Kamila Nawotnik

Jeep Compass S 4xe – TEST, dane techniczne, wrażenia: kupujesz hybrydę? Lepiej ją ładuj

Jeep Compass S 4xe od początku był tworzony jako model miejski, jednocześnie pełniący funkcję rodzinnego SUV-a. Ma łączyć komfort z przyzwoitymi właściwościami terenowymi, a przy okazji dobrze prezentować się na ulicach. Z układem hybrydowym wydaje się być samochodem idealnym, ale czy faktycznie taki jest? Zapraszam na test.

Odświeżony hybrydowy Jeep Compass S 4xe to m.in. przeprojektowane reflektory przednie, wykorzystujące technologię LED. Są one dostępne już w wyposażeniu standardowym testowanego wariantu S. Mamy tutaj także świetny, czerwony lakier Colorado Red, przeplatany czarnymi akcentami, który idealnie pasuje do tego modelu. Nie zabrakło siedmioszczelinowego grilla i chromowanych emblematów 4xe na nadwoziu – od razu wiadomo, że gdzieś w tym aucie przepływa prąd. 

Jeep Compass S 4xe
Jeep Compass S 4xe (fot. Kamila Nawotnik / Motocaina.pl)

Wrażenie robią również 19-calowe felgi z błyszczącym wykończeniem Gloss Black, których projekt kojarzy mi się z pajęczyną. Ogólnie samochód prezentuje się nowocześnie i nieco drapieżnie. Idealnie w miasto i w teren. 

Jeep Compass S 4xe – wnętrze potrafi rozpieścić 

W środku znajdziemy przeprojektowany gruby wieniec kierownicy, wygodny i przyjemny w codziennym użytkowaniu. Nowością jest również dotykowy ekran multimedialny o przekątnej 10,1 cala z nawigacją i systemami U-connect. Nie dość, że zaczął wystawać ponad deskę rozdzielczą, to jeszcze podobno otrzymał kilkukrotnie szybszy procesor, co powinno mocno upłynnić działanie map. Nie mam bezpośredniego porównania, ale faktycznie, nic mi się przez ten tydzień nie zacinało. Ten system również jest w standardowym wyposażeniu modelu Jeep Compass S 4xe. 

Jeep Compass S 4xe
Jeep Compass S 4xe (fot. Kamila Nawotnik / Motocaina.pl)

Któregoś dnia dopadła mnie jakaś tajemnicza frustracja, w wyniku której uderzyłam ze zdenerwowaniem głową w zagłówek. Wtedy odkryłam, że jest to wyjątkowo miękki zagłówek, o który naprawdę przyjemnie jest się oprzeć. Zresztą całe fotele zostały komfortowo zaprojektowane, wliczając w to elektryczną regulację odcinka lędźwiowego i – w omawianym egzemplarzu – pamięć ustawień fotela kierowcy dla dwóch osób. Dodatkowo, designerskie logo marki wytłoczone na oparciu przypomina nam, że mamy do czynienia z Jeepem. Jest więc ładnie i wygodnie. Poza tym, dzięki opcjonalnym pakietom mam tu również do dyspozycji podgrzewanie kierownicy oraz wentylację i podgrzewanie foteli. 

Co jeszcze mi się podoba? Ciekawe, niebanalne klamki oraz wygodne półki, cupholdery i podłokietnik. w kabinie pojawiło się sporo dobrze wymierzonych skrytek, zapewniających dwukrotnie większą pojemność niż u poprzednika, a to z kolei świadczy o przemyślanym projekcie wnętrza.  

Jeep Compass S 4xe
Jeep Compass S 4xe (fot. Kamila Nawotnik / Motocaina.pl)

Jeep Compass S 4xe – Przestrzenność to najlepsza cecha tego modelu 

Żeby przyznać mi rację, wystarczy usiąść z tyłu. Byłam w szoku, ile mam do dyspozycji miejsca przy optymalnie odsuniętym fotelu pasażera (na wzrost ok. 1,90 m), a co dopiero za fotelem kierowcy, ustawionym “pode mnie”. Czuć, że można złapać głęboki oddech, a przy tym kanapa została umieszczona na tyle ergonomicznie, że nie ma wrażenia siedzenia dziwnie wysoko. Wyprofilowanie siedzisk, choć delikatne, również przyczynia się do zadowolenia pasażerów jadących z tyłu.  

Przechodząc natomiast do bagażnika, standardowo w wyposażeniu wariantu S otrzymamy automatyczne otwieranie klapy. Wystarczy zamachać nogą pod zderzakiem, żeby czujniki aktywowały system. Później naszym oczom ukazuje się przestrzeń o pojemności 420 litrów, z gniazdkiem 12V, haczykami i małymi komorami po bokach. Położenie oparć tylnego rzędu (40/20/40) zwiększa możliwości załadunkowe do 1230 litrów.  

Jeep Compass S 4xe – zaczęła się jazda i zaczęły się problemy 

Tym, co już od pierwszych metrów zaczęło mnie irytować, były lusterka boczne. Zostały podzielone na dwa segmenty – jeden z lustrem prostym, natomiast drugi kawałek, ten zewnętrzny – z krzywym. Nie wiem, czy przy ogólnie dość ograniczonej wielkości lusterka jest jakkolwiek pomocne, ale negatywnie wpłynęło to na moją orientację w otoczeniu auta. To nie jest pojazd dostawczy, z szybkami wielkości okna, tylko normalne miejskie auto i sto razy bardziej bym wolała mieć całą powierzchnię wypełnioną lustrem prostym. 

Jeep Compass S 4xe
Jeep Compass S 4xe (fot. Kamila Nawotnik / Motocaina.pl)

Jeep Compass S 4xe – hybryda mocna na papierze 

W testowanym Compassie S zastosowano układ hybrydowy, oparty na turbodoładowanej jednostce benzynowej o pojemności 1.3 litra. Jest to hybryda plug in, a więc baterię można ładować za pomocą gniazdka, a o przekazanie mocy dba 6-biegowa skrzynią automatyczna. Łączna moc 240 KM przekazywana jest na cztery koła, zapewniając przy tym  Compassowi przyspieszenie 0-100 km/h w czasie 7,3 s.  

Działając niezależnie, silnik elektryczny generuje 60 KM mocy. W trybie wyłącznie elektrycznym rozpędzimy się maksymalnie do 130 km/h. W trybie hybrydowym wartość ta zwiększa się do 200 km/h.  

Jeep Compass S 4xe – 240 KM i 7,3 s do setki?  

W praktyce natomiast mam wrażenie, jakby co najmniej 100 koni wystraszyło się czegoś i uciekło, a setka osiągana była raczej w 7 godzin, a nie sekund. Silnik benzynowy w pojedynkę generuje tu 180 KM, ale dopiero przy prawie 5 tys. obrotów. Zebranie się auta jest mozolne i czuć, że kosztuje to Compassa sporo wysiłku.  

Jeep Compass S 4xe
Jeep Compass S 4xe (fot. Kamila Nawotnik / Motocaina.pl)

Nie podoba mi się praca tego układu, ponieważ reaguje on zbyt późno na naciśnięcie pedału gazu. Jest ospały, a gdy już się budzi, towarzyszy temu głośny i mało przyjemny dźwięk silnika. Szczerze mówiąc, to mocno zniechęca do jazdy z jakąkolwiek większą dynamiką, ale może o to w tym chodzi. Być może to niecny sposób na zmuszenie kierowcy do trzymania się przepisów! 

Jeep Compass S 4xe – dostępne są trzy tryby pracy napędu 

Hybrid wykorzystuje oba silniki, Electric wykorzystuje tylko silnik elektryczny, natomiast zadaniem E-Save jest utrzymanie poziomu naładowania akumulatora z wykorzystaniem systemów zwiększających ilość energii odzyskiwanej podczas jazdy. Dodatkowo, mamy system Select-Terrain z czterema trybami jazdy: Sport, Normal, Snowfall i Snow/Mud. W wersji Trailhawk doszedłby tu jeszcze tryb ułatwiający jazdę po kamieniach.  

Jeep Compass S 4xe
Jeep Compass S 4xe (fot. Kamila Nawotnik / Motocaina.pl)

Jeep Compass S 4xe – poradnik dla niewyspanych: Jak odzyskać energię?   

Dostałam samochód z zatankowanym zbiornikiem paliwa i niemal kompletnie rozładowaną baterią. Wskaźniki informowały o ok. 360 km zasięgu. Uznałam, że spróbuję w takim razie naładować baterię podczas jazdy, uruchamiając w tym celu maksymalną regenerację i tryb E-save. Niestety, na niewiele się to zdało. Dopiero przejście w tryb Sport faktycznie przyniosło skutek. W tym trybie napęd opiera się głównie na jednostce benzynowej, co pozwala realnie odciążyć baterię. Wzmacnia się także moc rekuperacji podczas hamowania.  

Dzięki tej taktyce, samymi dojazdami do pracy i z powrotem, w 3 dni naładowałam baterię do 65%. A to już zapewniło mi niecałe 30 kilometrów zasięgu czysto elektrycznego. Niestety, ceną za to był ogromny wzrost zużycia paliwa. W trybie sportowym, ale zaznaczam – przy normalnej, spokojnej jeździe po mieście – komputer pokazywał średnio 12,5-13 l/100 km. Na trasie z kolei było to 8 litrów. 

Jeep Compass S 4xe
Jeep Compass S 4xe (fot. Kamila Nawotnik / Motocaina.pl)

Natomiast z naładowaną baterią, w trybie hybrydowym apetyt na paliwo oscylował w okolicach średnio 4,5-5 l/100 km, a to już całkiem fajny wynik. Tylko musicie pamiętać, żeby faktycznie tą baterie ładować zewnętrznie, inaczej któregoś dnia dostaniecie na stacji benzynowej zawału.  

Na samej baterii Compass S jest w stanie pokonać oficjalnie do 50, a realnie do 40 kilometrów. Naładowanie akumulatora z domowego gniazdka zajmie wam ok. 5-6 godzin, możecie więc robić to w nocy lub w trakcie pracy (jeśli jest taka możliwość). 

Jeep Compass S 4xe – ile kosztuje? 

Zgodnie z cennikiem na 2023 rok, koszt Compassa otwiera kwota 209 500 zł za odmianę Night Eagle z łączną mocą napędu 190 KM. Warto zaznaczyć, że obecny katalog odmiany hybrydowej przewiduje tylko napęd na cztery koła. 

Testowany wariant S dostępny jest natomiast tylko z mocniejszym napędem 240 KM, a zapłacić za niego trzeba minimum 235 900 zł.  

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze