Edyta Klim

Motocyklistka potrzebuje pomocy!

Agnieszka "Agusia" Stańczyk wracała ze zlotu motocyklowego, gdy nagle pod koła wpadła jej sarna. W wyniku wypadku motocyklistka doznała wielu obrażeń, min. złamania obu rąk, wyrostków kręgosłupa i szczęki. Teraz potrzebuje pomocy w powrocie do zdrowia.

Jak wyglądał ten dzień, który całkowicie zmienił Twoje dotychczasowe życie?

To było 8 sierpnia – ta data na długo zostanie w mojej pamięci. Podczas ostatniego dnia zlotu w Bałtowie nieśpiesznie się pakowałam, bo pogoda miała się poprawiać. I faktycznie tak się stało, więc ruszyłam w drogę… Ciepłe promienie słońca nastrajały bardziej do zwiedzania okolic, niż do szybkiego powrotu do domu, więc wyskoczyłam jeszcze na Krzyżtopór. Później szybkie tankowanie w Staszowie i w drogę, bo robiło się późno, a zostały 3 godziny jazdy do domu. Wypadek miał miejsce ok. 20 km dalej, w miejscowości Osiek.

Ruch był nawet spory, ktoś jechał przede mną, ktoś za mną i nagle zobaczyłam, jak z rowu, prosto pod mój motocykl, wybiega sarna. Przerażenia, jakie mnie ogarnęło, nie da się opisać! Zaczęłam hamować z całych sił, ale odległość była zbyt mała, by uniknąć uderzenia w zwierzę, po czym wpadłam do rowu. Jadąc nim zobaczyłam przed sobą przepust wodny i ocknęłam się, gdy już leżałam na ziemi, a przede mną leżał motocykl.

Tutaj chciałabym serdecznie podziękować ludziom, którzy jechali za mną i zatrzymali się, aby udzielić mi pomocy, i wezwać stosowne służby. Karetka przyjechała wkrótce po Policji – po wstępnych oględzinach było już wiadomo, że mam złamane obie ręce i są wybite zęby (jechałam w kasku jet z długą szybą). Później, po prześwietleniach, okazało się, że złamana jest jeszcze spora część kości szczęki oraz dwa wyrostki kręgosłupa…

Na jakim etapie wracania do zdrowia jesteś obecnie? Co już za Tobą, a co Cię jeszcze czeka?

Obecnie czekam na zrost kości, niedługo będą robione prześwietlenia kontrolne. Prawa ręka była bardziej uszkodzona, z dużą ilością odłamków kości, więc wszystko jest skręcone z taką metalową płytą. Mam w niej większy zakres ruchu, w przeciwieństwie do drugiej ręki, gdzie pręty zostały wprowadzone w rdzeń kości, co mocno ogranicza ruchy ramienia. Te elementy trzeba wyjąć, gdy tylko etap zrostu na to pozwoli.

Trudniej jest ze szczęką, gdzie mam ubytek kości. Szukam kliniki, która podejmie się operacji, ponieważ miałam kiedyś wadę zgryzu, a po operacji dwuszczękowej mam płytki tytanowe, które niestety nie ułatwiają zadania. Są innowacyjne metody, takie jak implanty podokostnowe, gdzie nie trzeba robić przeszczepu kości, ale ich cena niestety jest zaporowa…

Czułaś się „zaopiekowana” po wypadku? Nie ma co narzekać na naszą służbę zdrowia? 

Niestety w moim przypadku nic nie jest proste i oczywiste. Zaraz po wypadku trafiłam do szpitala w Staszowie. Tam zostałam zagipsowana i pewnie od razu trafiłabym na stół operacyjny, gdyby nie to, że szczęka też wymagała operacji, a w tym szpitalu nie ma chirurgii szczękowej. Zostałam przewieziona do Lublina, gdzie podczas kilku godzin operacji była robiona najpierw jedna ręka, później druga, a następnie wszedł na salę drugi zespół lekarzy i zajął się moją połamaną szczęką. Na opiekę w szpitalu nie narzekam, ale chciałabym zwrócić uwagę na to, że na cały oddział na dyżurze, była tylko jedna pielęgniarka, która miała mnóstwo obowiązków…

Ile czasu spędziłaś w szpitalu? Możesz teraz normalnie jeść?

W szpitalu spędziłam 13 dni i przez długi czas byłam na płynnej diecie. Teraz jestem w stanie zjeść np. obiad, bo rozdrobniony kęs mogę podać do ust, natomiast z kanapką już jest problem, a o zwykłym jabłku to nie ma mowy.

Wrócisz do pełni zdrowia?

Mam nadzieję, że tak. Nie będzie to łatwe i nie stanie się to w ciągu kilku miesięcy, ale wierzę, i dołożę wszelkich starań, aby było tak jak dawniej.

Motocyklowa brać była i  jest Twoim wsparciem na tym, życiowym zakręcie?

Oczywiście! Już od pierwszych godzin w szpitalu wiedziałam, że stoi za mną wiele osób, które będzie chciało mi pomóc. W motocyklistach jest coś takiego, że ta pasja nas niesamowicie łączy – wsiadając na motocykl stajesz się częścią jednej, wielkiej rodziny, nawet jak nie wszyscy się znają. Chęć niesienia pomocy odczułam od razu. Tak też było z Moniką i Pawłem, którzy dowiedzieli się o mojej sytuacji, postanowili działać i utworzyli zrzutkę: https://zrzutka.pl/jhbg5n. Pamiętam, że jej opis bardzo mnie wzruszył… Przez całe, dorosłe życie starałam się nigdy nie prosić o pomoc, ale i nigdy jej nikomu nie odmawiać. Nie chodzi tylko o rzeczy materialne, czasami ktoś potrzebuje zwykłej rozmowy – ważne jest wtedy, aby to zauważyć i poświęcić kilka chwil drugiej osobie.

Mój motocykl oczywiście jest uszkodzony. Nie widziałam go po wypadku, ale mam się tym nie przejmować, bo jest kilka osób, które się nim zajmuje i za to im bardzo dziękuję! Podobno będę zaskoczona, bo ma wyglądać „trochę” inaczej, ale skoro to niespodzianka, to za dużo nie wypytuję (śmiech). Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę mogła nim wyjechać i będziemy świętować ten dzień wszyscy razem!

Jak się czujesz z tym wszystkim? Tyle na Ciebie nagle spadło

Jest to dla mnie bardzo trudna sytuacja, bo jestem bardzo aktywną osobą – trudno mi usiedzieć w miejscu, gdy tyle rzeczy jest do zrobienia. W pracy miałam wiele zleceń do wykonania, dużo musiałam anulować, ale też wiele osób czeka cierpliwie na mój powrót do zdrowia. Już prawie 2 miesiące po wypadku, a nadal nie mogę wysilać rąk. Masa myśli przychodzi mi do głowy, bo z jednej strony coś trzeba, ale jak to zrobić, kiedy nawet nie jestem w stanie prowadzić auta.

Jak Twoja córeczka zniosła tę sytuację?

Moja córcia, która jest moim całym światem, jest bardzo dzielna! Ma 6 lat, ale pyta, czy podać mi np. wodę, ciągle stara się pomagać. Wczoraj umyła mi włosy, wytarła ręcznikiem i rozczesała – dokładnie tak, jak zawsze ja jej to robiłam. Co zasiejemy, to zbieramy. Żyjmy zgodnie z własnym sumieniem, bo nie jesteśmy na tym świecie na zawsze…

Jedno po tym wszystkim zrobię na pewno. Zwolnię w życiu. Muszę znaleźć tę równowagę pomiędzy pracą, domem, bliskimi, pasją. Mamy takie czasy, że jest ciągła pogoń, szczególnie za pieniądzem, aż zatracamy w tym wszystkim siebie. Mam teraz dużo czasu, żeby to wszystko przemyśleć i zacząć żyć na nowo.

Od dawna motocykle są Twoją pasją? Także Twoja praca jest z nimi związana?

Motocykle są ze mną od najmłodszych lat. Mój tato jeździł motocyklem, moi starsi bracia również, więc chyba we krwi już coś jest, bo córcia też chętna jest na jazdę. Mój pierwszy motocykl kupiłam 20 lat temu, to była Honda Shadow 600 – niesamowite wyjazdy, masa wspomnień i świetnych ludzi. Za sprawą tego motocykla również zaczęła się moja przygoda z obszywaniem siedzeń motocyklowych, czym zajmuje się do dzisiaj. Była tam seryjna kanapa, a marzyła mi się taka pikowana guzikami i z ćwiekami. Tak, tak, teraz to nie jest mile widziane, ale kiedyś było na topie.

Byłam w szkole krawieckiej i szycie szło mi rewelacyjnie, więc nie miałam z wykonaniem tego projektu większych problemów. Tak powstało moje pierwsze siedzenie, później ktoś je zobaczył i też chciał jakieś dla siebie. Potem trochę poćwiczyłam, żeby robić to lepiej, wygodniej, ładniej i praktyczniej.

Klienci to chyba docenili, skoro dostawałaś więcej takich zleceń?

Moja praca to moja pasja, więc cieszy mnie każdy sukces. Zależy mi, aby każdy mój klient był zadowolony, dlatego każde siedzenie robię tak, jakbym to ja miała na nim jeździć. I zawsze powtarzam, że jak się spotkamy na zlocie – to nie chce się wstydzić, tylko być dumna, że to siedzenie wyszło spod mojej igły. 

Zrzutka dla Agusi: https://zrzutka.pl/jhbg5n

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze