wam, że to wcale nie było łatwe! O ile jazdę powolną przed siebie ćwiczę za każdym razem, jak jestem w mieście, tak jazda wolna w slalomie to był horror, nie tylko dla mnie. Okazało się, że najlepiej w tym ćwiczeniu wypadła dziewczyna na motocyklu sportowym z najmniejszym promieniem skrętu. Im wyższy motocykl, tym jakoś trudniej było zmieścić się w tym slalomie żółwia. Wszystkie odetchnęłyśmy z ulgą, jak to ćwiczenie się skończyło. Mi osobiście z każdą powtórką szło gorzej, bo dochodziło jeszcze zdenerwowanie na „te głupie pachołki”. Oczywiście, kobiecą logiką, doszłyśmy do wniosku, że dwie przeszkody tak ominiemy, więc to wystarczy w codziennym życiu.

Po przerwie kawowej pracowaliśmy nad świadomym przeciwskrętem, hamowaniem awaryjnym i jazdę po okręgu. Slalom wolny zamieniliśmy na dużo przyjemniejszy slalom szybki. Jednak nie był to taki „pikuś,” ponieważ wykonane ćwiczenie to nie wszystko. Ja np. dowiedziałam się, że w jedną stronę nie przechylam się z motocyklem, za ręką popychającą kierownicę. To cenna wskazówka, ponieważ sama nie zdawałam sobie z tego sprawy. Jestem po wypadku, więc podświadomie staram się chronić i nie obciążać operowanej ręki. Jak zaczęłam to kontrolować, to od razu poczułam poprawę w jeździe.

Hamowanie awaryjne odbywało się przy różnych prędkościach i w różnych konfiguracjach używanych dźwigni. Wszystko po to, by zobaczyć różnicę w drodze hamowania i robić to bardziej efektywnie (dziewczyny bez ABS ślizgiem zatrzymywały się też efektownie). Ja dowiedziałam się w jakiej pozycji ułożyć dłoń, żeby wyeliminować mimowolne dodawanie gazu przy nagłym hamowaniu, co mi się zdarza. Każdy mi mówił jedynie, że mam tak nie robić, a tu dostałam wskazówkę, jak to zrobić, żeby się nie powtarzało. I faktycznie, trick jest prosty i działa. Przy okazji przetestowałam motocykl po wymianie płynu hamulcowego, linki i klamek, co bardzo poprawiło szybkość zatrzymywania się.

Następie przenieśliśmy się na drugi tor, gdzie mogliśmy poćwiczyć złożenia na okręgach w obie strony. To było fajne, tylko o pozycji łokcia muszę pamiętać. Obok był tor do jazdy precyzyjnej, to w wolnych chwilach można go było przejechać – ćwiczenie szczególnie wskazane do nauki przeciwsiadu.

Organizator zadbał o obiad, dzięki czemu zebrałyśmy siły na ostatni blok ćwiczeń i chyba najbardziej przyjemny, czyli jazdę po torze. Tor podzielono na 3 sekcje, by dokładnie je opanować. Mi osobiście najbardziej przypadła ciasna sekcja pierwsza, ale tu ile kobiet, tyle preferencji było. W tym ćwiczeniu nikt się nie ścigał oczywiście, chodziło o dobranie toru jazdy i odpowiednie złożenie motocykla oraz własną pozycję. Jeździł za nami instruktor i jak widział błędy to zapraszał na rozmowę o tym. Czasem prosił, żeby jechać za nim i tak pokazywał jak się wybraną partię powinno pokonać.

Na ostatniej pętli zrobiliśmy świetne ćwiczenie prowadzenia jedną ręką. Najpierw zamarłam, bo nie wyobrażałam sobie, że da się to zrobić na jednym z tych ciasnych zakrętów. Jednak z każdym okrążeniem wyczucie zachowania motocykla miałam coraz większe i wszystko szło świetnie. Dopiero przy tym ćwiczeniu zrozumiałam, jak duży wpływ na sterowanie motocyklem ma dodawanie i odejmowanie gazu. Wiele się o tym mówi, jednak zrozumienie tego przez własne odczucia jest o wiele bardziej cenne.

 Na koniec mogłyśmy pojeździć swobodnie całą nitką toru. To nie jest obiekt wyścigowy, asfalt jest bardziej drogowy, więc wskazana była pewna doza zdrowego rozsądku. Nie zauważyłam jednak, żeby dziewczyny potrzebowały się „wyżyć” na torze, raczej świadomie wprowadzały w życie nabytą wiedzę. Sama, ani przez chwilę, nie zauważyłam najmniejszych oznak utraty przyczepności, więc śmiało mogę polecić szkolenia w tym ośrodku doskonalenia techniki jazdy. Po trzech okrążeniach już zjechałam, bo zmęczenie dało się odczuć. Na szczęście do Wrocławia wracałyśmy kolejnego dnia.

Podsumowując – moje obawy były nieuzasadnione, ponieważ nawet na poziomie 1 można się czegoś nauczyć. Kręta nitka toru i zróżnicowana trudność zakrętów to świetna zabawa i nauka w jednym. Nasz instruktor Piotrek był oazą spokoju i źródłem cennych wskazówek, dlatego szkolenie przebiegło w świetnej atmosferze. 

A na czym polega ta różnica, gdy szkolenie jest tylko kobiece? Głównie jest to większa swoboda. Kobiety we własnym gronie dzielą się doświadczeniem, nie wstydzą błędów, wzajemnie się motywują. Każda z nas ma pasję motocyklową w sercu i to widać. Grupy są małe, więc wskazówki są indywidualne. Każda motocyklistka pracowała w pocie czoła nad poprawą własnych umiejętności. Z innymi kobietami na torze czułam się bezpieczniej, bo mniej było brawury i nieprzewidywalnych zachowań w ich jeździe w porównaniu do grup mieszanych. Z chęcią wzięłabym udział ponownie w tego typu szkoleniu i szczerze je polecam.

A po czym widać, że szkolenie było wartosciowe? Jak wsiadając na motocykl słyszymy z tyłu głowy „popraw pozycję, stopy do siebie”, a potem myślimy też nad tym, jak optymalnie pokonać dany zakręt. Gdy w czasie rzeczywistym jesteśmy świadomi swoich błędów i staramy się je wyeliminować. Skuteczne szkolenie powinno wzbudzić bardziej świadomą jazdę na co dzień i to akurat się udało.

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Żeby nabyć wiedzę jedzie się na szkolenie, a nie czyta artykuły. Od wskazówek są instruktorzy na torze 🙂

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Czyta się artykuły, żeby się dowiedzieć, że są takie szkolenia i czy warto / jest sens w nich uczestniczyć, np. w przypadku – jak autorka – jeśli dużo się jeździ motocyklem na co dzień.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Boze co za belkot z reklama ..
„Tyle ci wytlumaczyli wskazowek ” to je opisz a nie meczysz tylko tym pseudo artykulem …

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Czytać nie umiesz? Cały artykuł jest właśnie poświęcony opisywaniu wskazówek – współczuję powierzchowności. Jak tak zdobywasz wiedzę, to współczuję twojemu otoczeniu.

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze