O Rajdzie Dakar z Krzysztofem Hołowczycem rozmawia Celestyna Kubus

Wielbicielka Rajdu Dakar, Celestyna Kubus, przeprowadziła wywiad dla Motocainy z Krzysztofem Hołowczycem. Jakie jest jego największe marzenie i co sądzi o startach kobiet w rajdach?

Krzysztof Hołowczyc to jeden z najbardziej utytułowanych polskich kierowców rajdowych, mający w swoim dorobku zarówno wielokrotne tytuły Mistrza Polski, Mistrza Europy, udane starty w eliminacjach Mistrzostw Świata (WRC) i w legendarnym rajdzie Dakar. Sukcesy sportowe w połączeniu z wyjątkową osobowością zaowocowały ogromną popularnością jego osoby oraz przyczyniły się do prawdziwego rozkwitu rajdów samochodowych w Polsce. Krzysztof jest typem zawodnika, który ma odpowiednie podejście do kibiców. Jest bardzo lubianym i szanowanym kierowcą. W 2009 roku zajął fantastyczne piąte miejsce w klasyfikacji generalnej Rajdu Dakar. Mamy nadzieję, że kiedyś będzie okazja cieszyć się z jego zwycięstwa w tym najtrudniejszym rajdzie świata.

Rajd Dakar 2009 – dzienniki rajdowe Celestyny Kubus
– część 1
przeczytasz tutaj;
część 2 przeczytasz tutaj

W Dakarze 2014 Krzysztof Hołowczyc startuje w zespole Monster Energy X-raid, a pilotuje mu Konstantin Żilcov. W tym samym teamie wystepuje Stephane Peterhansel, 11-krotny zwycięzca Dakaru oraz załogi Roma/Perin i Terranova/Fiuza.

O kobietach zawodniczkach (samochody, motocykle, quady, ciężarówki), które startują w Rajdzie Dakar 2014 przeczytasz tutaj.

Dlaczego Rajd Dakar? Co w nim jest takiego, że przyciąga tak wielu zawodników?
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że z początku uważałem rajd Dakar za wakacyjną wycieczkę dla starszych panów, którzy dla własnej przyjemności, przemierzają bezkresną pustynię, traktując ją jak zabawę w dużej piaskownicy, niczym duże dzieci. Niby słyszałem od moich doświadczonych w rajdach pustynnych kolegów, którzy zmierzyli się również z tym rajdem, że Dakar to nie jest niedzielny spacerek i raczej trzeba być twardzielem z ogromnym doświadczeniem, żeby w ogóle dojechać do mety. A co dopiero myśleć o zwycięstwie. Po wielu namowach i własnych przemyśleniach w 2005 roku stanąłem więc na starcie, wtedy jeszcze afrykańskiego Dakaru, i pojechałem. Po wielu perturbacjach udało mi się dojechać do mety na odległej pozycji i wtedy oświadczyłem, że byłem na Dakarze pierwszy i zarazem ostatni raz. Wróciłem do domu i…. okazało się, że nie mogłem przestać myśleć o tym rajdzie. Sumienie nie dawało mi spokoju i wszystkie myśli

Krzysztof Hołowczyc na starcie Rajdu Dakar 2014
fot. Monster Energy X-raid

krążyły wokół tego, że ja, Mistrz Europy, wielokrotny Mistrz Polski, tak naprawdę postanowiłem się poddać i nie walczyć o zwycięstwo, co robiłem w każdym rajdzie płaskim, w jakim kiedykolwiek wystartowałem. Od tego dnia wciąż wracam na Dakar i będę tam jeździć aż do skutku, aż do dnia, kiedy stanę na podium. I interesuje mnie jego najwyższy stopień. Według mnie, na tym polega to magiczne przyciąganie Dakaru. Jeśli raz spróbujesz, starasz się tu powracać co roku i z całych sił stawiasz czoła gorącej, bezkresnej pustyni choćby nieskończoną liczbę razy. Wszystko po to, aby udowodnić sobie i światu, że jesteś twardy i przyjechałeś tu nie na wakacje, ale walczyć i bić się o zwycięstwo w najtrudniejszym rajdzie świata.

Miałeś okazję wystartować w Afryce w „klasyku pustyni”, jaka była Twoja reakcja na wiadomość, że ten legendarny rajd zostanie przeniesiony do Ameryki Południowej?
Afrykański Dakar przede wszystkim różnił się od obecnego tym, że ludność lokalna nie chciała tego rajdu na swojej ziemi. Ludzie nie byli nam przychylni, czasem nawet wrogo nastawieni. Bardzo często załogi nie czuły się bezpiecznie, szczególnie kiedy przytrafiła się awaria i trzeba było wiele godzin spędzić w pobliżu jakiejś wioski, pod przeszywającymi spojrzeniami tubylców. Nikt nie był wtedy pewny, czy tego dnia bezpiecznie dojedzie do obozu. W 2008 roku napięcie w krajach afrykańskich sięgnęło zenitu. Prawdopodobieństwo zamachów na uczestników Dakaru stało się na tyle realne, że organizator zdecydował w ostatniej chwili o odwołaniu rajdu. To wywołało falę złości, frustracji i zawodu szczególnie wśród tych prywatnych zespołów, których i tak wątłe już budżety zostały w ten sposób zmarnowane. Ale po okresie frustracji i zawodu do głosu doszła świadomość, że dzięki tej decyzji być może nie doszło do aktów terroryzmu i nie było niepotrzebnych ofiar wśród członków rajdowych ekip. Ja również w pierwszej chwili nie byłem szczęśliwy z powodu odwołania Dakaru, ale jednak kocham życie i uważam, że decyzja podjęta przez FIA była jedyną słuszną w tej sytuacji.

Zestawienie wszystkich Polaków w Rajdzie Dakar 2014kliknij tu.

Czy nie uważasz, że skoro rajd został przeniesiony na inny kontynent powinna zostać zmieniona jego nazwa? Dakar bez Dakaru?
Dakar to nie tylko nazwa miasta. Dakar przez lata stał się ponadczasowym symbolem najtrudniejszego rajdu terenowego świata. Nazwa „Rajd Dakar” utkwiła w świadomości ludzi na całym świecie tak głęboko, że naturalną rzeczą stało się nazywanie południowoamerykańskiej edycji w ten sam sposób. Nawet kraje będące nowymi gospodarzami rajdu przyjęły tą nazwę bez żadnego oporu. Myślę, że dzięki takiemu podejściu rajd wiele zyskał, a nie odnosząc uszczerbku na nowym, lepszym wizerunku i na swojej aktualności. Dalej jest utożsamiany z legendarnym Dakarem, czyli najtrudniejszym rajdem terenowym na świecie.

Największe różnice między tym co było a Afryce a tym z czym mamy do czynienia w Ameryce Południowej?
Oczywistą rzeczą są różnice krajobrazowe. Natomiast z punktu widzenia przygotowania tras, ich różnorodności i stopnia trudności, generalni niewiele je różni. Afrykański rajd był bardzo trudny i wymagający, i nic się w tej materii nie zmieniło. Natomiast kolosalną różnicę widzę w nastawieniu ludzi zamieszkujących Peru, Argentynę i Chile do uczestników nowego Dakaru. Na każdym kroku spotykamy się z gorącym przyjęciem i wyrazami sympatii. Ludzie są tu otwarci i życzliwi. Kiedy potrzebna jest pomoc, pomagają bez mrugnięcia okiem. Słowem, chyba wszyscy uczestnicy Dakaru czują się na kontynencie południowoamerykańskim jak u siebie. Ja również odnoszę takie wrażenie i dlatego chętnie tam powracam.

Załoga Hołowczyc / Zhiltsov przed Rajdem Dakar 2014 – w tle ich rajdówka Mini All4 Racing.
fot. Monster Energy X-raid

Odnoszę wrażenie, że wraz z przeniesieniem rajdu stracił on coś ze swojej magii, stał się bardziej komercyjny a niektórzy zawodnicy zapomnieli czym jest „Dakar spirit”? Nie masz takiego wrażenia?
Uważam, że tak do końca nie jest. Dopóki Dakar rozgrywany był w Afryce, był w zasięgu ręki dla wielu europejczyków. Kiedy jeszcze trasa przejazdu przebiegała przez terytorium Francji, czy Hiszpanii, dużo łatwiej było pojechać na trasę przejazdu, przyjrzeć się kawalkadzie pojazdów z bliska i pokibicować. Poczuć ten dreszcz emocji, kiedy tuż obok przejeżdżały takie wspaniałe maszyny. Bliskość trasy rajdu sprawiała, że dużo więcej ludzi się nim interesowało. Ameryka Południowa to już jest druga półkula Ziemi i nie każdy może sobie pozwolić na taką wyprawę. O przebiegu rajdu można się więc dowiedzieć  tylko z krótkich reportaży i migawek telewizyjnych, a więc nie da się łatwo poczuć tej niezwykłej, rajdowej atmosfery, jaka tam panuje. Jako zawodnik muszę powiedzieć, że dla mnie Dakar miał, ma i będzie miał w sobie to COŚ, tego niezwykłego ducha, który towarzyszy pustynnej rywalizacji. Będąc w sercu akcji czuje się to, bez wątpienia. Owszem, można śmiało powiedzieć, że na przestrzeni lat w świecie rajdów nastąpiła pewna komercjalizacja, która dotknęła też i rajdu Dakar, ale takie są reguły panujące we współczesnym biznesie, a profesjonalny motorsport to przecież potężny biznes z milionowymi budżetami i bardzo wymagającymi sponsorami. Jednak mimo wszystko, rajd ten ma nadal swojego ducha i tylko wystarczy tam być, żeby go móc poczuć.

Który z rajdów wolisz: ten, który rozgrywany był przez wiele lat w Afryce, czy ten w Ameryce Południowej?
Rajd na kontynencie Afrykańskim wspominam z pewnym sentymentem, jako początki mojej przygody z rajdami cross-country. Dlatego mam do tego szczególny  stosunek emocjonalny. Jednak patrząc z perspektywy wielu lat muszę przyznać, że obecny Dakar bardziej przypadł mi do gustu. Może właśnie dlatego, że nie myślę tutaj o bezpieczeństwie w kategoriach możliwego zamachu na naszą załogę czy członków naszego teamu, a tylko w odniesieniu do  bezpiecznego prowadzenia samochodu i szczęśliwego doprowadzenia maszyny do linii mety.

Wraz z przeniesieniem rajdu do Ameryki Południowej, na trasie pojawiły się tysiące kibiców, czy jest to większa motywacja dla zawodników, czy te tłumy przeszkadzają?
Według mnie, jednym z najbardziej motywujących elementów współzawodnictwa w sporcie jest satysfakcja i radość kibiców. Dotyczy to również i rajdów. Bez kibiców byłyby one szare i bez głębszego sensu. Dlatego widok dopingujących kibiców, którzy od wielu już lat jeżdżą za nami z rajdu na rajd, daje nam ogromną satysfakcję i mobilizuje do jeszcze większego wysiłku za kierownicą. Oddzielną sprawą jest odpowiednie przygotowanie trasy rajdu tak, aby kibice mieli swoje stanowiska obserwacyjne ulokowane wyłącznie w bezpiecznych strefach, oraz sama kwestia odpowiedzialności kibiców, którzy powinni cały czas myśleć o bezpieczeństwie swoim i załóg poruszających się po trasie odcinka specjalnego. Dopóki każdy zna swoje miejsce i nie przekracza granicy bezpieczeństwa, tłumy wzdłuż trasy stanowią wyjątkowo barwny element rajdu i wzmacniają naszą motywację do ostrej i widowiskowej jazdy, jednocześnie nie stanowiąc dla nas zagrożenia.

Czy Polscy kibice pojawiający się na trasie rajdu są wsparciem?
Wielokrotnie miałem okazję przekonać się o tym podczas niejednego rajdu, kiedy trzeba było wypchnąć samochód z zaspy śnieżnej, albo z gigantycznej kałuży. Szczególnie ostatnio miałem okazję przekonać się o tym na własnej skórze, podczas Dakaru 2013. Na trzecim odcinku specjalnym mój samochód wyskoczył z 3 metrowej wydmy i uderzył przodem w twarde, skalne podłoże. Doznałem wtedy złamania żeber i pęknięcia kręgu lędźwiowego. Koszmarny ból spowodował, że nie byłem w stanie normalnie oddychać, ani siedzieć, a co dopiero kontynuować jazdę. Wtedy stało się dla mnie jasne, że dla naszej załogi rajd się zakończył i tym razem wrócę do domu „na tarczy”. Ale najpierw trzeba było wydostać się z auta i w ludzkich warunkach doczekać do chwili przybycia pomocy medycznej. I tutaj wielkim zaskoczeniem było dla mnie to, że na miejscu zdarzenia jako pierwsi pojawili się właśnie kibice z Polski. Pomogli mi wydostać się z samochodu i ułożyli mnie w pozycji, w której ból był najmniej dokuczliwy. Zapewnili mi też cień i wodę do picia. Bardzo im jestem za to wdzięczny, bo w tak ciężkiej dla mnie chwili czułem ich ogromne wsparcie. Z prawdziwymi kibicami jest jak z dobrym małżeństwem. Są z nami na dobre, i na złe.

Krzysztof Hołowczyc
fot. Monster Energy X-raid

Co jest najważniejsze w tym rajdzie? Na co trzeba zwracać szczególnie uwagę?
Dla mnie najważniejsze jest solidne przygotowanie do Dakaru. Z jednej strony przygotowanie możliwie najlepszego samochodu, o co dba szef mojego teamu wraz z zespołem mechaników, a z drugiej strony moje przygotowanie fizyczne i psychiczne do walki. Rajd Dakar jest na tyle poważnym wyzwaniem, że każdy element musi być dopracowany do perfekcji. Jeżeli pozwolę sobie na jakieś niedociągnięcie, to może się to na mnie zemścić w najmniej oczekiwanym momencie. Dlatego bardzo sumiennie przygotowuję się fizycznie przez niemal cały rok, a na koniec cyklu treningowego cały nasz zespół przechodzi obóz sprawnościowy w górach. Tam dokładnie widać, czy każdy z nas jest w pełni gotowy do startu w Dakarze. Przygotowaniom fizycznym towarzyszy również trening mentalny, przygotowujący do myślenia w kategoriach zwycięzcy, bo tylko z takim nastawieniem można walczyć o podium. Podczas samego rajdu muszę już tylko skupić się na technice prowadzenia auta i współpracy z pilotem. Inne sprawy mnie już wtedy nie zajmują, bo nie mam na nie czasu.

Z czym masz największe problemy podczas tych dwóch tygodni? Mało snu, zmęczenie, temperatury?
W zasadzie już dawno zdążyłem się do tych wszystkich niedogodności przyzwyczaić, a dobre przygotowanie pomaga mi dobrze znosić wszelkie trudy rajdu. Nauczyłem się zasypiać niemal w dowolnym momencie, aby w krótkim czasie zregenerować siły, więc brak snu nie jest największym problemem. Temperatury też już nie są mi straszne, a zaplanowane przyjmowanie płynów pomaga wypacać tyle wody, ile jej wypijam, wiec mój organizm jest w stałej równowadze. Myślę, że chyba dla wszystkich uczestników Dakaru ogólne zmęczenie daje się we znaki najbardziej, szczególnie pod koniec rajdu. Jesteśmy tylko ludźmi, a nie robotami i w mniejszym lub większym stopniu, ale wszyscy ulegamy nawarstwiającemu się zmęczeniu. W moim przypadku dobra lokata na mecie z nawiązką rekompensuje wszystkie trudy rajdu. Do tego wiem, że po zakończeniu Dakaru czeka mnie powrót do rodzinnego domu w Olsztynie, gdzie najlepiej się czuję. Tam sobie odpoczywam i regeneruję siły przed sezonem rajdowym.

Czy mógłbyś pokrótce opisać jak wygląda samochód, którym się ścigasz, jakie elementy są niezbędne w takim pojeździe? Chodzi mi tu głównie o wyposażenie.
Moja obecna rajdówka, chociaż nazywa się Mini, ma niewiele wspólnego ze znanymi samochodami tej marki, które widujemy codziennie na ulicach miast. Mini All4 racing jest dość dużą i bardzo skomplikowaną maszyną. Często widzę, kiedy ludzie zaglądając do środka robią wielkie oczy, widząc ten cały zaawansowany osprzęt wewnątrz kokpitu. Deska rozdzielcza przypomina trochę wnętrze kabiny pilotów w samolocie, z dziesiątkami przełączników, kontrolek i wskaźników. Trzeba naprawdę długiej praktyki, żeby dobrze opanować obsługę tych wszystkich urządzeń pokładowych. Szczególnie trudna jest ich obsługa w czasie bardzo szybkiej jazdy, kiedy nie wolno się przy tym pomylić, bo każda pomyłka może kosztować stratę wielu cennych sekund.  Mamy tu kilka ważnych systemów, jak na przykład: automatyczny  system gaśniczy, podwójny system nawigacji GPS, czy system służący do natychmiastowego wezwania pomocy, w razie wypadku. Auto jest też nafaszerowane elektroniką i czujnikami, które stale monitorują pracę wszystkich urządzeń w samochodzie. Niektóre z systemów są dodatkowo zdublowane, podobnie jak to się dzieje w samolotach. Auto musi być sprawne w 100% przez cały czas trwania rajdu, bo awaria choćby jednego układu mogłaby zniweczyć trudy walki o zwycięstwo i miesiące wcześniejszych przygotowań. Oprócz systemów pokładowych wieziemy też ze sobą zwykłą łopatę i lifty, gdyby trzeba było szybko wykopać się z piasku, ale też podstawowe narzędzia, które zawsze się mogą przydać, gdyby na trasie wystąpiły nieprzewidziane problemy techniczne z samochodem.

W 2009 roku ukończyłeś rajd na świetnej piątej pozycji, co czułeś na mecie?
Ponieważ od wielu już lat moim marzeniem jest zwyciężyć Dakar, zajęcie 5. pozycji wyzwoliło we mnie bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony byłem szczęśliwy, że znalazłem się w gronie najlepszych kierowców świata. Wielu kierowców o piątym miejscu może jedynie pomarzyć. Jednak z drugiej strony czułem głęboki niedosyt, bo w głębi duszy czułem, że podium miałem w zasadzie w zasięgu ręki, jednak zabrakło tej odrobiny szczęścia, aby móc na nie wskoczyć. Kiedy dotarłem do mety Dakaru i poznałem wyniki końcowej klasyfikacji, na twarzy miałem uśmiech, ale w środku, w moim sercu szalały niespełnione ambicje. Za każdym razem koniec jednego Dakaru staje się dla mnie początkiem przygotowań do kolejnego. Nie spocznę, dopóki nie zrealizuję swojego największego z marzeń – marzenia o Dakarowym podium.

Jak istotna jest współpraca kierowca – pilot?
Zgrana załoga w samochodzie rajdowym jest jednym z najważniejszych elementów w całej układance. Bez idealnej współpracy pilota z kierowcą, żaden sukces nie byłby możliwy. Komunikacja musi być dopracowana do perfekcji tak, żeby nie zdarzały się pomyłki i błędy zarówno z mojej strony, jak i ze strony mojego pilota.  Obaj musimy być idealnie ze sobą zgrani. Wtedy współpraca układa się gładko, a w kokpicie panuje przyjemna atmosfera, która sprzyja sportowej walce. Zła współpraca rodzi konflikty i prowadzi do nikąd. Dlatego zanim wystartuję w ważnym dla mnie rajdzie muszę mieć pewność, że mój pilot i ja „rozumiemy się bez słów”. Wtedy mogę spokojnie oddać nasze losy w jego ręce, w pełni skupić się na swojej pracy i skutecznie walczyć o dobry wynik.

Najprzyjemniejsze wspomnienia z rajdów  2009 i 2010?
Te dwa sezony były dla mnie znaczące pod względem uzyskanych wyników sportowych.  W 2009 roku zdecydowanie najprzyjemniejszym momentem było zajęcie 5. miejsca w legendarnym Dakarze. Chociaż nie było to podium, to jednak bardzo się cieszyłem z tej pozycji. Jak by nie było, wówczas był to mój najlepszy wynik ze wszystkich, jakie uzyskałem w moich dakarowych startach.  Kolejny rok też obfitował w miłe dla mnie wydarzenia. Pierwszym z nich, które dobrze wspominam było zaproszenie do zespołu fabrycznego BMW X-raid. W tym momencie zostałem kierowcą jednego z najsilniejszych teamów rajdowych świata, a to oznaczało dla mnie otwarcie się nowych możliwości i jeszcze szerszych horyzontów w rajdach Cross-Country.  Zaraz po tym wydarzeniu wygrałem rajd Baja Poland i na zakończenie sezonu zająłem 1. miejsce w  cyklu FIA Cup for Cross-Country Bajas. To było bardzo udane podsumowanie roku. Bardzo miło wspominam ten okres w mojej karierze.

Najgorsze wspomnienia?
Cóż, w tamtym okresie najbardziej gorzkim dla mnie wspomnieniem był nieudany start w rajdzie Dakar 2010. Od samego startu miałem wielki apetyt na poprawienie wyniku z roku 2009. Byłem świetnie przygotowany, za pilota miałem Jean-Marca Fortina – jednego z najlepszych pilotów, z jakimi jeździłem, auto było bardzo mocne, słowem, wszystko było zapięte na ostatni guzik. Niestety już na początku rajdu poważna awaria tylnego mostu unieruchomiła nas na dobre. Usterki nie udało się wyeliminować i musieliśmy się wycofać z dalszej rywalizacji. Pozostała wściekłość, bezsilność i zawiedzione nadzieje. Ale taki jest sport. Porażki też się zdarzają i trzeba umieć je zaakceptować. Dobrze, że akurat ja potrafię wyciągać z takich bolesnych lekcji wnioski na przyszłość i podążać dalej w kierunku sukcesu. Porażki zawsze zostawiam za sobą.

Krzysztof Hołowczyc na odcinku 7 Rajdu Dakar 2014
fot. Monster Energy X-raid

Czy podczas rajdu jest czas na śledzenie rywalizacji w innych klasach, a jeżeli tak to która najbardziej Cię interesuje?
Szczerze mówiąc, podczas takiego rajdu jak Dakar jestem bardzo skoncentrowany na swoich zajęciach i nie za bardzo mam czas i ochotę, żeby przyglądać się przebiegowi rywalizacji w innych kategoriach. W czasie rajdu prowadzę auto, a po rajdzie albo pracuję razem z mechanikami, albo łapię cenne godziny snu, żeby następnego dnia być w możliwie najlepszej formie. Owszem, chętnie rozmawiam z moimi kolegami z innych ekip, na przykład podczas wspólnych posiłków, gdzie każdy opowiada o najciekawszych momentach rajdu, ale nie można tego nazwać bacznym śledzeniem ich poczynań i miejsc zajmowanych w klasyfikacji rajdu.

Jakie cechy powinien mieć zawodnik chcący wystartować w takim rajdzie jak Rajd Dakar?
Zawsze powtarzam, że jeżeli ktoś chce tylko przejechać rajd Dakar, to mógłby równie dobrze zostać w domu. Na Dakar zwykle jeżdżą prawdziwi wojownicy z krwi i kości. Ludzie o nastawieniu zwycięzcy, którzy traktują ten rajd jak życiowe wyzwanie, któremu za wszelką cenę chcą sprostać. Dla których celem jest zwyciężać, a nie być zwyciężonym. Aby startować w Dakarze, oprócz dużego budżetu, zaplecza technicznego i zgranego teamu, ważne jest posiadanie mocnej psychiki, która musi być nastawiona na odniesienie sukcesu. Bez takiego nastawienia można zapomnieć o zwyciężaniu.

Rada dla młodych chcących rozpocząć swoją przygodę z rajdami terenowymi?
Trudno jest konkretnie doradzać w obecnych, dość trudnych dla sportu czasach. W zawodowym sporcie motorowym panuje ogromna konkurencja. O losach zespołów i kierowców decydują sponsorzy i wielkie budżety, można zaobserwować też ciągły „wyścig zbrojeń” jeśli chodzi o stosowane w samochodach rajdowych technologie. Bardzo trudno jest ot tak kupić sobie dobry samochód, wystartować w kilku rajdach i zacząć robić dobre wyniki, którymi można się pochwalić przed sponsorami. W takiej formie jest to praktycznie niemożliwe. Bez zaplecza finansowego, bez dobrze zorganizowanego, silnego zespołu i bardzo dobrej maszyny, nie da się zwyciężać i budować mocnej pozycji w motorsporcie. Dlatego tak wielu młodych, utalentowanych ludzi nigdy nie zaistnieje na arenie sportowej, za to bardzo często postaciami znanymi z wiadomości sportowych będą właściciele własnych przedsiębiorstw, którzy sport traktują jako przygodę, na którą ich stać. Takie są niestety okrutne prawa rządzące współczesnym sportem i zrobienie kariery bez pieniędzy jest niemożliwe. Jednak jeśli bardzo się chce tego spróbować, od czegoś trzeba zacząć. Na pewno na początek trzeba spróbować sił w ramach amatorskich zawodów i wyrobić sobie pierwszą licencję rajdową. Starty w takich amatorskich rajdach będą z pewnością podstawą do późniejszego  poszukiwania kapitału, dzięki któremu możliwe będzie dalsze rozwijanie kariery kierowcy rajdowego. Jeżeli dopisze szczęście i znajdzie się sponsor, można będzie dalej pomyśleć o podejmowaniu coraz poważniejszych wyzwań. Na tej ścieżce trzeba tylko wykorzystać każdą szansę, jaką przyniesie los. Nie można marnować czasu, pieniędzy i pozwolić sobie na nonszalanckie podejście do kwestii rozwoju kariery. Aby zostać zawodowcem, trzeba starać się być profesjonalistą w każdym calu, od samego początku.

Co sądzisz o startach kobiet w takich rajdach?
Rajdy samochodowe to w gruncie rzeczy sport dla każdego. Wiele kobiet bierze udział w rajdach i wyścigach samochodowych na całym świecie. Kobiety potrafią walczyć na równi z mężczyznami i odnosić wielkie sukcesy. Dla mnie takim przykładem jest niemiecka zawodniczka Jutta Kleinschmidt, która wielokrotnie wygrywała dakarowe oesy, a w 2001 roku zwyciężyła cały rajd Dakar. Wcześniej wystartowała w tym najtrudniejszym rajdzie terenowym świata na motocyklu, a później samochodem rajdowym. Jutta jest prawdziwą wojowniczką i twardzielką. Nie ustępowała mężczyznom nawet na krok, pokonując ich wielokrotnie w równej walce. Dlatego uważam, że Dakar jest rajdem dla każdego, kto ma wystarczająco dużo odwagi i wiary w zwycięstwo, aby stanąć na starcie. Oczywiście pomijając aspekt finansowy takiego przedsięwzięcia.

Największe marzenie związane ze startami?
Od lat mam jedno i to samo marzenie. Chcę zwyciężyć rajd Dakar.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze