Edyta Klim

Zawodniczki podsumowują 30. Rajd Karkonoski

Rajd Karkonoski według relacji zawodniczek był bardzo emocjonujący, trudny i bogaty w różne przygody na trasie. Jedna z nich nie dotarła do mety, a inne miały powody, by wątpić, czy uda się ją osiągnąć!

Najwyżej sklasyfikowaną kobietą na Rajdzie Karkonoskim była Magdalena Lukas, która dyktowała trasę Wiesławowi Ingram w Subaru Imprezie. Załoga zajęła 23. lokatę w klasyfikacji generalnej i 6. w klasie Open. Jak sobie radzili można obejrzeć na filmie:

Kolejne trzy kobiety w klasyfikacji rajdu to zawodniczki za kierownicą! Najlepiej z trudami rajdu poradziła sobie Balbina Gryczyńska, którą w Fordzie Fiesta wspierał Tadeusz Burkacki.

Załoga mimo kłopotów technicznych zajęła 43. miejsce w klasyfikacji generalnej i 5. w klasie 4F:

– Nie byłam zadowolona z pierwszego dnia rajdu. Karpacz poszedł nam słabo i dlatego od pierwszego, niedzielnego oesu starałam się jechać sprawniej. Udało się! Lubomierz 1 był chyba najlepiej przejechanym przeze mnie odcinkiem rajdowym w RSMP, miałam na nim również bardzo dużo przyjemności z jazdy. Niestety, kolejne oesy stały pod znakiem problemów technicznych, których pomimo ogromnych starań serwisu nie udało się wyeliminować do końca trwania rajdu. Tak widocznie musiało być, to bywa częścią zawodów, a na moim etapie nauki każde doświadczenie jest dobre, w tym umiejętność oceny łomotów, wibracji itp. Do mety udało nam się dotrzeć, także plan został wykonany. Z przyjemnością wrócę na trasy Rajdu Karkonoskiego w przyszłym roku i to nie tylko przez kwitnący rzepak. Organizacja i konfiguracja tras super! – podsumowuje Balbina.

Za kierownicą Hondy Civic Klaudia Temple, której dyktował Kamil Wróbel, wtoczyła się (dosłownie!) na 47. miejsce klasyfikacji generalnej i na najniższy stopień podium w klasie HR4:

– Rajd Karkonoski nie był w tym roku dla nas przychylny. Na pierwszym odcinku musieliśmy cofać, a bojowy zapał szybko ostudziła awaria, gdyż podczas pierwszej, niedzielnej pętli urwała się śruba poduszki skrzyni biegów. Kumulacją problemów był silnik odmawiający posłuszeństwa na ostatnim oesie. Nawet nie wiem, jak to jest możliwe, że udało nam się dopchać samochód do mety rajdu! Dzięki naszej determinacji odpaliliśmy go ostatni raz i ostatnim tchnieniem wtoczyliśmy się parku zamkniętego. Biorąc pod uwagę wszystkie przeciwności losu 3. miejsce w klasie HR4 cieszy tym bardziej! Gorące podziękowania dla naszych partnerów, bez których start nie byłby możliwy – opowiada Klaudia.

Małgorzata Kosińska i Grzegorz Dachowski, jadący Fordem Fiesta R2, ukończyli rajd na 7. miejscu w klasie 4F i 50. w klasyfikacji generalnej:

– Rajd był bardzo trudny, zwłaszcza pierwszego dnia. Odcinek w Karpaczu to była próba na odwagę kierowcy: ostre spadania, dużo krętych i wąskich partii, a także zmienny rytm powodowały, że tego OS-u chyba bałam się najbardziej. Drugiego dnia jechało mi się już dużo lepiej, co też pewnie wynika z faktu, że odcinki w okolicach Gryfowa Śląskiego w mojej ocenie było nieco łatwiejsze. Totalne zaskoczenie było za to na SuperOSie w Jeleniej Górze. Z pozoru prosta próba dla mnie okazała się bardzo zdradliwa, choćby z powodu zmiennej przyczepności asfaltu. To kolejne cenne doświadczenie, które – mam nadzieję – zaprocentuje w przyszłości. Cieszę się, że znowu jesteśmy na mecie, auto nie jest uszkodzone, a my możemy być z siebie naprawdę zadowoleni – podsumowuje Małgosia.

Na 54. miejscu klasyfikacji generalnej i najniższym stopniu podium klasy Open 2WD uplasowała się załoga Opla Kadetta w składzie: Łukasz Ryznar i Katarzyna Wojtiuk. Na brak przygód załoga narzekać nie mogła:

– To był jeden z najbardziej udanych rajdów. Wszystko zagrało tak jak powinno – począwszy od opisu Ryznara, który bardzo mi odpowiada, po oddaną sprawie “drużynę serwisową”. A nic nie zapowiadało, że uda się dojechać do mety, gdyż doprowadzenie samochodu do porządku odbyło się na ostatnią chwilę (w piątek, sobotę i przed samym startem) i nie zdążyliśmy tego do końca zrobić… Niestety na pierwszym przejeździe OS Karpacz ulegliśmy awarii, a zawiodła najmniej oczekiwana rzecz! Kilka kilometrów przed metą samochód nagle zwolnił i zobaczyłam pedał gazu luźno dyndający pod wściekle kopiącą go nogą Łukasza. To linka gazu, która nieoczekiwanie się urwała i dzieki temu pchaliśmy “kadzia” pod najbardziej stromy fragment odcinka! Na serwisie wruch poszedł klej na gorąco, trytki i taśma. Z tak polepionym gazem ruszyliśmy do drugiego przejazdu Karpacza, na którym w połowie ta misterna konstrukcja się rozpadła, zmuszając kierowcę do prowadzenia jedną ręką, a drugą operowania linką! 

Niewyspani stawiliśmy się kolejnego dnia rano w parku zamkniętym, gdzie na krótkim serwisie, udało się połączyć linkę z pedałem i ruszyć na niedzielne zmagania.Na OS Gradówek razem z kilkunastoma innymi załogami mięliśmy przygodę w lesie. Wypadliśmy z zasyfionego zakrętu łapiąc kapcia – trzeba była zmienić koło. Następny był OS Gajówka i ten najmilej zapamiętam z całego rajdu. Udało się go przejechać czysto, bez przygód i doganiania innych, a dyktowało mi się wybitnie dobrze – z kierowcą złapaliśmy rytm, pokonując zakręty w odpowiednio tempie. Tak zostało do końca rajdu. Pod koniec jeszcze rozleciała się skrzynia biegów (były przygotowane dwie zapasowe), ale na rampę udało się wjechać o słabnących, lecz własnych siłach Kadetta i radość z tego faktu była ogromna!

Muszę jednak wspomnieć jeszcze o bardzo niebezpiecznej sytuacji, do jakiej doszło na Power Stage’u. Podczas nawracania obok nas przejechała rozpędzona załoga w Peugeocie, niemal się z nami zderzając. Jak się później okazało, był to błąd sędziego wypuszczającego załogi do startu ręcznie i który mógł się skończyć tragicznie, gdyby nie refleks kierowcy Peugeota – podsumowuje Kasia, a tak ta sytuacja wyglądała na filmie https://www.facebook.com/foltyn.tomasz/videos/768817056549874/ .

Wioletta Bajda i jej mąż Grzegorz w Hondzie Civic na metę wjechali na 4. miejscu w klasie i 56. w klasyfikacji generalnej:

– Yes, yes, yes!!! To mój pierwszy start w RSMP i pierwsza meta osiągnięta! Było wspaniale! Począwszy od bardzo ciekawych i wymagających odcinków specjalnych, poprzez pogodę, która wytrzymała bez deszczu do samego końca i pozwalała przy okazji podziwiać przepiękne, wiosenne krajobrazy okolic Jeleniej Góry, a skończywszy na organizacji całego rajdu – wszystko zagrało! Trochę żal dwóch odwołanych przejazdów, ale przy tej ilości kilometrów oesowych łatwo można o tym zapomnieć. Oczywiście nie obyło się bez przygód i dwóch wycieczek poza trasę… Na szczęście straty sprzętowe – relatywnie niewielkie, a straty czasowe – cóż, tu mamy jeszcze baaardzo, baaardzo dużo do zrobienia! Jak zwykle ogromne podziękowania dla sponsora firmy ROLAB oraz dla naszych wspaniałych, niezastąpionych mechaników – bez Was nie spełnilibyśmy tego marzenia! Podsumowanie w dwóch słowach – wrażenia BEZCENNE!  Rajd w Gdańsku odpuszczamy, głównie w związku z planami wakacyjnymi, ale jak tylko czas i finanse pozwolą to widzimy się pod koniec wakacji na Rajdzie Rzeszowskim, do zobaczenia – mówi szczęśliwa Wioletta.

 

Niestety na mecie nie można było dojrzeć załogi Hondy Civic w składzie: Rafał Horecki i Katarzyna Pytel-Majkowska, która wycofała się na 3-cim odcinku specjalnym:

– W tym roku 30 Rajd Karkonoski okazał się dla nas mało przyjazny. Na pierwszym niedzielnym odcinku, po prawym trójkowym zakręcie, „zaatakował nas” płot Pani Jadzi i zakończyliśmy udział w rajdzie. Choć wiem, że takie rzeczy się zdarzają i są wpisane w ryzyko to jednak odczuwam ogromny niedosyt z powodu nieukończenia rajdu. Dziękujemy za pomoc kibicom, ekipie serwisowej za przygotowanie auta i do zobaczenia na kolejnym rajdzie – opowiada Kasia.

A tak to wyglądało na filmie (po 5 minucie):

Z niecierpliwością czekamy na kolejną rundę Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski, a będzie to Rajd Gdańsk Baltic Cup w dniach 19-21 czerwca.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze