Zapowiedź kolejnych zmian w przepisach. Czy słuszna?

Wyjazd z Warszawy w kierunku na Janki to droga przez mękę. Porwane fragmenty autostrad nijak nie dorównują szumnym zapowiedziom po przyznaniu nam organizacji EURO. Na drogach straszą dziury grożące urwaniem koła. Parlamentarny zespół ds. bezpieczeństwa drogowego naradza się, jakie zmiany wprowadzić w przepisach – pytanie tylko, czy faktycznie idzie w dobrym kierunku.

Zapowiadany projekt opiera się w zasadzie na trzech filarach: wprowadzeniu kar za wykroczenia w ruchu drogowym dla właścicieli samochodów, bardziej restrykcyjne limity prędkości na drogach i wreszcie – co wzbudza najwięcej kontrowersji – likwidacja tzw. zielonej strzałki, czyli możliwości skrętu warunkowego na światłach.

Zespół pod przewodnictwem posłanki PO Beaty Bublewicz na poniedziałkowej konferencji prasowej wydał oświadczenie względem obranego kierunku działań. Sankcje za wykroczenia mają być nieuchronne i szybkie, nakładane w trybie administracyjnym na właściciela pojazdu, nawet jeśli nie był kierowcą. Rzeczony właściciel byłby zobligowany do tego, żeby w ciągu dwóch tygodni wskazać rzeczywistego sprawcę wykroczenia.

Pozornie brzmi dobrze. W praktyce prawdopodobnie okaże się niewykonalne. Nietrudno wyobrazić sobie bałagan urzędowy, stosy papierków, monitów i ponagleń – standardowo polska machina urzędnicza ma bowiem problem z nadążeniem za zmianami w prawie i dostosowaniem do niego własnych procedur. Ponadto pojawia się uzasadniona wątpliwość, czy zawsze zostanie ukarany faktyczny winny wykroczenia.

Propozycję likwidacji „zielonej strzałki” posłanka Bublewicz uzasadnia tym, że po pierwsze: większość kierowców nie zatrzymuje się przed skrętem, kiedy strzałka się świeci; po drugie zaś – zwiększa to zagrożenie wypadku, zwłaszcza z udziałem rowerzystów.

Jednakże zielona strzałka, jak wskazują zdenerwowani kierowcy, to stosunkowo prosta metoda chociaż częściowego rozładowania korków, które stały się plagą większych miast. Czy nie lepiej byłoby egzekwować przestrzegania istniejących przepisów, zamiast na siłę tworzyć nowe? Rowerzysta, jako uczestnik ruchu drogowego, powinien stosować się do nałożonych nań wymogów. A jednak rowerzystów, którzy przejeżdżają na pasach, zamiast zejść z siodełka i przeprowadzić pojazd, widujemy codziennie.

Likwidacja „zielonej strzałki” ma m.in. zwiększyć bezpieczeństwo rowerzystów
fot. Motocaina.pl

Gorzkie uśmiechy u kierowców wywołuje też trzecia propozycja, mianowicie wprowadzenie restrykcyjnych ograniczeń prędkości. W terenie zabudowanym miałoby się utrzymać ograniczenie 50 km/h, ale bez tzw. tolerancji pomiaru. Zdaniem posłanki Bublewicz, tolerancja pomiaru do 10 km/h daje „zły efekt psychologiczny” – kierowcy uważają, że mogą jeździć szybciej. Natomiast na lśniących nowością odcinkach autostrad ograniczenie wynosiłoby 130 km/h, zaś na drogach ekspresowych – 110 km/h. Cóż, na tych kilku kilometrach ciężko się faktycznie rozpędzić…

Stosunkowo najrozsądniejszy komentarz padł ze strony wiceszefowej klubu PO, Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Wyraziła wprawdzie nadzieję, że zmiany (zastrzegła, że jak dotąd jedynie zapowiedziane) zwiększą bezpieczeństwo ruchu drogowego, jednocześnie jednak podkreśliła, że najważniejsze jest zwiększanie świadomości kierowców.

„Najwięcej wypadków odbywa się w słoneczne dni na prostych odcinkach dróg ze względu na lekceważenie podstawowych zasad ruchu drogowego” – powiedziała.

I to chyba jest klucz do całej sprawy.

 

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze