„Ford vs Ferrari”. Historia najsłynniejszej bitwy w świecie motoryzacji wkrótce w kinach
Pojedynek dwóch największych koncernów na świecie, przełomowy moment w historii motorsportu, legendarne auta i świetna obsada. W listopadzie do kin trafi nie lada gratka dla fanów motoryzacji.
Już tytuł zapowiada się obiecująco. „Ford vs Ferrari” u nas będzie co prawda funkcjonować pod nazwą „Le Mans’66”, ale nie ma wątpliwości, że film reżyserowany przez Jamesa Mangolda („Logan”, „Przerwana lekcja muzyki”) musi zająć czołowe miejsce na liście każdego motomaniaka. Historia oparta została na faktach, opowiadając kulisy powstania bodaj najbardziej rewolucyjnego auta w historii całodobowych wyścigów Le Mans. W główne role Carola Shelby’ego oraz brytyjskiego kierowcy Kena Millesa wcielają się odpowiednio Matt Demon („Buntownik z wyboru”, „Włoska robota”, „Tożsamość Bourne’a”) oraz Christian Bale („Mroczny rycerz”, „Big Short”, „Wrogowie publiczni”).
W latach 60’ prym w zawodach organizowanych na torze Circuit de la Sarthe wiodło Ferrari. W sezonach 1958-1965 włoski koncern aż siedem razy zgarniał trofeum, przebijając wcześniejsze osiągnięcia Alfy Romeo i Bentleya. Nikt wcześniej nie wygrał tego wymagającego wyścigu sześć lat pod rząd. Niestety, pomimo wielkich sukcesów, firma borykała się z problemami finansowymi, co chciał wykorzystać pewien biznesmen zza Oceanu – Henry Ford II. Wnuk założyciela marki, która na dobre odmieniła oblicze motoryzacji, planował podnieść sprzedaż aut. Postanowił więc zaistnieć w motorsporcie – w tym celu pragnął wykorzystać wiedzę i technologię zgromadzoną w Maranello.
Negocjacje z Enzo Ferrarim na temat przejęcia sportowego filaru włoskiego koncernu zakończyły się jednak fiaskiem. Urażony Henry Ford II postanowił w odwecie zdetronizować Ferrari, ale aby to osiągnąć, musiał skonstruować lekkie i zwinne auto, które będzie w stanie jednego dnia pokonać kilka tysięcy kilometrów na pełnym gazie. Tak powstał legendarny model GT40, który w 1966 roku w wielkim stylu zepchnął z tronu Ferrari, będąc jednocześnie pierwszym amerykańskim samochodem triumfującym w Le Mans. Końcówka „40” w oznaczeniu modelu oznacza wysokość pojazdu, która wynosi zaledwie 1,03 metra (40,5 cala).
W organizowanej w 1966 roku 34. edycji wyścigu Le Mans wszystkie miejsca na podium padły łupem teamu Shelby American, którego kierowcy prowadzili Fordy GT40 Mark II. Zwycięskie auto napędzane sprawdzonym w NASCAR siedmiolitrowym V8 typu „Y-block”, prowadzone było w wyścigu przez Bruce’a McLarena i Chrisa Amona. Doświadczenie Carola Shelby’ego okazało się bezcenne – poza wiedzą techniczną, Amerykanin odnosił sukcesy jako kierowca rajdowy i szef zespołu. Shelby wygrał m.in. 24-godzinny wyścig Le Mans w 1959 roku za sterami Astona Martina DBR1. Jedną z jego pierwszych decyzji przy projekcie Forda GT40 było zwrócenie się do Kena Millesa, który z kolei od początku lat 60’ był ważną częścią zespołu wyścigowego Shelby/Cobra i brał udział m.in. w 24-godzinnym wyścigu Daytona oraz 12-godzinnym Sebring na Florydzie. Razem udoskonalili model GT40, chociażby poprzez wyeliminowanie wcześniejszego braku przyczepności auta przy wysokich prędkościach. Ich wiedza i doświadczenie poskutkowały stworzeniem jednego z najbardziej legendarnych aut w świecie motoryzacji.
Premiera „Le Mans ’66” w Polsce zaplanowana jest na 22 listopada, a niedawno opublikowany został oficjalny trailer filmu, który możecie obejrzeć poniżej.
Najnowsze
-
Wyrzuciła papierosa z auta, napluła na zwracających jej uwagę, a potem nasłała agresora
Ludzie w większości mają instynktowną niechęć do robienia czegoś niewłaściwego na oczach innych, a przyłapani na gorącym uczynku starają się tłumaczyć. Niektórzy wolą w takich sytuacjach reagować agresją, tak jak kierująca tym Renault. -
Najgorsze, co możesz usłyszeć na przeglądzie auta. Gorsze niż niezaliczenie przeglądu
-
Nowa zielona naklejka kosztuje 5 zł, a za jej brak zapłacisz 500 zł kary
-
Jest zielone światło na nowy odcinek S19. To część szlaku Via Carpatia
-
Masowe cwaniactwo na zwężeniu i czerwonym świetle. Czegoś takiego jeszcze nie było
Zostaw komentarz: