Stereotypy kobiet kierowców – czas na zmiany!

Czy wiecie, że nadal są tacy, którzy wierzą, że pierwszym elementem, na który kobieta zwraca uwagę w samochodzie, są uchwyty na kubki? Albo że wnętrze samochodu kojarzy się z łonem matki? Niektórzy twórcy reklam głęboko tkwią korzeniami w realiach sprzed pół wieku.

Na przykład Clotaire Rapaille, z wykształcenia psychiatra, obecnie specjalizujący się w marketingu, twierdzi z przekonaniem, że rzekoma kobieca obsesja na punkcie uchwytów na kubki ma źródło w pierwotnych umysłowych archetypach – kubek – kawa – śniadanie – matka – bezpieczeństwo. Mimo pozornego naukowego zadęcia, taka teza zdradza przekonanie, że umysł kobiecy zwyczajnie nie jest w stanie ogarnąć złożoności takiego mechanizmu, jak samochód, więc dla własnego dobra koncentruje się na szczegółach. Rapaille ma za sobą długoletnią współpracę z Fordem, Chryslerem i GM – to daje do myślenia. Jak wiele podobnie skrajnych przekonań uchowało się jeszcze w branży motoryzacyjnej?

Przecież już teraz liczba kobiet-kierowców w Ameryce przekracza liczbę mężczyzn. Badania dowodzą, że kobiety są starannymi i sumiennymi konsumentami, dla których liczy się bezpieczeństwo i atrybuty jezdne, nie mało znaczące drobiazgi.

W pierwszej dekadzie zeszłego wieku producenci zachwalali samochody elektryczne jako „szyte na miarę” dla płci pięknej. Są ciche, spokojne, mają mniejszy zasięg – ot, akurat taki, jakiego trzeba gospodyni domowej, by załatwiła sprawunki nie narażając na uszkodzenie ani fryzury, ani stroju.

Przez kolejne dekady sytuacja nie uległa specjalnej poprawie. Kobiety były przedstawiane bądź to jako ładny dodatek do auta (zupełnie jakby zarówno samochody, jak i kobiety stanowiły po prostu męską rozrywkę), bądź to w przesłodzony, skrajnie różowy sposób. W latach 50. Ford wypuścił serię płaszczy i torebek, które miały pasować do wybranych modeli. Chrysler z kolei zaprojektował model pod nazwą Dodge La Femme, różowo-biały i wyposażony dodatkowo w torebkę, płaszcz przeciwdeszczowy, kapelusz i parasolkę. Dodajmy, że model poniósł klapę. To samo w latach 60. – Ford we współpracy z firmą kosmetyczną zachwalał różowe Mustangi, kusząc „dopasuj swoje auto do szminki”. A co można wyczytać w poradniku dla kierowcy Studebakera w 1964? Jeśli złapiesz gumę, popraw makijaż, napusz fryzurę i staraj się wyglądać jak najbardziej kobieco i bezradnie!

Branża nie nadążała również w latach 70. i 80. Producenci zdawali się nie zauważać rosnącej liczby aktywnych zawodowo, dynamicznych kobiet, którym zależało na kupnie własnego auta.

Dlaczego jednak podobny trend utrzymuje się teraz? Przecież czasy się zmieniły, rzeczywistość jest inna i inne powinny być również proporcje. A jednak… nie dalej niż 10 lat temu w GM mężczyźni testowali wsiadanie do SUV-a wyposażeni w wysokie obcasy, sztuczne paznokcie, obciążeni zakupami, dziećmi i torebkami. Trzeba było tych surrealistycznych testów, by jeden z nich wpadł na pomysł, że torebkę wygodnie mieć pod ręką, i zaprojektował na nią miejsce. Cóż, kobieta nie potrzebuje do tego nagłego olśnienia. Wszystkie wiedziałyśmy to już dawno.

W reklamach mężczyźni dostają swoją porcję przygody, podbijając górskie serpentyny, a nawet jeśli jakimś cudem dostają pod opiekę dzieci, to tylko po to, by łamać zasady i walczyć z rutyną. Co dostaje się kobietom? Wizerunek zapracowanych matek, ofiarnie odwożących dzieci do szkoły. Albo Kate Upton w skąpym stroju i slow motion. Gorzej, jeśli myślenie stereotypami przekłada się na bezpieczeństwo. W ten sposób powstają bagażniki umiejscowione tak wysoko, że kobieta ma kłopot, by włożyć do nich ciężkie torby, bądź pedały gazu i hamulca zmuszające osoby niskiego wzrostu do maksymalnego przysuwania fotela. W 2011 roku badanie przeprowadzone przez uniwersytet w Virginii dowiodło, że ryzyko utraty zdrowia bądź życia w wypadku jest dla kobiet o 47% większe, aniżeli dla mężczyzn – ponieważ samochody projektowane są tak, by ochronić ich z reguły większe ciała.

A przecież można inaczej. Dowiodły tego reklamy Cadillaca sprzed kilku lat z Kate Walsh w roli głównej, które były zmysłowe zarówno z punktu widzenia mężczyzn, jak i kobiet. To jednak kropla w morzu potrzeb, zwłaszcza jeśli na targach w Detroit wciąż widzimy roznegliżowane modelki pełniące rolę dekoracji niczym, nie przymierzając, bombki na choince. Dlatego tak istotne jest to, by pojawiło się więcej osób prowadzących taką działalność jak Jean Jennings – wydawcy magazynu „Automobile” i założycielki strony internetowej JeanKnowsCars.com. Jean zajmuje się przełamywaniem stereotypów i niszczeniem mitów, które mocno zakorzeniły się w branży.

Kobiety przygotowują się do kupna auta zdecydowanie bardziej dogłębnie niż mężczyźni. Czytają, rozszerzają wiedzę, szukają pojazdów jednocześnie efektywnych i oszczędnych. Są zdecydowanie bardziej racjonalne – emocje przy zakupie to raczej cecha męska. To również kobiety częściej zlecają przegląd techniczny, nim zdecydują się na kupno używanego samochodu. Być może po części, paradoksalnie, takie jest źródło mitu – panie przychodzą do salonu doskonale wiedząc, czego chcą i czego mogą po danym modelu oczekiwać od strony technicznej, więc poświęcają więcej uwagi detalom – co sprawia, że akurat Nissan Maxima będzie lepszy od Toyoty Camry? Wtedy zaczyna liczyć się styl – i może również liczba uchwytów na kubki.

Trudno zatem nie poddać się refleksji, że niedawno nawiązana przez Chevroleta współpraca z projektantem Isaakiem Mizrahim, która zaowocowała powstaniem kolekcji odzieży rzekomo inspirowanej Chevroletem Malibu, to nic świeżego ani odkrywczego, a raczej znowu powielanie starych wzorców. I może czas na to, by branża w końcu się przebudziła i poszukała nowych rozwiązań.

 

Źródło: www.slate.com

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze