Edyta Klim

Zawodniczki podsumowują 53. Rajd Barbórki

53. Rajd Barbórka zwieńczył sezon rajdowy w Polsce. Startującym w nim zawodniczkom przyniósł wiele pozytywnych emocji i oczarował atmosferą.

Niepokonana podczas tego rajdu była załoga Mistrzów Europy: Kajetan Kajetanowicz i Jarek Baran w Fordzie Fiesta – nie dość, że wygrała rajd, to także wykręciła najlepszy czas na kultowym odcinku ulicy Karowej. Gratulujemy!

Najwyżej sklasyfikowaną zawodniczką Rajdu Barbórka była Justyna Waliszewska. Pilotka u boku Pawła Poletyło (BMW 320i) – tak wspomina sobotnią rywalizację:

– Kolejna Barbórka za mną i tym razem naprawdę bardzo mocno otarliśmy się o „Panią Karową” – zabrakło nam do tego celu kilku sekund! Jednak rywalizacja była ogromna i pogoda troszkę pokrzyżowała nam plany, gdyż tym razem przygotowaliśmy się na deszcz… A po drugiej pętli zrobiło się sucho i troszkę zostaliśmy w tyle (śmiech). Zaskakujących przygód tym razem nie było i samochód (prawie nieuszkodzony) dojechał do mety. Zawsze mogłoby lepiej, ale podsumowując cały rajd – jesteśmy zadowoleni z wyniku i liczymy, że za rok będzie jeszcze lepiej! No i może Karowa! – mówi zawodniczka. Załoga zajęła 37. miejsce w klasyfikacji generalnej i 6. w klasie.

Kolejne 56. miejsce (31. w klasie) zajęła załoga Subaru Imprezy: Łukasz Lechowicz i Katarzyna Rebeka Jankowska, która zwykle sama startuje za kierownicą, nieco innych samochodów:

– Zakończenie sezonu rajdowego w tym roku było bardzo nietypowe, wręcz zaskakujące – bo co robi kierowca cross–country na miejscu pilota i to w osobówce?! Brzmi absurdalnie, a jednak doszło do skutku i to z całkiem dobrym efektem! Do Rajdu Barbórki wystartowaliśmy treningowym samochodem Łukasza. Przygoda zaczęła się już od opisu odcinka, gdyż mapka z trasą bez road-booka, bardzo krótkie i szybkie odcinki – to dla mnie zupełna nowość. Ale bardzo szybko udało mi się odnaleźć w tym nowych, „osobowych”  warunkach. Dzięki czemu mogliśmy dzielnie walczyć na wszystkich odcinkach,  fajnie się przy tym bawiąc. Atmosferę tego wyjątkowego rajdu tworzą głównie kibice, bardzo licznie przybywający na odcinki i to im przede wszystkim dziękujemy za doping, i wsparcie podczas rajdu. W przyszłym sezonie oczywiście wracam za kierownicę rajdówki- terenówki – podsumowuje Kasia.

Kolejna załoga z pilotką na pokładzie Hondy Civic VTI zajęła 57. lokatę (14. w klasie). Wiktora Matuszewskiego za kierownicą wspomagała Joanna Szymków:

– Udało nam się zakończyć rajd bez przygód, a to najważniejsze. Wywalczone ostatecznie 57. miejsce w generalce nie jest wszystkim, na co nas stać, ale na ten moment jest zadowalające. Mamy na uwadze okoliczności „łagodzące” – mierzyliśmy się z dużo mocniejszymi i przede wszystkim lepiej przygotowanymi samochodami w naszej klasie. Każdy start jest dla nas dodatkową nauką siebie nawzajem i naszego samochodu, z każdego startu czerpiemy naukę i przede wszystkim przyjemność. Wiemy już, gdzie można było urwać kilka sekund i co należy jeszcze zrobić w naszym „rajdowozie”, żeby było szybciej. W tym roku atmosfera na pokładzie była wyjątkowo wesoła, bo zdarzyły się nam wpadki typu – nie zamknięcie klapy bagażnika, co zaowocowało pięknymi zdjęciami z pierwszego OS Służewiec. Takich zdjęć z „żaglem” w tym roku nie ma nikt! (śmiech) Poznaliśmy też mnóstwo nowych, ciekawych osób ze świata rajdów i mam nadzieję, że już wkrótce znów będziemy się mogli z nimi zmierzyć też na innych oesach. Do „Pani Karowej” jeszcze nam brakuje, ale mimo to wspomnienia z Barbórki jak zawsze pozytywne i już czekamy na następną! – mówi wesoło zawodniczka.

Pierwsza kobieta za kierownicą – Magdalena Wilk w BMW E30 318is uplasowała się na 65. miejscu (17. w klasie). Towarzyszył jej Kacper Wróblewski.

– Rajd Barbórka był przede wszystkim wspaniałą okazją do spotkania kibiców, znajomych, jak i ludzi z różnych dziedzin motorsportu, których czasami znam tylko z mediów społecznościowych. A jak nam się jechało? Łatwo nie było. Trochę nastawialiśmy się na bezchmurny dzień, a padało praktycznie przez cały weekend. Ale nawet bez odpowiednich opon, właściwych hamulców i tak mieliśmy frajdę z jazdy. Mam nadzieję, że nasze tylnonapędowe BMW sprawiło frajdę również kibicom. Jeśli chodzi o odcinki – to pierwsze Bemowo dało nam trochę popalić. Po skoku na mostku zablokował się nam gaz i coś zaczęło zgrzytać w skrzyni. Na szczęście auto nas nie zawiodło i mimo drażliwego brzęczenia dojechało do mety, a przede wszystkim dowiozło nas na Karową, którą jechaliśmy w pokazach.  Tak ślisko to dawno już nie było! Ciężko było złapać przyczepność na tej kostce. Nie mniej jednak, fantastycznie było się pokazać przed takim tłumem, który trochę mnie spiął i finalnie zamiast widowiskowej beczki było mniej widowiskowe przywalenie w nią… ale tak to czasami bywa (śmiech). Najbardziej cieszy mnie jednak chyba to, że po  rajdzie kilka osób pogratulowało mi fajnej jazdy BMW i że trzymają kciuki za przyszłość. Dla mnie znaczy to więcej niż niejeden puchar, szczególnie, że jazda tylnym napędem jest naprawdę bardzo wymagająca! – podsumowuje Magda.

Kolejna para jest zagraniczna – Mihaela Schwartzenberg towarzyszyła w rajdówce swojemu partnerowi życiowemu Felix’owi Baumgartner. Załoga Subaru Imprezy uplasowała się na 68. miejscu w klasyfikacji generalnej i 35. w klasie:

– Zawodniczka z Rumunii, mieszkająca w Monaco z zawodnikiem z Austrii, który mieszka w Szwajcarii połączyli swoje siły i flagi na rajdzie w Polsce! Dziękuję moim drogim, polskim przyjaciołom. To było wspaniałe doświadczenie, świetna zabawa i całkiem niezłe czasy – podsumowała na facebooku zawodniczka.

Niesklasyfikowana w rajdzie została załoga z numerem 33: Artur Rowiński i Magdalena Tokarska. Na pocieszenie jednak mogła wystąpić na ul. Karowej, gdzie zajęła 26. miejsce:

– Rajd Barbórka był pełen przygód, udało się nam, tak naprawdę pojechać tylko jeden odcinek na 100% , gdyż w kolejnych mieliśmy już problemy ze skrzynią, a potem z półosią – co nas niestety wykluczyło z dalszej rywalizacji. Natomiast atmosfera towarzysząca Barbórce i nasz Team był wspaniały! Mimo wszystko skończyliśmy z uśmiechem na ustach przejazd na Karowej. Jesteśmy niesamowicie wdzięczni „Toma Racing” za poświęcenie i nieprzespane noce, gdyż do ostatniej chwili pracowali nad rajdówką. Robili wszystko co w ich mocy, abyśmy mogli pokonywać kolejne odcinki. Niestety pokonała nas siła wyższa… Rajd Barbórka był pełen emocji, ale przecież o to w tym sporcie chodzi! – podsumowuje zawodniczka.

Druga załoga, którą zatrzymała awaria startowała w Hondzie Civic – Konrad Strzeżysz za kierownicą i Olga Goźlińska w roli pilota.

Nieco krótszą trasą w rajdzie pojechały samochody historyczne z Rajdu Barbórka Legend. A z damsko-męskich załóg, najlepiej z trudami tras poradziła sobie, ta z Mercedesa 190E: Marcin i Ewa Miziak – 3. miejsce w klasyfikacji generalnej i 2. w klasie. Tym samym, załoga zasłużyła sobie na jazdę z pomiarem czasu po ulicy Karowej, gdzie zajęła także, wysoką 3-cią lokatę:
– Barbórka okazała się w tym roku dla nas łaskawa. Trzecie miejsce w generalce Legend, trzecie na Karowej i najszybsza ośka – cieszą chyba najbardziej! Od samego początku rajd układał się po naszej myśli. Mało błędów, których na tak krótkim rajdzie popełniać nie wolno, dobry dobór opon i fajne trasy, zwłaszcza nasza domowa pod stadionem. Grupę Legend charakteryzuje też atmosfera luzu i uśmiechu, czego czasem brakuje „nowożytnym” rajdom – podsumowuje Ewa.

Na 10. miejscu w klasyfikacji generalnej (6. w klasie) rajd ukończyła załoga BMW 2002: Piotr Życzyński i Karolina Woźnica, a jak im szło – możecie obejrzeć na krótkim filmie:

– Barbórka Legend to świetny rajd na zakończenie sezonu. Razem z Piotrem Życzyńskim wystartowaliśmy BMW 2002 Ti, autem z 1973 roku i nasz wóz był jednym z najstarszych zabytków. Atmosfera wśród załóg legend jak zawsze była wspaniała – uwielbiam tych ludzi i spędzany z nimi czas. Dzięki serdeczne, że tacy jesteście: pogodni, uśmiechnięci, przyjacielscy! Nasze auto nas nie zawiodło – zero awarii. Przed rajdem zostało bardzo dobrze przygotowane przez Trax Racing, za co bardzo dziękujemy. Ciekawa przygoda, która nas spotkała to holowanie innej załogi na stację benzynową, gdyż zabrakło jej paliwa. Na szczęście miało to miejsce na dzień przed rajdem, podczas zapoznania. Bardzo spodobał nam się nowy odcinek specjalny: PGE

Narodowy. Wymagał on od kierowcy umiejętności technicznej jazdy, był szybki, trochę śliski, ale miał równą nawierzchnię – co dla klasyka jest dość istotne, bo nie niszczy wozu. Kręciliśmy na nim całkiem dobre czasy. Mimo wysokiej klasyfikacji, z której jesteśmy zadowoleni: 10 miejsce w Generalce i 6 miejsce w Grupie 2, nie udało nam się zakwalifikować do przejazdu na Karowej, w której po raz pierwszy na czas (nie jak w zeszłym roku przejazd pokazowy) pojechało 15 załóg z Legend. W przyszłym roku będziemy bardziej się starać i mam nadzieję, że my też pokażemy beczkę na Karowej! – podsumowuje wesoło zawodniczka.

Kolejna załoga z pilotką na pokładzie pochodzi z Niemiec. Wartburgiem 353 na metę dojechali Stephen i Jana Golm, zajmując 13. miejsce w klasyfikacji generalnej i 3. w klasie. Wystartowali także na ulicy Karowej, zajmując 6. lokatę.

Alicja Gnatowska natomiast wspomagała kierowcę Lancii Beta Coupe z Tomaszem Szostakiem za kierownicą. Załoga zajęła 22. miejsce w klasyfikacji generalnej i 12. w klasie:

– Barbórka, Barbórka i po… Wszystko co dobre, szybko się kończy! (śmiech) Mój 14-sty rajd w tym sezonie zakończył się bardzo pozytywnie, bo na mecie. A to się dla nas liczyło najbardziej! Wspaniała atmosfera i sami znajomi, z którymi rywalizacja na tym rajdzie to sama przyjemność. Odcinki były bardzo zróżnicowane i każdy znalazł coś dla siebie. Mi osobiście bardzo podobał się odcinek pod Stadionem Narodowym – bardzo techniczny, a przede wszystkim pod publikę, której tam zebrało się najwięcej. Mieliśmy małą przygodę na Bemowie i urwaliśmy kawałek nadkola, ale obyło się bez większych start w sprzęcie, a przede wszystkim w ludziach. Cała impreza bardzo pozytywna! Nie udało się niestety wystartować na Karowej, ale jak to w moim przypadku – do trzech razy sztuka (śmiech). Następnym razem na pewno się uda! Wielkie podziękowania dla wszystkich, którzy przyczynili się takiego zakończenia tego sezonu. Do zobaczenia w 2016! – mówi zawodniczka.

Druga kobieta za kierownicą Renault 11 GTS to Anna Wojewoda, którą wspomagał Bartosz Bil. Załoga zajęła 27. miejsce w generalce i 14. w klasie:

– Rajd uważam za bardzo udany, gdyż od początku nie nastawiałam się na wynik. Założyliśmy plan dobrej zabawy oraz dojechania do mety i udało się go wykonać w 100%. Zawsze oglądałam Barbórkę w roli kibica, a teraz zobaczyłam ten rajd od drugiej strony. Atmosfera jest zupełnie inna, niż podczas wyścigów górskich, w których do tej pory jeździłam. Co do trasy – po zapoznaniu najbardziej obawiałam się Służewca, a tak naprawdę to ten odcinek spodobał mi się najbardziej! Poza tym, na początku ciężko mi było słuchać pilota (szczególnie na odcinku pod Stadionem Narodowym), ale z przejazdu na przejazd było lepiej. Na szczęście pilot wszystko cierpliwie znosił i wszystko mi tłumaczył – wspomina Ania, która specjalnie na rajd dobrała sobie manicure.

Rajdu niestety nie ukończyła załoga niemiecko-polska: Darius Drzensla i debiutująca w roli pilota Joanna Popko z Forda Eskorta RS:

– Sporty samochodowe zawsze bardzo mnie kręciły, ale teraz zakochałam się w nich absolutnie! Jechałam ze świetnym kierowcą, który nauczył mnie baaaardzo dużo. Niestety na początku popełniliśmy dwa kluczowe błędy. Po pierwsze dobraliśmy opony na suchą nawierzchnię, a po drugie spóźniliśmy się na pierwszy PKC. Na zachodzie (a mój kierowca jeździ tylko za granicą) rajd zaczyna się wyjechaniem z serwisu i byliśmy przekonani, że i tutaj tak jest. Okazało się inaczej. Nasz błąd i suma sumarum zostaliśmy zdyskwalifikowani. Jednak kompletnie nie zepsuło nam to nastrojów – bawiliśmy się doskonale! Atmosfera była wyborna, a towarzystwo doborowe (śmiech). Emocje i atmosfera rajdu trzymają mnie po dzień dzisiejszy! Strasznie smutno, że tak szybko się to skończyło – podsumowuje zawodniczka.

Aleksandra Kutz nie znalazła się w klasyfikacji końcowej rajdu z powodu śmierci kogoś bliskiego:

– Rajd Barbórka był pierwszym oficjalnym rajdem naszego teamu, a wystartowałam wraz z Grzegorzem Baranem – mistrzem kierownicy, wyśmienitym rajdowcem i trenerem. Jestem w trakcie realizowania licencji kierowcy rajdowego i pod okiem Grzegorza rozwijam swoje rajdowe skrzydła, a na rajdzie mogłam uczyć się zasad pilotażu. Kierowca rajdowy musi wiedzieć, co mówi do niego pilot, zatem trzeba przejść tę szkołę, „prawy ciasny i szykany” (śmiech). Rajd Barbórka był swego rodzaju świętem i rozgrzewką dla nas, bowiem przed nami Rajd Monte Carlo, który przemierzę za kierownicą i Rajd Moskwa-Pekin, który Grześ pokona swoją ciężarówką. Na trasy wyjechaliśmy Mercedesem coupé 123 (2800cm3, 1978 r.), przygotowanym do rajdów wg homologacji tak, jak startował w nich w latach 80-tych.

Rajd był mroźny i przez to trudniejszy, bo ogumienie nie lubi zimna (śmiech), za to atmosfera była gorąca! Jazdy po miejskich ulicach są swego rodzaju wyzwaniem, bo po pierwsze, zwykle opanowujemy prędkość w tym miejscach, a po drugie – te nawierzchnie pozostawiają wiele do życzenia i nieco offroadu się zdarzyło (śmiech). Rajd Barbórka jest bardzo medialny i ukochany przez publiczność – miejmy nadzieję, że takie inicjatywy będą mocno wspierane. Dzięki niemu, ja mogłam się uczyć od swojego rajdowego partnera, który w trudnych sytuacjach okazał się człowiekiem z klasą. Wycofaliśmy się z rajdu, ponieważ ktoś bliski mi, umierał… I każdemu życzę takiego teamu z którym w zaufaniu można pojechać na wszystkie rajdy świata!

 

W tym roku to już koniec rajdowych emocji w naszym kraju. Pozostaje nam – kibicom niecierpliwie czekać na start kolejnego sezonu. A dla zawodników to czas regeneracji, generalnych remontów rajdówek, nowych planów i często sporych zmian.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze