Zabawa w rajdy – rozmowa z pilotką rajdową, Kasią Kiewrel

Sport jest nieodłącznym elementem życia Kasi i jej rodziny, a ulubioną dyscyplinę - łyżwiarstwo figurowe zastąpiły rajdy samochodowe! O plusach i minusach tego wyboru porozmawiamy z pilotką rajdową - Katarzyną Kiewrel.

U boku męża podczas KJS.
fot. z archiwum K. Kiewrel

Zakończyliście swój pierwszy pełny sezon w RPP, było bardziej słodko czy gorzko?
Ten sezon był zdecydowanie bardziej słodki niż gorzki. Starty w rajdach traktujemy rekreacyjnie, gdyż ma to być dla nas przede wszystkim zabawa i odskocznia od dnia codziennego. Sezon 2010 był dla nas bardzo udanym sezonem, szczególnie pod kątem startów, jeśli porównamy go do sezonu 2009 – w którym to wszystko było dla nas nowe i stresujące. 

Pamiętam, jak na naszym pierwszym rajdzie (Rajd Karkonoski 2009), gdzie jechaliśmy bez pomiaru czasu za Pucharem PZM-otu, byliśmy tak mocno zestresowani, że nie ściągaliśmy kasków nawet na dojazdówkach. Wszystko byłoby OK, gdyby nie 30 – stopniowy upał i długie dojazdówki. W obecnym sezonie, takie numery nam się już nie zdarzały. W sezonie 2010 coraz lepiej działała nam komunikacja na linii pilot – kierowca, co przekładało się na coraz szybszą jazdę (już nie przegrywaliśmy z kolegami w klasie o 2 minuty). 

Jakie mieliście założenia na ten sezon i czy udało się je zrealizować w 100 procentach?
Nie będę się wypowiadała za kierowcę, co do jego założeń, ale ja miałam dwa podstawowe założenia na ten sezon: jako pilot – chciałam poprawić swoje tempo i płynność dyktowania; natomiast, co do zgrania załogi – chciałam uspokoić nerwowość mojego kierowcy. Uważam, że oba cele w tym sezonie udało się zrealizować. 

Garfield na szczęście.
fot. z archiwum K. Kiewrel

Występujecie w dość licznej klasie, jakie ma to minusy, a jakie plusy?
To, że w naszej klasie startowało wiele załóg, było dla nas dużym plusem. Bardzo fajnie jest się ścigać w klasie, gdzie każdy wynik jest możliwy, a klasyfikacja roczna jest sprawą otwartą praktycznie do ostatniego rajdu w sezonie. Ponadto dzięki startom w tak licznej klasie poznaliśmy wielu wspaniałych ludzi, a atmosfera w N2 – mimo ostrej rywalizacji – bardziej przypominała rodzinny piknik, niż walkę na śmierć i życie. 

Tak, jak wspomniałam, jeździmy dla przyjemności, stąd fajna atmosfera, koleżeńskość i zdrowa rywalizacja w N2 powodowała, że z chęcią jechaliśmy na kolejny rajd. Miło jest mieć z kim pogadać na kolejnych PKC-ach, a także mieć świadomość, że wokół Ciebie jest grupa ludzi, która pomoże Ci w razie potrzeby. 

Na Rajdzie Dolnośląskim mieliście pierwszy wypadek. Czy postrzeganie rajdów po wypadku się zmienia?
Co prawda nasi mechanicy stwierdzili, że nasz wypadek był bardziej „szkodą parkingową” niż poważnym, rajdowym „dzwonem” – jednakże na pewno wypadek ten pozostanie w mojej pamięci na długo. Jako matka dwójki dzieci miałam przez chwilę poważny dylemat, czy powinniśmy kontynuować wspólne starty, gdyż jazda w jednym samochodzie, to bardzo duże ryzyko. Na szczęście, po ochłonięciu duch sportowej walki zwyciężył i bez większych oporów usiadłam na prawym fotelu naszej rajdówki. Na dzień dzisiejszy nie widzę powodów, abyśmy mieli cokolwiek zmieniać w naszej przygodzie z rajdami. 

Na Rajdzie Zamkowym.
fot. z archiwum K. Kiewrel

Tak naprawdę, to wypadek może zdarzyć się wszędzie, a statystycznie rzecz biorąc, to większe są szanse, że coś złego się stanie na zwykłej drodze niż na rajdzie. Na rajdzie mam tą pewność, że auto, którym jedziemy – od strony bezpieczeństwa – jest tak przygotowane, aby skutki wypadku były minimalne. Po tej przygodzie koledzy z teamu stwierdzili, że teraz to faktycznie możemy się nazywać „załogą rajdową”! 

Opowiedz o swojej rodzinie, jak Was wspiera? Czy Wasze dzieci mają „rajdowe skłonności”?
O naszej rodzinie śmiało można powiedzieć, że jest „sportowa”. Z mężem poznaliśmy się na lodowisku, gdyż obydwoje trenowaliśmy łyżwiarstwo figurowe, z którym to sportem przejściowo rozstaliśmy się dopiero na okres studiów (zmieniliśmy czynne uprawianie tego sportu na sędziowanie). Obecnie dwójka naszych dzieci: Agnieszka – 8 lat i Krzyś – 6 lat, również uczą się jeździć na łyżwach, a poza tym również pływają, jeżdżą konno i … bawią się w rajdy samochodowe (na razie autkami elektrycznymi). 

W miarę możliwości staramy się aktywnie spędzać czas, gdyż na co dzień wykonujemy pracę biurową. Nasi rodzice patrzą na nas trochę – jak na kosmitów, ale mamy w nich duże wsparcie szczególnie, gdy trzeba zagospodarować nasze dzieciaki na czas naszych startów  Ale i tak wiemy, że naszych rodziców cieszy fakt, że spełniamy swoje marzenia. Mamy świadomość, że śledzą nasze dokonania i mocno trzymają za nas kciuki. Pewnie, gdy nasze dzieci podrosną na tyle, żeby można było z nimi bezpiecznie pojechać na rajd, będziemy mieli w naszej rodzinie wierną grupę fanów na rajdowych trasach! 

Kierowca i pilot nie zawsze się zgadzają.
fot. z archiwum K. Kiewrel

Gdzie są korzenie Twojego zainteresowania motoryzacją i rajdami?
Bardzo lubię jeździć samochodem i zawsze sprawiało mi to wiele przyjemności. Po zakończeniu naszej łyżwiarskiej kariery, sportowe zainteresowania poszły w kierunku rajdów samochodowych. Na pierwszą „oglądarkę” pojechaliśmy chyba w 1995 roku na Rajd Krakowski. Pędzące rajdówki, zapach benzyny i spalonych klocków hamulcowych spowodował, że zakochaliśmy się w tym sporcie! Niestety, wtedy byliśmy studentami, którzy z powodu braku budżetu nie mieli szans na starty. Pozostało nam więc jedynie oglądanie rajdów – przez kolejnych 10 sezonów byliśmy praktycznie na każdym Rajdzie Krakowskim i Rajdzie Wisły. 

Do ekstremalnej sytuacji doszło w dniu mojej obrony pracy magisterskiej. Otóż w ten dzień był prolog Rajdu Krakowskiego (wtedy chyba nawet miał on rangę Rajdu Polski – rok 1999). Moja obrona była wyznaczona na godzinę 14-tą. Niestety, egzamin się przeciągał i na wyniki czekałam do 16:50 (prolog miał się zacząć o 17ej!!!). Nie zdążyłam się nawet przebrać i sprintem pokonaliśmy ulicę Reymonta, aby nie spóźnić się na prolog Rajdu Krakowskiego. Udało się i obejrzeliśmy Kuliga, Hołowczyca, Kuzaja, Kościuszkę na żywo! 

Miło też wspominamy wyprawy na kolejne edycje Rajdu Wisły, kiedy naszym „Poldkiem” z bandą „rajdowych oszołomów” oraz ekwipunkiem piknikowym (grill, kiełbaski etc.) na pokładzie, wyruszaliśmy wcześnie rano z Krakowa, aby cały dzień spędzić na OS-ach w okolicach Wisły i Szczyrku. 

Kiedy wpadliście na pomysł, by też startować?
Od 2007 roku firma, w której pracuje mój mąż, zaczęła wspierać załogę braci Bębenków i od tego momentu zaczęliśmy podróżować po całym kraju, kibicując tej miłej załodze. Podczas jednego ze spotkań Michał z Grzegorzem zmotywowali nas do startu w KJS-ie. Zgłosiliśmy się naszym prywatnym (półrocznym!) Suzuki Swiftem i… tak to się naprawdę zaczęło. Ktoś, kto raz wystartuje, choćby amatorsko, jeśli ma chociaż trochę benzyny we krwi – zostanie w tym sporcie na zawsze! 

Na mecie Rajdu Świdnickiego.
fot. z archiwum K. Kiewrel

Największy horror jaki przeżyłaś na rajdzie?
Niewątpliwie największym dotychczasowym horrorem był nasz wypadek na Rajdzie Dolnośląskim. Do horrorów mniejszej rangi można również zaliczyć nasz występ w Rajdzie Świdnickim 2010. Na rajd ten jechaliśmy ze świadomością, że w naszym rajdowym Saxo był problem z elektryką. Odbieraliśmy dokumenty do zapoznania z trasą i nie mieliśmy pewności, czy w ogóle w tym rajdzie wystartujemy. Nasi mechanicy robili wszystko, aby nasze autko zmartwychwstało. Koledzy z teamu zorganizowali nam nawet drugi samochód, ale w związku z tym, że było to auto w klasie N3 (a nasze zgłoszenie poszło w klasie N2) musielibyśmy liczyć na przychylność ZSS-u podczas BK1. Na dwie godziny przed BK1 autko ożyło ! Co prawda straciło 50% mocy i silnik pracował w zakresie obrotów od 3 500 do 5 000, ale samochód jechał ! Na pierwszym PKC-u zameldowaliśmy się na światłach awaryjnych, co spowodowało u obsługi tego PKC-u spore zdziwienie. Zdziwienie było tym większe, iż co pętla meldowaliśmy się o czasie na kolejnych PKC-ach, aż szczęśliwie dotarliśmy do mety rajdu. 

A największe szczęście?
Rajdowe największe szczęście – mam nadzieję, że jest wciąż przede mną. Cieszę się z każdego szybko przejechanego OS-u i ukończonego rajdu. Chyba dla każdego rajdowca, każdy „oesowy kilometr” przejechany na granicy możliwości własnych i samochodu, to wielkie szczęście i tzw. „banan na twarzy”. Chciałabym, żeby udało nam się wygrać jakiś rajd w klasie, ale… na to potrzebujemy jeszcze sporo przejechanych kilometrów w rajdowym tempie. Prywatnie – moim największym szczęściem jest moja zdrowa i szczęśliwa rodzina. 

Który rajd był najtrudniejszy dla Ciebie – jako pilotki?
Jak to bywa, najtrudniejsze opisy są te, których załoga nie przygotowuje sama. Na naszym pierwszym rajdzie (Rajd Karkonoski) z powodu braku urlopów, nie mieliśmy możliwości przyjechać na zapoznanie z trasą. Co prawda Dyrektor Rajdu, Pan Marek Kisiel, pozwolił nam przejechać trasę poza wyznaczonymi oficjalnie godzinami, ale udało nam się opisać tylko jeden OS. Nie pozostało nam nic innego, jak jechać na opis kolegów z teamu. Teraz już doskonale wiem, że jazda na czyimś opisie – to duży hardcore! Do historii naszego teamu przeszło, jak podczas pierwszego OS-u (Karpacz), nie do końca wiedziałam w którym punkcie opisu jesteśmy, a dodatkowo mój kierowca w mało parlamentarnych słowach – uświadomił mi ten fakt, na co dostał jednoznaczną ripostę: „Zamknij się, bo wysiądę!”. Po tym doświadczeniu, każdy opis jest łatwiejszy od tego z pierwszego rajdu…  

A tak na poważnie, to chyba najtrudniejszym dla nas do opisania – był tegoroczny Rajd Karkonoski. Co przejazd zapoznawczy, to w naszym opisie pojawiały się lub znikały zakręty. Porównanie naszego opisu z opisem kolegów z teamu, też niewiele nam wyjaśniło, stąd podjęliśmy decyzję, że jedziemy zgodnie z tym, co opisaliśmy pierwotnie zaznaczając partie, których nie jesteśmy pewni. Takie rozwiązanie przyniosło dobry skutek, gdyż w dobrym tempie dotarliśmy na metę rajdu. 

A który był najbardziej wyczerpujący dla załogi i auta?
Niewątpliwie najbardziej wyczerpującym dla naszej załogi był tegoroczny Rajd Krakowski. Czterdziestostopniowy upał (w samochodzie było chyba z 60 stopni Celsjusza), my ubrani w kombinezony – po prostu masakra! Pod tym względem niewiele lepiej było na Rajdzie Rzeszowskim, ale po doświadczeniach z Krakowskiego wiedzieliśmy, jak sobie z taką aurą radzić. 

Pierwsze kilometry na KJS.
fot. z archiwum K. Kiewrel

Nasz samochód najbardziej ucierpiał na Rajdzie Wisły. Trasa rajdu momentami przypominała rajd off-roadowy (zwłaszcza łączniki szutrowe). Dodatkowo padający deszcz, mnóstwo błota na trasie oraz płynące (w niektórych miejscach OS-ów) strumienie wody – powodowały, że samochód był narażony na poważne awarie, poprzez możliwość niekontrolowanego opuszczenia drogi. Po tym rajdzie, zawieszenie w naszym samochodzie przestało istnieć! 

Czy będąc małżeństwem z kierowcą, lepiej się dogadać w rajdówce?
To trudne pytanie, gdyż nie mam doświadczenia w pilotowaniu innego kierowcy, niż mąż.  Mam jednak wrażenie, że wszystko zależy od osób, które ze sobą współpracują, a nie od tego czy są one ze sobą spokrewnione w układzie żona – mąż. W naszym przypadku ważnym jest, że mamy podobne zainteresowania i podobny pogląd na większość spraw. Pomimo, iż obydwoje mamy mocne charaktery, to od ponad osiemnastu lat całkiem dobrze wychodzi nam wzajemna komunikacja.  Przez ten czas zdążyliśmy dobrze poznać swoje reakcje w różnych sytuacjach, przez co w rajdówce nasze działania – nawet w zaskakujących sytuacjach – są przewidywalne, a to daje nam komfort psychiczny. Po rajdowych doświadczeniach z sezonów 2009 i 2010 wiemy, że na OS-ie to pilot mówi a kierowca słucha! 

Jakie macie plany na sezon 2011?
Główny plan na ten sezon jest niezmienny – dobrze bawić się w rajdy! A poza tym, chcemy w dalszym ciągu poprawiać nasze rajdowe umiejętności, jeździć coraz szybciej i pewniej oraz dojeżdżać rajdy do mety. W sezonie 2011 przesiadamy się do Renault Clio Sport i będziemy startować w klasie N3, nadal w Rajdowym Pucharze Polski. To kolejny etap naszej rajdowej edukacji, który sobie założyliśmy. Ponadto chcę także sama spróbować swoich sił za kierownicą i jest szansa, że w sezonie 2011 w III lidze zobaczycie na rajdowych trasach Ladies Rally Team!

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze