Kiedy strach jedzie razem z tobą

Jest takie uczucie, które nieprzyjemnie koncentruje się w brzuchu, powoduje wyraźny niepokój, utrudnia swobodne oddychanie i zamydla pole widzenie. W skrócie nazywamy to strachem.

Nie chodzi nam tutaj o pewnego rodzaju naturalne pobudzenie, które towarzyszy nam wtedy, kiedy np. po raz pierwszy wsiadamy na motocykl i jedziemy zupełnie nieznaną dla nas drogą. W tym przypadku jest to absolutnie normalne i zrozumiałe. Mówiąc o strachu, mamy na myśli raczej uczucie towarzyszące nam po wypadku, stłuczce czy poważnej wywrotce.

Na początek ważne pytane – jeśli ten temat bezpośrednio dotyczy twoich doświadczeń i czujesz jakiś niepokój, to zrób sobie chwilę przerwy i wróć do tego artykułu, kiedy będziesz gotowa i spokojna. Pójdź na spacer, napij się czegoś orzeźwiającego, spójrz w lustro.

Natychmiast na motocykl? Nieprawda!

Szybki powrót do jazdy motocyklem po wypadku to dla niektórych podstawowa dewiza, która niestety nie ma nic wspólnego z prawdą. Co więcej, wcielanie jej w życie może być bardzo niebezpieczne. Powrót do jazdy na motocyklu to sprawa zależna od naturalnych możliwości każdego z nas, a możliwości te trzeba poznać i zrozumieć.

Jako ludzie nie jesteśmy naturalnie przystosowani do jazdy motocyklem. Każdy początkujący motocyklista dobrze wie, że jazda jednośladem na samym początku dostarcza wręcz nadmiaru wrażeń. Ciało musi poradzić sobie z dużą liczbą bodźców, które docierają do niego z każdej strony i na dodatek w tym samym czasie. Praktyka i nabieranie wprawy pozwolą nam zdobyć odpowiednie doświadczenie, które wyeliminuje stres i sprawi, że z czasem jazda stanie się czystą przyjemnością.

Jednak kiedy zdarza się wypadek, to bez znaczenia, jak bardzo dobrymi kierowcami jesteśmy – może on w ciągu ułamków sekundy zniweczyć wszystkie nasze pozytywne doświadczenia z motocyklem. Podłożem tego są przeważnie trzy czynniki, które towarzyszą praktycznie każdemu wypadkowi: szybkość, intensywność i krótki czas. Mogą one spowodować „awarię” naszego ciała i systemu nerwowego.

fot. materiały prasowe

Nadmiar doznań

Wypadek przydarza się zawsze nagle i niespodziewanie. Często wszystko dzieje się tak szybko, że trudno określić przyczynę. Kiedy jest się świadkiem wypadku, można zaobserwować, że  wszystko dzieje się w ułamku sekundy i nikt nie jest na to przygotowany.

Wypadek potrafi przeciążyć nasze zmysły. To, co widzimy, czujemy czy słyszymy jest zdecydowanie bardziej intensywne niż to, co w podobnym czasie, ale w normalnych warunkach, jest w stanie odebrać nasz mózg. I to zostawia w nas trwały ślad.

Reakcja obronna

W przypadku zagrożenia w naszym ciele uruchamiają się reakcje obronne i każdy, kto kiedykolwiek porządnie się wystraszył, dobrze wie, że kiedy np. słyszymy dziwne, podejrzane dźwięki, w naszym ciele natychmiast włącza się swego rodzaju alarm. Nadstawiamy uszu, spoglądamy w kierunku, z którego dziwny dźwięk do nas napłynął, oddech staje się płytki, a mięśnie  napinają się. A kiedy okazuje się, że za podejrzane dźwięki odpowiedzialny jest nasz domowy zwierzak, natychmiast się rozluźniamy. Oddech się normalizuje, mięśnie opuszcza napięcie i aby się natychmiast odstresować, wygrażamy zwierzątku za to, że tak nas nastraszyło.

Kiedy dziwny dźwięk się powtarza i widzimy np. spory cień, który się porusza, nasz mózg sprawdza możliwe opcje: walczyć czy uciekać. Żadna z nich nie jest jednak wprowadzana w życie, bo zastygamy w bezruchu. W naturze wiele zwierząt tak właśnie robi po to, aby zmylić agresora: „Jestem martwy” – taki sygnał wysyła nieruchome zwierzę.

Kiedy obrona się nie włącza

W czasie wypadku zagrożenie nadchodzi tak szybko i niespodziewanie, że nasz mózg nie jest w stanie na czas uruchomić naturalnych reakcji obronnych. I to właśnie stanowi problem: w chwili zagrożenia nasze ciało produkuje odpowiedni  „zestaw” hormonów, których potrzebujemy, aby podjąć decyzję o ataku lub ucieczce. W czasie wypadku nie mamy szansy ani na atak, ani na ucieczkę, te opcje po prostu się nie pojawiają.

Zanim zorientujemy się, z której strony nadciąga zagrożenie, będzie już po wszystkim, a nasz układ nerwowy „dociśnie” wszystkie „zaworki”. Hormony odpowiadające za aktywizację mięśni i układu nerwowego zostaną zblokowane. Całe ciało będzie w stanie pogotowia. I wtedy nadchodzi strach, który nie pozwala reagować w normalny sposób.

fot. Motocaina.pl

Pamięć o wypadku utrwala się w ciele

Metoda 'Somatic Experiencing”, opracowana przez doktora Petera Levina, ma na celu uzdrowienie ciała i psychiki osoby, która uległa wypadkowi. Metodę tą stosuje się nie tylko do pracy z osobami po jednorazowym zdarzeniu, jakim jest wypadek właśnie, ale również kiedy mamy do czynienia z tzw. traumą utrwaloną. Trauma potrafi przetrwać i „zadomowić się” w organizmie człowieka w sposób trwały, a przez to utrudniać lub nawet uniemożliwiać normalne funkcjonowanie. Trauma może ulec uśpieniu na długi czas i powrócić w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Jej objawami mogą być np. ataki paniki, duże i nieustające zmęczenie, różnego typu lęki i fobie, bóle głowy, problemy ze snem.

Terapia metodą 'Somatic Experiencing’ polega na głębokim uzdrawianiu ciała i psychiki. W zależności od natężenia różnych odczuć w naszym organizmie lub ich braku, da się określić, w jakiej kondycji jest masz system nerwowy. Za pomocą analizy naszych odczuć i reakcji rozładowuje się u pacjenta napięcie, które zaistniało w wyniku traumatycznego przeżycia. Pacjent bardzo powoli i w indywidualnym tempie uwalanie swoje reakcje na traumę, budując równocześnie porozumienie z własnym organizmem.

Terapia korzysta z dolnego poziomu ośrodkowego układu nerwowego oraz autonomicznego układu nerwowego. Pacjent, eksportując na zewnątrz swoje odczucia, renegocjuje traumę po to, aby stworzyć sobie umiejętność kontroli nad własnymi reakcjami, by w efekcie terapii umieć nawiązać i utrwalić dobry kontakt z własnym ciałem i na nowo cieszyć się życiem.

Terapia to wsparcie

Osobiście nigdy nie miałam żadnego wypadku na motocyklu, ale zdarzyły mi się dwa ciężkie wypadki jeździeckie. Oba połączone z utrata pamięci (raz na osiem godzin, drugi raz na około dwadzieścia minut). Z każdym razem były to upadki na lewą stronę. W związku z utratą pamięci nie miałam świadomości tych upadków, ale moje ciało przypominało sobie o nich za każdym razem, kiedy jadąc motocyklem, skręcałam w lewo. W moim ciele włączał się wówczas „tryb przetrwanie”. Sam widok zakrętu w lewą stronę przyprawiał mnie o strach. Tak było, dopóki nie poznałam i nie przeszkoliłam się z metody 'Somatic Experiencing”, inaczej pewnie do dziś miałabym odruchy paniki, strachu i chęci natychmiastowej ucieczki. Efekty terapii były zaskakujące. Zakręty w lewo nagle przestały mnie przerażać. Wprawdzie nie wchodzę w nie tak łatwo jak w zakręty w prawo, ale to już chyba tylko kwestia treningu.

 

Tekst: Karin Intveen, tłumaczyła Anna Maria Dąbrowska

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze