Wyścigi, czy rajdy? – rozmawiamy z Magdą Wilk

Startowała w KJS, potem trafiła do serialu wyścigowego Kia Picanto Cup. Walcząc zderzak zderzak z doświadczonymi zawodnikami na polskich i zagranicznych torach, stanęła na podium. Jej marzeniem jest udział w rajdach jako kierowca. Jakie ma plany na przyszły sezon?

Pierwsze szlify zdobywała na Megane.
fot. z archiwum M. Wilk

Skąd u takiej – wydawało by się – zwiewnej istoty, wola walki w wyścigach samochodowych?
Początki moich startów sięgają 2005 roku. Wtedy po raz pierwszy pojechałam w amatorskim rajdzie KJS cywilnym Renault Megane 1.6. Na udział namówił mnie kolega, który widział moje zacięcie do jazdy i postawił na moją wygraną w klasyfikacji dla pań, zorganizowanej z okazji Dnia Kobiet. Poznałam przy tej okazji osoby, które czynnie biorą udział w sprintach, superoesach, KJS-ach i innych imprezach motoryzacyjnych. Razem z Piotrem Nowocieniem, bratem Mariusza Nowocienia, który z sukcesami startował w rajdowym Pucharze PZM, zaczęliśmy wspólnie jeździć na amatorskie rajdy wymieniając się za kierownicą. Chodziło o zdobycie punktów do licencji rajdowej. Mimo, że KJS-y to stosunkowo proste manewry wokół pachołków, to atmosfera zawsze była wspaniała. Nie było zawiści, każdy każdemu pomagał, no i było więcej czystej radości z jazdy. Chciałam startować w rajdowym Pucharze PZM za kierownicą Fiata Seicento, ale plany się zmieniły, kiedy w prasie ukazały się informacje o tworzonym właśnie pucharze Kii Picanto. Wtedy mój tata namówił mnie na zamianę rajdowego Seicento na wyścigową Kię. Obawiał się głównie trudnych os’ów i był zdania, że wyścigi są bardziej bezpieczne. Ostatecznie przekonał mnie pomocą finansową w pierwszym sezonie startów i tak wylądowałam w wyścigach.

Brała udział w KJS startując w Seicento.
fot. z archiwum M. Wilk

Jak sprawuje się Twoje auto – Kia Picanto? Poprawiasz je z sezonu na sezon?
W pierwszym sezonie postawiłam na zdobywanie doświadczenia i rozwój swoich umiejętności jako kierowcy. Startowałam w zespole Diverse Extreme Team praktycznie seryjną Kią. W drugim roku startów, ze względu na budżet, nie wystartowałam we wszystkich wyścigach, nie dało się też poprawić osiągów auta; w tej sytuacji inni zawodnicy byli już dwa sezony przede mną. Pierwszym poważnym sezonem był trzeci rok startów w pucharze Picanto, kiedy zaczęłam współpracę z Nowicki Auto Serwis. Profesjonaliści świetnie potrafili dobrać ustawienia samochodu i dopasować je do mojego stylu jazdy. Miało to oczywisty wpływ na wyniki. Wreszcie mogłam skoncentrować się na jeździe i walce w pierwszej połowie stawki. Gdy startują auta zbliżone pod względem osiągów, każdy detal przy ustawieniu samochodu jest niezwykle ważny.

Magda przed zawodami jest bardzo skoncentrowana
fot. Kia

Z których wyników w swojej karierze jesteś najbardziej zadowolona?
Oczywiście najważniejsze było tegoroczne trzecie miejsce w Poznaniu, choć już wcześniej pokazałam, że stać mnie na dobry rezultat. W ostatniej rundzie sezonu 2007 triumfowałam w klasyfikacji kobiet. Największą satysfakcję dają mi wyścigi, w których po starcie z odległej pozycji, mimo jednego z najsłabszych aut w stawce, potrafię nadrobić stratę do czołówki i z pełną determinacją przebijać się do przodu. Tak było np. w pierwszym sezonie startów, kiedy w czasówce byłam 23., a do mety przyjechałam na dwunastym miejscu. Wtedy w szranki stanęło ponad 30 zawodników – bardzo dobrych kierowców, którzy odnosili wiele sukcesów w Picanto. 

Jak się czułaś, gdy zajęłaś 3. miejsce? Co się wtedy wydarzyło, że „nabrałaś wiatru w żagle”?Same starty i jazda w wyścigach dają niesamowitą radość, ale nic nie może się równać ze smakiem szampana na podium. To fakt, że trochę mi się wtedy poszczęściło i znalazłam się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie, ale potrafiłam to wykorzystać. Poza tym, zwycięzcy są na mecie.

Z jakimi problemami borykasz się jako kierowca wyścigowy?
Przede wszystkim jest to brak konkretnego sponsora, a co za tym idzie właściwego budżetu. Przez to w ogóle nie trenuję pomiędzy zawodami, a przecież wiem, że moi rywale robią to przed każdą rundą. Notorycznie mam niewystarczającą liczbę opon w sezonie. Zwykle moje wyścigi wyglądają następująco: kończę pracę, pakuję kombinezon i kask, jadę prosto na wyścig, pokonując na kołach trasę swoją wyścigówką (wszyscy przywożą swoje samochody na lawecie). Ścigam się i wracam czasem nieco uszkodzonym autem do domu. Moją Picanto jeżdżę na co dzień co pracy i po mieście. 

Podium w 2009 roku.
fot. Kia

Jak oceniasz ubiegłoroczny sezon? Mimo świetnego początku, pierwszego podium w karierze, to chyba końcówka serii nie należała do zbyt szczęśliwych? Co się stało?
W zeszłym roku zajęłam 13. miejsce w klasyfikacji, w związku z czym otrzymałam 13 numer startowy. Inni zawodnicy nie chcieli mieć „trzynastki” przez przesądy, ale dla mnie to szczęśliwa liczba i dzień moich urodzin. Przez pierwszą połowę sezonu ta cyfra faktycznie przynosiła mi szczęście i bez problemu realizowałam przedsezonowe założenia, czyli walkę o miejsce w pierwszej piątce. Niestety, końcówka sezonu nie należała do udanych. Podczas przedostatniej rundy dachowałam po pierwszym zakręcie i to w pierwszym wyścigu, co wiązało się z ogromną stratą punktową. Udało mi się jednak wystartować w drugim wyścigu samochodem pożyczonym od kolegi, który zachował zrezygnował ze startu w drugim biegu, abym mogła uratować choć kilka punktów. Straciłam ich jednak zbyt dużo, aby utrzymać się na czwartym miejscu, które zajmowałam przed tą rundą. Ważne jest jednak, że w klasyfikacji generalnej, na 26 bardzo doświadczonych kierowców, mam 8. lokatę.

W Kia Picanto Cup rywalizacja przebiegała zderzak w zderzak.
fot. Kia

Czy są jakieś tory, które wolisz bardziej niż inne? A może lubisz jeździć w deszczu?
Każdy zawodnik ma swoje mniej lub bardziej lubiane tory. Średnio lubię Poznań, bo każdy doskonale zna ten tor i rywale – w przeciwieństwie do mnie – notorycznie tam trenują. Dlatego wolę jeździć za granicą, gdzie szanse wynikające ze znajomości toru się wyrównują. Jednym z moich ulubionych torów jest Brno, gdzie bez względu na pogodę zawsze idzie mi bardzo dobrze. Jazda w deszczu to zawsze ogromne wyzwanie i trzeba mieć doskonale przygotowane auto – tego brakowało mi w dwóch pierwszych sezonach. Teraz jest dużo lepiej, choć wciąż potrzebuję treningów na mokrym torze.

Porażki Cię załamują, czy motywują?
Załamywać się nie można, bo w karierze każdego sportowca zdarzają się trudne chwile. Oczywiście pierwsze dni po nieudanym starcie bywają ciężkie. Ten stan zwykle szybko mija i pojawia się motywacja do lepszego występu. Po ostatnim dachowaniu i zniszczeniu samochodu teoretycznie powinnam była się załamać, ale w głowie miałam tylko jedną myśl: pojechać w drugim wyścigu. Niemal wyrywałam się lekarzom, aby pobiec z drugiego końca toru, by załatwić od kolegi użyczenie auta. Pierwszą myślą po ukończeniu następnego wyścigu było zamówienie samochodu na ostatnią rundę sezonu – choć moje szanse na zrealizowanie przedsezonowych celów były już zerowe. Ani razu nie przeszło mi przez myśl, że mogłabym nie wystartować w Brnie.

Najlepiej się czuje za kierownicą aut sportowych.
fot. Kia

Jak się zapowiada wg Ciebie następny sezon? Będziesz startować? Jakie masz plany?Niestety, plany wiążą się z finansami. Wolałabym zamienić tory na odcinki specjalne, bo starty w rajdach są moim marzeniem. Chciałabym jeździć w klasie, w której jest mocna konkurencja i dużo zawodników – chcę walczyć i to daje mi największą satysfakcję. Jednak, jeśli nie uda się zrealizować tego zamierzenia, na pewno będzie można mnie zobaczyć w wyścigach, przynajmniej od czasu do czasu. Nie potrafię zostawić tego sportu i nie wyobrażam sobie sezonu bez ani jednego występu.

Jak się odstresowujesz po wyścigu? Co lubisz robić w wolnym czasie?
Zazwyczaj w pierwszy dzień po wyścigu odsypiam cały weekend, a potem trzeba wrócić do pracy. Lubię usiąść ze znajomymi i pooglądać on-boardy z zawodów, opowiadając o przeżyciach z toru. W przerwach między wyścigami grywam w squasha i siatkówkę, tańczę i spędzam czas z przyjaciółmi. Lubię też pościgać się ze znajomymi na gokartach – to wspaniała zabawa i mimo niewielkiej mocy „halowych” wózków, walka na torze zapewnia niezłą dawkę adrenaliny. 

Jako pilotka Marka Wiśniewskiego w Rajdzie Barbórka 2009.
fot. Frendl

Jak oceniasz starty kobiet w serii Kia Lotos Cup? Czy uważasz, że kobiety jeżdżą inaczej niż mężczyźni?
Bardzo pozytywnie. Myślę, że niejednokrotnie udowodniłyśmy, że potrafimy wygrywać z facetami, a na torze jesteśmy równie agresywne i walczymy tak samo ostro, jak mężczyźni. Z drugiej strony, dziewczyny zwracają większą uwagę na to, aby pokonać pozostałe rywalki. Osobiście konkurentów na torze traktuję „bezpłciowo” i moim celem jest jak najwyższa pozycja na mecie, bez względu na to, z kim walczę. 

Czy są jakieś problemy, z którymi akurat kobiety borykają podczas wyścigu?
Oprócz kobiecych dolegliwości nic mi nie przychodzi do głowy. 

Co powiedziałabyś Paniom, które chciałyby startować w tej serii, czy w ogóle w sportach motorowych?
Przede wszystkim mam nadzieję, że coraz więcej dziewczyn przekona się do sportu motorowego i nie wystraszą się „męskiego” charakteru wyścigów, czy rajdów. Fajnie by było zasiąść w rajdówce jako cześć w pełni kobiecej załogi. Z przyjemnością pomogę każdej z Was, która chciałaby spróbować swoich sił za kierownicą. Uważam, że jeśli tylko zasmakuje się rywalizacji na torze, czy odcinku specjalnym, to później trudno sobie wyobrazić życie bez startów. Jestem tego najlepszym przykładem. 

Jak oceniasz nastawienie mężczyzn do udziału kobiet w Kia Lotos Cup?
Można odnieść wrażenie, że część mężczyzn denerwuje się nie tylko faktem zajmowania dalekich pozycji za kobietami, ale też smakiem porażki na mecie, gdy widzą triumfującą dziewczynę. Ale takie są po prostu wyścigi.

Od redakcji: Kia Motors Polska nie będzie w tym sezonie kontynuować serii Kia Picanto Cup.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze