BMW znów podpadło reklamą. Tym razem poważnie

Kampania reklamowa modeli BMW ze znaczkiem „M” w nazwie wzbudza (w Polsce) kolejne kontrowersje. Tym razem na tyle poważne, że firma postanowiła się ugiąć pod wpływem zarzutów.

Miesiąc temu pisałyśmy o reklamie z serii „M Town”, przedstawiającej fikcyjne miasto, w którym właściciele usportowionych BMW mogą oddawać się niczym nieskrępowanej przyjemności z jazdy. Kontrowersje wzbudził nie tyle fakt, że na nagraniu prezentowany jest agresywny styl jazdy, ale to, że ujęcia do niego kręcone były w Warszawie.

Tym razem chodzi o reklamę, w której kierowca BMW M4 jedzie wzdłuż torów i wyprzedza jadący nimi pociąg. Maszynista zauważa pędzący samochód zaczyna hamować. Auto nadal porusza się bardzo szybko, a coraz bardziej zdenerwowany maszynista pociąga kolejne dźwignie. Czyżby wystraszył się pirata w BMW, który jest na tyle bezmyślny, że będzie chciał zdążyć przeciąć tory nim przejedzie po nich pociąg? Rzeczywiście – M4 pokonuje przejazd kolejowy tuż przed pociągiem, który zdążył się w ostatniej chwili zatrzymać.

Ale cóż to? Okazuje się, że rogatki zamknęły się przed pociągiem! No tak – to przecież M Town, a w tym wyjątkowym miejscu to samochód ma pierwszeństwo. Ciekawy pomysł na reklamę, choć raczej nas nie porwał. Ale fajnie, że BMW próbuje puścić do widza oko, przypomnieć, że mocny samochód ma dawać kierowcy emocje z prowadzenia go i zachęcić do małego fantazjowania jakby to było, gdyby wszystkie przepisy były podporządkowane właścicielom aut.

Nie wszyscy jednak rozumieją czym jest reklama, szczególnie taka zrobiona z przymrużeniem oka. Nie rozumie tego na przykład PKP, które, po pojawieniu się klipu na facebookowym profilu BMW Polska, zaczęło go mocno krytykować. Przedstawiciele kolei argumentowali, że materiał ten zachęca do łamania przepisów – w szczególności do ścigania się z pociągami i niebezpiecznego pokonywania przejazdów kolejowych. A problem bezmyślnych kierowców wjeżdżających wprost pod lokomotywy jest w Polsce dość poważny (z czym trudno się nie zgodzić). Dlatego też wideo, na którym widać, że pociąg zatrzymał się przed sygnalizatorem z czerwonym światłem, nakazującym mu zatrzymanie, zachęca do łamania przepisów. Hmm…

Wiele osób poparło zarzuty PKP i na nic zdawało się tłumaczenie BMW, że to tylko reklama. Fikcja przedstawiająca utopijne (dla kierowców) miasto, w którym panują inne zasady, niż gdziekolwiek w realnym świecie. O czym przypomina napis na końcu klipu: „Only in M Town”. Nie przekonało to głosów krytyki i ostatecznie reklama zniknęła z profilu BMW Polska.

Śledząc komentarze pod tym wideo na Youtubie i patrząc na liczbę „łapek w górę” wnioskujemy, że na świecie zostało ono dobrze przyjęte. Osoby, które je zobaczyły chwaliły ciekawy pomysł, świetny montaż i zdawały się rozumieć, że reklama ma charakter żartobliwy, a nie instruktażowy. Dlaczego więc w Polsce okazała się takim problemem? Uważacie, że BMW Polska zrobiło dobrze uginając się pod naciskiem PKP? A może cała sprawa to dużo hałasu o nic? Piszcie!

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

„Instruktażowy” piszemy przez „ż”

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze