Kierowca pędził ponad 135 km/h w mieście, żeby sprawdzić jak szybko jechał radiowóz
Funkcjonariusze policji powinni dawać innym obywatelom przykład swoim zachowaniem. Ci uwiecznieni na nagraniu nie poczuwają się najwyraźniej do tej misji i nie widzą niczego złego w rażącym łamaniu przepisów. Nic złego nie widział w tym też autor nagrania.
Jak można wywnioskować z rozmowy na początku wideo, kierowca auta z kamerą zauważył szybko jadący radiowóz i chciał przekonać się, z jaką prędkością się porusza. Rozpoczął za nim pościg, który dał ciekawe rezultaty. Według słów autora nagrania, radiowóz jechał około 135 km/h, a podobno wtedy już zwolnił.
Policja zatrzymała sprawne auto. A powinna swoje!
Tak prędkość w terenie zabudowanym i przy ograniczeniu do 70 km/h to naprawdę poważne wykroczenie. Przy pierwszej okazji autor nagrania zrównał się z radiowozem, opuścił szybę i uprzejmie zagadał „Ile to się jeździ”. Funkcjonariusz lekceważąco zapytał czy kierowca ma radar, a na odpowiedź twierdzącą zapytał, czy z homologacją. Parafrazując wypowiedź policjanta „Obaj dobrze wiemy, że nie masz żadnego dowodu, który może uznać sąd, więc po co zawracasz mi głowę”. Mało elegancki pokaz poczucia bycia ponad prawem.
Policja się pomyliła, niewinna osoba straciła prawo jazdy
Nie jesteśmy też zachwyceni postawą autora nagrania. Dobrze wie, że nie może skłonić kierowcy radiowozu do przestrzegania przepisów, ani nie może w żaden sposób doprowadzić do ukarania go (chociaż w pewnym momencie jest święcie przekonany, że policjanci wystraszyli się go i dlatego zwolnili). Dla własnej przyjemności (i zdobycia potencjalnie viralowego nagrania) pędzi… ile właściwie? Radiowóz podobno jechał 135 km/h po tym, jak zwolnił. Czyli wcześniej jechał szybciej, a autor nagrania musiał go dogonić. Jechał więc 150 km/h? 160 km/h? Przy ograniczeniu do 70 km/h i opadach deszczu. Droga była pusta, ale gdyby trafił na trochę większą ilość wody na drodze i wpadł w aquaplaning, mogło dojść do tragedii. Bardzo obywatelska postawa.
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Znaleziska sprzed ponad 4000 lat na budowie drogi S1. Co dalej z budową ekspresówki?
Budowa dróg często wiąże się z występowaniem nieprzewidzianych utrudnień. Rzadko zdarza się, aby były one tak interesujące jak te na budowie drogi ekspresowej S1 między Oświęcimiem i Dankowicami, gdzie odkryto cenne pozostałości sprzed tysięcy lat. -
Jeden jechał za szybko, drugi wymusił – kto jest winny w tej sytuacji?
-
Co z nowym podatkiem dla kierowców? Rząd ma nowy plan, jak uderzyć nas po kieszeni
-
Minister Gawkowski stracił samochód za 100 tys. zł. Oszukali go metodą „na bliźniaka”
-
Ile samochód przejedzie na rezerwie? Ile pojadę z zasięgiem 0 km?
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
Ty idioto znajdą cie zobaczysz