Mieszkanka Florydy żegna się ze swoim samochodem. Po 48 latach

Wyobrażacie sobie przyjaźń między człowiekiem a samochodem, która trwa praktycznie całe życie? Pewnie, że przywiązujemy się do naszych wiernych pojazdów, ale zazwyczaj po 10 latach użytkowania czujemy, że nadszedł czas na zmiany. Inaczej jednak ułożyło się w przypadku 93-letniej mieszkanki Florydy.

Rachel i jej wierny Mercury Comet
fot. z archiwum Rachel Veitch

Rachel Veitch doszła do wniosku, że jej Mercury Comet zasłużył na emeryturę. Samochód wyprodukowano w 1964 roku, a kiedy Rachel zaczęła nim jeździć, w Białym Domu urzędował jeszcze Lyndon Johnson. W chwili, kiedy Rachel oficjalnie ogłosiła rozstanie z ukochanym wehikułem, jego licznik wskazywał 921600 przejechanych kilometrów (576000 mil).

Najciekawsze jest jednak to, że trudna decyzja 93-latki nie wiąże się wcale ze złym stanem samochodem. Przeciwnie, Mercury ma się świetnie i mógłby jeszcze pojeździć. To z Rachel jest nie najlepiej – lekarze stwierdzili, że praktycznie zupełnie straciła wzrok. Gdyby upierała się dalej jeździć, jej samochód mógłby zostać skonfiskowany, a takiego losu dla przyjaciela nie chce. W końcu, jak sama mówi, przez całe życie dbała o niego bardziej troskliwie niż o któregokolwiek z mężów.

Nie chce również oddawać go rodzinie. W gronie czworga dzieci, dziewięciorga wnuków i jedenaściorga prawnuków nie widzi nikogo, kto byłby odpowiedni do przejęcia opieki nad cennym pojazdem.

„Jeżeli ktoś mógłby go ode mnie odkupić, to tylko Jay Leno” – zasugerowała pogodna emerytka.

 

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze