Edyta Klim

Wypowiedzi zawodniczek po 55. Rajdzie Barbórka

Rajd Barbórka to coroczne zwieńczenie sezonu rajdowego w stolicy. Kilometrów może nie ma wiele, jednak to właśnie sprawia, że klasyfikacja na nim potrafi być mocno nieprzewidywalna.

55. Rajd Barbórka rozgrywany 2 grudnia wygrali Kajetan Kajetanowicz i Jarek Baran (Ford Fiesta WRC), zajmując czołową pozycję na wszystkich pięciu odcinkach specjalnych. To już piąta wygrana Kajetanowicza w grudniowym klasyku. Mistrzowie Europy wyprzedzili drugich na mecie, Filipa Nivette i Kamila Hellera (Skoda Fabia RS), a na trzeciej lokacie uplasowali się Bryan Bouffier i Xavier Panseri (Ford Fiesta).

Na mecie rajdu zameldowały się także kobiety: jedna za kierownicą i siedem w roli pilota. Zawodniczki opowiedziały nam, czym jest dla nich Rajd Barbórka oraz jak poradziły sobie z trudami tego, wyjątkowego rajdu.

Najwyżej sklasyfikowaną zawodniczką była Magdalena Lukas-Jurkowski, która towarzyszyła rallycrossowemu mistrzowi Polski – Tomaszowi Kucharowi w Citroenie C4 RX (samochód ten musiał przejść szereg przygotowań, by z rallycrossowego stać się rajdowym). Załoga uplasowała się na 7. lokacie w klasyfikacji generalnej oraz 6. podczas Kryterium Karowa z czasem karowa 2:06,38.

Kolejną zawodniczką w roli pilota była Monika Przybek u boku Tomasza Mikołajczyka w mocnym Mitsubishi Lancer Ultraleggera. Załoga zajęła 18. lokatę w klasyfikacji generalnej:

– W tym roku podjęłam decyzję o zrobieniu licencji zawodnika – wystartowałam w swoim Subaru w czterech rajdach amatorskich i od kwietnia jestem szczęśliwą posiadaczką licencji rajdowej kierowcy, która upoważnia również do startów na prawym fotelu. Mój debiut w roli pilota miał miejsce na Rajdzie Wisły we wrześniu i trudniejszego „chrztu” nie mogłabym sobie wyobrazić…. A w Rajdzie Barbórka wystartowałam na zaproszenie Tomka Mikołajczyka, który jest właścicielem stajni rajdowej Racerent i zarazem jednym z jej kierowców. Zdecydowaliśmy się na start w Mitsubishi, którym Tomek startował w wyścigach górskich i auto przed rajdem zostało przebudowane ze specyfikacji wyścigowej na rajdową. Ekipa stanowczo zeszła w dół z mocą silnika, ze względu na niepewną aurę i zmienną przyczepność, ale liczba koni mechanicznych i tak znacznie przekraczała 400. Zapoznanie z trasą przebiegło sprawnie i w piątkowy wieczór odbyliśmy odcinek testowy na Bemowie. Wtedy po raz pierwszy przekonaliśmy się, że rajd nie będzie łatwy. Zalegający śnieg i śliska nawierzchnia dały o sobie znać już na drugim zakręcie, gdzie obróciliśmy się i musieliśmy cofać (śmiech). Z każdym, kolejnym przejazdem nabieraliśmy jednak pewności, uczyliśmy się auta i szukaliśmy przyczepności.
Rajd rozpoczął się w sobotni poranek odcinkiem na Bemowie i Modlinie. Ten drugi to nowość i wszyscy zawodnicy walczyli na nim po raz pierwszy. Oes Bemowo to fajna konfiguracja odcinka, inna niż zwykle, ponieważ serwis w tym roku stał na części tras ubiegłorocznych. Trzy razy jechaliśmy ten odcinek i w sumie, chyba drugi najbardziej utkwił mi w pamięci, bo przejechaliśmy go najszybciej, a skoki na mostku mega długie i trochę twarde lądowanie! (śmiech) Z każdym, kolejnym przejazdem z części szutrowej na Bemowie zrobił się mega „wyryp”. Zaczęliśmy walkę o przetrwanie i walkę z autem aby nie wyjechać z koleiny i nie uszkodzić auta.
Odcinek w Modlinie to coś nowego, fajna inicjatywa, ciekawa i dość długa konfiguracja toru. Niestety dla nas dużym problemem była woda stojąca na trasie – troszkę się ślizgaliśmy i przez to czasy przejazdów nie do końca nas satysfakcjonowały, ale humory nam dopisywały. Największym spełnieniem marzeń była informacja, że jedziemy na Karowej! Bez stresu z uśmiechem na twarzy przejechaliśmy OS i na pewno będzie to niezapomniane wspomnienie! Podsumowując uważam, że tegoroczny rajd był bardzo dobrze zorganizowany, sędziowie bardzo mili i życzliwi – ogólna organizacja na wysokim poziomie (w ubiegłych latach ja również pomagałam w organizacji tego rajdu). Będę ten rajd z pewnością miło wspominać! – mówi Monika.

Na 23. miejscu w klasyfikacji generalnej uplasowało się rajdowe małżeństwo: Arkadiusz i Katarzyna Bałdyga w Subaru Imprezie:

– Udział w 55. Rajdzie Barbórka 2017 był naszym debiutem w profesjonalnych zawodach. Nie mogę porównać tej edycji do poprzednich, ale do tegorocznej nie mam żadnych zastrzeżeń. Do tej pory z mężem Arkiem, jeździliśmy w amatorskich imprezach typu time attack w Bednarach, Kielcach czy na Ułężu, a start w warszawskim klasyku był spełnieniem naszego marzenia! Jechaliśmy profesjonalnym autem, repliką Subaru Impreza WRC z 99r., przygotowanym przez MTS Dzierżoniów. Auto spisywało się bez zarzutu, ale podczas pierwszego Bemowa przekonaliśmy się, że nawet drobny błąd może skutkować opuszczeniem trasy, co przysporzyło serwisowi trochę pracy na kolejnej strefie.  

Wynik końcowy, czyli 23. miejsce w generalce uznajemy za sukces, a do Karowej zabrakło bardzo niewiele… Na przyszły rok wyciągniemy wnioski i mam nadzieję, że skutecznie powalczymy o nią w kolejnej edycji. Wisienką na torcie był dla mnie pokazowy przejazd na prawym fotelu Forda Fiesty WRC’17 Kajetana Kajetanowicza na SS Karowa wylicytowany na rzecz WOŚP 2018 – podsumowuje Kasia.

Justyna Waliszewska wystąpiła w roli pilota u boku Pawła Poletyło w BMW 318. Załoga zajęła 33. lokatę w klasyfikacji generalnej oraz 21. podczas Kryterium Karowa z czasem 2:26,70:

-To już kolejna moja Barbórka i co roku coraz lepszy wynik! Tym razem byłam na podium – 2. miejsce w klasie i oczywiście przejazd na Karowej, czyli to na co wszyscy czekają! Przygotowań, aż tak wielkich nie było, kierowca rozjeżdżony , samochód wcześniej był już przygotowany i to nasza druga Barbórka tym autem. Pogoda nie była najgorsza, ale warunki na Modlinie nas nie rozpieszczały i robiliśmy tam dużo gorsze czasy, niż na Bemowie, gdzie nadrabialiśmy straty (mimo, że dwa razy na odcinku Bemowo doszliśmy inne auta) Mimo wszystko udało się, a 2. miejsce w klasie to świetny wynik !!! Fajny rajd, fajna przygoda, kierowca najlepszy! (śmiech) Kibice dopisali, mój pies Sparco również mi kibicował, a ja odliczam już dni do następnej Barbórki! – podsumowuje Justyna.

Na 35. lokacie uplasowali się: Krzysztof Pacholec za kierownicą Mitsubishi Lancer Evo X i Inez Adamska w roli pilota:

– Udany dla naszej załogi sezon 2017, postanowiliśmy zakończyć na warszawskich odcinkach specjalnych, startując już po raz drugi w Rajdzie Barbórka, organizowanym przez Automobilklub Polski. Jest to fenomenalna impreza, rządząca się swoimi prawami, jedyna w swoim rodzaju, pełna świetnej atmosfery i dostarczająca niesamowitych emocji. Po piątkowym zapoznaniu, odcinki bardzo nam się spodobały i w głowie pojawiła się odpowiednia taktyka, aby spróbować powalczyć o wysokie miejsce w generalce naszym Lancerem i pojawić się na słynnym wieczornym odcinku Karowa. Niestety, i w tym roku Barbórka nas nie oszczędziła i już na drugim odcinku na Torze Modlin, awarii uległa skrzynia biegów. Kompletnie straciliśmy dwójkę, a jedynka cały czas wypadała. Jakiekolwiek szanse na dalszą walkę i start na Karowej runęły, ale hart ducha i nasza determinacja nie pozwoliły nam się poddać! I tak oto, tylko z trzema biegami dojechaliśmy do mety na 35. miejscu w klasyfikacji generalnej. Mimo niepowodzenia, ten rajd ma coś magicznego w sobie, że uśmiech na buzi trzyma się jeszcze długo po mecie. Już dziś mówimy „do trzech razy sztuka” i w 2018 roku zamierzamy odczarować awaryjną passę, jaka nam tutaj towarzyszy. Ogromne podziękowania za doping dla przyjaciół trzymających kciuki i kibiców, dla naszego niezawodnego serwisu Powered by Mestwin i Powertronic Macpl oraz naszych partnerów: Ten Sushi, Audio Świat, Motul Polska, RallyAddict, jak również dla organizatorów, sędziów oraz sekcji Koło Młodych – mówi Inez.

A na miejscu 41. rajd ukończyła jedyna kobieta za kierownicą! Była to Agnieszka Załęcka w swojej Hondzie Civic, a wskazówki do jazdy przekazywał jej Adam Sroka:

– Rajd Barbórka od zawsze był moim marzeniem. Chciałam wystartować w tej prestiżowej imprezie, móc zmierzyć się z doskonałymi zawodnikami i poczuć te emocje. Udało się przygotować samochód, ale już w piątek na odcinku testowym mieliśmy małą awarię. Uszkodzeniu uległ wężyk zasilający od wspomagania. Na szczęście dzięki życzliwości kolegów, usterka została szybko usunięta. Duży plus należy się organizatorom za ulokowanie serwisu na twardym podłożu. Wszystkie zespoły miały komfortowe warunki do pracy, co podczas niekorzystnych warunków atmosferycznych jest bardzo ważne. Sobota przywitała mnie mnóstwem kibiców. To była dla mnie nowość – widzieć tak dużo osób, podczas gdy startuję za kierownicą. Na starcie do pierwszej pętli miałam wielką tremę, ale z każdym przejechanym kilometrem było coraz lepiej. Żałuję tylko, że odcinków było tak mało, bo dopiero zaczynałam się rozkręcać! Na pierwsze dwie próby założyłam opony, które w tych warunkach nie miały szans na osiągnięcie odpowiedniej temperatury pracy. Konkretnie mówię o torze Modlin, gdzie już po zapoznaniu powstały wielkie kałuże, o których nie wiedzieliśmy i nie byliśmy przygotowani na stojącą wodę. Podczas drugiej pętli zrobiłam duży progres, co potwierdza poprawa czasu o 19 sekund. Na koniec rajdu byłam jednak trochę zła na siebie i rozczarowana, przytłoczył mnie stres i nie pojechałam tak dobrze, jakbym chciała i jak potrafię. Po jakimś czasie doszłam jednak do wniosku, że to nie był taki zły występ… Udało mi się ukończyć rajd, zajęłam 41. miejsce w klasyfikacji generalnej, na ponad 100 startujących załóg. To był mój debiut i teraz bardzo się z niego cieszę. Ten start przyniósł mi wiele cennych doświadczeń, które mam nadzieję wykorzystam podczas realizacji moich planów w sezonie 2018. Jeśli chodzi o samą organizację, to oprócz małej liczby odcinków, nie mam innych zastrzeżeń. Wszyscy organizatorzy byli życzliwi i pomocni, wszystko dobrze zorganizowane i jasne. Sama atmosfera tej imprezy jest wyjątkowa i magiczna. Dodatkowo bardzo się cieszę, że miałam doskonałego pilota – Adam spisał się fantastycznie. Bardzo dziękuję partnerom zaangażowanym w mój start: Broler Bosh Serwis, Akumulatory Sznajder, Haparts – części do Hondy, Motorsport Capsule. Dziękuje również wszystkim którzy mnie wspierają i kibicują – podsumowuje Agnieszka.

Joanna Szymków to kolejna zawodniczka w roli pilota na mecie rajdu, która towarzyszyła Wiktorowi Matuszewskiemu w Hondzie Civic Sir. Załoga zajęła 49. lokatę w klasyfikacji generalnej:

– 55. Rajd Barbórka był moim czwartym zakończeniem sezonu, przejechanym w roli pilota w załodze z Wiktorem. Tym razem jednak, tak jak i w całym naszym sezonie 2017, nie obyło się bez przygód. Od samego początku mieliśmy chrapkę na miejsce w pierwszej dziesiątce w naszej klasie i jak pokazywały wyniki, aż do ostatniego OS Bemowo spore szanse na to były. Jednak przez kapcia złapanego, tuż przed mostkiem na ostatnim oesie, spadliśmy na 11. miejsce w klasie. Sukcesem dla nas jest jednak, wkroczenie do pierwszej 50-tki zawodników w klasyfikacji generalnej, bo to do tej pory nasz najwyższy wynik w historii Barbórek. Z pewnością w jego osiągnięciu pomógł nam też odcinek zorganizowany na Torze Modlin, gdzie osiągaliśmy nasze najlepsze czasy. Pomimo tego, że mój kierowca był początkowo sceptycznie nastawiony do tego obiektu, już po zapoznaniu wiedział, że będzie dobrze i za każdym razem pokonywał go bezbłędnie i coraz szybciej. Aż żal, że były tylko dwa przejazdy (śmiech). Sukcesywnie pokonujemy więc swoje czasy z minionych lat i swoje słabości. Z każdego startu wyciągamy wnioski i dalej walczymy z innymi, ale też przede wszystkim ze sobą. A fakt, że z roku na rok jesteśmy coraz wyżej – ciągle zachęca nas do dalszych startów w rodzimej Barbórce. Chciałabym podziękować przede wszystkim firmie GENERON, producentowi napoju MOCC, który tak po prostu w nas uwierzył i postanowił nam pomóc – mówi Joanna.

Na 54. miejscu klasyfikacji generalnej uplasowała się załoga BMW 320i w składzie: Damian Jakubowiak i Magdalena Milewska:

– Był to mój pierwszy start w Rajdzie Barbórki i na pewno pozostanie na zawsze w mojej pamięci! To rewelacyjne uczucie – móc uczestniczyć w tym samym rajdzie co Kajto, Nivette, czy Bouffier i przez chwilę poczuć na sobie oczy, tak licznie zgromadzonych widzów. Nie mieliśmy większych przygód w trakcie samego rajdu, co niezmiernie nas cieszy (no może poza odpadnięciem spoilera na ostatnim przejeździe Bemowa, przy hopie na mostku). Pod względem organizacyjnym nie ma się do czego przyczepić, co jako pilot rajdowy szczególnie doceniam, bo znacznie ułatwia mi to moją pracę. Jeśli jednak pojawiały się jakieś wątpliwości, to zawsze znalazła się osoba chętna do pomocy. I chyba właśnie to jest najlepsze w rajdach, że wszyscy to taka jedna wielka rodzina i mimo że czasem widzisz kogoś pierwszy raz na oczy, to traktujecie się jak starzy znajomi. Mam też nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie mi dane ponownie stanąć na odcinkach specjalnych Rajdu Barbórki, a może nawet na słynnej Karowej, bo to chyba takie marzenie każdego kierowcy i pilota rajdowego. Mam nadzieję że kiedyś się spełni – podsumowuje Magdalena.

Na 75. miejscu klasyfikacji generalnej, 19. w klasyfikacji samochodów historycznych oraz 24 w Kryterium Karowa (z czasem: 02:29,68) uplasowała się załoga: Adam Kacprzyk i Alicja Gnatowska w Lancii Delta HF Integrale:

– Melduje się na mecie kultowej imprezy: 55 Rajd Barbórka Warszawska. Był to mój czwarty start w tej imprezie i wreszcie udało się dokonać niemożliwego i spełnić marzenie – Gnatowska na Karowej! (śmiech) Dużo przeciwieństw towarzyszyło nam podczas tego startu. Auto było przygotowane rewelacyjnie, co dało się zauważyć podczas piątkowego odcinka testowego i w sobotę, też super zaczął nam się dzień. Problem pojawił się na pierwszym odcinku Modlin, gdzie na prostej 250 – Lancia po prostu zgasła… Czujnik położenia wału. Straciliśmy tam ponad 15 minut, przez co straciliśmy możliwość walki o dobrą pozycję w rajdzie. Dobrze, że szybko ustaliliśmy przyczynę, „czary mary” na serwisie i udało się opanować naszą „foszastą Włoszkę”. Czasy na odcinkach super! Przykro było trochę, że bez Karowej, ale dzięki uprzejmości organizatora – udało się stanąć na starcie do tego kultowego odcinka. Ogromną radością był jeszcze fakt, że w klasie Legend zajęliśmy 3. miejsce z czego jesteśmy ogromnie dumni! Jak widać i to, co ja ciągle powtarzam, marzenia się spełniają, tylko trzeba po prostu ruszyć tyłek! Do zobaczenia na trasach rajdowych w 2018! – mówi Alicja.

Mety nie osiągnęła Klaudia Podkalicka za kierownicą Mitsubishi Lancera Evo VII, a na Kryterium Karowa uplasowała się na 29 miejscu z czasem 02:34,94:

– Niestety pozostał niedosyt… turbo odmówiło posłuszeństwa na OS2 i wykluczyło nas z dalszej rywalizacji. Mechanicy wymienili tę część, dzięki czemu mogliśmy wystartować w OS kryterium Karowa, a to wierzcie daje niezapomniane przeżycie! Mimo przeciwności losu uwielbiam ten rajd, jego magia jest nie do opisania, a organizatorzy zawsze stają na wysokości zadania. To był już 6. mój start w tym rajdzie. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie okazja, aby zrobić dobry wynik – podsumowuje Klaudia.

Na mecie też nie zobaczyliśmy rajdowego małżeństwa: Jana i Moniki Chmielewskich z powodu awarii samochodu na drugim odcinku specjalnym:

– Nieczęsto mam okazję zasiąść na prawym fotelu rajdówki mojego męża, więc z tym większą radością wykorzystaliśmy okazję, by razem zaprezentować się na odcinkach specjalnych Rajdu Barbórka. Choć same zawody nie ułożyły się po naszej myśli, to magia ulicy Karowej, na której kolejny rok z rzędu mogliśmy wspólnie pojechać, sprawiła, że problemy techniczne szybko odeszły w niepamięć i głównym celem stało się cieszenie kibiców widowiskową jazdą naszą „Beemką”. Mając za sobą takie doświadczenie w pełni rozumiem wszystkich zawodników, którzy starają się choć raz w roku wystartować właśnie w Rajdzie Barbórka, ponieważ żadne inne zawody nie mają tak wyjątkowej atmosfery i nie da się tutaj nie wracać – mówi Monika.

 

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze