Zawodniczki podsumowują Rajd Cieszyńskiej Barbórki

W ubiegłą sobotę rozegrał się rajd, będący ostatnią już rundą Rajdowego Pucharu Polski. Tym razem na starcie stanęły dwie zawodniczki w roli pilota, jednak żadna z nich nie osiągnęła mety.

Na starcie usytuowanym na cieszyńskim rynku pojawiły się 64 załogi. Pogoda nie rozpieszczała, bo od rana było mglisto, mokro, ślisko i bardzo chłodno.

Barbara Gosztyła z mężem Przemysławem wyjechali na trasy w Oplu Astra z numerem 26. Dawno nie widzieliśmy tej załogi:

Barbara Gosztyła
fot. z archiwum Barbary Gosztyły

– Tegoroczna Barbórka była dla nas pierwszym a zarazem ostatnim rajdem w sezonie. Awaria silnika na Rajdzie Mikołowskim – niestety przekreśliła nasze szanse na start w Rajdzie Wisły. Później doszły „dziury budżetowe” i w efekcie pozbieraliśmy się dopiero na Rajd Barbórki Cieszyńskiej. Początek zapowiadał się wyśmienicie – organizator jak zwykle przygotował bardzo techniczne, trudne odcinki, a przy tym bardzo kompaktową całość z niewielką ilością kilometrów na dojazdówkach. Na pierwszym odcinku (Puńców) zaliczyliśmy mały obrót, niestety odkleiło nam tył i ustawiliśmy się tyłem do kierunku jazdy, przez co straciliśmy około 10-15 sekund. Drugi odcinek poszedł nam znacznie lepiej, uzyskaliśmy drugi czas w klasie i 9. w klasyfikacji generalnej i poczuliśmy, że możemy walczyć o wysokie miejsce na podium – pomimo tego, że jechaliśmy ze sporą rezerwą.

Niestety trzeci OS, Goleszów, okazał się dla nas wyjątkowo pechowy. W okolicach siódmego kilometra doszliśmy poprzedzającą nas załogę, która przez około 1,5 km nie pozwoliła się wyprzedzić i blokowała nas, mimo dawanych przez nas wyraźnych sygnałów dźwiękowych. Zniecierpliwieni w obliczu kolejnych 2 kilometrów „na ogonie” sporo wolniejszej załogi nr 25, zaryzykowaliśmy wyprzedzanie na dość wąskiej prostej. To niestety skończyło się przebitymi oponami, uszkodzonymi felgami i zawieszeniem. Walczyliśmy o każdą sekundę, zaryzykowaliśmy – i niestety przegraliśmy. Nie byliśmy już w stanie kontynuować rywalizacji. Pozostał jedynie niesmak po niesportowym zachowaniu załogi nr 25 i gorzka nauczka na przyszłość. Mimo to się nie łamiemy i już planujemy pokazać, co potrafimy w kolejnym sezonie! – podsumowuje Basia, a my trzymamy kciuki za porządny budżet na kolejny rok startów dla tej sympatycznej załogi.

Kolejna pilotka – Katarzyna Wojtiuk, śmieje się, że jej największym rajdowym atutem jest niska waga. Myślimy, że to jednak coś więcej! Dopiero pod koniec sezonu zdobyła licencję, a jej kalendarz startów szybko się rozrósł. Tym razem pojechała u boku Tomasza Curyło w Renault Clio z klasy historycznej. A mało brakowało, by się nie udało.

Katarzyna Wojtiuk
fot. Paulina Wierzgacz

– Okazuje się, że jednak rozmiar ma znaczenie. W tym przypadku mała liczba kilogramów, którą pokazuje waga, gdy na nią wejdę. Dzięki temu dostałam zaproszenie na prawy fotel od Tomka Curyło na ostatnią rundę Pucharu Polski, Barbórkę Cieszyńską.

Trzy dni przed rajdem zdarzył się koszmar, na myśl o którym, drży ze strachu każdy pilot. W następstwie powikłań choroby dostałam zapalenia krtani, czyli całkowitej utraty głosu! Oczywiście taka błahostka nie mogła mnie powstrzymać i czwartkowym wieczorem z całą torbą leków byłam już w Cieszynie. Problemy zdrowotne jednak mnie nie opuściły, bo odzyskawszy upragniony i jakże niezbędny głos, zaserwowałam sobie… zatrucie. Na zapoznaniu Tomek patrzył na mnie z coraz większym niepokojem, ale ostatecznie udało się zrobić opis, bo na starcie i osiągnięciu mety zależało nam obojgu równie mocno.

Wystartowaliśmy z cieszyńskiego rynku i już wiedzieliśmy, że warunki będą ekstremalnie ciężkie. Trasa była pogrążona we mgle, która utrzymała się do końca rajdu. Mimo ostrożnego tempa na pierwszym oesie zaliczyliśmy zwiedzanie pleneru, gdzie przez moment pogroził nam słup telegraficzny. Podróży przez pierwszą pętlę nie ułatwiały także zabite syfem opony oraz dziko podskakujący tył samochodu, który na spadaniu po raz drugi zafundował nam stan przedzawałowy. W dodatku na serwisie ujawnił się wyciek oleju z miski i dostaliśmy przykazanie, aby oszczędzać silnik. Nie chcąc dołączyć do coraz liczniejszego grona załóg poza drogą, postanowiliśmy za wszelką cenę osiągnąć metę. A spokojne pokonanie drugiej pętli zaowocowało pomrukiem aprobaty od naszego serwisu.

Pełni nadziei wyruszyliśmy na ostatnie dwa odcinki, znikając we mgle i zapadającym zmierzchu. Cel był tak blisko, jednak meta zbyt daleko. Zerwany sworzeń wahacza pokrzyżował nam plany i niestety ostatnie kilometry pokonaliśmy na lawecie. Mimo wszystko, to była tylko jedna z trzech barbórek w tym roku. Grudzień może zakończyć się niespodzianką – w końcu do trzech razy sztuka! – mówi obiecująco Kasia.

Emocje rajdowego sezonu 2013 już opadły, tytuły mistrzowskie rozdysponowane. Pozostało nam jedynie czekać na uroczyste zwieńczenie sezonu, podczas tradycyjnego Rajdu Barbórka. Wielkie motoryzacyjne show już 7 grudnia, rozegra się na terenie Warszawy.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze