Kolekcja trendów z salonu we Frankfurcie

Salon samochodowy we Frankfurcie to najważniejsza impreza tego typu w roku. Prawdziwy tydzień, a właściwie prawie dwa tygodnie mody - tyle że na czterech kołach. Jest dla branży tym, czym wybiegi Mediolanu dla projektantów mody. Oto nasza relacja z targów.

Nowy Opel Astra
fot. Motocaina

Salon samochodowy we Frankfurcie odbywa się w kraju, który generalnie decyduje o kształcie całego samochodowego biznesu na Starym Kontynencie. Jak wygląda zatem frankfurcka kolekcja?

O „kobiecych” autkach we Frankfurcie przeczytasz klikając tu.

Dla rodziny, pary, singla
W kategorii aut do codziennego użytku największe oczekiwania spoczywają na nowym Oplu Astrze (już niebawem nasza pierwsza jazda tym samochodem). Premiera tym bardziej ciekawa, że przypada na zakończenie (prawdopodobne) zamieszania ze zmianą właściciela całej marki. Nowemu kierownictwu raczej odpadnie problem z nieudanym autem kompaktowym – Astra prezentuje się naprawdę interesująco. Na pewno przypadnie do gustu tym, którym spodobała się o oczko większa Insignia; podobieństwo, tak zewnętrzne jak wewnętrzne, jest bliźniacze. Kompakt przejmie większość gadżetów z większego modelu, np. system rozpoznający znaki drogowe. Dostępny będzie też wysuwany z tylnego zderzaka bagażnik na rowery. Wszystkie silniki spełniają najbardziej rygorystyczną normę czystości spalin Euro 5. Najmocniejszy silnik – benzynowy 1.6 Turbo – rozwija moc 180 KM, a zadowala się średnio 6,8 litra benzyny na 100 km.

Mniejsza z zewnątrz, ale wcale nie mniej przestronna w środku jest Kia Venga. Samochód został zaprojektowany tylko i wyłącznie z myślą o rynku europejskim i tylko tu będzie dostępny. Koreańska firma poczyna więc sobie zupełnie śmiało na Starym Kontynencie – mamy już drugi model, który jest właściwie niszowy. Venga to nieduży, nieco ponad czteromiejscowy minivan (choć oficjalnie częściej pada słowo hatchback), elegancko wystylizowany, z efektownym, funkcjonalnym i porządnie wykonanym wnętrzem. Postępy koreańskiej firmy robią duże wrażenie.

Ford C-max
fot. Motocaina

Kolejnym autem, które przekonywać ma walorami praktycznymi jest nowy C-MAX. Tym razem dostępny w dwóch wersjach, standardowej i przedłużonej, siedmiomiejscowej, zwanej Grand. Co zrozumiałe, ta ostatnia odmiana jest bardziej wszechstronna. Ma odsuwane tylne drzwi i ciekawy sposób składania środkowego rzędu siedzeń – można schować tylko środkowy fotel, co daje nam dostęp do dwóch ostatnich siedzeń. W sam raz, gdy zamontowane są na nich np. foteliki dziecięce. Jeszcze jedna ważna rzecz – C-MAX w końcu nie przypomina żelazka. Stylizacja „kinetic design” pasuje też do minivanów.

Jeszcze wygodniej podróżować z rodziną można w nowej Toyocie Land Cruiser. A już na pewno dalej z nią zajechać. Klasyk segmentu 4×4 zmienił się, ale twardy charakter pozostał. Ciągle jest to prawdziwy samochód terenowy, z podzespołami znoszącymi wszelkie tortury off-road, ale tym razem jest nieco bardziej elegancko odziany. Wnętrzu także starano się dodać trochę elegancji.

Saab 9-5
fot. Motocaina

Elegancji nie sposób odmówić nowemu Saabowi 9-5. W końcu nowemu. Po kilkunastu latach produkcji poprzednika i niezliczonych liftingach wreszcie nastąpiła zmiana warty. Miłośnikom Saabów powinien się raczej spodobać, udało się zachować klimat marki. Konstrukcyjnie auto odpowiada temu, czego od sedana średniej klasy należałoby się dzisiaj spodziewać. Seryjnie dostępny jest napęd przednich kół, z opcjonalnym układem 4×4, wszystkie silniki (zaczynające się od 1.6 l. – malutko) mają turbosprężarki, są też gadżety, np. system wyświetlający niektóre dane na przedniej szybie, czy zestaw multimedialny z twardym dyskiem na muzykę, czy zdjęcia.

9-5 za duży i zbyt stateczny? Nie ma sprawy. Jest kompaktowy Peugeot RCZ. W przeciwieństwie do zbliżonego wielkością 308 CC (czyli kabrioletu ze składanym metalowym dachem), jest to coupe, o nieco bardziej sportowym wyrazie, z nieco niższą sylwetką i charakterystycznym dachem z dwoma wybrzuszeniami. Na pewno ludzie będą się za nim odwracać na ulicy.

Ferrari 458 Italia
fot. Motocaina

Z pazurem
We Frankfurcie nie brakowało premier aut sportowych.
Zacznijmy od najwyższej półki. Ferrari zaprezentowało model 458 Italia. To właśnie dzięki takim autom włoską markę postrzegamy jako kultową. Praktycznie wszyscy poprzednicy przechodzili do legendy. Nowy samochód napędzany jest 580-konnym silnikiem V8 umieszczonym centralnie, tuż za częścią pasażerską. Auto rozpędza się do setki w 3,4 sekundy. Ale najważniejsza i tak jest lekkość prowadzenia, oraz brzmienie sielnika, z których słynną Ferrari tej klasy.

 

 

 

Mercedes SLS-AMG urzeka z każdej perspektywy…
fot. Motocaina

Jednak jeszcze bardziej imponująco wygląda Mercedes SLS-AMG. Nawiązuje do tradycji modelu 300 SL z połowy lat pięćdziesiątych, który przeszedł do historii dzięki otwieranym do góry drzwiom przypominającym skrzydła mewy. Właśnie taki przydomek – Gullwing – przylgnął do niego na zawsze. SLS jest pojazdem na wskroś nowoczesnym, wykonanym prawie w całości z aluminium, a napędzany jest potężnym silnikiem V8 o mocy ponad 570 KM. Mamy wrażenie, że charakteru poprzednika się nie wyprze. Jedna uwaga – do SLS, podobnie jak kiedyś do 300 SL, lepiej wsiadać w spodniach, nie w mini. Chyba że nikt niepożądany nie patrzy…

Jak to w modzie bywa, choć idzie zima, warto pomyśleć o lecie. Firmy samochodowe już pomyślały. Audi zaprezentowało otwartą odmianę R8 nazwaną

Rolls Royce Ghost
fot. Motocaina

Spyder, napędzaną potężnym silnikiem V10. Porsche przedstawiło nowe 911 Turbo, z 500-konnym silnikiem z bezpośrednim wtryskiem paliwa. Jest też Maserati GranCabrio, czyli otwarta odmiana eleganckiego GranTourismo. Byle tylko pogoda dopisała, a zapewniamy, że z każdego z tych aut wyciągano by was siłą. Sporo siły trzeba było użyć, żeby w ogóle przedostać się przez wianuszek oglądających najbardziej efektowny z otwartych samochodów we Frankfurcie, czyli Lamborghini Reventon Roadster. Wygląda jakby zaprojektował go sam Batman. Po prostu piękny…

Tegoroczny salon wyglądał tak, jakby pojęcie kryzys występowało na obcej planecie. Debiutowały samochody budowane z myślą o najściślejszej elicie finansowej. Przyjrzeć się można było Bentleyowi Mulsanne (następca Arnage, trudno o bardziej ekskluzywną limuzynę), Rolls Royce’owi Ghost (oczko mniejszy od flagowego Phantoma, ale w kategoriach normalnych samochodów i tak jest przeogromny) czy długo wyczekiwanemu Astonowi Martinowi Rapide (czterodrzwiowe coupe, będące konkurencją dla Porsche Panamera). Aż trudno się zdecydować na co wydać te kilkaset tysięcy funtów. A są przecież jeszcze nowe Jaguary XJ i zmodernizowane Range Rovery…

Audi e-tron
fot. Motocaina

Kres motoryzacji…
Lepiej się jednak pospieszyć. Kres motoryzacji w takim rozumieniu jak obecnie, chyba już się zbliża. Prawie każde stoisko przyozdobione było jakimś autem elektrycznym. Prace nad samochodami na baterie trwają w najlepsze, najszybsi – np. Peugeot do spółki z Mitsubishi powinni wyrobić się z seryjnym, dostępnym w ogólnej sprzedaży autem już w przyszłym roku. W latach 2012/13 będzie w czym wybierać, do tego czasu pojawią się np. mały VW E-up!, smart ED i jakieś Renault… W roku 2020 dostępne będą już modele tak samo funkcjonalne, jak współczesne, popularne pojazdy rodzinne.

Samochody na baterie już dziś robią za gwiazdy, czego dowodził koncepcyjny Audi e-tron, bazujący

BMW Vision ED
fot. Motocaina

na szkielecie modelu R8, do którego zewnętrzne poszycie zaprojektował nasz zdolny Polak – Kamil Łabanowicz. Do napędu wykorzystano cztery silniki elektryczne, pozwalające na osiągniecie pierwszych 100 km/h w 4,8 sekundy po starcie.

Hybrydy tym razem w odwrocie, chociaż wyjątkiem było studyjne BMW Vision ED. 3-cylidrowy turbodiesel w połączeniu z dwoma silnikami elektrycznymi pozwalają rozpędzić takie auto do 100 km/h w 4,8 sekundy, przy czym na 100 km jazdy powinno wystarczyć średnio tylko 3,8 litra oleju napędowego. Baterie napędzające silniki elektryczne można doładowywać na postoju.

Póki co, korzystajmy!
Widać więc, że samochodowa moda na przyszłe dekady zakłada stopniową eliminację potrzeby tankowania samochodów, na rzecz i ładowania. Tylko czy takie urządzenia będą miały coś w sobie z samochodu, czy raczej staną się zwykłym przedmiotem codziennego użytku, wtykanym do gniazdka jak suszarka czy mikser? Lepiej o tym zbyt długo nie myśleć, tylko cieszyć się każdym litrem benzyny wlanym do baku.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze