ICYtrip2014 – busem okrążyli Islandię i Wyspy Owcze

8 osób, 26-letni „kanciak” Volkswagen T3, 46 dni, 11 500 kilometrów - tak w skrócie można streścić tegoroczną wyprawę ICYtrip2014 projektu wyprawybusem.pl.

To już czwarty wyjazd  w  ich podróżniczej karierze – dotychczas swoim wiekowym busem zwiedzili kraje Europy Środkowej, Zachodniej oraz Skandynawię, docierając aż na sam północny skrawek Europy – Nordkapp. Łącznie podczas swoich podróży wysłużonym kancikiem przejechali prawie 30 000 km, w zasadzie w tym samym składzie osobowym, w którym aż 5 z 8 osób to kobiety.

Przygotowania do półtoramiesięcznej wyprawy rozpoczęli już w styczniu. Po zeszłorocznym tripie na Nordkapp, podczas którego bus zaliczył ponad 20 większych bądź mniejszych usterek  wiedzieli, że trzeba będzie dobrze przygotować go do wymagającej drogi. Co prawda w przypadku takiego starego auta nie wszystko da się przewidzieć – w Norwegii zaliczyli m.in. tak abstrakcyjną usterkę jak złamany drążek od zmiany biegów.  Psuła się także skrzynia – na Nordkapp wjeżdżali na 3 biegach: „5” stracili jeszcze w Polsce, a w Norwegii stopniowo posłuszeństwa odmówiły „1” i wsteczny. Na młodych podróżników czekało więc sporo pracy. Trzeba było m.in. zakonserwować podwozie busa, wymienić tłumik, tylne sprężyny, tulejki i sworznie przedniego wahacza. Sporo czasu pochłonęła również naprawa drążka zmiany biegów, który pękł po raz kolejny podczas majowego wyjazdu w góry. Doświadczeni stromymi, skandynawskimi podjazdami postanowili również wzbogacić busa o ręcznie włączany wentylator przy chłodnicy.

11 lipca wyruszyli na tak długo oczekiwaną wyprawę. Najpierw czekała ich trasa do Danii, później dwudniowa przeprawa promowa na Islandię. W planach  mieli objechanie Islandii dookoła, jednak nie tylko główną drogą nr 1, ale i szutrowymi trasami Fiordów Wschodnich 
i Zachodnich. Przybijając do portu w Seydisfjordur już wiedzieli, że będzie to przygoda ich życia – widoki już od samego początku zapierały dech w piersiach. Podróż po wyspie rozpoczęli od jej wschodniego krańca, gdzie nastawieni byli głównie na piesze górskie wycieczki. Zobaczyli też najpotężniejszy z europejskich wodospadów – Dettifoss, a także podziwiali piekielny krajobraz okolic Hverarond. W pobliżu wulkanu Krafla po raz pierwszy kąpali się w słynnych islandzkich gorących źródłach – zgodnie przyznają, że to jedna
z największych atrakcji tego pięknego kraju. Bus „dawał radę” dzielnie pokonując kolejne wzniesienia, przemierzając ze wschodu ku zachodowi wyspy.

Do czasu. Tuż po wjeździe w dziki rejon Fiordów Zachodnich w tyłu samochodu zaczęło dochodzić niepokojące stukanie. Diagnoza – psujące się łożysko w tylnym kole busa. Usterkę trzeba naprawić jak najszybciej, niestety jest piątek po południu i w Patreksjordur tego dnia na pewno już nic nie załatwią.  Kontaktują się więc z Polonią mieszkającą w Reykjaviku, która jednak nie ma dobrych wiadomości. Łożysko być może da się kupić na Islandii, ale tylko i wyłącznie w stolicy (choć nie jest to wcale takie pewne) – około 800 km od miejsca, w którym się znajdują. Co więcej, prawdopodobne jest, że jeśli na wyspie nie będzie akurat takiej części, to sprowadzenie jej zza granicy zajmie co najmniej kilka dni. Ekipa nie ma tyle czasu, bo – tkwiąc w jednym miejscu z popsutym busem – musi rezygnować z odwiedzania kilku planowanych atrakcji. Lokalna Polonia radzi im, żeby w poniedziałek odwiedzili miejscowego mechanika – może on coś poradzi. Jednocześnie dziewczyny przypominają sobie, że kolejnego dnia do Reykjaviku leci jedna z ich koleżanek. Kilka godzin później pakuje ona kupione w Lublinie łożysko do swojego bagażu i wyrusza na Islandię. Poniedziałkowa wizyta u lokalnego mechanika przynosi zaskakującą wiadomość – łożysko będzie i to nawet całkiem niebawem. Okazuje się, że młodzi podróżnicy mają wielkie szczęście – raz na tydzień bądź dwa do lokalnego mechanika przylatuje samolot z dostawa potrzebnych mu części. I termin ten wypada dokładnie dziś. Po trzech godzinach chłopcy odbierają nowe łożysko. Sprawa nie jest jednak tak prosta, bo śruby są zapieczone i w zasadzie nie da się ich odkręcić. W końcu za dźwignie służy im ponad dwumetrowa metalowa rura, z pomocą której udaje się odkręcić nakrętkę. Jeszcze kolejne 2 godziny zabawy z zamontowaniem nowego łożyska i mogą jechać dalej!

Gorączkowe szukanie kluczyków? To już przeszłość! Przegląd nowinek technologicznych w motobranży

Fjordy Zachodnie zachwycają swym urokiem. Malownicze plaże poutykane między piękne góry, wyczekiwane od dawna spotkanie z uroczymi maskonurami i grubiutkimi fokami, trekking na górę Kirkfjufell – to wszystko tylko utwierdziło ekipę  w przekonaniu, że Islandia to naprawdę magiczny kraj. Jedynym utrudnieniem podróżowania po tej części wyspy był stan dróg. Zjeżdżając z głównej drogi nr 1, tzw. „Ring Road”, należy być przygotowanym na zdecydowanie gorsze warunki jazdy. Spora część dróg jest szutrowa, co czasem – ale nie zawsze – oznacza znaczne obniżenie prędkości i komfortu jazdy. W najgorszym momencie ich bus poruszał się z prędkością 15 km/h, bo wyrwy w drodze sięgały nawet kilkunastu centymetrów. Do tego strome podjazdy i pełne serpentyn zjazdy – to był zdecydowanie najcięższy kawałek trasy „kanciaka”.  Dalej było już tylko z górki. Ale niestety znów do czasu…

Po dość nieoczekiwanej wizycie na interiorze (czyli środkowej, dzikiej części Islandii) znów zaczęły się problemy. Mimo ręcznie włączonego chłodzenia bus mocno się grzał. Było jasne że coś jest nie tak. Po telefonicznej konsultacji z zaprzyjaźnionym mechanikiem T3
z Rzeszowa wszystko było już jasne – tym razem padła im pompa wody. Usterka zdecydowanie poważna, bo bez naprawy czy wymiany nie ma szans na dalszą jazdę. Niestety znów jest weekend, tym razem nawet przedłużony do poniedziałku, bo wypada właśnie tzw. „święto bankiera”. Sprawa jest więc nieciekawa. Po raz kolejny z pomocą młodym podróżnikom śpieszą lokalni Polacy, holując ich do Borgarnes, gdzie mają rozejrzeć się i zorientować czy awarię tą da się usunąć na miejscu. Jednocześnie przez forum islandzkiej Polonii ekipa szuka kontaktu do osób, które mogłyby zakupić potrzebną pompę wody w Reykjaviku. Po raz kolejny okazuje się, że los im sprzyja. Dostają wiadomość od chłopaka, który nie tylko oferuje im kupno pompy, ale i promocyjną cenę, ponieważ pracuje w firmie transportowej. Część ma być dostępna w stolicy we wtorek. Wczesnym rankiem Klaudia z Adą zbierają się więc z Borgarnes i łapią stopa, żeby odebrać zamówiony pakunek. Niestety po dotarciu na miejsce jasne jest, że pompa jest niestety zła – zdecydowanie zbyt mała. Pełne rozczarowania dzwonią do chłopaków, żeby przekazać im tą nieciekawą wiadomość. Ci z kolei telefonują do sklepu, w którym część zakupiono, gdzie obsługa przekonuje ich, że sklep jest bardzo obszerny i na pewno mają część, która jest im potrzebna. Męska część ekipy dociera więc również do Reykjaviku. Na miejscu niestety po raz kolejny rozczarowanie – pompy nie ma nie tylko w tym sklepie, ale i w żadnym innym w całym Reykjaviku. Na szrotach też braki. Jedyną opcją jest sprowadzenie jej z Niemiec przez salon Volkswagena, ale rozwiązanie to ma dwie zasadnicze wady – po pierwsze cenę, a po drugie czas trwania. Po raz kolejny młodzi podróżnicy muszą poradzić sobie inaczej. Wśród swoich znajomych szukają kogoś, kto niebawem wylatuje na Islandię. Okazuje się, że po raz kolejny mają niesamowite szczęście – kolejnego dnia wylatuje na Islandię wylatuje jedna z ich koleżanek. Jest tylko jeden zasadniczy problem – w Polsce jest już po 20.00, co oznacza, że wszystkie sklepy motoryzacyjne są już zamknięte. A trzeba skądś wziąć pompę. Tutaj z kolei przychodzą z pomocą polscy miłośnicy T3. Odzew jest olbrzymi – grono osób jeździ i sprawdza pompy wody od własnych busów, bo tylko jeden z modeli pasuje do „kanciaka” ekipy. W końcu po kilkudziesięciu przeprowadzonych rozmowach, dziesiątkach odebranych i wysłanych zdjęć części jest szansa – być może udało się znaleźć właściwą pompę, która po kilku godzinach ląduje w plecaku Eli i wyrusza na Islandię! Emocje przy otwieraniu pakunku są olbrzymie: jeśli pompa pasuje to ekipa rusza dalej, jeśli nie – katastrofa… Na szczęście sprawdza się pierwsza opcja – po kilku przeróbkach pompa nadaje się do ich busa. Kamień spada im z serca! Po kilkugodzinnym „dłubaniu” przy aucie mogą ruszyć dalej. Na szczęście do końca wyprawy wiekowy „kanciak” nie sprawia już większych problemów. Spokojnie zwiedzają więc południową część Islandii – odwiedzają tzw. Golden Ring, czyli najpopularniejsze atrakcje turystyczne wyspy: wodospad Gulfoss, gejzer Strokkur oraz styk płyt kontynentalnych w Þingvellir. Mają okazję również przespacerować się czarnymi plażami w okolicach Viku oraz wspiąć się na dach wraku Dakoty, leżącego na jednej z nich.  Zwieńczeniem wyprawy jest trekking w Parku Narodowym Skaftafel oraz podziwianie laguny lodowcowej Jokulsarlon.

14 sierpnia ekipa po raz kolejny wjeżdża busem na prom, tym razem na Wyspy Owcze. Tygodniowa wizyta w tym kraju – choć odbyta w średnio sprzyjających warunkach atmosferycznych – zrobiła na nich również duże wrażenie. Odwiedzili m.in. biskupstwo Kirkjubour i stare wioski w wikingów w Kviviku i Saksun. Nie obeszło się równie bez wizyty w stolicy, która urzekła ich swym małomiasteczkowym spokojem. Klaudia z Adą miały też okazję przeleć się helikopterem nad tymi przepięknymi terenami.

Końcem sierpnia cało i zdrowo, bogatsi o nowe doświadczenia wrócili do swoich domów. Opaleni, zadowoleni, z dużym zapasem podróżniczej energii. Co dalej z ich projektem? Jeszcze nie wiadomo, choć pewne plany już rodzą się w ich głowach. Gdzie tym razem wybiorą się swoim busem?

Odpowiedź wkrótce na www.facebook.com/wyprawybusempl

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze