Kobiety podsumowują Rajd Karkonoski

Rajd okazał się być bardzo trudny, trasy nie wybaczały błędów, a na podium stawali tylko najbardziej wytrwali. Karkonoski nie oszczędził też kobiet, bo jedynie trzy zawodniczki dotarły do mety zawodów.

W dwudniowych rozgrywkach RSMP z mety mogła się cieszyć jedynie Agnieszka Hankiewicz, pilotująca męża – Pawła. Choć pierwszy dzień nie był zbyt optymistyczny, bo ich Renault Clio Williams wróciło do bazy rajdu na lawecie z powodu pękniętej półosi. Załoga została sklasyfikowana dopiero na 40. miejscu klasyfikacji generalnej i 7. w klasie. Na szczęście niedziela wynagrodziła wszystko tej sympatycznej parze i w pięknym stylu przypadło im 1 miejsce klasy historycznej!

Druga pilotka – Martyna Zarębska w Renault Twingo nie ukończyła nawet pierwszego dnia rywalizacji i do tego miała bliskie spotkanie z… drzewami:

„Niestety dla nas rajd zakończył się na 4 odcinku specjalnym, około 800 metrów przed metą lotną. Na lewym zacieśniającym się zakręcie wypadliśmy z drogi, spadając ze skarpy. Niefortunnie uderzyliśmy dachem w drzewo i rolowaliśmy miedzy drzewami. Spadliśmy na koła i na szczęście zatrzymało nas (prawie centralnie) – kolejne drzewo. Gdyby nie ono, to nadal byśmy spadali z tej skarpy!

Akcja wyciągania samochodu trwała kilka dobrych godzin i nie obyło się bez pomocy ciężkiego sprzętu i pił. Mieliśmy jeszcze nadzieję, że uda się wystartować następnego dnia, ale niestety… Pozostał duży niedosyt, bo odcinki i organizacja rajdu była na 5 z plusem. Tak więc czekamy z niecierpliwością na kolejny start, który odbędzie się w Rzeszowie” – zapowiada Martyna.

Wypadek Martyny Zarębskiej
fot. archiwum zawodniczki

Prawdziwy pogrom załóg nastąpił w Rajdowym Pucharze Polski, bo do mety dotarło ich zaledwie 20. Wśród nich jedyna kobieta za kierownicą – Klaudia Temple w Hondzie Civic. Klaudia nie ukończyła dzień wcześniej rundy Lausitz Cup, ale już w niedzielę podczas rywalizacji RPP zajęła 4. miejsce w klasie i 19. w klasyfikacji generalnej:

„Cieszymy się, że jesteśmy na mecie, jako jedna z niewielu załóg… Pierwszy dzień, czyli Puchar Łużyc, skończyliśmy już po trzech odcinkach z powodu awarii sprzęgła. Dzięki Witkowi, który przywiózł nam sprzęgło z Myślenic, i sprawnej pracy mechaników – udało nam się wystartować w niedzielę.

Pierwsza pętla to tak naprawdę było dla nas zapoznanie z trasą, gdyż nie zdążyliśmy tego zrobić w wyznaczonym czasie. Odcinek Lubomierz mieliśmy opisany tylko raz, natomiast Szklarską Porębę 2 razy. Drugą pętlę zamierzaliśmy przyspieszyć, jednak i tego planu nie udało się zrealizować, ponieważ spadł deszcz, i przed odcinkiem postanowiliśmy zmienić koła na „medie”, niestety okazało się, że nie wzięliśmy klucza do windy i podnosiliśmy ją śrubokrętem. Nie dało się tego szybko zrobić i zaliczyliśmy spóźnienie na pkc – tak skończyła się nasza walka o dobrą lokatę na mecie… Niemniej jednak dzięki konkurencji ostatecznie zakończyliśmy rajd na 4 miejscu w klasie” – podsumowuje zawodniczka.

Klaudia Temple
fot. archiwum zawodniczki

Druga kobieta na mecie to Kasia Kiewrel, pilotująca męża Ryszarda w Renault Clio Sport. Załoga ukończyła rywalizację na 18. miejscu klasyfikacji generalnej i 6. w klasie:

„Strasznie ciężki rajd, odcinki były naprawdę bardzo wymagające. Nie mogłam sobie pozwolić na żaden błąd w dyktowaniu opisu, bo miejsc do przedwczesnego zakończenia rajdu było mnóstwo. Na szczęście jesteśmy na mecie i to z „życiowym” wynikiem (18 miejsce w klasyfikacji generalnej rajdu). Pierwsza pętla przebiegła bez większych problemów. Byliśmy pewni, że jeśli pogoda się nie zmieni, to na drugiej pętli będziemy mogli pojechać jeszcze szybciej. Niestety na dojazdówce do piątego oesu zaczął padać deszcz i w tym momencie skończyły się nasze marzenia o bardzo szybkiej jeździe. Wiemy, co powinniśmy poprawić w naszej jeździe i jestem pewna, że uda nam się to do następnego rajdu. Serdeczne podziękowania dla kibiców z Bochni, którzy nas dopingowali, a później czekali na nas po rajdzie” – mówi pilotka.

Klaudia i Ryszard Kiewrelowie w Renault Clio Sport
fot. Łukasz Koziarski

Jedyna w pełni żeńska załoga, Magda Wilk i Jola Żuk, była zmuszone wycofać się rywalizacji w Rajdowym Pucharze Polski z powodu awarii samochodu:

„Rajd bardzo nam się podobał, dlatego tym bardziej nam przykro, że nie mogłyśmy go przejechać w całości. To nasza pierwsza awaria podczas rajdu. Do tej pory nie miałyśmy takich problemów, ale ten sport taki już jest i wiedziałyśmy, że wcześniej czy później może się to przytrafić także i nam. Gratulujemy tym załogom, które ukończyły ten trudny rajd, zwłaszcza, że podczas drugiej pętli spadł deszcz i w Pucharze sporo się dzisiaj działo. Nie ukrywam, że szkoda mi kilometrów oesowych przejechanych w tak wymagających zawodach” – mówi Magda.

„Mimo awarii cieszymy się, że mogłyśmy tu wystartować i przejechać chociaż jedną pętlę. Awarie są częścią tej dyscypliny, więc musimy się z tym pogodzić” – dodaje Jola.

Jola i Magda
fot. archiwum zawodniczek

Małgosia Malicka-Adamiec ukończyła u boku Grzegorza Sikorskiego sobotnią rundę Lausitz Cup na 17. miejscu klasyfikacji generalnej i 8. w klasie:

„Piękny i trudny rajd, ale jak zwykle dobra atmosfera panowała w Lausitz. Szkoda tylko, że tak mało Czechów i Niemców do nas przyjechało. Powinno to dać niektórym do myślenia… Pozdrawiam wakacyjnie, a mój kolejny start to Rajd Rzeszowski i mam nadzieję, że w nowym aucie!” – zdradza Motocainie zawodniczka. Niestety w niedzielę załoga zakończyła rywalizację już na PKC 2.

Podobnie jak dla Justyny Kurowskiej, która wraz z Grzegorzem Wasilewskim w Peugeocie 106 nie ukończyła OS-u 5. A chwilę później na PKC6 z dalszej jazdy wycofała się kolejna pilotka – Ola Krawczyk, która startowała u boku Andrzeja Krawczyka w Renault Clio.

Fiat 126p tym bardziej nie wytrzymał trudów rajdu i Alinki Waleczek także nie zobaczyliśmy na mecie w Lausitz Cup:

„Rajd Karkonoski jest trudnym i wymagającym rajdem, zarówno dla załóg, jak i dla samochodów. Wszystko szło idealnie aż do 3 kilometrów przed metą os 4 (Pilchowice), gdzie w naszym „Maldonie” zerwała się linka gazu podczas wspinaczki pod górę. Usiłowaliśmy naprawić usterkę, ale niestety nie daliśmy rady. Chciałabym w tym miejscu bardzo serdecznie podziękować Marcinowi Wolskiemu za wzorową współpracę już od pierwszych kilometrów zapoznania. Takiej właśnie współpracy między kierowcą a pilotem życzę zarówno sobie, jak i innym zawodnikom! No i nie mogłabym zapomnieć o naszych wiernych kibicach, których było ogromnie dużo przy trasie. Wasz doping był wspaniały, za co bardzo dziękuję” – mówi Alinka.

Alinka Waleczek
fot. archiwum własne

Mamy nadzieję, że kolejne rundy RSMP i RPP będą – może nie łatwiejsze, bo poprzeczka powinna być wysoko – ale bardziej udane dla naszych zawodniczek. Aby się o tym przekonać, musimy poczekać do początku sierpnia i Rajdu Rzeszowskiego!

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze