Kobiety po Rajdzie Karkonoskim

Pogoda dopisała naszym zawodniczkom, ale kręte i wąskie odcinki Rajdu Karkonoskiego - nie pozostawiały miejsca na błędy. Nie obyło się bez przygód i zwyczajnego pecha, o którym opowiedziały Motocainie po rajdzie.  

Rajd Karkonoski – runda RSMP

Joanna Madej może zaliczyć rajd do udanych, ponieważ na obydwóch jego etapach stała na podium. Wraz z Mariuszem Stecem w Lancerze Evo IX zajęła w sobotę 2-gie miejsce w klasie, a w niedzielę 3-cie (10 w klasyfikacji generalnej).

Tomkowi Żerebeckiemu dyktowała Ewa Rybko, którzy jadąc Citroenem C2R2 Max zajęli 4 i 9 miejsce w klasie podczas dwóch etapów rajdu. Nie obyło się bez problemu na odcinku 8 – sytuację tą możecie zobaczyć na filmie z wnętrza rajdówki:

Załoga po wypadku skorzystała z systemy SupeRally i kontynuowała jazdę.

Rajd Karkonoski – runda RPP

Debiutantka Katarzyna Serafin zastąpiła na Rajdzie Karkonoskim Kasię Kiewrel, która zwykle pilotowała swojego męża Ryszarda. Załoga Renault Clio Sport ukończyła rywalizację na 5 miejscu w klasie i 35 w klasyfikacji generalnej. Kłopoty spadły na nich jeszcze przed rajdem:

 

Tym razem Kasia Kiewrel ustąpiła miejsca na prawym siedzeniu Kasi Serafin.
fot. Łukasz Koziarski

– W drodze na rajd mieliśmy kilka przygód, które nie napawały optymizmem. Tuż przed „naszym” zjazdem z autostrady, przed nami wywrócił się tir i całkowicie zablokował całą drogę. Większość z nas mogła poczekać, ale na pokładzie był tez pilot, który o 8:00 miał zacząć zapoznanie z trasą do Pucharu Łużyc. Niestety kilkugodzinne stanie i czekanie na dźwig spowodowało, że ów pilot musiał pieszo dostać się do najbliższego węzła, żeby ktoś mógł go zabrać do Jeleniej Góry. Reszta z nas czekała jeszcze kilka godzin zanim uruchomiono drogę alternatywną. Zmęczeni i nieco zdegustowani dotarliśmy w końcu do miejsca naszego zakwaterowania – wspomina Kasia.

 

– Niestety problemów nie koniec! Następnego dnia na BK mieliśmy problemy z pasami co skutkowało tym, że nie chciano dopuścić naszego samochodu do startu. W tym miejscu chciałabym bardzo podziękować załodze Kidawa/Wysokiński, która to pożyczyła nam pasy i mogliśmy opuścić BK z wynikiem pozytywnym. Sam Rajd Karkonoski oceniam na piątkę z plusem. Genialna organizacja i genialne odcinki. Rajd był bardzo przyjazny zawodnikowi co dla mnie, jako pilota początkującego – było bardzo ważne. Sympatyczna atmosfera panująca w relacji „zawodnik – sędzia” dodawała pewności siebie, a zapoznanie z trasą pokazało nam piękne i trudne technicznie trasy – wychwala pilotka.

– Na starcie do pierwszego odcinka miałam dużo wątpliwości: czy dobrze podyktuje, czy nie spóźnię się z podaniem kolejnych zakrętów. Niestety moje obawy trochę się sprawdziły, bo nie umiałam złapać tempa dyktowania. Po drodze na serwis dostałam kilka wskazówek od kierowcy, co zrobić, żeby było lepiej no i na drugiej pętli – było już na prawdę dobrze. Jestem bardzo zadowolona ze swojego występu, ponieważ mimo kilku potknięć udowodniłam sobie, że dam radę – wskoczyłam od razu na głęboka wodę i … nie utonęłam. W rezultacie ukończyliśmy Rajd Karkonoski na 5 pozycji w klasie, więc jest się z czego cieszyć. Chciałabym podziękować kierowcy za możliwość startu w Pucharze Polski i mechanikom, bez których nie byłoby tak dobrze. Duże podziękowania należą się też całej ekipie naszych kibiców, których wyraźnie było widać na odcinkach. Czarno- czerwone kurtki powiewały w zasadzie wszędzie – podsumowuje Kasia.

Izabela Bzyl za kierownicą Peugeota 206 ukończyła Rajd Karkonoski na 32 miejscu w klasyfikacji generalnej i 8 w klasie. Jechała z nowym pilotem Bartoszem Knast:

– To był nasz pierwszy wspólny rajd i jeśli rajdowi wyjadacze twierdzą, że był trudny – to dla nas musiał być zdecydowanie trudniejszy! Baliśmy się o to, jak nam wyjdzie współpraca, jak sprawdzi się kierowca wyścigowy w roli pilota. Ale mimo kilku błędów, mieliśmy także sporo szczęścia i cieszymy się bardzo, że jesteśmy na mecie. Rozbite auta, które widzieliśmy już od pierwszego odcinka, dały nam do zrozumienia, że rajd jest „na dojechanie”. Wynik jednak jest delikatnym rozczarowaniem, choć trudno spodziewać się innego, jadąc najsłabszym autem w klasie (właściwie mogłoby jechać w N2, gdyby tylko istniała taka homologacja). Rajd był naprawdę piękny, techniczny i niestety zbyt krótki, żeby dobrze się wjeździć, ale od czego są kolejne? – mówi Iza.

Bardzo dobrze dla załogi Klaudia Temple/ Jakub Wróbel, startującej Citroenem Saxo zakończył się 26 Rajd Karkonoski. Osiągnęli oni metę zawodów na 37 miejscu w klasyfikacji generalnej oraz 3 w klasie N2.

 

– Rajd Karkonoski jest już za nami, jesteśmy niezwykle zadowoleni zwłaszcza z Pucharów, które po raz pierwszy udało nam się przywieźć do domu. Będę na pewno długo i bardzo miło wspominać tą imprezę. Przepiękne i bardzo wymagające odcinki specjalne które wytyczył organizator oceniam na 5+, wspaniała organizacja, przychylność zawodnikom i sporo kibiców zgromadzonych przy trasie – składają się na doskonały obraz tej imprezy – podsumowuje zawodniczka.
fot. z archiwum zawodniczki

– Start dla nas bardzo udany, strata na kilometrze oesowym do Sławomira Blata, który po raz kolejny okazał się bezkonkurencyjny, była już sporo mniejsza niż w przypadku Rajdu Świdnickiego, przegrywanie z nim oraz z Piotrkiem Baranem na oesach – jest dla mnie, tak naprawdę „zaszczytem”, dzięki temu widzę jak wiele nauki przede mną )co z pewnością zmusza nas do szybszego robienia postępów). Mimo tego, że klasa nie była zbyt mocno obsadzona (zaledwie 6 samochodów), to konkurencje mamy w tym roku niezwykle mocną, jak widać czasami równa i czysta jazda przynosi korzyści na mecie w postaci całkiem dobrego wyniku. – ocenia swój występ Klaudia

 

Mimo, iż bez pomiaru czasu startowała załoga Kamil Strzała i Aneta Marcol, to pilotka ten rajd określa mianem bardzo trudnego:

– Rajd Karkonoski był do tej pory najtrudniejszym rajdem w jakim wystartowałam. Odcinki były nie lada wyzwaniem i przysparzały dużo problemów, nie tylko załogom startującym w RPP, ale również w RSMP. Myślę, że trudną specyfikę rajdu podkreśla liczba wypadków na trasie. Nasz warunek dojechania do mety został spełniony – Kamil zdobył pierwsze 7 punktów do licencji R1. Jak na debiutanta przystało przed nim jeszcze dużo nauki, ale idziemy w dobrym kierunku. Samochód spisał się świetnie, pogoda również. Kolejny start to Rajd Rzeszowski lub Dolnośląski, żeby zebrać „oczko” do licencji. Do zobaczenia na kolejnych odcinkach – mówi Aneta.

Drugą pilotką towarzyszącą kierowcy w drodze po punkty do licencji była nasza redakcyjna koleżanka – Jolanta Żuk. Startowała z Jackiem Kotlińskim w VW Polo

– To było wspaniałe! Wciąż jestem pod wrażeniem odcinków, które były na prawdę rewelacyjne i bardzo wymagające, aż czasem brakowało tchu. Główny cel został osiągnięty: bezpiecznie ukończyliśmy rajd, zdobywając cenne doświadczenie na OS-ach oraz punkty do licencji. Rajd karkonoski jest określany jako jeden z trudniejszych, dlatego tym bardziej cieszę się, że mogliśmy go przejechać bez przygód i zameldować się na mecie.

– Miałam kilka cięższych momentów, zwłaszcza gdy mijaliśmy doświadczone załogi z tablicą OK. Z jednej strony szybka myśl, że jest OK, a z drugiej jeszcze większe skupienie, gdyż mały błąd i my również mogliśmy się znaleźć poza drogą. Jednocześnie pozdrawiamy serdecznie Dominikę  i Tomka, wracajcie szybko do zdrowia, i na OS-y. Chcielibyśmy też podziękować kibicom, oraz naszym sponsorom i serwisowi – mówi Jola.
fot. RallyZone

Nie udało się dotrzeć do mety…

Nie wszystkim kobietom dane było ukończyć rajd. Mimo walki i usilnych starań, przeciwności losu były ogromne.

Ciężkiemu wypadkowi na OS1 Karpacz uległa załoga nr 43 Tomasz Hupało/Dominika Duziak, odcinek został przerwany. Zawodnicy zostali przewiezieni przez karetki pogotowia do szpitala wojewódzkiego w Jeleniej Górze, ich stan był stabilny.

Na szczęście dochodzą już do siebie i zdaniem lekarzy bez przeszkód powrócą do pełni zdrowia.
fot. Jola Żuk

Tak sytuację wspomina Tomasz Hupało:

– Ten rajd już na pierwszym oesie okazał się dla nas pechowy. Na odcinku Karpacz przy dość dużej prędkości wypadliśmy na jednym z zakrętów i uderzyliśmy lewym przodem w drzewo. W efekcie mocno poobijani trafiliśmy do szpitala. Dominika Duziak doznała złamania żebra a ja mam pękniętą piętę i uszkodzoną rzepkę w kolanie. Na chwile obecną nie wiemy, co będzie dalej z naszym rajdowaniem. Na razie musimy wrócić do zdrowia i to jest naszym priorytetem. Bardzo chciałbym podziękować załogom i kibicom, którzy udzielili nam pomocy. Dziękujemy również wszystkim bliskim, znajomym i kolegom z innych załóg za pamięć. To naprawdę wzruszające ile osób potrafi się troszczyć i przyjść z pomocą – podsumowuje kierowca.

Gabriela Bar, pilotująca Rafała Rybackiego w Renault Clio (RSMP) z jednej strony jest bardzo zadowolona z rajdu, a z drugiej – wykluczenie z niego, pozbawiło ją pucharu:
– 26. Rajd Karkonoski był – obok ubiegłorocznego Rajdu Polski – najlepszym rajdem, w jakim braliśmy do tej pory udział. Najbardziej podobały nam się niedzielne oesy, a zwłaszcza Lubomierz i Pilchowice – zróżnicowane, trudne technicznie, a przy tym niezwykle malownicze. Na tych odcinkach właśnie świetnie się zgraliśmy i zarówno jazda Rafała, jak i moje dyktowanie – były bardzo dynamiczne. Samochód również sprawował się bez zarzutu, choć odczuwaliśmy czasem brak szpery (zwłaszcza na oesie w Karpaczu) – wspomina.

[opis fotki]
fot. Jola Żuk

– Tym bardziej żałujemy, że panowie Działacze, postanowili wykluczyć nas z tego świetnego przedsięwzięcia – za nieregulaminowy wjazd do Parku Ferme po ceremonii mety. Wprawdzie faktycznie popełniliśmy błąd, ale kara jest nieadekwatna do wykroczenia. Niemniej – nie jeździmy dla pucharów i punktów, ale dlatego, że kochamy ten sport – więc naszej radości z pokonania rywali, a przede wszystkim niezapomnianych wrażeń nikt nam nie odbierze! – podsumowuje Gabriela.

Tomasz Sawicki z Magdą Wilk postanowili wystartować w Rajdzie Karkonoskim, nie tylko w Rajdowym Pucharze Polski (w niedzielę), ale również w Pucharze Łużyc (w sobotę):

 

– Więcej kilometrów, to więcej jeżdżenia i więcej nadziei – na kolejne wysokie lokaty. Zapoznanie było trochę wyczerpujące, ponieważ po całej nocy w podróży, od 7 rano do 21 – czekały na nas odcinki. Wszystko dla nas było nowe, bo tylko dwa OS-y powtarzały się z poprzedniego roku – mówi Magdalena.
fot. Jola Żuk

Jednak od początku rajdu, nic nie szło po ich myśli:

 

– W sobotę musieliśmy się wycofać z Pucharu Łużyc, ponieważ auto odmówiło posłuszeństwa. Najpierw awarii uległ akumulator, przez co mieliśmy spóźnienie na OS 1, a potem padł MAP Sensor w kolektorze ssącym. W związku z tym, że udało się przejechać jedynie 3 odcinki, na których i tak brakowało nam mocy, sądziliśmy, że limit pecha został już wyczerpany na ten weekend. Nasi mechanicy naprawili usterki i w niedzielę wstaliśmy znowu pełni nadziei na fajną zabawę i szybką jazdę – wspomina zawodniczka.

No i stało się najgorsze:

– Niestety na pierwszym odcinku Grudza, ok. kilometr przed metą,  na lewym czwórkowym zakręcie straciliśmy przyczepność i… nie dało się już wyprowadzić auta. Obiliśmy się o okoliczne drzewa przy dużej prędkości, więc jedyne co możemy powiedzieć to – dobrze, że żadnemu z nas, nic się nie stało – choć skutki wypadku będziemy jeszcze odczuwać. Auto nie nadaje się do jazdy – trzeba będzie je odbudować, co niestety przy własnym „sponsoringu” może trochę potrwać… Ale mamy nadzieję, że prędzej czy później znowu zobaczymy się na odcinkach i ze zdwojoną siłą staniemy do walki! – podsumowuje Magdalena.

Na ile ucierpiała rajdówka, zobaczyć można na filmie:

Izabela Pankrac, pilotująca Andrzeja Krawczyka w Oplu Astra (RPP) nie ukończyła rajdu z powodów zdrowotnych:

Życzymy Izie dużo zdrowia!
fot. RallyNews

– Wszystko szło świetnie, z Andrzejem dogadywałam się bardzo dobrze, aż do 4 odcinka na którym pod koniec trasy zrobiło mi się słabo… Przed 5PKC wysiadłam z auta, wzięłam parę wdechów i myślałam, że dam radę. Niestety po kilku kilometrach dostałam jakiejś duszności, zaczęło mi brakować powietrza, zdrętwiały mi nogi i ręce. Zatrzymaliśmy się więc na poboczu, ale pogarszało mi się – zamiast polepszać. Andrzej postanowił wezwać karetkę. W tym miejscu dziękuję wszystkim załogom, które zatrzymały się i udzielały mi dzielnie pomocy, kibicom, załodze polskiej, i czeskiej karetki, safeciarzom, a przede wszystkim Andrzejowi, i wszystkim innym osobom które były na miejscu, starając się pomóc. Niemniej, uważam ten rajd za świetny, bardzo trudny miejscami technicznie, ale wiele uczący i na pewno doświadczenia z tych OS-ów – pomogą mi w przyszłości. Teraz tylko muszę porobić milion różnych badań i mam nadzieję że już na następnym rajdzie będę w pełni sił, by z zapałem i werwą stawić się na odcinkach – mówi Iza.

Karolina Szczerbik wraz z Dawidem Dobrodziejem  w Hondzie Civic, mieli ambitny plan startu w Pucharze Łużyc i RPP, niestety awaria, i wypadek pokrzyżowały im plany:

 

fot. Jola Żuk

– W sobotę startowaliśmy w Lausitz Cup. Potraktowaliśmy te przejazdy treningowo, dzięki nim odkryliśmy awarię w naszej Hondzie, która została szybko naprawiona przez serwis Nivette Motorsport. Niestety na pierwszym OS-ie Rajdu Karkonoskiego wpadliśmy w rów z powodu zbyt dużej prędkości oraz kamieni, które najwidoczniej pojawiły się po przejeździe załóg z RSMP. Mogliśmy jechać podczas drugiej pętli, jednak zrezygnowaliśmy ze względu na ból karków po dosyć mocnym uderzeniu – mówi Karolina.

 

Anna Żak z pilotem Pawłem Paskiem, którzy budzą gorące emocje wśród kibiców – jadąc Fiatem 126 p. w RPP – niestety rajdu nie ukończyli z powodu awarii:

– Niestety rajdy to sport wyczerpujący i wymagający – ale ja się nie poddaje! Przepraszam kibiców którzy oczekiwali mnie na odcinkach  – zobaczymy się za miesiąc na Rajdzie Rzeszowskim – zapowiada zawodniczka.
z archiwum zawodniczki

– Zła passa towarzyszyła nam od początku, już podczas drogi na rajd! Na trasie A4 doszło do wypadku w którym auto, zjeżdżając do rowu kilkakrotnie dachowało. Kierowcą była dziewczyna, a ja byłam jedyną osoba na miejscu zdarzenia. Na szczęście nic poważniejszego się jej nie stało, ale był to dla mnie stres i duże opóźnienie. Z powodu tego wypadku i małej ilości snu – nie byliśmy najlepszej formie – przez co zapoznanie z odcinkami zrobiliśmy tylko dwa razy. A do tego Badanie Kontrolne przed rajdem zakończyło się wynikiem negatywnym, ponieważ na sekundę przed badaniem oparłam się o lusterko, które odpadło. Po usunięciu usterki musiałam powtórnie stawić się na badanie, ale już w dniu następnym przed startem – wspomina Ania.

– Miałam wielkie obawy i rezerwę do opisu odcinków. Po przejechaniu połowy odcinka doszło do awarii mechanizmu skrzyni biegów, co nie pozwoliło na zmianę biegów. Więc, cały kolejny odcinek jechałam na biegu trzecim – chciałam tylko dostrzec do serwisu aby się reanimować. Ale jakby tego było mało, to najechałam na krawężnik na lewym nawrotowym zakręcie (ciężko na trzecim biegu pokonywać wolne zakręty) i tu zakończyłam rajd. Miejsce w którym się zatrzymałam uniemożliwiało zmianę opony, a do tego start pod górkę na trzecim biegu był niemożliwy! Po ochłonięciu i oględzinach zauważyłam kolejną awarie o której jeszcze nie wiedziałam, która po paru kilometrach – też by zakończyła moją jazdę. W koło alternatora wpadł kamyk i pokiereszował pasek klinowy, wiec dotarcie do serwisu również okazało by się nie możliwe.

Kolejny rajd w kalendarzu przypada na początek sierpnia. Rajd Rzeszowski będzie również rundą RSMP i RPP – liczymy więc, na podwójną frekwencję naszych zawodniczek!

 

 

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze