Pachnące opony?

Producenci samochodów radzą się perfumiarzy, jak mają pachnieć nowe samochody. Salon Hyundaia w Seulu aromatyzuje się perfumami Chanel No.5. Wniosek? Producenci wodzą nas za nos nieustannie, choć te sposoby są nam już dobrze znane. Kiedy takie triki staja się już nieefektowne, pojawiają się nowe patenty...

Motocykliści nie są pewni, czy zastąpienie tradycyjnego zapachu palonej gumy pomarańczowym aromatem to dobry pomysł…
fot. Karolina Betlejewska

Zapach palonej gumy znany jest bardzo dobrze każdej z nas. Jedni tę woń kochają, inni jej nie cierpią. Ponoć po tym można rozróżnić prawdziwych zapaleńców motoryzacyjnych.

Jak by nie było, opony czasem kupuje się tylko po to, by je widowiskowo spalić. Na pokazach driftingu coraz częściej spotykamy na przykład ogumienie, z którego podczas poślizgów wydobywa się efektowny, kolorowy dym.

Teraz jednak naukowcy poszli jeszcze o krok dalej. Nie zdziwcie się, jeżeli na jedym ze zlotów motocyklowych lub samochodowych podczas palenia gumy zamiast tradycyjnego zapachu, poczujecie aromat róży czy lawendy. Zapachowe opony to zasługa Ronalda Johna Rosenbergera, który jest autorem tego patentu. Takie ogumienie może pachnieć jak tylko nam się zamarzy. Oczywiście, w ofercie znalazły się te standardowe wonie i bukiety zapachowe jak: morski, leśny, lawendowy, różany, czy też pomarańczowy.

My jesteśmy raczej sceptycznie nastawione, bo danego zapachu musiałoby być naprawdę spore stężenie, żeby rzeczywiście był ewidentnie wyczuwalny, nie mieszający się np. ze spalinami, które jeszcze pachnące nie są.

Poza tym wszyscy by musieli zmienić opony na zapachowe, aby przeróżne bukiety unosiły się nad naszymi drogami, choć i wtedy ten kto lubi zapach fiołków, mógłby słabo tolerować lawendę. A co z alergiami na zapachy?

No i pozostaje kwestia samej jazdy, bo właściwie przy tej sportowej, driftowaniu, czyli jeżdżeniu poślizgami, akrobacjach motocyklowych może ma to sens, ale podczas stania w korku, raczej będzie zawsze dominował zapach spalin, przynajmniej dopóki nie przesiądziemy się w auta elektryczne.

Cena prawdopodobnie będzie wyższa niż konwencjonalnej opony, więc będzie to pewnie gadżet dla bogatych. 

Co ciekawe, Rosenberger proponuje również opony nasączone feromonami. To tak na wszelki wypadek, w razie gdyby umiejętności kierowcy, czy „fura” do podrywu nie wystarczały…

Tak wyglądają opony, z  których wydobywa się kolorowy dym. A gdyby do tego dołożyć jeszcze zapach?

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze