I znowu kapeć – relacja Magdy Wilk z Rajdu Wisły + on board
Tym razem z kilkutygodniowym wyprzedzeniem dostałam propozycję pilotowania Tomka Sawickiego jadącego Peugeotem 206 RC w 56 Istebiańskim Rajdzie Wisły. Nie ułatwiło mi to decyzji, bo zewsząd słyszałam głosy, że to jeden z najtrudniejszych rajdów w sezonie...
fot. Jacek Mazur
|
Po ostatnich wojażach na prawym fotelu w rajdzie krakowskim (relację Magdy z tego rajdu przeczytasz tutaj), oczekiwania zarówno Tomka Sawickiego, jak i moje co do wysokiej lokaty w zawodach, były oczywiście spore. Niestety już parę kilometrów po starcie pierwszego odcinka zostały one rozwiane przez feralnego kapcia… To już po raz drugi, a właściwie to po raz trzeci w tym sezonie przebita opona krzyżuje plany Tomka.
Ale od początku. Rajd rozpoczął się standardowo, od czwartku, odbiorem dokumentów w Biurze Rajdu. Niestety z powodów zawodowych dotarliśmy późno w nocy, w związku z czym wszystko odebraliśmy w piątkowy poranek. Baza rajdu, biuro, start, meta jak i cały serwis były w jednym miejscu, na przejściu granicznym Zwardoń-Myto, co znacznie ułatwiało nam załatwianie wszystkich spraw.
W piątek zgodnie z harmonogramem mieliśmy zapoznanie do 3 odcinków specjalnych: Lipowa, Zagroń, Olecki, przy czym pierwszy OS w kolejnych pętlach był praktycznie o połowę skrócony. Po przejechaniu trasy zaczęłam się obawiać odnośnie dyktowania na krętych, szybkich partiach, gdyż w porównaniu z Krakowskim, Wisła jest bardziej wymagającym rajdem. Lekko mnie to przeraziło, jednak już po pierwszych kilometrach w sobotę okazało się, że daję radę. Nadal moje dyktowanie nie było idealne, zdarza się opóźnianie, czy też przyspieszanie, ale wynik mówi sam za siebie.
fot. Jacek Mazur
|
Wracając do startu, największe obawy mieliśmy z Tomkiem przed pierwszym oesem, bo z przyczyn niezależnych od nas, tylko raz udało nam się go przejechać podczas zapoznania. W związku z tym było parę znaków zapytania w poszczególnych partiach, które mogły nas pozbawić szansy na wysoką lokatę. I tak 3 kilometry po starcie złapaliśmy kapcia na podbiciu. Decyzja kierowcy była taka, żeby jechać dalej i zmieniać oponę już na mecie. Przez kilka kilometrów auto się jeszcze w miarę prowadziło, jednak później Tomek praktycznie walczył o utrzymanie go na drodze… Nadal opłaciło się to bardziej, niż zmiana koła na odcinku.
Straciliśmy ponad 2 minuty do czołówki już na samym początku (podczas karkonoskiego Tomek również złapał kapcia – zmiana na odcinku kosztowała go ponad 4 minuty). Dało nam to jednak 48 miejsce na 53 zawodników, którzy ukończyli ten odcinek. Postanowiliśmy, że w związku z tak dużą stratą i ciężkimi warunkami (deszcz, miejscami mgła), nie jesteśmy w stanie walczyć o topowe miejsca. Podeszliśmy więc bardziej racjonalnie do naszej jazdy. Nadal jednak widziałam w oczach kierowcy tę iskierkę nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone. Poza tym to był dopiero pierwszy odcinek, na którym większość uczestników i tak wypadła poza drogę.
fot. Jacek Mazur
|
Stawiając na czystą jazdę, bez zbędnych wizyt poza trasą, mieliśmy jeszcze szansę na powrót przynajmniej do pierwszej dziesiątki. Z takim nastawieniem z odcinka na odcinek odrabialiśmy straty. Po pierwszej pętli uplasowaliśmy się na 20 pozycji. Nie obyło się jednak bez przygód i „ratowań”. Na OES 3 mieliśmy wizytę w gospodarstwie na polanie, zastanawiając się, czy w ogóle nie zakończy się to u gospodarzy w ogródku – na szczęście udało nam się wrócić na drogę. Druga pętla była zdecydowanie szybsza. OES 5 Zagroń został jednak przerwany przez groźnie wyglądający wypadek załogi Janik/Stanis – na szczęście nikomu z załogi nic się nie stało. Trzecia pętla dała mi jednak najwięcej wrażeń – znając czasy i awansując z odcinka na odcinek podjęliśmy próbę walki przynajmniej o wysokie miejsce w klasie. I udało się! Ale miejscami było „grubo”… a nawet bardzo „grubo” – dało mi to tyle pozytywnej energii i emocji, że na samo wspomnienie przechodzą mnie ciarki.
Odnośnie czasów: OES 7 i 8 przejechaliśmy uzyskują drugi rezultat, zaś ostatni – zresztą mój ulubiony – wygraliśmy. W przypadku pozostałych kończyliśmy w pierwszej dziesiątce, co dało nam ostatecznie 6 pozycję w generalce i 3 w klasie!
Takiego biegu wydarzeń się nie spodziewaliśmy… Awans o 42 pozycje w tak ciężkich warunkach (deszcz, błoto, mgła) dodał nam skrzydeł!
Najnowsze
-
MotoMikołajki.pl 2024 edycja XVI
7 grudnia już po raz XVI odbędą się warszawskie MotoMikołajki.pl -
Nowa Toyota Hilux Mild-hybrid 48V od 170 900 zł netto
-
DACIA DUSTER ZDOBYWA TYTUŁ CAR OF THE YEAR POLSKA 2025
-
LEXUS RC SKOŃCZYŁ 10 LAT. PIERWSZE COUPE Z NAPĘDEM HYBRYDOWYM I WERSJA RC F Z SILNIKIEM V8
-
Test Skoda Enyaq Coupe RS Maxx. Ile warta jest najdroższa Skoda w historii?
Zostaw komentarz: