Samochód z importu czy po leasingu?

Zakup samochodu to jedna z najważniejszych inwestycji, na jakie decyduje się przeciętny Polak. Ze względu na ograniczone środki finansowe, zwykle jest to pojazd używany. Z jakich rozwiązań korzystają nasi rodacy, z jakim wiążą się one ryzykiem i jakie są alternatywy?

Eksperci zwracają uwagę na rynek samochodów poleasingowych. Źródło pewnych aut z atrakcyjnym finansowaniem, którego wielu kierowców nie brało nawet pod uwagę. Dlaczego? Nie wiedzieli nawet o jego istnieniu.

Według szacunków analityków z LeasePlan, na podstawie raportu flot zarządzanych przez firmy należące do PZWLP, na wtóry rynek w Polsce co roku trafia ponad 50 tys. samochodów pokontraktowych z pełną historią serwisową, czasem nawet jeszcze z aktywną gwarancją. Znana jest cała ich przeszłość. Nie mogą więc być źródłem żadnych niespodzianek. O tym, że bez trudu można kupić taki samochód, trzeba jednak wiedzieć. Tymczasem, zdecydowana większość kupujących samochody na wtórnym rynku w Polsce korzysta z powszechnie znanych, choć – jak pokazuje praktyka – często niezbyt dobrych sposobów pozyskiwania aut.

Bardzo popularnym sposobem na wymarzony samochód jest sprowadzenie go zza granicy lub zakup auta, które zostało sprowadzone przez osobę, zajmującą się tym w celach zarobkowych. Jak wynika z raportu Polskiego Związku Przemysłu Samochodowego, w 2016 roku zarejestrowano w Polsce 952,1 tys. używanych samochodów, sprowadzonych zza granicy. To  ponad dwa razy więcej, niż ilość rejestracji nowych pojazdów ( 475 935 w 2016 roku). W 2017 roku trend jest jednak malejący. Od stycznia do końca września zarejestrowano łącznie 659 tys. takich aut, czyli o 5,6 proc. mniej, niż w porównywalnym okresie 2016 roku.

Jakie auta sprowadzamy? Niestety, nasze zakupy poczynione za granicą niezbyt mocno odmładzają nadwiślański park maszyn. Jeśli chodzi o auta, sprowadzone w pierwszych dziewięciu miesiącach 2017 roku – zaledwie 9,3 proc. z nich stanowiły pojazdy liczące nie więcej, niż 4 lata. 36,7 proc. to samochody w wieku od 4 do 10 lat. Aż 54 proc. spośród sprowadzanych aut ma więcej niż 10 lat. Jak można podejrzewać, tylko niewielki odsetek z nich stanowią youngtimery czy pojazdy zabytkowe.

– W Polsce nadal bardzo modne jest sprowadzanie samochodów z zagranicy – mówi Michał Cierniak, dyrektor ds. remarketingu na Europę Centralną i Wschodnią  w Grupie LeasePlan. Jest też wiele związanych z tym żartów – np. słynne powiedzenie, że „Niemiec płakał jak sprzedawał”, które powinno ostrzegać nas przed tymi praktykami. Świadomość potencjalnych nabywców zaczyna ulegać zmianie, zwłaszcza w przypadku zakupu pojazdów w wieku do 4 lat coraz częściej kierujemy się zdrowym rozsądkiem, a nie tylko niską ceną. Samochody zza granicy są często nieznacznie tańsze, niż auta z polskiego rynku. Do ich zakupu zachęca także wyższy poziom wyposażenia. W segmencie samochodów rodzinnych to właśnie cena jest głównym czynnikiem, wpływającym na wybór danej oferty. Wciąż kupujemy oczami i tak naprawdę, często nie chcemy nawet wiedzieć, czy pojazd ma sfałszowany przebieg, zatajoną historię serwisową i napraw blacharskich. Ważne, że z wierzchu prezentuje się ładnie i ma np. nawigację lub skórzaną tapicerkę. 

Ryzykowny zakup za granicą
Część osób woli osobiście wybrać się za granicę po wymarzone auto. W takim przypadku pojawia się jednak szereg problemów. Pierwszym jest wyszukanie odpowiedniego egzemplarza. Złote czasy importu minęły i dziś w niemieckich, francuskich czy austriackich komisach nie czekają na nas perełki. Miejscowi handlarze bardzo szybko korzystają z nadarzających się okazji, a prócz nieznajomości realiów lokalnego rynku, na drodze do sukcesu może nam stanąć bariera językowa i nieznajomość procedur. Chodzi też o pieniądze i czas. Czekanie na odpowiednią okazję albo szukanie jej od miasta do miasta, wymaga wielu wolnych dni i zakwaterowania, zabiera czas i pieniądze.

Jeżeli zdecydujemy się a zakup samochodu od handlarza lub w komisie, musimy uważać na nieuczciwe praktyki. Najczęściej spotykane to cofanie liczników oraz fałszowanie historii warsztatowej, poprzez podmianę książek serwisowych, aby odpowiadały skorygowanemu przebiegowi auta. Niedoskonałe systemy informatyczne poszczególnych sieci dealerskich i często spotykany brak synchronizacji danych w ramach sieci serwisowej danej marki w różnych krajach, utrudniają potwierdzenie realnego przebiegu pojazdu.

Niezwykle często producenci ograniczają się do archiwizowania napraw, rozliczanych w ramach gwarancji oraz akcji i kampanii serwisowych z wyłączeniem usług, związanych z obsługą serwisową i okresowymi przeglądami, wykonywanymi u danego dealera i będącymi jedynie w posiadaniu stacji obsługi, która realizowała daną naprawę. Zdaniem ekspertów, problem dotyczy przynajmniej jednej czwartej sprowadzanych używanych aut. Jak się okazuje, czasami pojazdy takie są przed sprzedażą w Polsce dodatkowo wyzyskiwane. Część importerów w sprowadzonych samochodach wycina katalizatory. Zawierają one platynę i inne drogie metale, które można osobno sprzedać z zyskiem.

Ogromnym problemem jest również zatajanie wypadkowej przeszłości aut. Szacuje się, że ponad połowa wystawianych na sprzedaż samochodów ma wypadkową przeszłość, wbrew zapewnieniom sprzedających. Sprawny blacharz jest w stanie doprowadzić nawet mocno rozbite auto do takiego stanu wizualnego, że bez dobrego miernika grubości lakieru i wprawnego oka nie zorientujemy się, że coś jest nie tak.

Jak wyjaśnia Michał Cierniak istotne jest, by odróżniać pojazdy, które przeszły naprawę blacharsko-lakierniczą lub nawet kilka napraw, których zakres i sposób nie będzie mieć ujemnych skutków oraz nie wpływa na ich stan techniczny i bezpieczeństwo, od pojazdów odbudowanych po bardzo poważnych wypadkach, które za granicą zostały poddane kasacji. Te ostatnie są często naprawiane poprzez zespawanie dwóch różnych aut i nie spełniają jakichkolwiek norm bezpieczeństwa. Takie pojazdy mają inną, niż pierwotnie, sztywność. Ich zachowania w razie kolizji lub wypadku nie sposób przewidzieć. Stanowią zagrożenie dla użytkujących je osób – często nieświadomych fatalnego stanu technicznego. Ustalenie i potwierdzenie tak poważnej ingerencji w konstrukcję pojazdu jest bardzo trudne – nawet w warunkach warsztatowych, bo cięcia i spawy są wykonywane w trudno dostępnych miejscach. Właśnie po to, by nie były widoczne i było ciężko je wykryć.

W grę wchodzą również prawne wady samochodu. W najgorszej sytuacji są ci, którzy zdecydują się na podpisanie zagranicznej umowy kupna-sprzedaży, wystawionej in blanco. Osoba taka w rzeczywistości nie wie, czy podpis, który zastaje na druku, rzeczywiście należy do poprzedniego właściciela auta. Jeśli okaże się, że samochód został skradziony, a podpis podrobiony, policja odbierze pojazd aktualnemu użytkownikowi. O zwrot pieniędzy trzeba będzie zgłosić się do osoby, która naprawdę sprzedała nam auto. Tej nie ma jednak w dokumentach, a najczęściej również na miejscu. Nie ma też do kogo zwrócić się z roszczeniami jeśli okaże się, że samochód posiada ukryte wady.

Pewna alternatywa
Zakup używanego samochodu to spore ryzyko. Nic dziwnego, że szukamy alternatywy. Rosnąca popularność leasingu z pełną obsługą ( tzw. wynajem długoterminowy) sprawia, że coraz więcej użytkowanych wcześniej w firmach aut pojawia się a rynku wtórnym. Taka oferta przekonuje coraz większą liczbę poszukujących pojazdu z drugiej ręki.

Pojazdy takie  mają zazwyczaj doskonale udokumentowaną historię. Nie trzeba też obawiać się „kręconego” licznika. Co więcej, jeśli zdecydujemy się na zakup samochodu od znanej firmy, zamiast od osoby prywatnej, łatwiej nam będzie dochodzić swoich praw z tytułu rękojmi, jeśli w ciągu roku od zakupu okaże się, że samochód posiadał ukryte wady. Łatwiej też odzyskać pieniądze, jeśli okazałoby się, że na pojeździe ciąży zastaw. Znalezienie człowieka, który sprzedał nam wadliwe z punktu widzenia prawa auto, może być trudne. Firmy zwykle nie przenoszą się z miejsca na miejsce. W razie kłopotów, łatwiej dochodzić swoich praw.

Niektóre przedsiębiorstwa są tak pewne oferowanych samochodów, że udzielają na nie gwarancji. Firma LeasePlan otworzyła w Warszawie salon samochodów poleasingowych i outlet, gdzie, nabywca otrzymuje 24-miesięczną gwarancję, a wszystkie auta w ofercie miały tylko jednego właściciela – LeasePlan. Ponadto, jeżeli osoba decydująca się na któryś z oferowanych tam modeli zapłaci gotówką – w ciągu pięciu dni od zakupu i do 200 km przebiegu może zwrócić samochód, bez jakichkolwiek konsekwencji. Takiej możliwości nie mamy, decydując się na zakup samochodu od poprzedniego właściciela czy u handlarza.

Źródło: LeasePlan

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Hmm… zakup z importu Po leasingu i problemu nie ma.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Miałem importowaną fure jeden jedyny raz i niby wszystko ładnie pięknie z zewnątrz a okazało sie że topielec. Znajomy mi go sprowadził ale nie poczuwał sie do odpowiedzialności także już ochote na takie deale straciłem. Jak dla mnie leasing sie najbardziej opłaca, płace za xlv rate a mam nówke sztuke na gwarancji i sie nie martwie że mi sie gdzieś po drodze rozkraczy.

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze