BMW zachęca do łamania przepisów, czy dużo krzyku o nic?

W tym miesiącu w sieci pojawiła się nowa reklama samochodów projektowanych przez dywizję M BMW. Reklama, która bardzo nie spodobała się dziennikarzom pewnego warszawskiego portalu.

Nowa reklama BMW M opowiada o niezwykłym mieście, zwanym M Town. Spotykają się tam posiadacze usportowionych modeli bawarskiego producenta, aby oddać się nieskrępowanej radości z jazdy swoimi samochodami. Fajna, dynamicznie zmontowana reklama, którą po prostu dobrze się ogląda.

Nie wszyscy jednak tak uważają. Dziennikarze warszawskiej sekcji portalu naszemiasto.pl ostro skrytykowali cały klip. Ich największym zarzutem jest to, że nie chodzi wcale o jakieś tam „M Town”, ale o Warszawę. Faktycznie, właśnie w naszej stolicy została nagrana część ujęć – widać na przykład panoramę miasta, fragment Wisłostrady i da się nawet wychwycić Pałac Kultury i Nauki. „Reklama adresowana do fanów BMW serii M przedstawia Warszawę jako plac zabaw dla kierowców sportowych samochodów” – podsumowuje swój wywód autor krytycznego tekstu.

Redakcja wspomnianego portalu wysłała prośbę o wyjaśnienie sprawy do przedstawicielstwa niemieckiego producenta. My natomiast zastanawiamy się o jaką sprawę chodzi. Jeśli o wytłumaczenie dlaczego przedstawiają Warszawę jako miejsce, w którym kierowcy „emek” mogą puścić wodze fantazji, to kompletnie tego nie rozumiemy. W klipie nie pojawia się żadna informacja na temat tego, że chodzi o naszą stolicę i nie tylko tam był on kręcony. Skąd więc to oburzenie i wyciąganie (za)daleko idących wniosków? My się raczej cieszymy, że polskie miasto zostało wybrane jako lokacja do stworzenia reklamy, która pojawi się na całym świecie.

Jeśli jednak zapytanie przesłane do BMW dotyczy „promowania niebezpiecznego stylu jazdy”, to częściowo rozumiemy ten zarzut. Samochód jadący prosto ulicą wcale nie musi jechać szybciej, niż pozwalałyby w danym miejscu na to przepisy, podobnie jak odgłos wkręcającego się szybko na obroty silnika niekoniecznie jest oznaką łamania prawa. Przyznajemy natomiast, że BMW M4 driftujące po powierzchni wyłączonej z ruchu, nieopodal Pałacu Kultury i Nauki, jest pewną przesadą. Podobne ujęcia powinny być raczej kręcone na torze.

Ciekawi jesteśmy odpowiedzi BMW na zapytanie odnośnie omawianej reklamy, a także tego, czy nie zainteresują się nią jakieś organizacje walczące z „zagrożeniami na drodze”. Warto przypomnieć reklamę Audi R8, na którym auto jechało co prawda niezbyt szybko, ale pojawiały się zbliżenia oka, w którym źrenica rozszerzała się i kurczyła wraz ze zmianą obrotów silnika. Reklama została zakazana przez brytyjskie Advertising Standards Authority, czyli urząd dbający o odpowiednią treść nadawanych reklam. Ta stworzona przez Audi „łączyła prędkość z ekscytacją”, co jest surowo zakazane. Producent tłumaczył, że chodziło o ukazanie koncentracji i skupienia, co zresztą później jest podkreślone przez napis, który pojawia się na ekranie. Tłumaczenie to nie spotkało się jednak ze zrozumieniem.

A co wy sądzicie o reklamach, na który widać szybko jadące, sportowe auta? Sądzicie, że rzeczywiście zachęcają do łamania prawa?

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze